Przez chwilę zastanawiałam się w jaki sposób podejść do
recenzji tego produktu, który wywołał we mnie nie tylko falę zachwytu, ale
jedno wielkie WOW, które trwa i trwa. Niebawem minie ponad 9 miesięcy regularnego
stosowania peelingu i w zasadzie mogę powiedzieć, że narodził się CUD :) Dla mnie.
Moja cera jest
trudna, jest chora. Osoby, które borykają się z trądzikiem różowatym dobrze
wiedzą jak to wygląda na co dzień. Każdy poranek staje się zagadką. Do tej puli
dołóżmy obszary naczyniowe, rumień itd. Mogę wyliczać bez końca. Dlatego też
poszukiwania idealnego peelingu enzymatycznego trwały od dawna. Wiem, że wiele
osób chwali sobie bardzo peeling enzymatyczny z e-naturalnie. Miałam okazję go
używać i gdybym miała w jakikolwiek sposób odnieść się do niego powiedziałabym,
że to jak przesiąść się z mercedesa do malucha. Kanebo bije proszek z
e-naturalnie pod wieloma względami. Napiszę o nim przy innej okazji, ponieważ
chcę poświęcić posta odnośnie tego typu produktom. Oczywiście jest to tylko mój
punkt widzenia. Patrzę także przez pryzmat własnej cery oraz jej oczekiwań. Za
to cenię sobie komfort, działanie oraz efekt długofalowy. Nawet jeżeli
jednorazowo muszę wydać określoną kwotę. A tak jest w przypadku Kanebo Sensai
Silky Purifying Silk Peeling Powder.
Opakowanie
40g kosztuje ok. 60 funtów. Jednak jego wydajność jest niesamowita. Przez
ponad 9 miesięcy podczas regularnego stosowania i zrobieniu kilku odsypek
pozostało mi jeszcze ok. 1/3 pojemności. Szacuję, że starczy mi ona na ok.
2-3 miesiące.
Peeling stosuję raz
na 7/10 dni. Wszystko zależy od kondycji mojej cery. To ona jest
wyznacznikiem co i jak :) Dzięki niemu jestem w stanie zapanować nad
pojawiającymi się grudkami, stanami zapalnymi. Dobrze radzi sobie ze
złuszczaniem, wygładzeniem, oczyszczeniem porów oraz ich zwężeniem. Wraz z
resztą pielęgnacji dobrze przygotowuje skórę do dalszych zabiegów.
Największym atutem
dla mnie jest jego łagodność. Nie ma mowy o żadnym podrażnieniu,
zaczerwienieniu. Obszary naczynkowe są nadal ukojone, nie pojawiają się oznaki
wskazujące na ich podrażnienie. Nie działo się to na początku, potem, ani
teraz. To jeden z niewielu produktów z tego przedziału, który przynosi w moim
przypadku rewelacyjne efekty i mogę liczyć na jego działanie. Dla przykładu
dodam, że Kanebo oceniam jeszcze wyżej niż Enzymatic Phenome /recenzja/
a Dermalogica Daily Microfoliant nie
jest stworzony dla mojej cery, zbyt agresywnie działa na obszary naczynkowe. I
będę o nim także niebawem pisać. Wspominam o tym celowo, by pokazać jakiego
rodzaju produkty miałam okazję używać.
Dla wielu osób
peeling enzymatyczny brzmi egzotycznie i mało wiarygodnie, ale w zależności od
cery oraz jej potrzeb może stać się wybawieniem. Tak, jak dla mnie :)
Warto tutaj dodać, że jeżeli ktoś lubi peelingi niczym
papier ścierny niech nawet nie zawraca sobie głowy pozycją Kanebo. Jego
działanie można przyrównać do tarczy szlifierskiej, która idealnie wygładza
powierzchnię ;) Jednak jest to nadal powierzchnia.... a dla trwałych efektów
potrzebne jest kompleksowe zastosowanie. Tak
więc Silk Peeling Powder staje się jednym
z ogniw całego łańcucha zwanego pielęgnacją :)
+ opakowanie bardzo wygodne i komfortowe podczas stosowania,
higieniczny dozownik
+wydajny, wysypuję niewielką ilość na wilgotną dłoń i
rozprowadzam proszek na wilgotnej skórze delikatnymi ruchami. W kontakcie z
wodą przeobraża się w delikatną piankę. Jednym słowem wykonuję masaż twarzy.
Stosuję go czasami rano lub wieczorem. Nie mam ustalonej pory dnia ;)
+delikatny, nie podrażnia mojej bardzo wrażliwej skóry,
obszarów naczynkowych. Nie wywołuje rumienia bądź innych negatywnych skutków.
+wygładza, oczyszcza, zwęża pory. Cera staje się przyjemnie
miękka i delikatna w użyciu. Nie wysusza, nie powoduje efektu ściągniętej
skóry. Jego działanie świetnie wpływa na walkę z grudkami, ogranicza ich
występowanie. Łagodzi stany zapalne.
Minusy? Dla mnie
brak. Dla niektórych cena może być odstraszająca, ale od czego są
próbki/miniaturki a przede wszystkim warto podążać za potrzebami własnej cery.
Nie każdy potrzebuje tego typu produktu na swojej półce. Ja znalazłam ideał. W
każdym calu. A przygoda z peelingiem e-naturalnie tylko utwierdziła mnie w
przekonaniu, że nigdy nie wrócę do takich pozycji. Enzymatic z Phenome miałam w międzyczasie na półce i choć
konsystencja/użytkowanie jest inne, to efekt końcowy pokazuje przewagę na
korzyść Kanebo :)
Czy znajdę coś, co
przebije Kanebo Sensai Silky Purifying Silk Peeling Powder? Wątpię.....
Głównie dlatego, że większości tego typu proszków zawiera kwasy AHA lub
mieszankę AHA i PHA bądź jeszcze inne warianty. A niestety moje obszary
naczynkowe niezbyt dobrze reagują na takie wydanie.
Co prawda za jakiś czas
pokażę Wam pewną nowość, ale i tak szykuję się do kolejnego zakupu magicznego
proszku Kanebo. Dużo osób zachwala peeling enzymatyczny Organique, ale on z
kolei zawiera kwas glikolowy. No i mam uraz do firmy, zostanę chyba wierna tylko
maskom algowym. Przez chwilę interesowała mnie oferta Sampar, lecz skład INCI
jest bezlitosny... Wystarczy mi już jeden łapacz kurzu, Daily Microfoliant który stosuję punktowo. Na czoło. Jak widać
jestem „trudna” ;)
A jakie są wasze
ulubione/sprawdzone peelingi?
Pozdrawiam :)
Ja wole mocniejsze peelingi, poza tym cena tego niestety nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuń