Czy to tylko zwykła woda w sprayu? La Mer The Mist, nawilżająca mgiełka do twarzy /recenzja/



Mgiełkę dostałam w prezencie, Natalio :* dziękuję za cudny upominek. Dzięki tej okazji poświęcę mgiełce kilka słów, w przeciwnym wypadku chyba nie byłoby takiej możliwości. Albo pojawiłaby się znacznie później ;)

 
Jak na mgiełkę przystało produkt otrzymujemy w estetycznym opakowaniu z tworzywa sztucznego wraz z kartonikiem, na którym widnieją wszystkie wymagane informacje (nie pamiętam, czy wewnątrz opakowania była jakaś dodatkowa ulotka). Pojemnik jest porządnie wykonany, masywny. Spray ma dość mocno skoncentrowany strumień, do mgiełki raczej mu daleko ;) ale pozostawia efekt zroszonej skóry w sposób należyty.

To, co obiecuje nam producent brzmi niczym droga do raju :D W skrócie, by nie zanudzać nikogo zbędną otoczką - na potrzeby tej serii, w skład której wchodzi The Mist zostały opracowane silnie nawilżające formuły, które zadziałają przy nawet bardzo suchej skórze. Kluczowym składnikiem mgiełki* jest Deconstructed Waters™ (wyjątkowy system wchłaniania, który wzmacnia efektywność aktywnych składników, tak by zapobiegać podrażnieniom i koić skórę), ponadto zawiera wodę różaną (z róży damasceńskiej, która jednocześnie nadaje mgiełce cudowny aromat).
*informacje prasowe


Mnie zaciekawiła informacja odnośnie patentu, na który powołuje się firma i jest to zawarte na opakowaniu - czarno na białym. W związku z tym został napisany e-mail do firmy z prośbą o podanie numeru patentu, ponieważ chciałam dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Minęło kilka miesięcy i nadal panuje cisza.


La Mer, to marka która oferuje luksusowe kosmetyki. Czy warto po nie sięgać? Na to pytanie i wiele innych każdy musi odpowiedzieć sobie sam ;) Mnie niektóre produkty interesują, ale czy przekuję zainteresowanie w zakupy? Jeszcze nie wiem. Niemniej jednak spotkanie z mgiełką, to dobra okazja, by wniknąć w temat i podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami.

Nie jest kosmetyk niezbędny. Tak sobie pomyślałam na początku używania. Ot, kolejne aromatyczna woda w sprayu, której jedną z funkcji jest nawilżanie. Zapatrzona w tonik P&R nie dopuszczałam do siebie "szerszej perspektywy" ;)



A jednak im dłużej jej używam, to czuję różnicę. Stawiam ją na równi z Omorovicza Queen of Hungary Mist. Kluczem do sukcesu w moim przypadku jest regularność. Stosowana doraźnie nie pokazuje swojego potencjału, ba! wydaje się naprawdę kolejnym wielkim sloganem reklamowym, lecz kiedy włączyłam ją do stałej pielęgnacji i zaczęłam używać regularnie po kilku dniach musiałam (acz BARDZO niechętnie) zrewidować swoje poglądy ;) Używam jej rano i wieczorem zamiast toniku, kolejne kroki bez zmian. Mam cerę mieszaną, ale z suchymi obszarami naczynkowymi i zmianami rosacea, które uwielbiają wszelkie nawilżające specyfiki. Kiedy La Mer The Mist zagościła na dobre była jedynym nowym elementem, w późniejszym czasie doszedł jeszcze Iwostin Perfectin Re-Liftin peeling z 7% kwasem laktobionowym i tylko upewnił mnie w działaniu tej niepozornej wody.

Najważniejsze działanie dla mnie to, odczuwalny efekt nawilżenia utrzymujący się przez cały dzień bez względu na warunki oraz okoliczności dnia. Tuż po aplikacji pojawia się subtelne schłodzenie, które szybko zanika. Skóra staje się delikatnie napięta (nie mylić ze ściągnięciem) i można przejść do kolejnego etapu serum/krem itd. Połączona z resztą pielęgnacji na pewno przyczyniła się do wyciszenia rumienia/okresowego zaróżowienia skóry (osoby posiadające cerę naczynkową lub rosacea będą wiedzieć o jaki efekt mi chodzi).



Byłam sceptyczna, czy TAKI produkt naprawdę może aż tak wiele w kwestii nawilżenia/jego przywrócenia, które przekłada się na elastyczność/jędrność/miękkość skóry. A jednak TAK.
Kiedy postanowiłam, że pora na zmianę kwasu i wybrałam Perfectin Re-Liftin, który stosuję nieco inaczej niż zaleca producent zauważyłam, że samo połączenie z La Mer The Mist daje świetne rezultaty. I tak w dni, gdy na noc używam kwasu laktobionowego mgiełka staje się "bazą" - żadnego kremu, serum, nic. (dla porównania zrobiłam mały test z ulubionym tonikiem łagodzącym P&R i efekty choć były porównywalne, to jednak nie takie same i musiałam użyć dodatkowo kremu po kilku minutach, by załagodzić delikatne ściągnięcie. W przeciwnym razie w widoczny sposób pojawiały się przesuszone partie na twarzy).

Jedyny problem, jaki dla mnie występuje polega na unikaniu kontaktu z oczami. Kilka razy użyłam jej przez nieuwagę kiedy miałam na wpół przymknięte oczy i szczypanie było niemożliwe. Musiałam je przemyć wodą. Także lepiej uważać :)
Różany aromat jest, ale to nie do końca moja róża. Niemniej jednak to nie o niego chodzi ;)



Teoretycznie to tylko woda, której można używać jako tonik - charakteryzująca się działaniem nawilżającym. 100 ml kosztuje £55.00 co można uznać za czyste szaleństwo, lecz z drugiej strony starczyła mi na 3 miesiące regularnego stosowania dwa razy dziennie i postawię ją wyżej niż tonik z P&R (a ten uwielbiam :D) PAO 24M


Myślę, że osoby bez większych wymagań oraz posiadające zdrowe cery potraktują ten kosmetyk jako zbędny gadżet i sama też tak bym do tego podeszła. Natomiast dla mojej chorej cery okazała się udanym wyborem. Oczywiście sama w sobie nie zapracowałaby na tak świetne efekty, lecz jako jeden z elementów całej układanki jestem na TAK. W sumie o to chodzi w pielęgnacji, a czy będziemy chciały zainwestować taką kwotę, to już zupełnie inne rozważania. Mnie to spotkanie przekonało, że na pewno kupię następne opakowanie i zobaczę jakie wrażenia odnotuję podczas sezonu letniego.

Niebawem postaram się przygotować wpis na temat Omorovicza Queen of Hungary Mist, bo to jeden z flagowych produktów Omorovicza i długo stałam na rozdrożu odnośnie zakupu. Potem było kilka prób i po długim czasie używania w różnych porach roku mam już ugruntowane zdanie w tym temacie.

Pozdrawiam :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...