Od dłuższego
czasu nosiłam się z podsumowaniem zakupów z marki Arkana i odkładałam go na
potem pełna nadziei, że coś się zmieni. Marzenie ściętej głowy ;)
Kremy kupiłam w
czerwcu i od ponad dwóch miesięcy
starałam się do nich przekonać, a właściwie moja skóra. Arkana Lactobionic 4% Eye Cream, krem pod
oczy z kwasem laktobionowym /recenzja/
już miał swoje 5 minut, po czym poddałam się i zrezygnowałam. Być może sprawdzi
się u nowej właścicielki :)
Pozostały jeszcze dwa: Sakura Sensitive Cream
& Sakura Repair Cream. Oba skierowane dla takiej cery jak moja, czyli bardzo wrażliwej,
naczyniowej z rosacea. Opakowania, to szklane słoiki, bardzo masywne. Posiadają
zabezpieczenie w postaci sreberka, na kartoniku zawarte są wszystkie podstawowe
informacje. Każdy z nich zawiera 50 ml produktu. Ich ceny oscylują w gracach
100 zł (+/-) w zależności od miejsca, w którym kupujemy.
Miały też
stanowić dopełnienie pielęgnacji, a z racji, że przez długi czas używałam kremów
Oskia chciałam czegoś nowego dla odmiany.
Kremy mają
zbliżoną konsystencję, ale zachowują się inaczej. W ogólnym podsumowaniu lepiej oceniam Terapeutyczny krem dla skóry naczyniowej i wrażliwej Sakura Sensitive Cream w wersji na dzień i na noc. Jego mogę z
powodzeniem wykorzystać w obu wariantach, do tego jest dobrą bazą pod makijaż.
I na tym koniec. Zwyczajny codzienny nawilżacz, od którego za wiele się nie
oczekuje w dłuższej perspektywie. Natomiast producent obiecuje coś innego.
Możliwe, że dla mniej wymagających może okazać się udany ;)
Gdyby nie inne
produkty pomocnicze stosowane w profilaktyce związanej z rosacea, to krem
wypadłby znacznie słabiej.
Naprawczy krem dla cery wrażliwej Sakura Repair
Cream, który ma tak samo
łagodzić i niwelować zaczerwienienia nie bardzo wywiązał się ze swojej roli.
Nie odczułam niczego o czym wspomina producent, dodatkowo nie odpowiada mi
formuła tego kremu. Jest niczym plaster miodu. Nawet na bardzo suchych
obszarach przynosił tylko doraźne działanie i każdego poranka czułam na skórze
lepką warstwę kremu. Nie wchłania się do końca, roluje i zostawia uczucie
zatkanej skóry. Bezskutecznie używałam go na różne sposoby. Finalnie jest to
krem, którego działania u siebie nie widzę i nie czuję.
Kupiłam go
świadomie, ponieważ liczyłam na udany wariant na noc. Niestety zamiast
preferowanego otulenia otrzymałam niezłe lepiszcze, które nawet w minimalnej
porcji nie chciało się wchłaniać.
Być może osoby z
cerą bardzo suchą i suchą docenią ten produkt na miarę jego rekomendacji ;)
Bardzo przeszkadza mi ich zapach, oba kremy są wyjątkowo mocno perfumowane.
Działanie pielęgnacyjne oraz efekt oceniam wyjątkowo słabo. Jako osoba z
rosacea tego typu pielęgnacji stawiam poprzeczkę bardzo wysoko. Dla kontrastu,
to seria R z Pharmaceris /recenzja/
jest o wiele skuteczniejsza w moim przypadku niż kremy Sakura z Arkany.
Wydajne, przez ponad dwa miesiące nie zużyłam nawet połowy podczas regularnego
stosowania. W międzyczasie podzieliłam się też kremami z inną osobą. Na dzień
dzisiejszy zostało ok. 1/3 każdego z osobna i poddałam się ;)
Wiem, że są osoby
zadowolone z pielęgnacji Arkany, ale mnie nie było dane do nich dołączyć.
Kolejnych zakupów nie planuję.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.