Otrzymuję od wielu z Was mnóstwo zapytań odnośnie mojej pielęgnacji, zabiegów i wszystkiego co wiąże się z cerą naczyniową oraz trądzikiem różowatym. Od czasu do czasu takie posty pojawiały się na blogu i od dawna chodził za mną pomysł z pewnym cyklem. Od razu chcę zaznaczyć, że to wyłącznie opinia z mojej perspektywy. Nie jestem związana z działką medyczną, a jedynie opieram się na fachowej wiedzy z której czerpię garściami. Ponadto śledzę to, co dzieje się na rynku, nie stronię od różnego rodzaju publikacji naukowych. Jednym słowem, jestem otwarta na wiedzę :)
STOP Rosacea, to oczywiście tylko pewna forma wyrazu. Tak naprawdę trądzik różowaty pozostaje z nami do końca życia i możemy jedynie walczyć o stany „uśpienia”, wyciszenia. A to jest jak najbardziej możliwe. I o tym także będę pisać na bazie własnych doświadczeń.
STOP Rosacea, to oczywiście tylko pewna forma wyrazu. Tak naprawdę trądzik różowaty pozostaje z nami do końca życia i możemy jedynie walczyć o stany „uśpienia”, wyciszenia. A to jest jak najbardziej możliwe. I o tym także będę pisać na bazie własnych doświadczeń.
Zaczerwienienia na
twarzy są różnego typu, ale jeżeli występują w licznej postaci,
przypominają rumień, pojawiają się rozszerzone naczynka i mamy do czynienia z
cerą płytko unaczynioną, warto przyjrzeć się problemowi z bliska. Dobrze jest także zasięgnąć porady u
specjalisty. Sama trochę bagatelizowałam ten problem, błędy wczesnej
młodości ;) Moje podejście zmieniło się dawno temu, w międzyczasie trafiłam na
świetnego dermatologa, kosmetologów oraz kilka innych osób. Wszystko zaczęło
się od słynnego forum Pani Barbary Kwiatkowskiej oraz Biochemii Kosmetycznej na
Wizażu. To naprawdę stare dzieje, a warto przypomnieć, że 10-12 lat temu
Internet wyglądał zupełnie inaczej ;) Dzisiaj
śmiało mogę powiedzieć, że wiem znacznie więcej, do pielęgnacji podchodzę w
świadomy sposób i magia opakowań na mnie nie działa tak jak kiedyś. Co nie
znaczy, że czasem nie dam się oczarować ;) Pielęgnację
opieram na bazie różnych półek cenowych, nie stronię od produktów
związanych z medycyną estetyczną, nie zamykam się na warianty eko. Doceniam DOBRE składy i nie patrzę na nie
jednostkowo, co więcej, przestałam opierać na suchej rozpisce „co jest co”.
Formuła danego produktu ma o wiele bardziej skomplikowaną procedurę powstania i
mam porównanie wobec produktów samorobionych, jak i tzw. gotowców. Dlatego
odpuściłam sobie eksperymenty z własnoręcznym kręceniem kosmetyków. Zostawiam
to innym, ponieważ np. nie stronię od ręcznie robionych mydeł, dobrej klasy
hydrolatów, olejów w moim życiu był czas regularnych zakupów na Biochemii Urody
itd. Tak dzisiaj starsza, bogatsza o
doświadczenie i wiedzę, kroczę własną drogą i śmiało mogę napisać, że jestem
zadowolona z efektów oraz kondycji własnej cery. Kiedy zapadła właściwa
diagnoza nie bardzo wierzyłam, że kiedyś to powiem. Dzisiaj, ponad 5 lat
później patrząc codziennie w lustro podoba mi się to, co w nim widzę ;)
Oczywiście nie jest aż tak kolorowo, że Rosacea minęła i koniec zmartwień. Nie!
Mam także gorsze dni/okresy, bywa że reakcja cery jest nieprzewidywalna. Za to
nauczyłam się z tym żyć, radzić sobie i nie myśleć o tym non stop, że mam chorą
skórę.
Dlaczego o tym
wspominam?
Konsekwentne
działanie, cierpliwość oraz dobór odpowiedniej pielęgnacji stają się kluczowym
pod kątem efektów, widocznej zmiany. Do tego tylko takie podejście pozwala
zapanować nad istniejącymi zmianami i zapobiega powstawaniu nowych. Dobór
właściwych preparatów nie jest łatwy, ale też nie niemożliwy. Warto określić
budżet i zaplanować wprowadzanie zmian stopniowo.
Na początku starałam się usystematyzować, zapanować nad tym,
co znajduje się na mojej półce, opracować plan. Tylko w taki sposób mogłam
wypracować sobie pewne nawyki, które przekształciły się w małe rytuały. Dzisiaj
wiem, że każdego dnia te 10-15 minut robi różnicę w stałym i regularnym ciągu.
Jeżeli nie masz pomysłu, wiedzy czy doświadczenia lepiej
ograniczyć się do minimum, stosować metodę krok po kroku. Nie ma nic gorszego
niż kupienie wszystkiego co wpadnie w ręce i pogrążenie się w chaosie. Niczym
jak mantrę powtarzam to, o czym pisałam już kilkakrotnie.
Każda pielęgnacja zależy od indywidualnych
uwarunkowań, potrzeb skóry i jej reakcji. Nie ma czegoś takiego jak produkt
idealny, produkt CUD. Co więcej, liczy się kompleksowe podejście do tematu,
profilaktyka a nie pojedynczy produkt.
Dobrze dobrana pielęgnacja jest naturalnym
uzupełnieniem dla wspomagania leczenia.
Kosmetyki "na naczynka" to nie leki
posiadające działanie terapeutyczne. Kosmetyki "na naczynka" to
produkty pomocnicze.
Podstawy
Codzienne mycie twarzy. Jedni uważają, że woda z kranu to
samo zło, inni wręcz przeciwnie. Oczywiście jakość wody samej w sobie stanowi
oddzielną kwestię i skupię się na samym kontekście użycia wody. W moim przypadku
bywało różnie, czasami reagowałam źle na „kranówkę”, a czasami nie. Sięgałam
wtedy po wodę przegotowaną lub mineralną. Próbowałam zrezygnować z wody, ale to
nie dla mnie. Nie sprawdza się u mnie takie podejście.
Dodam jednak, że woda z mojego kranu jest bardzo twarda i
używam jej normalnie.
Druga sprawa,
wybór preparatu/preparatów myjących. Najlepiej wybrać coś łagodnego, opartego
na łagodnych detergentach lub ich pozbawionych. Nie będę podawać typów,
ponieważ to mija się z celem. Każda skóra jest inna i najlepiej samemu ocenić.
Moje typy znajdziecie na blogu, być może któryś z nich stanie się i Waszym
ulubieńcem? :)
Sama stosuję z reguły
dwa różne kosmetyki, jeden z nich najczęściej zawsze towarzyszy mi rano, a
wieczorem biorą udział w dwuetapowym oczyszczaniu razem bądź osobno. Wszystko
zależy od kondycji skóry, rodzaju makijażu.
Tonizowanie
Idealnie dopasowany tonik, to produkt na wagę złota.
Dosłownie. Bardzo długo bagatelizowałam jego rolę. Głównie dlatego, że nie
trafiłam na TEN jedyny, który nie tylko przywróci naturalne ph, ale także ukoi,
nawilży i nie ściągnie skóry. A co ważniejsze, nie podrażni. Więcej możecie poczytać w genialnym wpisie
Lexi /Rola toniku w pielęgnacji twarzy/
Oczywiście są odstępstwa od takiej praktyki na rzecz płynów
micelarnych, ale każdy musi podjąć decyzję sam :) Micele lubię, jednak u mnie
one nie zastąpią toniku w żaden sposób.
Warto też zainteresować się wodami termalnymi. Wybór na
rynku jest ogromny, a na uznanie na pewno zasługuje woda termalna Uriage, która
jest izotoniczna - nie wymaga osuszania. Grape Water Caudalie, to zdecydowanie
woda do odświeżania i nie znalazłam nigdzie informacji, że jest to woda
termalna. Jeżeli jest inaczej, poprawcie mnie proszę :)
Demakijaż
W tym wypadku najlepiej dopasować poszczególne preparaty pod
kątem używanych kosmetyków kolorowych oraz własnych preferencji. Nie ma jednego
jedynego i słusznego sposobu. Mleczko, micele, dwufazy, olejki, balsamy. Rynek
kosmetyczny oferuje naprawdę wiele. Osobiście
jestem fanką oczyszczania wieloetapowego w skład którego demakijaż jest
kolejnym krokiem. U mnie taki sposób się sprawdza, ale znam osoby, którym
służy inna metoda.
Jedno jest pewne, warto przyłożyć się do każdego kroku i nie
chodzić na skróty.
Nieco o moich nawykach i wieloetapowym oczyszczaniu pisałam już na blogu /link/
Temat na pewno jeszcze rozwinę.
Ochrona UVB/UVA
Wpis poświęcony filtrom został opublikowany dawno temu,
nadal jest aktualny /Filtrujemy się!/
Nie jestem ortodoksyjna w kwestii filtrowania, zresztą nigdy
nie byłam. Mimo to preparaty z filtrami goszczą u mnie przez okrągły rok.
Stawiam na ofertę apteczną - przede wszystkim oferującą preparaty fotostabilne.
Najważniejsza kwestia, filtr powinien być ostatnią warstwą i
nie stosujemy ich na noc. Ostatnio trafiłam na rozważania i wskazówki typu,
najpierw filtr potem krem nawilżający plus używanie ich w pielęgnacji nocnej.
TEMU mówię stanowcze NIE.
Dobór produktu z filtrem nie jest prosty, nie ma gotowych
wytycznych, za to z roku na rok pojawia się ich więcej, w nowych odsłonach i
warto korzystać z próbek, by testować i decydować. Zwłaszcza pod kątem twarzy.
O samym makijażu na filtrach skupię się przy innej okazji.
Wybór pielęgnacji
podstawowej, na co zwrócić uwagę
Najlepszym wyborem
staną się kremy, które mogą wpłynąć na „naprawę” oraz prawidłowe
funkcjonowanie bariery lipidowej. Dlatego dobrze jest skupić się na tej grupie
kosmetyków, które posiadają aktywne substancje dla cery naczynkowej. Gwarantują
one większą skuteczność. Czego między
innymi szukać w INCI?
- witamina C
(osobiście wolę preparaty zawierające ją w olejowej formie - ascorbyl
tetraisopalmitate ze względu na lepszą stabilność oraz penetrację naskórka
podczas stosowania) pobudza syntezę kolagenu i wzmacnia naczynia włosowate
- witamina K –
działa przeciwobrzękowo. Swojego czasu używałam wit. K w ampułkach oraz w kilku
preparatach w dużym stężeniu i muszę przyznać, że efekty były znakomite.
- pantenol –
działanie łagodzące, wzmacniające
- witamina PP/witamina
B3 (niacynamid) – min. łagodzi stany zapalne
- Glukonolakton –
(pochodna alfa-hydroksykwasów –AHA- złożony polihydroksykwas) stosowany w
terapii wspomagającej Rosacea, działa podobnie jak kwasy owocowe (przyspiesza złuszczanie
i stymuluje odnowę naskórka)z tym, że charakteryzuje się mniejszymi
właściwościami drażniącymi (wolniej wchłania się przez skórę)
- kwas laktobionowy
(pochodna alfa-hydroksykwasów –AHA- złożony polihydroksykwas) wzmacnia barierę naskórkową,
wspomaga proces odnowy komórkowej dzięki właściwością złuszczającym
- kwas azelainowy
–działanie bakteriostatyczne, zmniejszające rogowacenie naskórka, działa
rozjaśniająco i zapobiega podrażnieniom
- retinaldehyd (pochodna wit. A) pogrubia naskórek i
hamuje proces powstawania nowych „pajączków” z tym, że przy trądziku różowatym
nie używałabym preparatów z jego udziałem na własną rękę.
- flawonoidy (miłorząd
japoński, arnika, winogrona, zielona herbata, lukrecja, ruta, fiołek
trójbarwny, kwiaty głogu i kasztanowca) które wpływają na mikrokrążenie skórne
oraz zmniejszają przepuszczalność naczyń krwionośnych.
Tyle w teorii,
ponieważ praktyka pokazuje często kilka stron. Jestem posiadaczką cery
mieszanej, niestety obszary naczynkowe od zawsze charakteryzowały się suchością
natomiast strefa T, zwłaszcza czoło szaleje. I teraz większość typowych
preparatów okazuje się mało trafionych. Do tego wybór preparatu uzależniony
jest wieloma czynnikami zewnętrznymi z porą roku na czele. Wybór podstawowego
kremu pielęgnacyjnego zawsze stanowił dla mnie wyzwanie. Bywało, że miałam na
półce dwa preparaty, jeden pod kątem naczynek, drugi dla strefy T.
Makijaż
Najczęstszym błędem,
który popełniałam przez długi czas był wybór podkładów mocno kryjących. Co
prawda nie stosowałam ich codziennie, ale jednak... Dużo czasu mi zajęło, by zostawić je sobie na
wyjątkowe okazje typu „R”. Najgorzej było podczas zimy i naprawdę niskich
temperatur, okresu kaloryferowego. Chyba większość z Was borykała się z takimi
problemami w stylu: jaki krem, jaki podkład by nie straszyć bordowymi policzkami,
które na domiar złego paliły jak szalone podczas gwałtownej zmiany temperatur.
W okresie wiosenno- letnim zawsze lubiłam lekkie podkłady, kremy tonujące i
postanowiłam za tym podążać. Oczywiście moje aktualne miejsce zamieszkania ma
kluczowe znaczenie, jest mi łatwiej, ale nadal muszę pamiętać o właściwym
przygotowaniu i zabezpieczeniu skóry.
Mocno kryjące podkłady stosuję coraz rzadziej, lubię mieć
tego typu produkt pod ręką. Z tym, że dałam ponieść się fali delikatniejszych
formuł i oswajam makijaż na nowo z udziałem korektora :) Poza tym wychodzę z
założenia, że pielęgnacja pracuje we
właściwym kierunku i to ona staje się kluczowym rozwiązaniem. Nie oczekuję
idealnej, nieskazitelnej skóry rodem z PS’a. Doceniam jednolity koloryt,
stonowane zaczerwienia i brak podrażnień. Najlepszym dowodem na to jest
kondycja cery PO zmyciu makijażu, rano po przebudzeniu i w ciągu dnia, gdy np.
robię sobie dzień w stylu saute.
Przechodzę także małą
rewolucję z doborem kolorówki, szczególnie kolorów, wykończeń. Lubię
makijaż i nie zrezygnuję z niego, tylko chcę by stanowił dodatek podkreślający
moje atuty, a nie niedoskonałości. I dzięki zawartości różnych wpisów na blogu
mam czarno na białym, czego unikać, jak się nie malować itd. To chyba dla mnie
najcenniejsza lekcja, z której nadal wyciągam wnioski.
W kolejnych wpisach
postaram skupić się przede wszystkim na trądziku różowatym, opisie pielęgnacji
specjalnej oraz prezentacji tego, co używam i co z tego wynika :) Będzie także
osobna publikacja poświęcona dodatkowym zabiegom pielęgnacyjnym skupiająca się
wokół masek, peelingów. Na koniec rozpiszę mój program pielęgnacyjny w punktach
oraz przygotuję nową odsłonę mojej metamorfozy, czyli jak na co dzień radzę
sobie z trądzikiem różowatym.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.