Ponad trzy lata temu w cyklu Kosmetyczne skarby
Dwa Koty opublikowała wpis /link/ o swojej pielęgnacji jednocześnie rozprawiając
się z mitami dotyczącymi niezliczonej ilości kroków azjatyckiej pielęgnacji, które nadal są tak szeroko opisywane
oraz propagowane :D Mnie zainteresował temat, ponieważ Ania skupiła się na używaniu oleju do oczyszczania skóry. Pewne
doświadczenie w tej materii miałam, od
OCM (totalnie nie dla mnie) przez BU
/recenzja olejku myjącego/ po markowe
oleje jak np. Dermalogica /recenzja/ - w każdym razie tamten wpis odkrył przede mną
nowe produkty, nowe marki. Tak narodziło się zainteresowanie Shu Uemura i DHC. Dzisiaj będzie o nich.
Olejku Shu Uemura nie kupuję regularnie, a teraz mam dodatkowo utrudniony dostęp bo firma wycofała się z UK,
ale warto o nim opowiedzieć. To dla mnie "szef wszystkich szefów" i
kiedy przeszłam na tę stronę mocy (DHC/Shu) poczułam różnicę. Ale od początku.
Jeżeli ktoś
spodziewa się "zielonego" składu, to mocno się zawiedzie. Jednak
kupując ten olej nigdy nie patrzałam przez pryzmat INCI, lecz warto o nim
wspomnieć, ponieważ konsystencja jest bardziej wodnista niż olejowa, a do tego
perfumowany. Zapach ma delikatny, jednak wiadomo, odczucia bywają różne.
Zasady użycia
proste, na opakowaniu i kartoniku widnieje instrukcja obrazkowa gdyby ktoś miał
wątpliwości :) plus dokładny opis w języku angielskim.
Ultime8 Sublime Beauty Cleansing Oil można kupić w
dwóch pojemnościach: 150 ml/ok.40 funtów i 450 ml/ok. 85 funtów - nie raz zastanawiałam się na tą
większą, ale krótkie PAO 6 miesięcy mnie powstrzymywało (150 ml starcza mi na
kilka ładnych tygodni regularnego stosowania (nie podam dokładnie ile - to
uzależnione jest o kilku rzeczy), co łatwo przeliczyć - gdy chcemy kupić z kimś
olej do podziału - dlaczego nie ;))
Dozownik i jego blokada działają bez zarzutu, dzięki
optymalnie długiej rurce olejek dozujemy do samego końca bez potrzeby
rozkręcania ( to także
zaleta przemyślanego spodu butelki, co dobrze widać na zdjęciu- identyczne
rozwiązanie z długością rurki jest w DHC).
Żadnego oleju
nie stosuję do demakijażu oczu, od tego mam dwufazę - ew. brwi
zmyję olejem i tyle. Jakoś szkoda mi go do usuwania makijażu twarzy, ale
wiem że mogę na nim polegać w takim wydaniu. Za to najczęściej mam taki
schemat: dwufaza do oczu, twarz płynem micelarnym lub mleczkiem i wtedy dopiero
olej a na koniec pianka/żel w zależności od nastroju :) JEDNAK w przypadku Shu (jak i DHC) nie czuję potrzeby sięgania po
coś dodatkowego. Lubię go także zastosować rano do usunięcia resztek nocnej
pielęgnacji. Dlaczego?
Podoba mi się
sposób w jaki działa i w jakim stanie pozostawia moją skórę. Jest przyjemnie
miękka, ukojona. I jeszcze jedno, podpisuję
się obiema rękami pod tym, co napisała Dwa Koty - nie wiem jakim cudem, ale
kiedy mam te dwa oleje w użyciu, to mam znacznie mniejsze problemy z
zanieczyszczeniem skóry. Najszybciej widać to po moim nosie, który staje się
wygładzony a czarnym kropkom (zaskórniki, wągry) mówię bye bye. Żadne kwasy bądź inne cuda wianki nie
działają TAK jak min. te dwa oleje. Magia, nie? :D Stanowi to tym większy
wabik, że ew. przykre niespodzianki zostają szybciej wyeliminowane niż kiedy
sięgam po inne produkty do mycia twarzy. Dodam,
że ani OCM, ani olejki z BU bądź Dermalogica itp. nie przyczyniły się do takich
efektów. Owszem, niektóre wspominam mniej lub bardziej chętnie, do kilku
produktów wracam tylko zawsze mam w głowie "japończyków". Dlatego też
niezbyt chętnie patrzę w stronę oferty marek organicznych/eko, których ceny
stają się zawrotne (np. Tata Harper) i jednocześnie nie zapewniają mi
porównywalnego działania.
W połączeniu z
wodą przeobraża się w mleczną emulsję. Można go użyć na suchych lub wilgotnych
dłoniach.
Tak, lubię
czyściki różnej maści. Czasem chciałoby się to i to i tamto, ale za każdym
razem gdy staję przed lustrem widząc taki stan przypominam sobie dlaczego wracam do podstaw. Obiecałam sobie, że
koniec eksperymentów i szukania jeszcze czegoś doskonalszego, bo po co? Olej na stanie musi być i tyle :D
Shu Uemura Skin
Purifier Ultime8 Sublime Beauty Cleansing Oil stanowi kosztowną inwestycję. Do
tego trudno dostępny. Niemniej jeżeli ktoś bardzo pragnie go poznać, to na
pewno warto. Mnie on nie dawał spokoju ;) ale kiedy mam dobry dostęp do dużo
tańszego produktu, który działa równie dobrze a może nawet i ciut lepiej, to
decyzja staje się prosta.
Tutaj wkracza DHC Deep Cleansing Oil - zupełnie inny
skład, konsystencja, sposób użycia, dużo lepsza dostępność oraz przyjazna cena,
pojemność także nieco większa bo 200 ml, PAO 6 miesięcy.
DHC bliżej do typowej formuły oleju, już sam skład
INCI jasno na to wskazuje. Postępuję z nim podobnie jak z olejkiem Shu, sprawdza się u mnie tak samo wybornie.
Jedynie pachnie bardziej oleisto (jeżeli ma to sens) oraz używamy go wyłącznie
na suche dłonie. Poza tym wygodna pompka, można go kupić w dwóch pojemnościach
i co rzuca się w oczy, to opis "facial cleanser" (skrót
myślowy nawiązujący do tego co już napisałam powyżej) upewnia mnie w moich
odczuciach i odbiorze. Perfekcyjnie
radzi sobie z makijażem twarzy jak i myciem (oczyszczaniem) samym w sobie.
DHC Deep Cleansing
Oil bez problemu kupicie online - dostępność: Feelunique, Lookfantastic, YesStyle.
Cena w zależności od pojemności:
70 ml/ £12.50 lub 200 ml/ £24.00
Wydajny - opakowanie 200 ml gości u mnie na podobnych zasadach jak Shu(i podobnie
nie wymaga żadnych pomocników, chwała Ci za to!), więc to świetna relacja cena/pojemność/wydajność/działanie. Na zakończenie
dodam, że kiedy stosuję któryś z powyższych produktów do mycia twarzy problemy
z przesuszeniem/podrażnieniem lub suchymi skórkami odchodzą w niepamięć. No
chyba, że jakiś kosmetyk będzie wyjątkowo wredny :P Wspominam o tym dlatego, że zmiany związane z rosacea potrafią być
męczące nie tylko z uwagi na stan zapalny, ale przeobrażają się w suche placki.
Mycie skóry olejem temu zapobiega.
Im więcej poznałam produktów, tym bardziej
utwierdzam się w przekonaniu, że proste rozwiązania są najlepsze. Fakt, ciężko zgasić ogień pożądania,
lecz tak naprawdę największym wyzwaniem jest posiadanie jednej twarzy. Zakupy nie stanowią problemu, przeszkody
wręcz przeciwnie (można oszaleć od nadmiaru szczęścia :P). Planując własną
pielęgnację kieruję się przede wszystkim potrzebami swojej skóry, to ona jest
na pierwszym miejscu. Coraz mocniej tego doświadczam ;) Jest to na swój sposób
przyjemne, ponieważ chętnie wracam do
sprawdzonych i dobrze znanych produktów, co przekłada się na pełną
satysfakcję gdy patrzę na półkę wypełnioną produktami zapewniającymi wsparcie
bez pogoni za króliczkiem, kolorowym pudełkiem, logo itd. Trochę czasu mi to
zajęło, ale udało się :D
Pozdrawiam serdecznie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.