Lush gości w moich zasobach od dawna, jest to firma, po którą sięgam bardzo często i z ogromnym zadowoleniem. W pierwszej fazie testowania problem był utrudniony, ale zadziałały wspólne zakupy na Wizażu oraz z jedną z osób znajomych. Na chwilę obecną przesyłka do Polski wynosi ok.10 funtów. Nie jest to dużo i można rozłożyć na udziałowców: D
Wiadomo, że zakupy via net nie zastąpią tych stacjonarnych, kiedy można tam wejść i przenieść się w inny świat. Ekspozycja towaru, zapachy …achhh, rozmarzyłam się: D W każdym razie długo kupowałam poza dostępem stacjonarnym i nie narzekam. Przy okazji dla wszystkich marudzących Polek mieszkających w UK, Lush jest na wyciągnięcie ręki i wcale nie trzeba tęsknić za polskimi cudami :P Zawsze można zakupy zrobić online a i koszty przesyłki dużo niższe.
Firma ma lepsze i gorsze produkty, nie wszystko jest wow i super. Trzeba protestować, popróbować. Bez tego nie da rady. Niestety.
O moich doświadczeniach z produktami tej firmy oraz faworytach i nie tylko przeczytacie w postach oznaczonych etykietą LUSH.
Planuję przygotować na nowo listę moich ulubieńców, ponieważ moja Lush’owa przygoda trwa ponad 2 lata i regularnie wracam do kosmetyków tej firmy.
Dzisiaj zaprezentuję
Wam jeden z kremów do twarzy. Enzymion.
Nie do końca byłam do nich przekonana, spotkanie ze Skin Drink nie wywołało fali
zachwytów. Nie spełnił się tak, jakbym tego oczekiwała. Przez długi czas
kręciłam się wokół Enzymion i poważnie brałam go pod uwagę od czerwca ubiegłego
roku, kiedy pojawił się problem z przetłuszczaniem cery i brakowało mi czegoś,
co utrzyma ją w ryzach jednocześnie nie wzmagając problemu.
Sięgnęłam po niego na
początku grudnia ubiegłego roku. Dzisiaj to już prawie 2 miesiące używania
za mną a krem jest na tyle wydajny, że nie został, zdenkowany do końca.
Szacuję, że starczy mi na ok.3 tygodnie, więc plus za wydajność oraz działanie,
ale o tym za chwilę.
Kilka słów od
producenta, czyli jest to krem
nawilżający przeznaczony dla cery tłustej. Jego zadaniem ma być rozjaśnienie,
wygładzenie. Uzyskanie promiennej i świeżej skóry. Do tego ma zapewnić matowe
wykończenie i ograniczyć wydzielanie sebum.
Zawiera enzymy papai,
ekstrakty z limonki, aloesu, świeżych cytryn, olej z wiesiołka, pszenicy, awokado.
Całość kompozycji w składzie INCI.
Fresh Organic Lemon Infusion, Organic Aloe Vera
Gel, Cocoa Butter, Stearic Acid, Freshly Juiced Papaya, Organic Cold Pressed
Avocado Oil, Glycerine, Triethanolamine, Freshly Juiced Organic Lemon, Organic
Cold Pressed Evening Primrose Oil, Organic Cold Pressed Wheatgerm Oil,
Tangerine Oil, Lime Oil, Cetearyl Alcohol, *Limonene, Perfume, Methylparaben,
Propylparaben
Krem jest zamknięty w
pudełeczku z czarnego tworzywa, które jest charakterystyczne dla firmy.
Przyznam się, że lubię tego typu formę, choć pompki w stylu air-less wiodą
prym. W każdym razie nie mamy problemu z wydobyciem produktu i zużywamy go do
samego końca.
Opakowanie zawiera 45 g a jego koszt to £13,75
Konsystencja
kojarzy mi się ze śmietanką, jest lekka, ale treściwa i szybko się wchłania.
Nie pozostawia tępej warstwy, efektu ściągnięcia. Dobrze nawilża oraz trzyma w
ryzach tłustą/przetłuszczającą się skórę. Tuż po nałożeniu zostawia efekt
odświeżenia i rześkości.
Miłe zaskoczenie na obszarach
naczyniowych, które zdecydowanie charakteryzują się suchością, krem koi i
wygładza skórę. Staje się jednocześnie dobrą bazą pod makijaż.
Trudno jest dobrać
dobrej klasy produkt pielęgnacyjny, który zaspokoi potrzeby skóry z
problemami naczyniowymi a jednocześnie posiadanie stref typowo tłustych/przetłuszczających
się lub suchych. Jakby nie patrzeć
większość kosmetyków jest dość bogata składowo i zakłada, że skóra naczyniowa bądź
z trądzikiem różowatym jak jest w moim przypadku będzie charakteryzować się
suchością. A tutaj dochodzi problem ze strefą T oraz ogólnym
przetłuszczaniem. Nie jest to dobre, ale zazwyczaj kończy się na poszukiwaniu
kremu dziennego i zostaję przy dwóch produktach jednocześnie.
Tym razem na mojej półce serum Dr. Schellera Jojoba & Shisandra i ekoAmpułka dla cery suchej z
P&R. Łączę je z powodzeniem w wersji dziennej. Bywają dni, kiedy
odpuszczam serum i zostawiam krem solo, który w takiej postaci spisuje się
wzorowo.
Zapach. Mnie się
podoba i to bardzo, jest w nim cytrusowa świeżość, która nie ma w sobie ani
grama syntetycznej nuty.
Co mogę powiedzieć o
działaniu samego kremu? Sprawdza się.
Zacznę od tego, że
sięgam po niego wyłącznie na dzień, wykorzystuję, jako bazę pod makijaż lub
zostawiam solo. Kiedy jestem w domu praktycznie nie sięgam po kolorówkę. Nie
czuję takiej potrzeby. W taki sposób mogę też ocenić wpływ samego kremu jak i w
połączeniu z resztą kosmetyków. Dodam,
że okres zimowy a sezon kaloryferowy nie jest wdzięcznym polem do testów, lecz
daje lepsze wyobrażenie o działaniu. Poza tym, jako nieliczny zostawia
ładne wykończenie, sprawia, że moja cera podoba mi się sama w sobie bez dodatku,
jakim staje się podkład. Na pewno nie
raz miałyście do czynienia z produktem, który przyczyniał się do odbioru
własnej cery, jako zmęczonej, ziemistej a każda niedoskonałość biła po
oczach. Nie mówię, że to krem-cud, nie!
Ale chcę zauważyć i podkreślić, że przy regularnym używaniu widzę wpływ samego
produktu na kondycję cery.
Po miesiącu używania
zauważyłam, że koloryt cery uległ lekkiemu wyrównaniu. Może do rozjaśnienia
jeszcze daleko, ale kiedy zmywam makijaż czy odświeżam cerę jest ujednolicony
koloryt, naczynka nie szaleją a w zasadzie gdyby ktoś nie wiedział, to nie powiedziałby,
że w ogóle tam są. Skóra prezentuje się świeżo i promiennie. Mam wrażenie, że
stosowane produkty w takim połączeniu wpływają na zanikanie rumienia. Jest on
mniej widoczny i mniej męczący.
Po dwóch miesiącach
widzę, że takie działanie nadal się utrzymuje. Jest coraz lepiej.
Odczuwalne nawilżenie
towarzyszy mi przez cały dzień bez względu na warunki oraz przemieszczanie się.
Bywają dni, kiedy wybieram inny krem
a problem z brakiem pożądanego nawilżenia nie pojawia się. Myślę, że Enzymion
jest za to odpowiedzialny.
Nie sięgałam po niego
jedynie przy dużych mrozach, bałam się, że będzie zbyt słaby dla mnie a ja
lubię czuć wtedy ochronną kołderkę.
Dodam jeszcze, że odnoszę wrażenie, iż ma wpływ na znikanie
drobnych niespodzianek, a te, które się pojawiają nie trwają za długo.
Kosmetyki kolorowe
dobrze z nim współpracują, nie ma problemu z rozprowadzeniem podkładu, kremu
tonującego. Nic się nie roluje, nie zbiera tam, gdzie nie powinno. Co więcej zadowolona jestem z tego JAK
makijaż w całości zachowuje się na
nim przez cały dzień. Wszystko jest na swoim miejscu, po jakimś czasie
pokazuje się świecąca warstwa, lecz nie bije ona po oczach i sam bibułka
załatwia sprawę. Nie muszę nanosić poprawek. Rzadko, który krem daje mi taką
swobodę, bo najczęściej kończy się na korekcie. W tym wypadku robię ją, bo
lubię a nie, dlatego, że muszę. To duża różnica. Dla mnie!
Co sprawiło, że zostanie ze mną na
dłużej i będę po niego sięgać?
Na pewno każda z Was
szukała/szuka idealnego nawilżacza, który będzie przede wszystkim wywiązywać
się ze swojej podstawowej funkcji:
nawilżania, ale przy tym stanie się to odczuwalne, pokaże się od dobrej strony,
jako baza pod makijaż. Nie będzie zostawiać tłustego/lepkiego
filmu na skórze. Zagości na półce przez okrągły rok i to MY będziemy decydować o jego roli a nie
pora roku, czy warunki zewnętrzne. Nie wysuszy, nie zapcha, nie podrażni.
Będzie dostępny a relacja działanie-pojemność
– cena pokaże zachowaną równowagę.
Do tego dołożę to, o
czym pisałam powyżej, mając określone problemy z cerą staram się znaleźć
kosmetyk, który przy okazji dobrze
wpłynie na newralgiczne obszary,
jakimi niewątpliwie są naczynka. I każda osoba, która boryka się z
zaczerwienieniem, rumieniem, płytko unaczynioną skóra a jednocześnie mieści się
w grupie cer typowo mieszanych/tłustych itp. spotyka na swojej problem z
dopasowaniem kremu nawilżającego, który stanie się odpowiedzią na jej
poszukiwania.
Podsumowanie
+ opakowanie
+ działanie - pojemność
– cena
+ działanie
+ formuła
+ zapach
- dla większości to
na pewno będzie dostępność, jednak nie obniżam za to oceny, ponieważ ona nie ma
nic wspólnego z działaniem kremu
5/5
Wiem, że to krem
idealny dla mojej cery. Znajdzie się dla niego miejsce o każdej porze roku
tym bardziej, że w UK nie ma specjalnie srogich zim;) ale patrząc z obecnej perspektywy,
kiedy temperatura nie spadała bardziej niż -5 stopni był dobrym wyborem. Sezon
kaloryferowy nie jest mu straszny, więc jestem dobrej myśli. Wróci do mnie, to
jest pewne. Słowo daję!
Zdradzę Wam tyle, że
jedna sztuka kremu trafi do osoby, która bierze udział w HexxBox’ie, jednak
pierwszeństwo mają moje stałe Czytelniczki a przede wszystkim aktywne
komentatorki, które widnieją na Hot List! Jest to pewnego rodzaju ukłon w ich
stronę oraz podziękowanie. Pojawi się
specjalna pula tylko dla Was: D o ile tylko wyślecie zgłoszenie!
Pozdrawiam!
Ciekawa jestem co jest fajne dla cery suchej i wrażliwej ale także z naczynkami i innymi problemami takimi jak rozszerzone pory...Moje testy żelu i mydła trawają w najlepsze:) tzn ja się nimi delektuję i już pomału rozpaczam kiedy się skończą...czekam tylko na możliwość zrobienia zdjęć w świetle dziennym bo rabotom coś długo ostatnio:) czytałam kiedyś coś o bananowej maseczce i jestem strasznie ciekawa czy faktycznie pachnie bananami..znasz to może?
OdpowiedzUsuńZapewne chodzi Ci o American Cream :)Zapach ma niesamowity! ale nie uważam jej za must have. Dobry produkt, nieźle się sprawdza i tyle :) Używałam jej w okresie kiedy nie doceniałam odzywek do spłukiwania więc skupiałam się na obłędnym aromacie :)))
UsuńWydaje mi się, że znalezienie naprawdę dobrego kremu, który spełni Nasze oczekiwania a przy okazji wpadnie na listę ulubieńców jest naprawdę trudno.
Ciekawa jestem, czy interesowałaś się firmą IsisPharma, mają udany krem Sensylia 24H.
NIe Hexxuniu nie słyszałam o tej firmie ale już otwieram kanały poznawcze:) miłego weekendu:)
Usuńoooo, American Cream mam i nie mogę zużyć małego opakowania - bardzo się na niej zawiodłam, bo z moimi włosami nie robi nic, oprócz nadania im słodkiego, duszącego zapachu (który raz trzymał mi się przez cały tydzień, mimo mycia włosów co drugi dzień).
UsuńJa generalnie Lusha lubię, choć testowałam póki co bardzo wąską grupę ich produktów - niestety większość włosowych kosmetyków się u mnie nie sprawdziła, za to uwielbiam czyściki i kule kąpielowe. Teraz mam ochotę spróbować maseczek i jakiegoś kremu - a biorąc pod uwagę moją mieszaną cerę z problemem naczynkowym zaczęłam poważnie rozważać enzymiona :)
Esy, popytaj w aptekach o próbki. Dość ciekawy krem i sama rozważam zakup pełnego wymiaru :) Dziękuję :* i Tobie także!
UsuńCalliope, trzeba lubić takie zapachy :D bo fakt, jest intensywny, nawet bardzo! Tak jak wspomniałam powyżej, używałam jej w okresie kiedy nie przywiązywałam wagi do takich produktów. Wspominam mile, ale czy nadal tak będzie? Nie wiem, lecz planuję kupić ją ponownie. Zobaczymy.
Z Lusha poznałam praktycznie całą ofertę, która mnie interesowała. Niektóre rzeczy są warte uwagi, inne mniej lub nie. Wychodzę z założenia, że tak, jak w każdej innej firmie.
Enzymion jest godny uwagi, ale jeżeli masz okazję spróbować go przed zakupem, to zachęcam do tego. Bo może też być tak, że dla cery typowo mieszanej może być za mocny, u mnie akurat jest problem z przetłuszczaniem, ale gdyby tego nie było wybrałabym Vanishing. Z kolei nie wiem jakie masz obszary naczynkowe, bo to także ma znaczenie.
no ciekawy, teraz żałuję, że nie przyjrzałam się ofercie LUSH bardziej dokładnie, jakoś nigdy nawet nie zwróciłam uwagi, że mają normalne kremy do twarzy.
OdpowiedzUsuńNamawiam jak tylko będziesz miała ku temu okazję, warto! :)
Usuńech Ty kusicielko:D
UsuńTylko troszeczkę :)))
Usuńgdybym tylko miała dostęp... Mnie z oferty Lush najbardziej ciekawi czyścik :)
OdpowiedzUsuńA dokładnie który?
UsuńJa niestety nie miałam przyjemności używać kremu na dzień, który by mnie nie zaczął denerwować po dwóch tygodniach... Mam problemy, na które raczej spisuje się jakiś żel-krem, ale trochę też boję się testować, bo jak nie podpasuje, to będę ustawiała X pojemniczków obok siebie... Miałam dobry VICHY próbki, ale się skończyły :( (ktoś je pewnie zjadł :P).
OdpowiedzUsuńA co do Farmony, to jeszcze chyba nie wąchałam delicji. Za to wiem, że kawa fajnie wpływa na ciało, ale nienawidzę kawy i jej zapachu, więc jeśli już się zdecyduję na coś kawowego to naprawdę tylko do walki z cellulitem :P
Dlatego dobrze jest zaczynać od próbek, to zawsze wyeliminuje pewne mało udane zakupy. Jeżeli masz coś, co Ci pasowało to lepiej zainwestować w taki zakup raz a dobrze ;)
UsuńJeżeli nie lubisz zapachu kawy to faktycznie, nie polecam bo ta wersja staje się obłędne kawowa na skórze. Jeszcze bardziej niż w opakowaniu.
Kurcze w UK ma całkiem przyzwoitą cenę, a w Holandii 25,40 euro :/
OdpowiedzUsuńWiesz, nie wiem jakie ceny w Holandii ogólnie obowiązują bo porównując Lush'a do drogeryjnych półek to te różnice nie są AŻ tak duże i wolę kupić raz a porządnie, by mieć coś przekłada się na wydajność i działanie.
UsuńNie jest to tania firma patrząc przez pryzmat przelicznika walutowego, ale będąc już na miejscu i porównując różne półki cenowe to wolę zrobić tam zakupy.
Jeżeli chodzi to jest to porównywalne co do produktów drogeryjnych, ale jeszcze nadal mam zwyczaj przeliczania na złotówki (staram się tego oduczyć). Jeżeli będę miała okazję wpaść do Lusha to wezmę próbki :)
UsuńU mnie też tak było przez jakiś czas, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że wpadnę w paranoję ;) To nie ma sensu, tym bardziej, że żyjesz i funkcjonujesz na co dzień w zupełnie innym kraju a to niesie ze sobą rzeczywistość w innym wydaniu.
UsuńJeżeli Lush jest porównywalny cenowo do drogerii, to uważam, że jest podobnie jak w UK. Mam na myśli zwykłą, przeciętną średnią półkę :)
No może nie jest to taka przeciętna średnia półka, ale jakoś mega drogo też nie jest bywają droższe kremy w drogerii :) a co do przeliczania to masz w 100% racje muszę przestać to robi (czasami mi się udaje) ale pewnie jeszcze będzie mi się to zdarzać, bo jestem w Holandii dopiero pół roku.
UsuńTo takie moje odniesienie względem drogeryjnych marek jak L'oreal/Olay/Garnier itd. a mój skrót myślowy akurat tyczy się kremów do twarzy.
UsuńPowiem Ci że kusisz a że LUSH kocham to pewnie zajrzę po ten krem niedlugo :)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz dostęp stacjonarnie to warto wziąć próbkę na dobry początek :)
UsuńSzczerze próbek nigdy od nich nie brałam :) ale sklep mam 20 minut od domu to se zajrzę :D
UsuńNie wiem, czy robią tak od ręki ale przy zakupach wiem, że nie ma problemu. Zajrzyj, może akurat :)
UsuńMuszę podejść w tygodniu i zapytać :D
Usuńod reki tez bez problemu, wystarczy poprosic. :)
UsuńA dziękuję to zajrzę w poniedziałek :)
UsuńO, dziękuję Levo za potwierdzenie :) W takim razie jak jest okazja nie ma na co się oglądać :D
Usuńmam nadzieję, że przestaniemy być 100 lat za murzynami i wreszcie otworzą nam Lusha w Polsce :(
OdpowiedzUsuńTymczasem muszę podrabiać sobie składy i kręcić lushopodobne maziła ;)
Zapraszam do udziału w moich konkursach :) Lushowy też jest przewidziany :D
UsuńSmyku każdy radzi sobie na swój sposób :) Ja mimo wszystko wolę kupować u źródła :)
UsuńGdyby w PL był Lush to bym potuptała i sobie coś przetestowała, do twarzy, do ciała, do włosów. Przecież by dużo zarobili. Ale to nie takie proste. Interesowałam się tematem, sklep musiałby być raczej w Warszawie, a na starcie inwestycja to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Trzeba też kupić towar, a ten towar ma krótką datę przydatności do "spożycia". Jestem ciekawa jak to by się ułożyło. Niemniej jednak, gdybym Lush był, np w Warszawie - na pewno przy okazji jakiejś "wycieczki" coś bym stamtąd przywiozła :D
UsuńPamiątka z podróży :)
UsuńMuszę sie mu przyjrzeć:) A papaina daje tu pole do popisu:)
OdpowiedzUsuńPolecam :) naprawdę warto.
UsuńNiestety zakupy wymagają w tym wypadku określonych zabiegów.
OdpowiedzUsuńbardzo Ci dziękuję, że dzięki Tobie miałam okazję poznać ten krem. jest naprawę świetny! za 100 lat, po wykończeniu zapasów, na pewno do niego wrócę :)
OdpowiedzUsuńDzielę się dobrą nowiną :D a tak poważnie, kiedy wiem, że mam coś dobrego w swoich rekach to nie patrzę na zapasy, bo akurat w tej kwestii nie chomikuję :P
UsuńPolecam, dla mnie to jeden z lepszych kremów w tej kategorii.
mam probke, testuje intensywnie i juz jestem raczej przekonana do zakupu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz tak samo zadowolona jak i ja :)
UsuńNazwa jest świetna :D
OdpowiedzUsuńSkład całkiem przyjemny. Lubię jak w kremie jest aloes, bo wiem, że nawilżenie na pewno będzie większe.
Tak poza tematem - ja przez Twojego bloga po prostu kiedyś zbankrutuję :P Moja chciej lista ciągle się powiększa :P a kasy na to wszystko po prostu brak hehehe :D
Myślę, że większość z Nas tak ma :D a blogi czy Internet w ogóle to zło wcielone.
UsuńJak będziesz miała okazję to polecam :)
ja czekam aż Lush będzie w Polsce, wtedy obkupię się po pachy :P
OdpowiedzUsuńOj przyznam, że gdybym miała czekać na ten moment to do dzisiaj nie poznałabym asortymentu :P
Usuńjeśli to ta sama cytrusowa intensywność co przy mazidle do skórek, to jednak nie dla mnie. zbyt intensywne :-( zwykle wybieram kosmetyki bez zapachu.
OdpowiedzUsuńOj nie, nie ma co porównywać z Lemony Flutter. Tutaj zapach nie zabija swoją intensywnością.
UsuńPowinnaś zainteresować się kosmetykami Decubal, jeżeli lubisz warianty bez zapachu. Ja niestety lubię mieć choć odrobinę aromatu.
miałam go kiedyś, jeszcze w czasach mieszanej cery i w sumie się lubiliśmy.. choć ciut za bardzo matowił i jakby tępił skórę.. a Skin Drink mnie zapchał :/
OdpowiedzUsuńDla Skin Drink okazał się za słaby, spodziewałam się po nim więcej w tamtym okresie. Enzymion jest dobry ale moim zdaniem lepiej się sprawdzi na cerach, które mają większy problem z przetłuszczaniem skóry.
UsuńJestem typem wąchacza, więc ze sklepu LUSHa trzeba by było mnie wyciągać. ;] Jakoś nie kojarzyłam, że LUSH ma w swojej ofercie również kremy.
OdpowiedzUsuńOferta firmy jest bardzo zróżnicowana :) ale gdybym miała ją poznawać od strony sklepu stacjonarnego, to nie byłaby dobra opcja :D Za dużo dobroci jednocześnie :D
Usuńzerkne na niego przy okazji. mojej mamie przydalby sie taki krem. u mnie w miasteczku lusha nie ma, ale to nie problem:)
OdpowiedzUsuńa jesli o tesknote za kosmetykami z PL, to zakupy przez internet to nie to samo;) ja lubie polazic, podotykac, powachac etc;).
Ale przecież to samo można zrobić na miejscu :) jest tylko różnica w markach i nic poza tym. Jak przeanalizowałam to, co zabieram ze sobą do UK, to okazało się, że jest bardzo mała pula polskich produktów kupionych stacjonarnie.
UsuńKrem jest warty poznania :) A ja się właśnie dowiedziałam, że otworzyli sklep w Canterbury, rzut beretem od domu :D więc na pewno będę tam często zaglądać, choć nie zrezygnuję z zakupów online.
Podoba mi się wszystko, co o nim napisałaś.
OdpowiedzUsuńCzuję się wyjątkowo zainteresowana tym kosmetykiem.
Cieszę się :) bo jest to produkt, który faktycznie jest odpowiedzią dla określonej grupy docelowej.
UsuńO kurczę! Opis taki, że wydaje się wprost stworzony dla mnie. Chyba zgłoszę się do HexxBoxa, tak mnie nakręciłaś.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię Lusha, a widuje jego sklepy na wyjazdach, których ostatnio niestety niet ;(
Tym razem dołączy pula "lekko stronnicza" :P i jesteś w grupie uprzywilejowanej :D
Usuńod dłuższego czasu poluję na produkty LUSH'a ale do tej pory nic .. ;/ nigdzie nie mogę znaleźć.. chyba muszę odnowić niektóre kontakty ;)
OdpowiedzUsuńTu nie ma co polować :P
UsuńZaglądaj na Wizaż, bo tam jest wątek ze wspólnymi zakupami i wiem, że cały czas tętni zamówieniami. Dziewczyny także dzielą się produktami więc można zawsze zminimalizować koszty zanim będziesz pewna, że TO chcesz mieć w całości :)
nie wiedziałam :) i dziękuję ;*
UsuńProszę bardzo :) Jest to stały watek i tylko wpisy dobrze jest śledzić.
UsuńU nas jest Phenome! ;)
OdpowiedzUsuńJest :) ale mało osób pisze o ich kosmetykach. Jak zamieściłam recenzję scrubu cukrowego jakiś czas temu, to okazało się, że wiele osób odbierało tę markę jako zagraniczną.
UsuńSama mocno zainteresowałam się ich ofertą i znalazłam dla siebie kilka perełek :D Będę pisać o nich!
Oczywiście nie znam go namacalnie, ale nazwę ma super - niczym z mitologii greckiej :)
OdpowiedzUsuńUważam, że nazwy mają obłędne :) nie tylko samego kremu!
UsuńOch jejej....po przeczytaniu Twojej opinii moja intuicja podpowiada mi, że to idealny krem dla mnie :) Do tej pory o firmie czytałam tylko na blogach. Musze porządnie to przemyśleć, bo krem wydaje się być naprawdę dobry. Może zrobię sobie urodzinowy prezent :D
OdpowiedzUsuńUważam, że warto spróbować. Cena nie jest specjalnie wygórowana a być może okaże się strzałem w 10-tkę ?:)
UsuńDla mnie się nie nadaje przez masło w składzie, które mnie zapycha na buzi ;( Fatalnie mam z buzią. Jak co mnie nie zapycha to uczula, ehhh.. ;P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że musisz unikać masła kakaowego bo dla mnie ono jest dużo przyjemniejsze i lepiej działające niż masło shea, jednak mało która firma umieszcza go w takim zestawieniu jak tym razem.
Usuńuwielbiam Lusha, szczególnie mi przypadł do gustu szampon w kostce, ale i wiele innych rzeczy:P
OdpowiedzUsuńSzampony w kostce mile wspominam, ale ostatecznie bardziej służą mi płynne. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.
UsuńTo niesamowite, jak krem potrafi poprawić odbiór własnej cery, gdy zniweluje zaczerwienienia i rozprawi się z jej ziemistym odcieniem. Sama często borykam się z tymi problemami. Nawet jeśli na mojej skórze nie ma żadnych niedoskonałości, to coś ją szpeci. Gdy się jej dobrze przyjrzę, to dostrzegam zaczerwienieniona, zmęczoną cerę. Teoretycznie wszystko jest w porządku. Pryszcze nie szpecą twarzy, ale czegoś jej brakuje. Powoli pozbywam się problemu ziemistego odcienia i widzę znaczną różnicę w odbiorze swojej skóry:)
OdpowiedzUsuńOj tak, dobry krem to podstawa. Od jakiegoś czasu zaczęłam eliminować te, które nie do końca zachwycały mnie swoimi działaniem.
UsuńKoloryt cery ma ogromne znaczenie nawet jeżeli dręczą Nas pewne niedoskonałości, to cera prezentuje się zupełnie inaczej gdy ma jednolity, zdrowy odcień :)
To wszystko brzmi bardzo zachęcająco, dlatego może i lepiej, że nie jest w zasięgu ręki. No nic, dobrze wiedzieć na przyszłość, gdyby się miało trafić.
OdpowiedzUsuńWiesz, zawsze można zaplanować pewne zakupy :) Problem "w zasięgu ręki" nie jest większą przeszkodą :P
UsuńCiekawe czy u mnie by się sprawdził. Lushowe opakowania są super,a próbowałam tylko to, co od Ciebie. Buziaki buziaki jest późno w nocy.
OdpowiedzUsuńMogę Ci udostępnić :) i ciekawa jestem, bo mimo wszystko masz zupełnie inną cerę niż ja.
UsuńTeż się zastanawiałam nad enzymionem, ale bałam się, że będzie za tłusty i ostatecznie wybrałam vanishing cream :)
OdpowiedzUsuńVanishing mam na liście ale nie określiłabym Enzymion mianem tłustego ;)
UsuńUwielbiam LUSha.. Zwłaszcza szampony i czyściki do twarzy.. Z kremami jak na razie nie miałam do czynienia, jakoś nawet o nich nie myślałam.. Może jak wykończę zapasy to się skuszę, bo opis brzmi bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńMoja przygoda zaczęła się od mydeł i szamponów w kostce. Po czym sukcesywnie eksplorowałam markę dalej :) Na obecną chwilę wiem, co lubię w co celować itd. Ale to jak z każdą firmą.
UsuńKurczę,fajnie brzmi to wszystko. Niestety, z Lushem nie miałam jeszcze przyjemności obcować. Oprócz odlewki czyścikamod Różowej Szpilki,ta firma jest mi obca:(
OdpowiedzUsuńW takim razie wszystko przed Tobą :) i może tak samo Cię uwiedzie :D
Usuńmusze sie do nich przejsc :) dotknac, posmarowac, powachac.. :) bardzo mnie zainteresowalas tym kremem, jakis czas temu myslalam nad zakupem, wahalam sie miedzy vanishing a wlasnie enzymion, a te kremy nie maja filtra,tak? uzywasz dodatkowo spf czy masz podklad z filtrem?
OdpowiedzUsuńNie, te kremy na całe szczęście nie mają dodatków w postaci filtra. Dlaczego na całe szczęście? bo rzadko która firma robi typowy produkt z filtrem, który faktycznie zapewnia ochronę i stawiam na apteczne filtry. O podkładzie z filtrem już nie wspomnę,bo jaką on może zapewnić ochronę?
UsuńVanishing jest następny u mnie w kolejce :) ale jak masz na miejscu to weź sobie próbki i oceń, który lepszy :)Enzymion jest na pewno dobry dla cer, które potrzebują utrzymać skórę w ryzach, Vanishing stawiam że zachowuje się zupełnie inaczej, jest delikatniejszy bazując na składzie. Nie wiem jaką masz cerę/wymagania.
To w lushu mozna brać probki?? Nie potrafili mi w sklepie za bardzo doradzić, który krem byłby odpowiedni, a tak to bym miała problem z głowy :)
UsuńA pytałaś się? :)
UsuńChyba bym zwariowała wchodząc do takiego sklepu Lusha :D
OdpowiedzUsuńHexx, ty jesteś naczynkowcem, prawda? Masz może w planach post o pielęgnacji takiej cery, o tym jakich kosmetyków używasz, co pomaga, jakieś triki na zamaskowanie naczynek? Ostatnio zauważyłam, że nos i jego okolice są naprawdę zaczerwienione i chyba muszę się skłonić w kierunku cery naczynkowej. Moja mama niestety ma je bardzo widoczne i pewnie przejdzie to na mnie...
Zachęcam Cię do przejrzenia etykiet Pielęgnacja specjalna TUTAJ jest opisane sporo rzeczy oraz firm, na które warto zwrócić uwagę. Reszta w planach :)
UsuńCo do maskowania naczynek to nie sięgam po żadne konkretne sposoby, bazuję na połączeniu podkład + korektor bądź za pomocą podkładu buduje krycie. Jednak ja nie lubię efektu maski, stawiam na delikatne podkłady :)
Wow, dawno nie widziałam tak ładnego składu ^^
OdpowiedzUsuńSamej także mi się podoba :) a najważniejsze, że działa!
UsuńMoja Droga dzięki Ci za tą recenzję - teraz jestem pewna, że chcę go wypróbować.
OdpowiedzUsuńLaszu nadchodzę!
Proszę bardzo :) Mam nadzieję, że i Tobie dobrze się przysłuży!
UsuńPytam się czemu u nas nie ma tego Lusha jeszcze?!!! Takie cudowności a tu ni ma w zasięgu ręki ;(
OdpowiedzUsuńMoże się to niebawem zmieni, ale i tak będą to pojedyncze miasta lub miasto. Nie sądzę, aby poszło to na większą skalę na początku. Zobaczymy :)
UsuńJejku, a myślałam, że to moja cera jest taka do końca niezidentyfikowana :D Niby sucha, ale mam rozszerzone pory i czasami pojawiają się niespodzianki, po kilku godzinach lubi zacząć się świecić. Zawsze podciągałam ją pod mieszaną i chyba taka jest, ale zawsze bardziej służyło jej intensywne nawilżanie. Mam nadzieję, ze kiedyś wreszcie i u nas pojawi się Lush bo te ceny na allegro mnie czasami powalają.
OdpowiedzUsuńNie napisałabym, że trudna do określenia :P Od zawsze miałam cerę mieszaną w stronę suchej, ale po serii Merz Spezial pojawił się problem z ogromnym przetłuszczaniem w strefie T.
UsuńCera mieszana nie wyklucza potrzeby intensywnego nawilżenia ;)
Niby to wiedziałam, a jednak zawsze starałam się ją odtłuszczać, matować i wysuszać. No i się niedawno na mnie zemściła. Na szczęście powoli wracam do normalności jednak moja pielęgnacja uległa diametralnej zmianie.
UsuńWow, w takim razie dzisiaj rozpieczętuję odlewkę którą mi wysłałaś. Dziękuję, że podzieliłaś się ze mną takim dobroczynnym kosmem :) Mam nadzieję, że mnie nie zapcha i będę mogła go opisywać w samych superlatywach :) Mało tego czekam na notkę o Lushowych faworytach. Nie mam kręćka na ich punkcie, ale coraz bardziej interesuje mnie zamówienie czegoś pełnowymairowego. Czekałam na otwarcie sklepu w Pl, które nota bene miało być w zeszłym roku, ale chyba się nie doczekam ;)
OdpowiedzUsuńJestem już po pierwszej aplikacji i zapach mi się podoba :) Daje miłe poranne orzeźwienie , a do tego wchłania się momentalnie do matu- to lubię ;D
Usuńszkoda, że u nas niedostępne ;(
OdpowiedzUsuńja z Lush'a mam tylko peeling do ust, który bardzo lubię, ale to taki gadżet ;)
Ja nigdy nie miałam do czynienia z kosmetykami Lush'a. Jedynie dzięki Wam wiem, że takie istnieją ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam możliwości wypróbowania jakiegokolwiek z kosmetyków Lush, Szkoda, że nie są one dostępne w Polsce :)
OdpowiedzUsuńCzuje się niesamowicie skuszona na ten krem :) Szkoda tylko, że Lush u nas jest tak słabo dostępny.
OdpowiedzUsuńPrzy takiej pojemności jestem zaskoczona wydajnością :) Super! Krem byłby prawdopodobnie idealny dla mojego faceta :)
OdpowiedzUsuńHehe w sumie może to i dobrze, ze nie mam dostępu do tych kosmetyków ;) Drogie są ździebko i ponoć łatwo wpaść w wir uwielbienia co do nich :)))
OdpowiedzUsuńlush - tak bardzo kusi, może dlatego, że nie jest dostępny na wyciągnięcie mojej ręki? może kiedyś się skuszę, wtedy na pewno wrócę do tych recenzji
OdpowiedzUsuńPrzy mojej mieszanej cerze bardzo ostrożnie dobieram kremy nawilżające, ale opis tego brzmi całkiem zachęcająco. Nie sądzę jednak, żebym szybko miała okazję go przetestować, ale jeśli nie zapomnę, to być może kiedyś dorzucę go do zakupów :)
OdpowiedzUsuńpo nazwie sadzilam ze to peeling bedzie ;]
OdpowiedzUsuńja też tak myślałam na początku :)
UsuńZ Lushowych kremów wypróbowałam jedynie Vanishing i nie podbił mojego serca na tyle, aby zainwestować w całe opakowanie - miałam tylko próbkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się nakładało ten krem na buzię. Jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) :*
OdpowiedzUsuń