Kiedy maskara trafiła do moich rak byłam sceptycznie nastawiona - nie potrzebuje wydłużenia a szczoteczka jakoś nie zachęcała ;) Użyłam kilkanaście razy po czym stwierdziłam, ze chyba nie dla mnie ona -lubię maskary, które dają efekt a'la sztuczne rzęsy.
Rozpoczęła się fala upałów, a mnie całkiem odeszła ochota na makijaż i wróciłam do MF LEE.
Podstawowym atutem jest bezproblemowa aplikacja, mam wrażenie ze mogłabym użyć tej maskary bez lusterka:D Szczoteczka zbiera wszystkie rzęsy i równomiernie osiada na nich. Nie ma efektu owadzich nóżek /posklejanych rzęs. Idealnie rozczesuje i nadaje kształt.
Posiadam wersje zwykłą, która nie osypuje się i nie rozmazuje.
Rzęsy nie są obciążone i uzyskujemy bardzo naturalne podkreślenie kolorem i delikatnym wydłużeniem z podkręceniem - mam lekko uniesione rzęsy wiec szczoteczka ładnie je kształtuje.
Jedna warstwa tuszu to praktycznie niezauważalne istnienie maskary;) mało której firmie udaje się taki efekt - rzęsy wyglądają bardzo naturalnie - mam jasne rzęsy i rzadko która czerń potrafi prezentować się w tak nienachalny sposób.
Druga warstwa daje już wyraźny akcent ale nadal nic nie traci ze swej naturalności - rzęsy są optycznie zagęszczone i nabierają objętości.
Tusz zostanie ze mną :) głownie dlatego, ze są jednak dni kiedy nie mam ochoty na makijaż, a potrzebuje czegoś do szybkiej i bezproblemowej aplikacji. Do tego ładnie prezentuje się solo jak i z linerem.
ojej, jaka fajna szczoteczka :)
OdpowiedzUsuń