Jako posiadaczka cery bardzo wrażliwej i
chimerycznej z rosacea najchętniej wybieram delikatne produkty złuszczające. Najlepiej takie, które w praktyce połączą
skuteczne działanie z pielęgnacją wymagającej cery.
Teoretycznie wybór tego
typu kosmetyków jest duży, natomiast praktyka pokazuje coś innego. Jeżeli
zaglądacie do mnie regularnie, to wiecie, że od pewnego czasu przechodzę na
nowo fascynację japońską pielęgnacją. Dzięki kontaktowi z Anią /My AsianSkincare Story/ poznaję kolejne kosmetyki i dzisiaj odsłona kolejnego - Ettusais
Peeling Milk. Jest to mleczko peelingujące do twarzy.
Ettusais, to
japońska marka specjalizująca się w pielęgnacji skóry i makijażu. Powstała w
1991 roku.
Dzięki
uprzejmości Ani zamieszczam pełen skład INCI /źródło/
Działanie złuszczające zawdzięcza min. dzięki połączeniu celulozy z Tanakura Clay
(Japanese Deep Sea Clay). Formuła jest bardzo delikatna, nie zawiera żadnych
drobinek, wiórków - niczego, co mogłoby podrażnić skórę w mechaniczny sposób.
Opakowanie ze sztucznego tworzywa z wygodnym zamknięciem na
zatrzask.
Konsystencja jest na tyle
płynna, że wydostaje się bez problemu do samego końca - nie musimy kombinować.
Poniższe zdjęcia najlepiej oddają jego realny wygląd oraz co dzieje się podczas
użycia.
Zastosowanie jest banalne, czyli na umytą i osuszoną skórę
nakładamy niewielką ilość i rozpoczynamy masaż skóry (ilość najlepiej dopasować
pod własnym kątem :)) Podczas masażu
dochodzi do złuszczania naskórka, celuloza wraz z naskórkiem tworzy
charakterystyczne "kłaczki" na powierzchni. Wierzcie mi, że jest
to bardzo delikatny masaż. Skóra nie jest podrażniona, a cały zabieg w moim przypadku
trwa ok. pól minuty, może chwilę dłużej. Potem całość zmywam pod bieżącą wodą i
od pierwszego zastosowania poczułam miękką, gładką, wygładzoną skórę. Taki stan
utrzymuje się przez kilka dni.
Lekko cytrusowy aromat po kilku zastosowaniach jest
dla mnie neutralny, szybko się
ulatnia. Używam go raz na tydzień i pomimo, że opakowanie wydaje się małe (125 ml), to jednak jest bardzo wydajne.
Aktualnie zrobiłam sobie od niego przerwę na rzecz peelingu enzymatycznego w
pudrze marki Kneipp, ale Ettusais
Peeling Milk stał się moim faworytem bez dwóch zdań. Na blogu planuję
zamieścić porównanie proszków Kneipp z DHC Wash Powder i tym samym zamknąć
temat tego typu produktów na swojej półce :) Wracając do tematu, mleczko
peelingujące jest odpowiedzią na potrzeby mojej skóry.
Nie podrażnia, nie wysusza. Mogę po nie sięgnąć bez względu na stan zmian
związanych z rosacea. Dla strefy T jest za słaby - ale nie narzekam, ponieważ
tutaj skupiam się na kwasach i tym samym efekt złuszczania może nie
spektakularny, to zapewnia wszystko to, o co chodzi w zastosowanym peelingu. Wspominam o tym dlatego, że jeżeli ktoś
ma większe oczekiwania, lubi mocniejsze złuszczanie może być rozczarowany.
Mleczko nie należy do produktów typu "zdzierak". Za to jeżeli cenisz sobie delikatność i dobre
działanie w jednym, to jest to produkt dla Ciebie :)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.