Przy okazji tej notki
zaprezentowałam Wam nowości w mojej pielęgnacji oraz makijażu. Najbardziej
pożądanym produktem było serum L’arcobaleno i dzisiaj chcę o nim opowiedzieć.
Poprzeczka została ustawiona wysoko, a
obietnice producenta sprawiły, że oczekiwałam wiele. CUD nie był w tym worku
wymagań, staram się realnie patrzeć na kondycję oraz potrzeby swojej cery.
Zależało
mi na wyrównaniu kolorytu, ujędrnieniu, nawilżeniu.
Czy
tak też się stało?
Zapraszam
do lektury:)
Nawilżająco-rozjaśniające serum do twarzy z zawartością
ekstraktów roślinnych, wydzielin śluzu ślimaka i trzech typów czynników wzrostu
komórek (EGF), które
tworzą na skórze barierę ochronną stymulując regenerację uszkodzonych komórek
skóry.
Nie wiem jak Wy, ale zbytnio nie znam się na
azjatyckich kosmetykach. Nigdy specjalnie nie były w kręgu moich zainteresowań
a już sam opis, który zawiera informację o ślimaku pobudzał moją wyobraźnię
niekoniecznie w tym kierunku, w jakim potrzeba. Ale! Ciekawość została
pobudzona, szperałam, czytałam i dumałam, czy warto. Finalnie stało się tak, że
pojawiła się oferta ze sklepu internetowego My Asia. Postanowiłam pokróliczyć
na sobie.
Produkt zawiera również wysoce
skuteczny naturalny wyciąg z Czepoty Puszystej (C-Med-100), który przywraca komórkom
zdolność do regeneracji i odbudowy:
Redukuję
istniejące zmarszczki oraz zwiększa produkcję kolagenu sprawiając, że skóra
staje się bardziej sprężysta i elastyczna
Zabezpiecza
przed niekorzystnym wpływem środowiska zewnętrznego, stresem i wolnymi
rodnikami
Ma działanie
antyoksydacyjne, nawilżające i odżywcze przywracając skórze naturalny blask
Lekka,
satynowa konsystencja świetnie się rozprowadza i szybko wchłania, co sprawia,
że produkt idealnie nadaje się pod makijaż
Skóra jest
wygładzona, wygląda świeżo i młodo
Hypoalergiczny
Czepota Puszysta
to nic innego jak Uncaria tomentosa (Willdenow) De Candolle zwana inaczej, jako vilcacora czy
koci pazur. Na pewno większość z Was słyszała takie określenie lub spotkała się
z nim przy różnych okazjach.
Poczułam
się tym faktem mocno zaintrygowana. Tym bardziej, że wedle różnych źródeł
działanie faktycznie ma być pozytywne.
Skład INCI
Water, Snail Secretion Filtrate, Butylene Glycol,
Glycerin, Arbutin, Sodium Polyacrylate, Ucaria Tomentosa Extract, Betaine,
Adenosine, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Aloe Barbadensis Leaf Extract, EGF
0.1%, Copper Tripeptide-1, Acetyl Hexapeptide-8, Palmitoyl Pentapeptide-4,
Caprylhydroxamic Acid, Caprylyl Glycol
Opakowanie. Serum
otrzymujemy w estetycznej szklanej buteleczce ze szklanym aplikatorem w formie
kroplomierza. Początkowo byłam tym zachwycona jednak w miarę zużywania produktu
przekonałam się, że nie jest to takie super....
Do tego jeszcze krótka informacja odnośnie obsługi:)))
Konsystencja.
Żelowa o miodowym zabarwieniu, przyjemnie rozprowadza się na skórze.
Wiedziałam, że jest bezzapachowa, ale jakoś w głowie miałam „ślimaka” i tak do
końca to nie wiedziałam, czego się spodziewać;)
Szybko się wchłania,
nie jest lepkie i nie zostawia odczuwalnej warstwy na skórze.
Zanim przystąpiłam do globalnego użycia zrobiłam test, aby
uniknąć przykrej niespodzianki. Różnie bywa, a ja nie lubię kusić losu przy tak
chimerycznej cerze.
Nic się na szczęście
nie stało, żadnego uczulenia/podrażnienia itp. Mogłam spokojnie wprowadzić
nowy element pielęgnacji.
Działanie. W moim
odczuciu jest to dobry produkt, jednak sądziłam, że taką cenę – 450zł będzie robić
hipnotyzujące wrażenie. Ale po kolei:)
Moja
trzydziestoparoletnia cera nie jest w złej kondycji, lecz nie sposób
zauważyć, że czas nie stoi w miejscu. Nie mam przebarwień, ale po niechcianych
niespodziankach czasami zostają ślady, które przez dłuższy czas nie chcą
zniknąć. I tutaj moim zdaniem serum dobrze zadziałało. Wcześniej przez prawie
1, 5 miesiąca miałam do czynienia z serią SesDermy, Azelac, po której efekty w
kwestii rozjaśniania były dużo słabsze. To akurat związane jest ze stężeniem
kwasu azaleinowego i wkrótce napiszę więcej na ten temat. W każdym razie serum połączone z serią Azelac dało bardzo
dobre efekty i po miesiącu regularnego stosowanie razem faktycznie drobne
ślady po niespodziankach zniknęły. Miałam też dość rozległą plamę na policzku,
która powiązana jest z naczynkami i ona została znacznie rozjaśniona. Na tyle,
że jej nie widać aż tak bardzo. No chyba, że ktoś przystawi głowę do mojej twarzy,
ale w takiej relacji jestem z tylko jedną osobą: P
Serum używam prawie 2
miesiące i na chwilę obecną mogę powiedzieć, że efekty są zadowalające.
Początkowo byłam lekko zawiedziona, za wiele się nie działo:), choć tak
naprawdę nie wiem, co miałoby się dziać: P Może moje wyobrażenia, co do samego
kosmetyku, zawrotnej ceny i obietnic producenta zostały poruszone do głębi?
Aplikowałam serum
sumiennie dwa razy w ciągu dnia, rano i wieczorem. Nie oszczędzałam i nie
żałowałam sobie. Poza tym mój egzemplarz ma datę ważności do 11 maja 2013, więc
stwierdziłam, że nie ma, na co czekać.
Wiem, że cena była obniżana i teraz jest jeszcze niższa, ale
byłabym zła gdybym kupiła i dopiero wtedy dowiedziała się o dacie ważności.
Tak, naiwna bywam, bo nie sądziłabym, że może być jakiś haczyk. To tak na
marginesie, bo na stronie sklepu nie widzę żadnej informacji, z jakiego powodu
cena jest tak obniżona i czy nie jest to tylko zabieg marketingowy, z jakim
często można się spotkać.
Po ok. 3 tygodniach
zerkałam z nudów w lusterko i stwierdziłam, że skórę mam taką jakby inną:) bardziej
jędrną, promienną. Budzę się rano nie czując żadnego dyskomfortu. Jest
miękka, nawilżona i przyjemna w dotyku. Nie żeby wcześniej była jakaś okropna,
nie. Lecz biorąc pod uwagę ostatnie stresy, huśtawki w kondycji skóry, problemy
z naczynkami, a za chwilę z przesuszonymi partiami to... Była miła odmiana.
Wcześniej miałam w użyciu ekoAmpułki z P&R i po
odstawieniu okazało się, że jak przez dłuższy czas nie sięgam po nic
wzmacniającego, to efekt słabnie i wracam do punktu wyjścia. Nie jest to dla
mnie specjalnym zaskoczeniem. Byłam tylko pewna, że na dłużej to wystarczy.
Serum L’arcobaleno pięknie wywiązuje się z nawilżenia samo w sobie, w
zależności od temperatury mogłam darować sięganie po krem. To dobrze wróży
szczególnie na okres późnej wiosny oraz lata.
Jest dobrą bazą pod makijaż, lecz uwaga nie z
każdym produktem dobrze współgra. Podobnie rzecz ma się z kremami i tak np.
odstawiłam Hydra Filler Filorgi, który wykorzystywałam na dzień. Za każdym
razem koszmarnie się całość rolowała. Kolorówka także była wybredna i podkład
Lock It Kat von D wyglądał wtedy koszmarnie. Podkreślone wszelkie
niedoskonałości, identyczna sprawa działa się przy kremie tonującym Caudalie.
Poddałam się zostając przy kremie BB Lioele oraz podkładzie Parure de Lumiere.
Ostatecznie będąc w domu nie nakładałam nic więcej.
Przyznam się, że te trudności studziły mój
zapał. Nie jest dobrze, kiedy jestem zmuszona kombinować z kolorówką, ostatecznie
mogłabym zostać tylko przy aplikacji na noc, ale jest to produkt z takiej półki
cenowej, że chciałabym mieć pełną swobodę.
Kiedy już uporałam się z oswojeniem produktu
w opakowaniu zostało mi ok.1/4 zawartości i?.. Pojawia się problem z
wydobyciem. Póki jest go więcej pipetą doskonale się operuje, nie dzieje się
nic, co mogłoby wskazywać na trudności. A jednak! Konsystencja serum jest
żelowa o dość gęstej formule, nie spływa ona ona sobie swobodnie. Przypomina
nieco tężejącą galaretkę a otwór jest na tyle mały, że nie ma za bardzo pola
manewru. Na dodatek wydaje mi się, że w środku jest jeszcze coś w stylu
„stelaża”, ponieważ nie mogę wybrać zawartości okrężnym ruchem. Do tego
kroplomierz jest ze szkła....
Pojawiają się schody i przyznam, że coraz
trudniej jest mi dozować serum a na pewno nie zużyję go do końca. Próbowałam
postawić flakon do góry nogami i produkt opornie spływa po ściankach. Trzeba
mieć anielską cierpliwość. Mnie jej brakuje. Szkoda, że producent wymyślił
takie dziwadło, bo przy takiej cenie oczekiwałabym czegoś znacznie
funkcjonalnego.
Pojemność 35ml a cena
podstawowa 450zł
Podsumowując:
-dobry produkt pielęgnacyjny, który pomoże z
drobnymi plamami, rozjaśni koloryt cery a na pewno ujednolici
-świetnie nawilża, cera staje się wygładzona,
miękka, ujędrniona a zmarszczki mimiczne ulegają delikatnemu rozprasowaniu. U
siebie widzę to na bazie tego, jak układa się skóra podczas uśmiechu. Nie
miałam też problemu z odciśniętą pościelą na twarzy, choć mnie ten problem jeszcze
nie dotknął, to rano cera prezentuje się zdrowo i promiennie
-obszary naczynkowe ukojone, zaczerwienienia
pojawiają się stosunkowo rzadko
-działanie przeciwzmarszczkowe jest trudne do
jednoznacznego określenia, ale na pewno ujędrnia i przywraca dobry poziom
nawilżenia
-opakowanie mało poręczne i do tego pojawiają
się problemy z wydobyciem produktu w miarę zużywania
-będzie dobrą bazą pod makijaż pod warunkiem,
że dopasujemy do niego nawilżacz oraz kolorówkę. Nie z każdym produktem jest
idealnie.
-wydajne, sama nie żałowałam go sobie ze
względu na zbliżającą się ku końcowi datę ważności, lecz w normalnych warunkach
mogłoby starczyć na 3 miesiące codziennego stosowania
-cena - to pewien pułap, który sprawia, że
oczekiwałam więcej. Więcej, bo przy takich zapewnieniach i obietnicach
wyobrażałam sobie, że dostaję kosmetyk, który wpłynie na mój stosunek wobec
azjatyckich produktów. Tak się nie stało. Uważam, że jest dobry i godny uwagi,
ALE nie za tę cenę. W takim przedziale dostaniemy już coś z półki selektywnej
bądź z marek związanych z medycyną estetyczną. Na podobnym poziomie działania
będzie serum Filorgi, czy innej tego typu firmy, które oferują znacznie więcej.
Gdybym kupiła sama byłabym ogromnie
rozczarowana, ale miałabym też nauczkę. Nie warto czasami tak się napalać;) Produkt
dostałam w ramach współpracy ze sklepem internetowym My Asia i uważam, że to była dobra przygoda. Nie sięgnę więcej po ten produkt
a na pewno nie za cenę 450zł, co więcej wyceniłabym go góra na 100zł....
Następnym razem opowiem o innych produktach,
które dostałam do przetestowania. A tutaj
odkrywałam przed Wami wady i zalety pudru sypkiego
Lioele w kolorze Violet.
Jakie są Wasze doświadczenia z kosmetykami
azjatyckimi? Z chęcią poczytam, a być może przekonacie mnie, że warto:)
Pozdrawiam!
Ja dopiero niedawno do swojej pielęgnacji wprowadziłam serum.
OdpowiedzUsuńI, póki co, obserwuję swoją skórę.
Cena kosmetyku, o którym piszesz, jest dla mnie nie do przyjęcia. Ale to akurat kwestia bardzo indywidualna.
Cena zawsze taka będzie jednak jeżeli chcesz kupić coś w takim przedziale cenowym to poprzeczka się podnosi, prawda? :)
UsuńSera różnego rodzaju bardzo lubię i moja cera dobrze reaguje. Co masz dobrego teraz w użyciu?
Kupiłam serum z Ziaja Med.
UsuńSwojego czasu dużo czytałam o tej serii Med, ale jakoś sama nie zdecydowałam się. Będę wypatrywać recenzji w takim razie.
UsuńLubię używać serum ( obenie Babuszki Agafii 35-50) jednak od produktu za 450zł oczekiwałabym lepszego działania.
OdpowiedzUsuńOtóż to :) Jeżeli wydaję konkretną sumę, to oczekuję, że działanie będzie świetne a nie tylko dobre ;)
UsuńTeż używam obecnie tego serum i ma fajne właściwości wygładzające, jest bardzo delikatne, samo z siebie ciut za mało nawilża. A kosztuje 25 zł :)
UsuńZa cenę 450 zł również oczekiwałabym bardzo dużo
Zdecydowanie za TAKA cenę można spodziewać się czegoś więcej..o ile działanie zawsze jest w jakimś stopniu subiektywne to o problemach z aplikacją o których piszesz już nie powinno być mowy...
OdpowiedzUsuńCzepota Puszysta zawładnęła mną od pierwszego słowa LOL ..piękna nazwa prawie jak trzpiota hehee
ślimak, ślimak...myślę że dałabym radę mieć ślimaka na twarzy bez problemu..chyba:)
Mam doświadczenie jedynie z serum Genefique Lancome - o ile pierwsza buteleczka sprawiła się superowo to druga już niekoniecznie ...W roli serum obecnie występuje u mnie żel hialuranowy (prawie jak ślimak) - nawilża, tak ale także dziwnie napina skórę co niekoniecznie mi się podoba..
BTW - super recenzja :) wskazujesz na wiele aspektów..na które nie zwracałam uwagi:)
Dziękuję :)
UsuńU mnie żel hialuronowy nie sprawdził się tak, jakbym tego oczekiwała. Mam teraz to serum z Forever Young i bardzo mieszane odczucia. Nie do końca produkty mnie zachwyciły. Co prawda to początek, ale jest "ale".
ładnie ktoś wygórował cenę ;) nie zafundowałabym sobie na pewno tak drogiego specyfiku w obawie, że się rozczaruję, nawet gdy byłby nie wiadomo jak wysławiony ;P
OdpowiedzUsuńMam ciekawską naturę i czasami lubię przekonać się sama na sobie ;))) Jednak tym razem ktoś podał zaporową cenę wobec efektów...
UsuńChyba sama wiesz po moch postach, że jeśli chodzi o twarz to jestem w stanie wydać więcej ale raczej nie aż tyle. Zresztą sama pamiętam, że jak zajrzałam na stronę to zaskoczyło mnie, że aż tak obniżyli cenę. Już tak od 60% zapala mi się czerwona lampka, że produkt powoli zbliża się do zakończenia swego żywota ;) I masz rację im wyższy koszt tym większe wymagania ;) Chociaż u mnie bardziej niebezpieczne jest nadmierne wychwalanie produktów przez blogerki bo dopiero wtedy wyobrażam sobie, że kosmetyk za mnie posprząta i ugotuje w wolnym tłumaczeniu.
OdpowiedzUsuńZ tym wychwalaniem to jest tak, że dużo zależy kto i jak pisze. Jest grupa, która za żadne skarby nie przekona mnie do zakupu :P a są osoby, do których mam zaufanie.
UsuńJak pojawia się boom, to z reguły staram się sprawdzać na sobie jak np. z P&R, bo wydałam tam majątek, by przekonać się, że perełek jest mała grupa.
Za taką cenę to ja bym oczekiwała twarzy jak po Photoshopie szczerze mówiąc... Choć wizja takiego nawilżenia bardzo kusi. Ostatnio moja cera staje się istną skorupą z suchości i rzadko co pomaga bez efektu zapchania :(
OdpowiedzUsuńTaki rodzaj nawilżenia był naprawdę niezły :) ale spodziewałam się czegoś więcej...
UsuńPowiem Ci, że mam to serum od Babuszki w podobnym opakowaniu i też mam problem z wydobyciem produktu jako, że połowę już zużyłam. Za taką cenę jaką sobie chcą od kosmetyku recenzowanego przez Ciebie mogli lepiej przemyśleć opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńMoże producent coś zmieni, kto wie ;) ale o tym już się nie przekonam.
Usuńdzialanie brzmi bajecznie, ale z cena rzeczywiscie pojechali..
OdpowiedzUsuńTo chyba jeden z najdroższych kosmetyków z pielęgnacji, który miałam w swoich zasobach.
Usuńcena kosmiczna- sprawdzałam czy oby na pewno na końcu jest zero ;)
UsuńCena zdecydowanie powala... Dla mnie pułapem górnym przy wyborze serum [ a ostatnio szukam jakiegoś dla siebie ] byłoby max 70 zł - wiem, że jest wiele dobrych kosmetyków do takiej kwoty. Teraz rozważam któreś serum rosyjskie, chyba zdecyduję się na to 50 +, bo podobno ma najwięcej odżywczych składników.
OdpowiedzUsuńNiemniej działanie, które opisałaś, jest bardzo fajne, ja również chciałabym rozjaśnienia niektórych rzeczy na mojej twarzy.
Spokojnie coś znajdziesz dla siebie w takim przedziale cenowym :)
UsuńTo rosyjskie serum zbiera dobre opinie, ale sama nie jestem przekonana do tej grupy kosmetyków. Jak już mam coś wybrać to wolę aptekę.
Ja mam sporo przebarwień i jak dotąd nie znalazłam skutecznego serum.
OdpowiedzUsuńPrzy przebarwieniach jedynie Acne Derm dał u mnie dobre rezultaty.
Usuńo borze szumiący... 4 i pół stówki? nie dla mnie, nawet gdybym była upiornie bogata, to powyżej 200 na kosmetyk nie wydam. mam taką swoją górną granicę i basta :-D podziwiam, że chciało Ci się króliczyć na sobie, ja bym się nie odważyła, choć ślimak mnie przeraża mniej niż jad żmii np. ;-)
OdpowiedzUsuńsezon na winniczki otwarty, zawsze można kilka złapać i położyć na paszczę :-D
cium!
Od czasu do czasu ciągnie mnie w nowe rejony :D Nie liczę na CUD, ale dobrze jest się budzić i nie spoglądać z obawą w lustro, że makijaż stanie się utrapieniem.... A czasami takie dni miewam :/
UsuńFiu, fiu, cennik faktycznie może przyprawić o mały zawrót głowy. Produkt wydaje się interesujący, jednak chyba nie byłabym w stanie przejść do porządku dziennego nad wydaniem aż tak wysokiej kwoty na serum. No... chyba że miałabym 100% gwarancji, że będę po nim wyglądała jak "osiemnastka" ;)
OdpowiedzUsuńW zależności od cery i problemów z nią związanych czasami dokonuje się różnych wyborów ;) W tym przypadku jednak cena jest zaporowa a efekty dobre, tylko dobre.
UsuńTo że wyceniłaś go na 100 świadczy o dobrej jakości. Czytam wszystko o ujędrnianiu u Ciebie bo jednak po 30tce testująca to jest to;)
OdpowiedzUsuńHihihihi :) Niebawem będę opisywać nowe cuda, które moja skóra bardzo dobrze odbiera więc może coś Cię zainteresuje?
UsuńWiesz, gdyby to serum było osiągalne w takim pułapie cenowym to super! jednak przy tak zaporowej cenie oczekiwałam produktu na wysokim poziomie. Dostałam tylko dobry...
na szczęście nie musze jeszcze używac tych specyfików :)
OdpowiedzUsuńTylko się cieszyć :)
Usuńmatko, popłynęli z ta ceną :/ yyyyy, aż mnie zatkało i nie wiem co napisać :P
OdpowiedzUsuńCena czyni cuda :) to już Filorga jest dużo tańsza....
Usuńja pewnie za 100zł bym się zastanawiała nad kupnem, bo mam 23 lata i jeszcze mi taka pielęgnacja niepotrzebna. ale skoro wiem ile się za to cudo należy - totalnie przestał mnie interesować :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Wymagania i oczekiwania wzrastają wraz z wiekiem ;) Serio! kiedyś zupełnie inaczej patrzyłam na to, co gości w mojej kosmetyczce.
Usuńwiem, chociaż takie większe zmiany jeszcze przede mną. ale już w tej chwili chętniej sięgam po kosmetyki apteczne do twarzy, niż te drogeryjne :D także pewnie dojdę do pułapu, kiedy dobry krem za xxx zł będzie w sam raz :)
Usuńnie miałam do czynienia z żadnym azjatyckim kosmetykiem... :)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka produktów i póki co nie widzę większego sensu, by zmieniać pielęgnację ;)
Usuń450 zł na jeden kosmetyk to mi się nawet jeszcze nie śniło - zdecydowanie nie na moją kieszeń choćby działał wybitne cuda.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za wszystkie sugestie dotyczące aparatu :* Myślę, że jednak ciut lepszy by mi się przydał, ale chyba nie ma co rzucać się na lustrzankę, której nie będę umiała dobrze wykorzystać, a potem będę się wściekać, że daje efekt taki jak starym, poczciwym kompaktem :)
Cena w tym przypadku jest MOCNO przesadzona.
UsuńNie ma za co :) Polecam się w razie pytań.
Wg mnie kupno lustrzanki miałoby sens gdybyś pracowała tym aparatem a co więcej była pasjonatką fotografii profesjonalnej. A jeżeli potrzebujesz aparat na potrzeby blogowe i kilku innych pierdółek to lepiej wybrać coś innego.
No właśnie z jednej strony ta lustrzanka kusi, bo kiedyś się tym interesowałam, ale z drugiej strony nie wiem czy znajdę czas i chęci, aby porządnie nauczyć się ją obsługiwać :/ Myślę, że w moim przypadku to jeszcze kwestia dogadania z partnerem bo on raczej składnia się ku lustrzance. Cóż, jeśli miałoby go to ucieszyć to nie będę upierać się przy kompakcie, ale przynajmniej będę wiedziała, że aparat będzie wykorzystywany nie tylko do robienia zdjęć kremów :) Ja jednak zgadzam się z Tobą - kompakt powinien wystarczyć :)
UsuńTeraz uzywam zelu z ziolem rozjasniajacym i sluzem slimaka. Zastepuje mi wlasnie serum bo ma lekka konsystecje i wchlania sie idealnie.
OdpowiedzUsuńJa chyba zatrzymam się na tym etapie ;)
Usuń450 zł za produkt nie do końca przemyślany pod tyloma aspektami? Zamurowało mnie.
OdpowiedzUsuńSama liczyłam na więcej :)
UsuńNie mam żadnego doświadczenia z azjatyckimi kosmetykami, może tracę, a może wszystko przede mną ;)
OdpowiedzUsuńCo do tego produktu, no cóż, ciekawy, ale specjalnie mnie nie zachwyca, doskonale opisałaś każdy szczegół, i nie wiem, mam mieszane uczucia, czy bym chciała... Za taką cenę z pewnością nie, za sugerowaną Tobą, może bym skusiła się, bo jest jednak ciekawy, a przynajmniej " inny " ;)
Problematyczne to serum, przy cenie regularnej ja bym się nie skusiła tym bardziej poznając te mankamenty, mimo wszystko fajnie, że chociaż pozytywne efekty przyniosło dla Twojej skóry;)
OdpowiedzUsuńZa 450 zł oczekiwałabym jeszcze masażu stóp :)
OdpowiedzUsuń