Czy mogłam uniknąć rozczarowania? Bikor Oslo Compact Powder N°3 EVERY YOU


Ten tydzień chyba będzie obfitować w narzekanie i dzielenie się moimi rozczarowaniami kosmetycznymi. Wczoraj obsmarowałam pomadkę w płynie marki Stila, a dzisiaj kolej na puder Oslo. 
Jest to świeży zakup, którego dokonałam na początku czerwca tego roku (wybrałam odcień 03 opisywany na stronie producenta jako: "Jasny, neutralny odcień. Ten odcień świetnie poradzi sobie z rozjaśnieniem przebarwień"). Część odnosząca się do przebarwień nie bardzo mnie interesowała, w moim przypadku występują zaczerwienienia, ale po rozmowie telefonicznej zostało ustalone, że kolejny kolor 04 Instant Awake może być już dla mnie zbyt ciemny. Z racji, że nie mogłam znaleźć sensownych swatchy w sieci podjęłam ryzyko zakupów w ciemno. W międzyczasie zdecydowałam się na inny kosmetyk tejże marki i tym samym są to moje ostatnie zakupy z Bikoru.

Dlaczego? Pomimo ogromnej sympatii, którą zapoczątkowały cienie (zwłaszcza o matowym wykończeniu) nie jestem zadowolona z tego, co znalazło się w moim posiadaniu. Początkowa euforia szybko odpłynęła w dal. Walory poszczególnych produktów wywołują we mnie mieszane emocje.


Dzisiaj chciałam podsumować ponad dwumiesięczne używanie pudru w kompakcie. Więcej z niego już nie wycisnę, nie zamierzam też próbować kolejnych połączeń, by ocalić puder przed wysłaniem go w świat ;)

Na stronie marki znajdziemy taki oto opis odnoszący się do produktu:

"Natychmiastowe zmatowienie z jednoczesnym rozświetleniem. Odkryj swoją skórę na nowo, w kilka sekund.
Przełomowa formuła stworzona dzięki autorskiemu procesowi mikronizacji łączy nowatorskie rozwiązania technologiczne oraz starannie dobrane komponenty."

8 g/135 zł

Mam jasną karnację, ale daleko mi do bladolicej. Używam podkładów na poziomie: Revlon 180 Sand Beige, YSL Touche Eclat (nowa wersja) B40, Guerlain Parure de Lumiere 02 Clair Beige.
Cera mieszana w kierunku tłustej, dojrzała z rosacea.



Wybór odcienia 03 wydawał się logiczny ;) W opakowaniu to śliczny neutralny średni beż, słocze na dłoni też zapowiadały się na plus. Drobno zmielony, dobrze sprasowany. Nie pyli podczas nabierania produktu na pędzel oraz dołączoną gąbeczkę, aczkolwiek na puderniczce i w środku niej zostaje sporo osadu. Trzeba ją czyścić regularnie. Samo opakowanie też mało praktyczne, eleganckie przez pierwszym użyciem ;) potem wszystko się na nim odbija i ciężko je doczyścić. Funkcjonalne lusterko oraz osobna przekładka na gąbkę bądź puszek. Waniliowy zapach charakterystyczny dla produktów Bikoru dość szybko się ulatnia, z biegiem czasu przestałam na niego zwracać uwagę.


Po pierwsze, puder nie nadaje się do nakładania na kremy z filtrem. Próbowałam na kilku i za każdym razem tworzy się mega katastrofa, lepiej całość zmyć niż próbować ratować makijaż. Traktuję to jako ciekawostkę, bo być może ktoś szuka takiej informacji. W sumie to nie spodziewałam się takiego dramatu, a jednak.

Używałam go wyłącznie na sucho. Wariant na mokro nie był dla mnie dobrym pomysłem, ponieważ podkreślił WSZYSTKO. Od zmarszczek, jeszcze większą widoczność porów po wszelkie nierówności.
Po drugie, kolor jest dla mnie ZA JASNY. To pierwszy zarzut. Nie widzę zapewnianego efektu zmatowienia z jednoczesnym rozświetleniem. Wg mnie twarz wygląda płasko, już pomijając odcień, który się nie stapia z cerą tylko w widoczny sposób się odcina. Lekka formuła? w pewnym stopniu. Wyrównuje koloryt skóry, jednak nie zgodzę się że "wypełnia wszystkie nierówności skóry pozostawiając ją nieskazitelną" - odnoszę wrażenie, że wbija się w pory i jeszcze bardziej podkreśla strukturę skóry. Poziom krycia jest dobry, ale niestety z biegiem czasu kolor potrafi jeszcze bardziej się rozjaśnić. Nie miałam jeszcze takiego kosmetyku ;) (pomijając koreańskie bądź japońskie cuda :)) I ja niestety źle się czuję w takim wydaniu. Nie tego oczekiwałam. Nie radzę nim utrwalać np. korektora pod oczami (bo i z takimi sugestiami się spotkałam) - wygląda to wtedy dość ciężko. Trwałość zasługuje na uwagę, jest naprawdę imponująca. Testowany teraz, gdy jest naprawdę ciepło siedzi na skórze od rana do wieczora, nałożony na niego róż/brązer zyskuje dodatkową dobrą bazę. Po godzinie od nałożenia w widoczny sposób widać jak radzi sobie z produkcją sebum i gdyby nie podkreślona faktura skóry, zwłaszcza tam, gdzie mam nierówności ;) oraz odcinający się kolor byłoby na 3+, ponieważ nie czuć go na twarzy, jest niczym druga skóra, z racji formuły nie potrzeba go utrwalać.

Pomyślałam, że dam mu szansę jako puder utrwalający np. delikatny krem tonujący. Nie przyniosło to dobrych efektów. Efekt był taki, że twarz przypominała maskę. Być może to dobrze wygląda w mocnym świetle, bo taki test możecie zobaczyć u digitalgirlworld13 Z kolei kiedy wysłuchałam Jej dzisiaj po raz kolejny, odniosłam wrażenie jakbyśmy miały zupełnie inne produkty ;)

Nałożony tylko korektor i... do boju :D

Początkowo, tuż po aplikacji aż tak dużej różnicy nie widać. Poniżej zdjęcie, na którym mam już nałożony tylko korektor i połowę twarzy pokrytej pudrem.

saute/połowa twarzy z pudrem na korektorze

Niestety mija kilka chwil i całość prezentuje się tak.


Co prawda światło zmieniało się nieznacznie, lecz odcięcie nadal jest widoczne.


Można go teoretycznie uratować, bo zawsze jest to łatwiejsze niż zabawa ze zbyt ciemnym kolorem. Jednak kto ma czas rano na takie zabiegi? Dlatego całość wygląda tak, a nie inaczej.

Dałam mu szansę z różnymi bazami oraz pielęgnacją, wypróbowałam różne akcesoria (pędzle, oryginalna gąbka, Beauty Blender), sięgałam po niego regularnie w różnych warunkach i temperaturach. Niestety nie wpisał się w moje potrzeby, oczekiwania. Kolor i zachowanie się pudru na twarzy przelały czarę goryczy ;) Z racji, że nie mam i nie będę miała dostępu stacjonarnego do marki straciłam zapał do kolejnych zakupów w ciemno.


Koniec historii. Dziękuję za uwagę :D

Pozdrawiam :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...