W zeszłym roku
miałam okazję zorganizować Pachnący
konkurs, w którym wygrała recenzja Emalii Jimmy Choo EDP. Zaintrygowała
mnie ogromnie. Jakoś sama z własnej woli nie sięgnęłabym w stronę tego flakonu.
Dlaczego? Bo zwyczajnie nie interesowałam się nowinkami i tak mi zostało do tej
pory: P Mam specyficzny gust i nos, szukam zaspokojenia w konkretnych nutach,
firmach i lubię zapachy, które są tylko moje. Czasami są wyjątki;) ale w moim
otoczeniu nie czuję znajomych perfum. Drugą sprawą jest nisza, tam znalazłam
wiele swoich typów i już wiem dokładnie, czego chcę:) Odnajduję się także na
zwykłej drogeryjnej półce, ale nic nie poradzę, że jestem a właściwie stałam
się wyjątkowym perfumeryjnym snobem. Jest mi z tym dobrze:)
Zapach opracował
Olivier Polge w 2011r. więc dla mnie to była nowość, którą pominęłam w
akcie ignorancji. Wróćmy jednak do tego,
jak opisała go Emalia:)
W tym momencie
zaczyna się przygoda, która zaowocowała trudną miłością. Swoją drogą mam
już w swoim zbiorze podobne zapachy, które zostały na dobre!
Podejście do Jimmy
Choo EDP robiłam kilka razy i...Niestety odbierałam go, jako klon ukochanej
Flowerbomb, która może być tylko jedna. Sygnowana wyłącznie przez V&R!
Jednak zapach był na tyle namolny, że przyciągał mnie i odpychał, fascynował,
po czym zapominałam. Jakoś później pojawiła się okazja wspólnej rozbiórki na
Wizażu. Wiedziałam, że to ostatnia
szansa, by przekonać się dosłownie na własnej skórze, czy z tej fascynacji
wyniknie coś więcej czy też nie?;) Zażyczyłam sobie atomizer o poj. 10ml, po
czym męczyłam go przez parę miesięcy
rozczarowana.... Wrzuciłam go później w głąb szuflady i przeleżał kilka
dobrych tygodni, kiedy podczas porządków przypadkowo wpadł mi w ręce.
Pomyślałam, że to próba ostatniej szansy.
I wiecie, co? Przepadłam!
Absolutnie, po same uszy. Od pierwszej aplikacji odkryłam, że przecież Jimmy
Choo EDP NIE MA nic wspólnego z Flowerbomb, no może poza nawiązaniem do
kształtu flakonu, bo cała reszta to już inna bajka.
Aby nie okazało się,
że zauroczenie to ulotna chwila a kobieta zmienną jest, testowałam zapach w
różnych odstępach czasu, cyklu itd. Często tak robię w przypadku trudnych
zapachów lub kiedy coś przestaje mi pasować i chcę się upewnić, że to jest
dobra pora na rozstanie. W moim
przypadku sprawdza się idealnie, dlatego też coraz mniej nietrafionych
kompozycji w mojej kolekcji;)
Jimmy Choo EDP to
bardzo trwały zapach, który otula słodyczą, ale nie przytłacza. Na pewno
nie jest łatwy w odbiorze i potrzeba czasu, aby się z nim zaprzyjaźnić. Dobry wybór dla osób, które szukają w
perfumach drugiej skóry. Jak opiszę ten zapach? Dla mnie jest trudny do
sklasyfikowania jednak w pozornie banalnej kompozycji odnajdziemy słodycz,
której daleko do ulepka; świeżość, która dość szybko przeobraża się i ginie.
Paczula daleka jest od piwnicznej nuty, która swoją drogą bardzo lubię, została
okraszona aromatem toffi, który został pozbawiony ciężkiej słodyczy. Porównałabym
to do zapachu świeżo otwieranej bombonierki:) Całość otulona aromatem orchidei.
Zauważyłam, że pięknie się nosi podczas ciepłych dni a
co za tym idzie, to świetna odskocznia od Flowerbomb w tym okresie czasu.
Poznałam także wersję
EDT, ale nie dla mnie ona, mam wrażenie, że jest pozbawiona charakteru.
Układa się płasko i nijako. Owszem, może się podobać przede wszystkim zwolenniczkom
delikatniejszych zapachów. Nie
umniejszam wersji EDT, ale czasami niektórych kompozycji nie powinno się zmieniać:
P
Jimmy Choo EDP to
prawdziwa trudna miłość, ale warto było powracać, by przekonać się o sile
uczucia:)
Ciekawa jestem, czy
macie na swoim koncie podobne historie? Bo wybór perfum jest tylko pozornie
prosty;)
Pozdrawiam!
nie znam tego zapachu, musze zacząc spisywać zapachy jakie chcę powąchać....bo coraz ich więcej ;]
OdpowiedzUsuńMonica, życzę udanych testów:)
UsuńU mnie lista już coraz krótsza ale konkretna:D
też go mam i też uwielbiam! i już miałam krzyczeć, że on przecież inny niż Flowerbomb, ale nie musiałam :) kochajcie się długo :)
OdpowiedzUsuńMarti, święte słowa :) Jednak to była trudna relacja i potrzebowaliśmy oboje czasu :D Finalnie jest już na dobre i na złe:)))Do ostatniej kropli!
Usuńnajważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło :D
UsuńOj tak:)))
UsuńMój absolutny perfumowy ulubieniec.. Dostałam go w prezencie od taty i przepadłam od razu.. Moim zdaniem jest genialny !!!
OdpowiedzUsuńYasinisi u mnie on plasuje się w pierwszej 10-tce :)Warty posiadania!
UsuńGenialnie opisujesz ten zapach! Aż mam ochotę ubrać się i jechać do centrum miasta, by poniuchać gdzieś coś, co pachnie jak świeżo otworzona bombonierka :) Podejrzewam, że zapach totalnie nie dla mnie, jednak z samej ciekawości muszę kiedyś w niego nochal wsadzić ;)
OdpowiedzUsuńXkeylimex, na pewno warto poznać i przekonać się na własnej skórze - dosłownie:)Ciekawa jestem Twoich wrażeń.
Usuńprzy najbliższej wizycie w perfumerii muszę go sprawdzić, bo pomimo, że zapach opisałaś cudnie w tym wypadku materia (no, zapach, moja skóra i mój nos)są podstawą :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, najważniejszy jest indywidualny test:)
UsuńMoim zamiarem było opisanie własnej przygody bo choć sama uwielbiam czytać recenzje i opisy to zawierzam wyłącznie swojemu powonieniu:D
Ciekawa historia, aż muszę go sprawdzić przy najbliższej okazji ;)
OdpowiedzUsuńYatagirl, najlepsze jest to, że u mnie z każdymi perfumami wiąże się pewna historia. Mniej lub bardziej ciekawa ale zawsze to określony ciąg wydarzeń;)
UsuńJeżeli lubisz słodziaki to polecam poznać:)
ja mam na koncie historie odwrotne - zapachy testowane w drogerii mnie zachwyciły i skłoniły do zakupu, a potem podczas dłuższego noszenia okazuje się, że to nie to...
OdpowiedzUsuńSimply, dlatego ja już od dawna przestałam testować zapachy w perfumerii:) Lubię wszelkiego rodzaju sample, miniaturki bądź swojego czasu wspólne zakupy na Wizażu. W perfumerii mogę jedynie odświeżyć sobie zapach już dobrze znany i tyle:)
UsuńWybranie odpowiednich perfum to faktycznie ciężka sprawa, ale na szczęście znam kilka zapachów do których mogłabym wracać i wracać. Ja podobnie miałam z Dolce Vita, początkowo się jakoś gryzły ze mną, potem im dałam czas i przepadłam, potem tylko wielki smutek jak się skończyły
OdpowiedzUsuńLady In Purplee dobrze jest kiedy możesz wracać bo najbardziej mnie smuci czas pożegnań kiedy dana propozycja np. znika z rynku....Szkoda, że tak się dzieje i choć nauczyłam się rozstawać to za każdym razem przeżywam to na nowo;)
UsuńUwielbiam! U mnie była to miłość od pierwszego hm... powąchania;)
OdpowiedzUsuńMake Up Passion takie też mam na swoim koncie:) Na pewno nosisz je z wielką przyjemnością.
UsuńDostałaś wyróżnienie http://kobieta-po-30.blogspot.com/2012/08/wyroznienie-versatile-blogger.html#more
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo wrażliwa na zapachy i większość strasznie mnie męczy, przyprawia o migrenę albo mdłości, dosłownie, nie przesadzam! Najgorzej jak ktoś w moim otoczeniu użyje perfum z nutą zapachową kwiatu pomarańczy. Wtedy to już jest koniec, lepiej niech taka osoba się do mnie nie zbliża... Lubię dość intensywne, słodkie zapachy i chyba taką "dziwną" historię miłosną miałam z pierwszym zapachem od Kate Moss. Pracowałam wtedy w sklepie z kosmetykami i przyszła nowość. Lubię Kate, więc z ochotą zabrałam się za zapacho-próbę i rozczarowanie, oj jak śmierdzi, okropność. Potem innego dnia, pokusiło mnie spróbować znów i jak piszesz - przepadłam. Zużyłam całą butelkę z zaparciem narkomana, wszyscy pytali czym pachnę. Potem jednak znów, fascynacja minęła.
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam, że kobieta inaczej czuje zapachy w zależności od części cyklu w jakiej się znajduję i ewidentnie coś w tym jest.
Ms Jumanji a wiesz, że ja także nie cierpię tego składnika? Źle reaguję jak znajdzie się nie tylko w perfumach...Ale z drugiej strony jestem w stanie tolerować każdy zapach byle nie w ilości hurtowej. Mam traumę po znajomej z pracy, która zlewała się bez wyczucia....Na dodatek używała wszelkiej maści odpowiedników...
UsuńUważam, że do testowania zapachu wart podejść z głową bo nie tylko cykl ale i pora roku, warunki, samopoczucie oraz sama potrzeba kreują Nasze potrzeby. Lubię strzały w ciemno ale kiedy już się wie, czego szuka to zakupy wyglądają inaczej;)
Do tego zapachu Kate mam sentyment bo bardzo lubi je moja przyjaciółka natomiast ja sama już dużo mniej;)
Nastrój oczywiście też istotny :) Ja mam perfumy do spania, czy lenistwa w domku; jak czuję się sobą i dobrze; takie delikatne do pracy i na gorsze nastroje, gdy chcę się schować :)
UsuńTo tak, jak u mnie :)))
UsuńNie miałam z tym zapachem nigdy styczności, w ogóle jestem mega wybredna jeśli chodzi o zapachy... Ten pewnie by mi się nie spodobał, bo o ile słodycze kocham, o tyle słodkich zapachów nie znosze. Ale ten ma piękną butelkę, trochę kojarzy mi się z pewnym hiszpańskim architektem, Antonio Gaudi :D albo z lodami z polewą toffi albo czekoladową... Moje perfumy mają takie nudne butelki :(
OdpowiedzUsuńBaby Blue, wydaje mi się, że każdy na swój sposób jest wybredny. Perfumy to bardzo osobisty wybór.
UsuńButelka może być nudna, ważne aby zawartość była niesamowita:)
To jest zapach który zostawia za sobą taki "ogon", nie ma opcji żeby ktoś nie poczuł :)
OdpowiedzUsuńFlakon jest kapitalny!
Beauty zgodzę się JEDNAK jeżeli ilość ograniczymy do minimum, to zyskujemy bardzo subtelną mgiełkę:)
UsuńFlakon także mi się podoba:))
nie miałam i żałuję :/
OdpowiedzUsuńKamiluŚkaa wszystko przed Tobą :)
UsuńTak miałam z j`adore od Diora. Na początku zapach wydawał mi się zbyt oczywisty. Ale co jakiś testowałam go i w pewnym momencie przepadłam. Odkryłam w nim tajemniczą nutę, której poznanie zaciekawiło mnie na tyle, że w perfumerii internetowej zamówiłam aż dwa flakony.
OdpowiedzUsuńKarminowe.usta jak to mówią, kiedyś zawsze jest ten pierwszy raz;)Najlepszy moment jest wtedy, gdy odkrywasz, że to jest TO i dokładnie wiesz czego potrzebujesz.
UsuńDobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam chomiczą naturę;)))
Widząc miniaturkę i tytuł pomyślałam, że chodzi o buty/torebki - to dopiero byłaby trudna miłość ;)
OdpowiedzUsuńA dlaczego?:)
UsuńRujnująca finansowo :)
UsuńMad, w sumie masz rację ale perfumy wcale nie są lepsze :P
UsuńPierwsze moje skojarzenie to były buty Jimmy Choo :D
Usuń:))) buty to też moja mania ale celuję w inne marki albo inaczej, zwracam uwagę aby były ze skóry w całości i mega wygodne.
UsuńLubię. Ja jestem taka prosta dziewczyna jeśli chodzi o zapachy - większośc mi się podoba :(
OdpowiedzUsuńKrzyklo, ważne, że Ty jesteś zadowolona:)
UsuńPrzyznaję - Jimmy niby kusi, ale też po chwili doprowadza mnie do szału :) dlatego też nie potrafię go kupić w wersji pełnowymiarowej ;) Boję się, że właśnie trafię na moment kiedy będe miała po kilku sekundach go dosyć.. :)
OdpowiedzUsuńDlatego lubię się upewnić kiedy mam do czynienia z takim zapachem. Jimmy czekał na mnie długo ale teraz to pełna 100-tka rozkoszy:D
UsuńMuszę się zapoznać, jeszcze ciekawsza niż EDP?
OdpowiedzUsuń