Wpis z nowościami zawierał wstęp do pielęgnacji z
marką NIOD /klik!/ -
dzisiaj pragnę rozwinąć ten temat, ponieważ niebawem miną trzy miesiące i
uzbierała się garść wrażeń. Zdradzę, że z poniższej gromadki tylko jeden
produkt nie do końca mi odpowiada tzn. nie jest zły, lecz w swoim przedziale
nie wyróżnia się na tyle, by od razu uplasować się w czołówce.
Lubię i korzystam
z dobroczynnych właściwości pielęgnacji, którą śmiało nazwę wielowymiarową, być
może nawet wieloetapową, czyli taką na której poszczególne kroki składają się
konkretne produkty oferujące jasno ukierunkowane działanie. Schemat w takim
wydaniu jest nie tylko skuteczny, lecz zapewniający optymalne wspomaganie z
każdej strony. W języku angielskim funkcjonuje to pod ładnie brzmiącą nazwą #skincareroutine. Będę posługiwać się
określeniami schematu, planu - wg mnie lepiej i bardziej obrazowo brzmi w
języku ojczystym (takie moje małe skrzywienie, choć purystką językową nie
jestem :P)
Zacznę od Photography Fluid Opacity 12%, to
trochę naciągana pielęgnacja, bardziej produkt do makijażu, lecz jego
właściwości zawojowały mnie na dobre. Nakładam na podkład oraz zamiast
korektora pod oczy.
Pryzmowy primer, to jak odbija światło rozświetlając tym
samym okolicę wokół oczu robi dużą różnicę. Żaden korektor nie ma takiej mocy
;) Próbowałam używać go zgodnie z przeznaczeniem, lecz nie dla mnie taki efekt.
Mocno opalizuje, co niekoniecznie jest dobre ze względu na moją mieszaną cerę.
Mieszany z podkładem w nawet minimalnej ilości po kilku chwilach
podkreśla/uwidacznia każdy skrawek faktury skóry. Nakładany pod podkład
pozostawia efekt a'la blacha tuż po konserwacji, nie wygląda to dobrze. Opakowanie
nie jest jego mocną stroną. Dozownik w postaci pipety oblepionej szczelnie
produktem sprawia sporo problemów na samym początku poprzez osiadanie na szyjce
buteleczki. Otwór jest za mały i siłą rzeczy zawsze coś się ubrudzi. Kombinacje
z delikatnym wkładaniem pipety trwały mniej więcej do połowy zawartości, teraz
jest dużo lepiej. PAO 6M także robi swoje. Niemniej używam go codziennie i
wiem, że kupię kolejne opakowanie. Coś podobnego ma także Hylamide w swojej
ofercie, lecz NIOD jest dużo lepszy. Będzie porównanie na blogu.
Superoxide Dismutase Saccharide Mist (SDSM), to mgiełka do której nie wiem, czy będę
wracać. Jest przyjemna, ma dopasowany rozpylacz - robi faktycznie mgiełkę, a
nie skoncentrowany strumień jak to mają w zwyczaju niektóre marki;)
Sanskrit Saponins (SS), największe odkrycie jeżeli chodzi o produkty do
mycia twarzy. Z naciskiem "do mycia" :) Rewelacyjna pasta do mycia
twarzy pozostawia skórę odczuwalnie oczyszczoną, odświeżoną.
Mam wrażenie, że
od kiedy włączyłam ją do swojego schematu pojawia się mniej zmian związanych z
rosacea, a jeżeli już się pokazują, to nie szybciej się goją i pozbawione są
czerwonej obwódki. Sama pasta jest przyjemna, w kontakcie z wodą zamienia się w
mleczną emulsję. Nie pozostawia efektu ściągnięcia, podrażnienia. Kupiłam
drugie opakowanie i myślę o kolejnym. Korzystając z niej należy pamiętać, by
nie dostała się do oczu.
Copper Amino Isolate Serum 1% (CAIS) interesujące serum, które otrzymujemy w
dwóch buteleczkach (coś na zasadzie serum i aktywatora, które trzeba wymieszać
przed pierwszym użyciem) i jest używane w pierwszej kolejności tuż po umyciu
twarzy. Po nim aplikujemy inne produkty i jeżeli opieramy swój schemat o markę
NIOD, to następnie po CAIS sięgamy po MMHC (o którym będzie za chwilę).
"This product
contains 1.0% pure Copper Tripeptide-1 (GHK-Cu) to be mixed with a specialized
activator before first use. This extraordinary concentration targets signs of
skin aging, including visible textural damage, uneven tone, visibly enlarged
pores and a general lack of a visibly healthy radiance normally present in
younger skin. In short, the skin will look younger starting within 5 days with
continued visible improvements with continued use."
Z CAIS już miałam
okazję spotkać się w zeszłym roku. Początkowo myślałam, że to taka nicnierobiąca woda ;) bo taką też ma
konsystencję, ale jednak działa. Po każdorazowym odstawieniu szybko przekonywałam
się o efektach. Na pewno warto spróbować :)
Multi-Molecular Hyaluronic Complex (MMHC),
sera z kwasem hialuronowym miałam już wiele razy, lecz tym razem - jestem
absolutnie oczarowana. Moja skóra jeszcze bardziej :) Okres zimowo-kaloryferowy
podczas regularnego używania kwasów stał się najlepszym sprawdzianem. Celowo
nie włączałam nic nowego, by przekonać się o jego właściwościach. Po raz
pierwszy od bardzo dawna nie odczułam skutków przesuszenia, podrażnienia. Bye,
bye suche skórki ;)
"A
multi-dimensional approach to topical hyaluronic supplementation, this advanced
serum combines 12 forms of hyaluronic compounds in a peptide-charged delivery
system to offer hydration and to help skin surface look plump, comfortable and
uniform."
Nie jest lepki,
idealnie nadaje się pod makijaż i zostawia skórę przyjemnie ukojoną. Używałam
go solo jak i w połączeniu z CAIS. Na półce stoi już kolejne opakowanie i na
nim się nie skończy. Czuję, że pracuje na dobre noty :)
Fractionated Eye Contour Concentrate (FECC) - gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że
będę nakładała w okolice oczu coś płynnego, olejowego i była z tego zadowolona,
wyśmiałabym :D A jednak! FECC jest nieco tłuste, ale w taki przyjemny (maślany)
sposób - czy to ma sens? ;) Ciężko to wytłumaczyć. W każdym razie ładnie się
wchłania pozostawiając wilgotne wykończenie, które po kilku chwilach zanika.
Wnika w skórę i wraz z każdym użyciem odczuwalnie ją nawilża, co przekłada się
na ujędrnienie, wygładzenie, poprawę tekstury. Stosuję rano i wieczorem, ładnie
leży pod makijażem a korektor dobrze na nim wygląda.
Kupiłam kolejne opakowanie
i czuję, że to będzie mój największy HICIOR w przedziale pielęgnacji skóry wokół
oczu. Czy możliwe, by tak niepozorny płyn zrobił więcej niż WOW? Na to pytanie
odpowiem za kilka miesięcy. Tymczasem nie mogę wyjść z podziwu, bo raz, że to
dość lekka formuła, a dwa - jest zima.
Ethylated L-Ascorbic Acid 30% Network (ELAN) - to jest serum z witaminą C o stężeniu
30% i powiem tyle, chylę czoła przed NIOD. Serio, serio :) Nowa generacja postaci witaminy C, bardzo stabilna - podejrzewam, że w związku ze stabilnością
tej postaci zostało zastosowane takie stężenie i dopasowane PAO 6M. Poczytałam
na ten temat i sukces związany ze stosowaniem Liq CC Rich (które ma 15%) zachęcił
do zakupu. Trochę się bałam, do testów podeszłam bardzo ostrożnie, ale! jak na
razie nie widzę wad. ELAN ma konsystencję suchego olejku i należy aplikować
wyłącznie na noc. Przyznam się, że efekty są niesamowite. Czuję, ze skóra
dostaje prawdziwego "kopa". Wydaje mi się, że zawartość buteleczki 30
ml idealnie starczy na 6 miesięcy. Używam góra dwa razy w tygodniu. Chwilowo
zawiesiłam, by zużyć do końca serum Liq. Dodam jeszcze, że ELAN kosztuje 50
funtów i wg mnie jest warte każdego pensa, ponieważ z taką postacią witaminy C,
stężenia - nie znalazłam nic porównywalnego.
Zainteresowanych
odsyłam na stronę producenta KLIK!
Hydration Vaccine (HV) - to był spontaniczny zakup, ponieważ pomyślałam,
że wypróbuję z ciekawości. Nie sądziłam, że stanie się moim ulubionym
nawilżaczem, ha! :)))
"A "breathing",
adaptive hydration seal for the skin that helps protect against loss of Natural
Moisturizing Factors (NMF), and supplements the skin's own moisturizing
factors. NMF, largely composed of amino acids and minerals, is the skin's
natural barrier against water loss—in effect, protection from loss of NMF
itself is the first line of defence against protection from loss of hydration
(water). This novel approach stands in sharp contrast to moisturizers that
offer oils and lubricants as a method of hiding dehydration instead of
respecting the skin's own barrier to water loss. This supplementation of NMF
within the skin is shown to be so effective that it can help the skin look up
to 20 years younger—purely by increased natural water content."
Irytujące opakowanie...nie
wiem kto wpadł na taki pomysł, porażka. Niemniej zawartość się liczy i dłubię
szpatułką w tym słoiku z uporem maniaka :D Nawilża, zabezpiecza, wygładza.
Żelowa konsystencja szybko się wchłania i pozostawia satynowe wykończenie. Jest
to dla mnie najlepsza baza pod makijaż "ever". Kiedy wiem, że
potrzebuję by makijaż trzymał się na tip top sięgam po HV. Kiedy czuję, że po
kwasie laktobionowym pojawia się ściągnięcie i potrzebny łyk
nawilżenia/zabezpieczenia, sięgam po HV. I tak dalej :) Czuję, że w takim
tempie stanie się moim świętym Graalem pośród nie-kremów.
Non-Acid Acid Precursor 15% (NAAP) - a to chyba najciekawszy produkt z
oferty NIOD, który rozpalił moją ciekawość do potęgi n-tej. Nie-kwas, ale
działający jak kwas :) - nie bardzo po polsku, lecz NAAP został skierowany do
skór, które nie mogą stosować kwasów oraz retinoidów z różnych powodów.
"NAAP is a
non-acidic alternative to acid-based epidermal resurfacing. Instead of using
direct acids like AHA/BHA or retinoids that are common in skincare, NAAP uses
fermentation bio-derivatives and amino isolates that act as precursors to
skin-compatible acids, encouraging visible radiance and visible surface
regularity without the redness and inflammation associated with acids. NAAP was
found non-irritating in an independent Human Repeat Insult Patch Test."
Jestem pod
ogromnym wrażeniem rezultatów, jednak za wcześnie by pisać coś wiążącego. Na
razie kończę kwas laktobionowy Bandi i po nim włączę NAAP na stałe. Ciekawa
jestem porównania pod kątem efektów, skuteczności. Pokładam w nim duże
nadzieje. Żelowa formuła uprzyjemnia aplikację. PAO 6M
Każdy w powyżej
opisanych preparatów będzie miał swoje pięć minut na blogu, zdecydowanie na to
zasługują :)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.