Jestem miłośniczką róży,
w każdej postaci :) Uwielbiam różę w kosmetykach jak i w kuchni,
szczególnie konfitury różane ♥ Dlatego też kiedy kupowałam produkty
pielęgnacyjne do ust postawiłam właśnie na ten składnik. Zawierzyłam także
opisowi producenta, nie zagłębiając się w skład. Jaki z tego morał? Mam nauczkę
na przyszłość, sprawdzać i weryfikować, nie poddawać się magii etykiety co
niestety od czasu do czasu mi się zdarza.
Wybrałam balsam do
ust z firmy Orientana o wdzięcznej
nazwie Róża japońska oraz Pat & Rub Pielęgnacyjny balsam do ust
Różany. Co łączy te dwa produkty? Na pewno jedno, moją słabość do róży.
Róża róży nie równa, tak
mawiała moja znajoma i wielka fanka róż, które gościły u Niej zawsze w
ogrodzie. Do czego zmierzam, to kilka słów wyjaśnienia. Specem nie jestem, ale
pewne rzeczy nie do końca mi pasują w składzie balsamu Orientany.
Balsam został nazwany jako Róża Japońska i to jej
spodziewałabym się w składzie, za to zamiast niej widnieje Rosa
Centifolia, która jest nazywana potocznie Różą
Stulistną. Natomiast łacińska nazwa Róży Japońskiej to Rosa Rugosa, znana także jako róża pomarszczona lub właśnie jako
róża japońska. Dodatkowo jak na produkt, który jest określany mianem 100% naturalnego różanego balsamu do ust,
to wg INCI jest mocno na wyrost. Pełen opis możecie zobaczyć na stronie firmy,
nie zamierzam go kopiować. Skład, który widnieje na opakowaniu przedstawia się
tak:
Spodziewałam się czegoś innego po tak dumnie brzmiącej rekomendacji ze
strony firmy.
Opakowanie to tandetny mini słoiczek, który kojarzy mi się
jednoznacznie z pojemniczkami na próbki. Zawiera
8g produktu o dość przyjemniej konsystencji o lekkim różowym zabarwieniu.
Na ustach tego specjalnie nie widać więc prezentacja odbyła się na dłoni oraz chusteczce
jednorazowego użytku ;))
Zatopione cząstki róży robią dobre
wrażenie do czasu.... aż otworzymy
słoiczek i nasze nozdrza odurza aromat róży.
Jednak nie jest to róża jaka
kojarzy się z konfiturami, czy świeżo zrywanymi owocami. Nie! Dla mnie to aromat
Bułgarskich olejków różanych. To woń mojego dzieciństwa, która od razu kojarzy
się z magicznym drewnianym opakowaniem, które skrywało boską fiolkę z
niesamowitą zawartością. Wystarczyła delikatna smuga tejże esencji, by
pozostawiła mocny i nasycony aromat.
Ha! Okazało się, że nadal to jest sprzedawane i ciekawe, czy nadal ta
sama forma, ale na zdjęciu prezentuje się bardzo podobnie a ja czuję się jakbym
cofnęła się o 25 lat :D jak nie więcej...
O ile zapach nie stanowiłby przeszkody, to z przykrością stwierdzam, że ów balsam nie tylko jest nasycony zapachem,
lecz także perfumeryjnym smakiem.... jeżeli chcecie wyobrazić sobie moje
odczucia, nałóżcie na usta ulubione perfumy. Coś okropnego!
Jeżeli ktoś myśli, że na usta nakłada coś naturalnego to ja osobiście
mam duże wątpliwości. „Balsam jest bezpieczny,
możesz go nawet zjeść.”
–naprawdę?
Chyba wyłącznie na własną odpowiedzialność... bo ja osobiście się czuję jakbym
miała do czynienia z flaszką perfum a nie produktem pielęgnacyjnym do ust.
Kilka razy wypróbowałam smarując nim usta jednak nic dobrego się nie wydarzyło, szybko zmyłam i
z ulgą zastąpiłam czymś innym. Pomyślałam, że od czasu do czasu będę używać
jako perfumy do ciała, ale porzuciłam tę myśl. Wcieram w skórki, by odrobinę
przywołać wspomnienia z dzieciństwa, lecz finalnie balsam wyląduje w koszu. Nie
dla mnie takie zmagania.
Ta wątpliwa przyjemność kosztowała
mnie 15zł + przesyłka więc już sama cena powinna mnie zaintrygować, bo
przecież produkty naturalne i do tego z różą w składzie nie należą do tanich. W podstawowych składnikach firma nie
zamieściła słowa o róży i dlaczego skoro rekomendują jako 100% Naturalny różany
balsam do ust?
Nie jest moim celem tutaj tropienie
składników i rozliczanie typu „ile cukru w cukrze”, ale po prostu chciałam mieć
fajne różane mazidło do ust. Połączyć przyjemne z pożytecznym. Nie tym razem.
Jeżeli ktoś posiada więcej informacji
odnośnie róż i rozróżniania ich, to będę wdzięczna za info :)
Rozczarowanie balsamem z Orientany sprawiło, że wyciągnęłam Pielęgnacyjny balsam do ust z Pat & Rub wersję Różaną.
Na wstępie zaznaczę, że w składzie
znajduje się olejek z róży damasceńskiej
i swoją drogą bardzo cenię sobie właśnie ten rodzaj róży. Jest niesamowicie aromatyczna.
Skład INCI ze strony firmowej:
Ricinus Communis
Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Beeswax, Hydrogenated Castor Oil,
Copernica Cerifera (Carnauba) Wax, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil,
Mangifera Indica (Mango) Seed Oil, Lithospermum Officinale Root Extract,
Octyldodecyl Myristate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Rosa
Damascena Flower Oil, Linalool, Geraniol, Citronellol, Citral, Eugenol,
Farnesol
A tutaj jeszcze raz, na kartoniku.
Opakowanie to także
słoiczek ze sztucznego tworzywa, ale znacznie bardziej estetyczny niż ten z Orientany.
Pojemność 10ml, konsystencja
przyjemna, lecz dużo twardsza niż wyżej opisywany produkt. Nie stanowi to
przeszkody podczas używania, aczkolwiek wiadomo, że taka forma najlepiej zdaje
egzamin stacjonarnie ze względu na aplikację.
O ile do zapachu, smaku nie mam zastrzeżeń bo dostajemy
naprawdę bardzo przyjemny kosmetyk to schody
zaczynają się podczas regularnego używania. Bazą produktu jest olej rycynowy, głównie dlatego że jest
on tani i wiele firm z chęcią po niego sięga, ale ma on także właściwości
wysuszające. Zalecana zawartość w produktach do ust mieści się pomiędzy 40% a
60% i podejrzewam, że to właśnie od użytego stężenia zależy jak moje usta
zareagują na dane mazidło. Poza tym balsam
z P&R ma denerwującą mnie zdolność do bardzo szybkiego wnikania w skórę
ust, jakby był spijany a za chwilę czuję potęgujące się uczucie wysuszenia
i potrzebę kolejnej aplikacji. Jeżeli podążam za tym, to w efekcie końcowym
nakładam go na usta średnio co 30 minut.... nie musze mówić, że jest to mało
komfortowe, nie przynosi zamierzonego działania a skóra ust przy regularnym
używaniu staje się mocno przesuszona.
Finalnie, zamiast
chronić, odżywiać, nawilżać i wygładzać, walory pielęgnacyjne nie są odczuwalne
i jedyne co zwraca uwagę, to zapach.
To co mi się spodobało, to fakt, że
P&R zamieściło informację skąd kolor balsamu oraz jego zapach : „Kolor balsam
zawdzięcza roślinnym wyciągom z nawrotu lekarskiego. Aromat nadaje olejek z
róży damasceńskiej.”
Z tej serii mam jeszcze błyszczyk i serum
do ust, ale o nich przy innej okazji.
Aromatyczny balsam kosztuje 39zł w cenie podstawowej, ale pamiętajmy o zniżkach i
rabatach. Bardzo możliwe, że osoby które nie mają wymagającej skóry ust będą o
wiele bardziej zadowolone niż ja.
Z drugiej strony, w starciu z Orientaną produkt Pat & Rub wygrywa w moim odczuciu
i jeżeli miałabym komukolwiek polecić, czy sprawić prezent, to swoją uwagę skupię na ofercie P&R.
W moim osobistym rankingu żaden z powyższych produktów
nie przekonał mnie do ponownego zakupu, a odnośnie Orientany odnoszę wrażenie,
że zaliczam „czarną serię” poodbnie jak z Sylveco.
I co Wy na to? :)
Pozdrawiam :)
Kołacze mi w głowie myśl, że kiedyś Silk Naturals miał bardzo przyjemne różane mazidło do ust. Ale raczej była to tubka albo sztyft a nie słoiczek :)
OdpowiedzUsuńTeraz mi nie po drodze z zamawianiem z Silk Naturals więc raczej nie sprawdzę ;)
UsuńJa rozumiem, że coś, co jest na ustach nie powinno pachnieć jak pół szafki perfum, ale co konkretnie nie jest naturalne w składzie Orientany? Można mieć wątpliwości co do kamfory. Rozumiem, że jesteś zła za "oszukaną" różę. Rozumiem, że nie sprawdza się na ustach. Ale braku naturalności nie można chyba zarzucić???
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji i tak bym go nie kupiła, po prostu chyba nie wiem, jaką miałaś intencję. :)
Po pierwsze: 100% naturalnego różanego balsamu do ust, czyli zakładam, że róża jest bazą i balsam składa się z wosków i ekstraktów róży a mamy jeden i nie jest to ten, na który wskazuje nazwa -róża japońska, poza tym walory zapachowe/smakowe nie przekonują mnie do naturalności. A Pat & Rub bardzo czytelnie opisało swój produkt i wypada on dużo lepiej niż Orientana.
UsuńAch, czyli chodzi o to, że róża jest na końcu składu, w dodatku nie ta, co miała być. Już rozumiem. :)
UsuńJest to dokładnie opisane w tekście :)
UsuńA ja mam ten balsam orientany i mam o nim zupelnie inne zdanie niż ty :-) mi jego smak bardzo przypadl do gustu :D pielęgnuje nieźle, choć bez szału- dużo lepszy jest balsam Tisane. Uważam że nie jest wart 20 zl, ale mialam gorsze buble do ust ;-)
OdpowiedzUsuńWażne, że jesteś zadowolona :)
UsuńTisane u mnie się nie sprawdza, ale mam pomadkę i ciekawa jestem wrażeń.
Fakt, gorsze też miałam ale Orientana z Różą japońską plasuje się w czołówce. I najgorsze, że czeka jeszcze jeden wariant. Oby był lepszy...
Ja kupiłam przyjaciółce na urodziny wersję z granatem i liczi, nie narzeka na niego :D
UsuńChociaż róża ma zdecydowanie ładniejszy zapach ;)
A co do Tisane- dla mnie to chyba najlepszy balsam do ust. Carmexy są ok, ale po dluższym używaniu przesuszają usta, pomadki Nivea kiedyś mi służyły- teraz zupełnie się nie sprawdzają, Orientana jest w porządku, ale bez szału. W Pat&Rub nawet nie inwestuje, bo jakoś mnie nie przekonałaś recenzją (choć peeling różany do ust bardzo lubię!)...ciężko jest mi znaleźć coś mocno nawilżającego i natłuszającego. Najgorsze jest to, że potwornie pękają mi kąciki ust :/
Byłabym zdziwiona gdyby recenzja P&R kogoś przekonała, to jest zdecydowanie forma, w której próbowałam przekazać plusy i minusy swojego punktu widzenia :)
UsuńZapachowi i smakowi różanemu mówię stanowczo nie. Kojarzy mi się z okropnymi pączkami z wrocławskiej cukierni ;)
OdpowiedzUsuńUuuu ;) szkoda i jeszcze takie wspomnienie ;)
UsuńNiestety czasem tak bywa.
UsuńJa zapachu róży nie lubię, więc i tak po żaden z wymienionych przez Ciebie produktów bym nie sięgnęła. Szkoda, że obydwa Cię zawiodły :/
OdpowiedzUsuńW kwestii pielęgnacji ust trudno mnie zadowolić ;) Jest to wymagająca strefa i duża grupa odpada już na samym wstępie.
UsuńPamiętam z dzieciństwa tę drewnianą buteleczkę z olejkiem różanym z Bułgarii! Jak ona mnie fascynowała, gdy byłam całkiem mała. :-)
OdpowiedzUsuńTylko ta, którą miała moja mama (może nadal gdzieś ma?) miała inny kształt - taki podłużny. Przez to skojarzenie zachęciłaś mnie do tego produktu. ;-)
Wiem o czym piszesz, taką wersję miała moja ciotka a u Mamy była bliźniacza wersja tego, które pokazałam. Nawet nie sądziłam, że można nadal kupić. Ciekawe, czy zapach nadal taki sam?
UsuńZnam osobę z Bułgarii, która tam bywa, zresztą sama tez bardzo chciałabym się tam wybrać, ale chyba będę się uśmiechać o przywiezienie mi tego cudu. Do powąchania. I żeby mieć swój własny. ;-)
UsuńMiłe wspomnienia mi się z nim wiążą, bo mama trzymała go w szkatułce z biżuterią, którą rzadko dawała "pooglądać" gdy byłam mała. ;-)
Jak byłam mała to też nie miałam dostępu, ale zawsze znalazłam jakiś sposób, by dobrać się do nich :D Przebiegłe dziecko ze mnie było :)))
UsuńJa za to za różą nie przepadam, ale dobrze wiedzieć, że żaden z tych produktów nie jest jakiś super. Ja aktualnie używam masełko Nivea karmelowe i bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńO tak, masełko karmelowe Nivea bardzo mi pasowało :)
UsuńJak ktoś lubi parafinę zmieszaną z woskiem to Nivea jest ok
UsuńZdecydowanie tak! Dla mnie to dużo lepsza opcja niż nafaszerowany perfumeryjnym aromatem produkt i patrząc uczciwie na składy, to P&R wypada znacznie lepiej, choć ideałem nie jest.
Usuńmi na prawdę ono przypadło do gustu , nawet nie mam za wielkich pretensji jak to czytam że róża jest inna. Jestem ciekawa czy inne balsamy z tej serii mają jakąś " podmiankę " w składzie.
OdpowiedzUsuńTutaj nie chodzi o pretensje tylko napisanie recenzji i odniesienie się do tego, o czym mówi producent a co faktycznie dostejmy. Już sama nazwa produktu mnie zainteresowała więc podążylam tym tropem :)
UsuńMam jeszcze jeden wariant Liczi, ale na razie nie sądzę abym chciała się z nim zmierzyć.
Dzięki za tę recenzję :) być może skuszę się na mazidełko z P&R bo teraz wraz z nadejściem jesieni usta mi się szybciej wysuszają :(
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :) może akurat balsam z P&R u Ciebie sprawdzi się, poza tym są różne warianty.
UsuńNie przepadam za zapachem róży w kosmetykach, bo zwykle trafiam na bardzo chemiczne róże, a tego znieść nie mogę... :/ Znam chyba tylko jeden produkt, którego zapach przenosi mnie wprost do różanego ogrodu :)
OdpowiedzUsuńZa P&R nie przepadam, a na zamówienie z Orientany czaiłam się jakiś czas temu i zapomniałam o nim :) Muszę przyjrzeć się tym składom dokładniej...
Moim ustom wiele nie trzeba, Carmex, czy drogeryjne balsamy za kilka złotych w zupełności sobie radzą z okresowymi suchymi skórkami :)
Zdradź jaki to produkt? :)
UsuńKojarzę, że już gdzieś wspominałaś o swojej niechęci do P&R, masz jakieś negatywne wrażenia po spotkaniu z marką? Sama długo się wzbraniałam, ale finalnie znalazłam kilka świetnych produktów w ich ofercie. Prawdziwe przeciwieństwo dla Orientany, czy Sylveco.
W takim razie masz dużo prostsze zadanie, u mnie większość drogeryjnych rzeczy odpada, podobnie jak Carmex ale mile wspominam masełko Nivea.
Ten produkt to odżywka do mycia ciała z Anatomicals :) Przynajmniej ja ją tak odbieram, dla mnie ma świetny zapach, taki... no... prawdziwy :)
UsuńMiałam kilka produktów P&R i nie dość, że odrzucały mnie zapachem(a to dla mnie bardzo ważne ;) ) to działanie porównywalne było do duuuużo tańszych kosmetyków. Moim zdaniem cena tych produktów, które miałam nie była adekwatna do jakości. Poza tym teraz na blogach widzę przesyt P&R jako efekt współpracy, spotkań blogerskich i omijam te notki z daleka... I tak jakoś się zraziłam do P&R. No jakoś się nie polubiliśmy, tak zwyczajnie :)
Z Sylveco miałam tylko zachwalany krem do twarzy, ale u mnie się nie sprawdził.
Co do masełka Nivea- muszę koniecznie je kupić, jak zużyję otwarte już mazidła :)
Muszę przyjrzeć się tej firmie z bliska w takim razie :)
UsuńTak też bywa, w potoku firm każdy znajdzie coś dla siebie. Na mnie z kolei te wszystkie recenzje sponsorowane podziałały tak, że musiałam spróbować na własnej skórze. W rezultacie znalazłam kilka perełek i wielbię serię Rozgrzewającą za fenomenalny zapach cynamonu ♥
Z Sylveco mam jakąś dziwną relację, praktycznie wszyscy chwalą a u mnie nic się nie sprawdza....
Z masełkami Nivea zaistniała burzliwa relacja, po czym bardzo się polubiliśmy :crazy:
z różowych (nie różanych!) to ja tylko elfa ;-) bo mi robi dopsz na usta, reszta, poza chyba zwykłym sztyftem bebe robi mi straszną krzywdę. no i mam kłopot z głowy :-D
OdpowiedzUsuńcium!
(sorry za znik, zasilacz mi był zdechł, pożyczyłam od ludzi, póki co działa, ale prawie tydzień bez kompa własnego to drrrrrrramat!! ;-))
Kiedyś sztyfty Bebe lubiłam, ale z czasem przestały mi pasować :(
UsuńUuuu w pełni rozumiem, a jak tam Twoje sprawy? :)
Ostatnio przeglądałam ofertę Oriantany, zachęcona bardzo przyjemnym balsamem w kostce z tej firmy, nie powiem, zwróciłam uwagę na balsam do ust i zastanawiałam się nad nim. Dziękuję, że odwiodłaś mnie od zawodu kosmetycznego :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że olej rycynowy może wysuszać... Bardzo przydatna wiadomość!
Z P&R kusi mnie peeling różany do ust, a tak ogólnie ze słoiczkowych balsamów to mam ochotę na Reve de Miel, sądzę, że on sprawdzi się najlepiej, w końcu wszyscy, łącznie z Tobą, go rekomendują :)
Wiesz, może Ty akurat będziesz zadowolona? Bo widać, że niektóre osoby są i dobrze wspominają spotkanie z firmą oraz kosmetykami.
UsuńMoże, dlatego też metoda OCM nie dla każdego. No i jest to taki olej. Praktycznie każda firma pcha do swoich produktów do ust. Balsam Reve de Miel denkuję kolejny słoiczek i kupiłam następny, gdyby nie to, że otworzyłam wcześniej balsam z S&G wróciłabym do niego ponownie :))) Uważam, że warto spróbować. Może i Ty będziesz zadowolona?
Chyba jednak postawię na RdM :) Ciekawa jestem, czy przekonam się do słoiczkowego opakowania, bo zazwyczaj wybieram balsamy w sztyfcie... zobaczymy :D
UsuńDla mnie słoiczki także nie są komfortowe tak do końca, ale na domowy użytek nie jest tak źle ;) Nie pogniewałabym się jeżeli Nuxe wypuściłoby sztyft w takiej formule jak balsam.
UsuńTak, na domowy użytek jest ok, da się przeżyć ;)
UsuńNie przepadam za balsamami w słoiczkach, więc i tak bym się nie skusiła. Natomiast zapach róży również lubię, i na balsam w sztyfcie chętnie bym się pokusiła, jeśli taki gdzieś istnieje ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze takiego w sztyfcie nie spotkałam ;) Jak się natknę, to dam znać.
UsuńMnie słoiczki nie przeszkadzają, w wersji domowej jak najbardziej się sprawdzają.
Ja się nie znam na różach :) Znaczy się, aromat różany nie przeszkadza mi, ale też za nim jakoś szczególnie nie szaleję. To po prostu miły dodatek do produktu jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńTeż zwróciłabym uwagę na Orientanę, bo fajnie wygląda, ale jeśli tak się spisuje, to może podziękuję. :)
Chyba każda z Nas lubi pewne aromaty bardziej lub mniej :) masz jakiegoś faworyta? :)
UsuńOrientanę poznałam rok temu i przepadłam dla mydlanej kostki, zapach ma niesamowity dla mnie ♥ Dlatego też zrobiłam potem duże zakupy, które niestety bokiem mi wychodzą :(
O rany, rany...bułgarski olejek ...pamiętam to duszące drewienko bleh...:)
OdpowiedzUsuńNie lubie Orientany bo smrodliwym niby to maśle/oleistym o zapachu herbaty - śmierdział tłuścił obrzydlistwo...
A słodkie nadzienie różane lubisz? :)
UsuńMam także otwarty olejek do ciała z Orientany..... nie wiem, czy go zużyję. Poza tym dziwnym trafem jego właściowości pielęgnacyjne są.... a raczej ich brak. Sądziłam, że Khadi Violet słabo oceniam, ale Orientana bije go na głowę.
Nie przepadam, za zapachem róży, za to kocham same kwiaty :)
OdpowiedzUsuń:))) A jakiś inny ulubiony zapach?
Usuńlubię świeże zapachy (może jeszcze nie dojrzałam do czegoś cięższego) :P no a żeby pozostać przy kwiatach to podoba mi się zapach białych kwiatów :)
UsuńUwielbiam różane zapachy! :)
OdpowiedzUsuńWitam w Klubie Miłośniczek Różanych Aromatów :)))
Usuńperfumy na ustach? Orientano, ach Orientano czemu mi to robisz???
OdpowiedzUsuńDo zapachów różanych akurat nic nie mam, chociaż też zależy co się trafi. Poza tym chyba nie miałam zbyt wielu kosmetyków o takim aromacie (teraz zdarzyło się masło do ciała). Nad P&R kiedyś się zastanawiałam, ale mam bardzo wymagające usta, więc pewnie i mnie nie przypadłby do gustu. Używam od lat pomadek Nivea, ale raz na jakiś czas zmieniam na inne balsamy, bo usta się przyzwyczajają i przestają działać. :-) Mam teraz pomadki z Flosleku, spisują się całkiem ok. :-) Jakoś nigdy nie wpadłam na pomysł aby zrecenzować pomadkę pielęgnacyjną...hm.
OdpowiedzUsuńMoje usta są niezwykle kapryśne, ale o dziwo, służy im olej rycynowy. Myślę, że różany balsam Pat&Rub mógłby mi przypaść do gustu. Dla takiego aromatu mogę przymknąć oko na niezbyt praktyczne opakowanie;) Jestem zwolenniczką sztyftów:)
OdpowiedzUsuńKosmetyki Orientany jakoś mnie nie przekonują. Mam wrażenie, że producent nie podaje nam pełnych informacji nt. składów. Nie wierzę, że krem z peptydami może być zdatny do użytku przez 2 lata, jeśli nie zawiera konserwantów. Te substancje mi nie przeszkadzają, ale nie lubię krętactwa.
Orientana ma krem z peptydami? Raczej nie ma.
UsuńStawiam, że chodzi o Maska - krem z kaskaryli pod oczy. Tak mi się wydaje.
UsuńW moim mieście jest taka cukiernia - mają minirogaliki z różą... Ależ to pyszne!
OdpowiedzUsuńNatomiast róży w kosmetykach nie lubię... Ten zapach mnie trochę wręcz drażni...
A takie mazidła do ust, to też nie moje klimaty... :)
Zdaję sobie sprawę, że jestem różanym freakiem :D na dodatek uzależnionym od dobrej jakości mazideł do ust.
UsuńWypatruj listonosza :)))
Już wypatrzyłam!
UsuńTy chyba zwariowałaś! :* Dziękuje :)
Wejdę na kompa i zamejluje w tej sprawie :*
hmm..pewno przed przeczytaniem Twojej recenzji, rownie latwo i szybko zdecydowalabym sie na te balsamy, teraz wolalabym je chocby powachac, by nie miec watpliwosci, ze to wlasnie TEJ rozy szukam:P
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę, to przekażę je w Twoje ręce? :)
UsuńOrientany nie znam, ale mam balsam Pat&Rub w wersji kawowej i go nie lubię.. ani konsystencja mi się nie podoba, ani to co ustom robi.. też mam uczucie nieprzyjemnego ściągnięcia :/
OdpowiedzUsuńZ Orientaną nic nie tracisz, wierz mi :) Dobrze, że nie kupiłam pozostałych wariantów, bo kawa kusiła mnie równie mocno jak róża...
Usuńten krem do twarzy Orientany, który mi przysłałaś, również jest mocno perfumowany. nawet bardzo mocno... coś nie do końca mnie ta firma przekonuje jak tak czytam opinie na blogach...
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa jak na niego zaregujesz, bo dodatkowo skierowany jest do grupy docelowej która jakoś mija mi się z celem.... W moim odczuciu jeżeli ktoś mógłby być zadowolony, to chyba bardziej osoby o cerze suchej.
UsuńPrzyznam się, że zrobiłam sobie rundkę z tą firmą i zostanę tylko przy jednym produkcie, cała reszta to dosłownie "czarna seria". Czego nie otworzę to.... chciałoby się od razu zaliczyć kosz.
ależ są wśród nas też osoby które lubią te zapachy i zapewne są to kosmetki dla nich - to jest ta grupa docelowa. Widocznie dla Was są lepsze kosmetyki bez zapachu. Orientana ma wszystko pachnące ale są tacy którzy to cenią...
UsuńAbsolutnie tego nie neguję, jednak to są moje odczucia i moja subiektywna opinia :) Poza tym jak chcę coś pachnącego to... idę do Lusha, bo kiedy wybieram pielęgnację dla mnie ważniejsze są inne walory niż aromat. A w przypadku tego balsamu jak i paru innych rzeczy mam takie a nie inne wrażenia.
UsuńA ja stosowałam krem z lukrecją i morwą od Orientany i takiej ładnej cery jak po tym kremie to nigdy nie miałam :D
UsuńLedwo skończyło mi się opakowanie, przestawiłam się na inny krem, a na twarzy zaraz pojawiło się milion wyprysków :P
I kocham te ich zapachy- może i jest w tym chemia, ja się nie znam, ale na mnie te kosmetyki działają bez zarzutu :D
Nuneczko, to piszemy o tym samym kremie :)
UsuńNie neguję chemii, bo nie należę do składowych ortodoksów w tej kwestii. Wręcz doceniam dobre i udane formuły, ale u mnie niestety oferta Orientany nie znajduje miejsca także jak widać po raz kolejny, dla każdego coś innego :) Drugą sprawą jest to, że moja cera należy do wyjątkowo wymagających.
Miałam balsam z Pat&Rub - kawowy i miło go wspominam. Zawsze miałam problemy z zajadami a jak go używała nic takiego nie zauważyłam. Jedynie do twardej konsystencji mogę się przyczepić :)
OdpowiedzUsuńogólnie jestem bardzo różana więc mnie by pewnie ten smak i zapach zabił ;)))
OdpowiedzUsuńRóżane kombinacje są zupełnie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku pewnie balsam P&R nie zdałby egzaminu bo po prostu moje usta reagują mega przesuszeniem przy kombinacji: olej rycynowy na pierwszym miejscu w składzie. Nie byłam tylko świadoma jakie stężenie jest dopuszczalne w kosmetykach.
OdpowiedzUsuńOdnośnie Orientany to wydaje mi się dosyć podejrzana i producent moim zdaniem pewne rzeczy zataja w składzie. Bo jakoś rzadko kiedy spotykam się z tym aby dobry krem naturalny lub organiczny miał 12 miesięcy na zużycie zamiast 6 ;)
W moim przypadku zapach różany często dyskwalifikuje produkt, choć to oczywiście zależy od interpretacji i połączenia całej kompozycji. Mam kilka takich perfum, do których wracam regularnie, a różane nuty są w nie wpisane, lecz w sposób jak najbardziej mi odpowiadający, Chloe na ten przykład.
OdpowiedzUsuńOrientana nie wzbudziła nigdy mojego kosmetycznego zaufania, ale pamiętam balsamy w kostce, które to swego czasu były szeroko polecane - na tym się moja wiedza (lub pamięć) kończy. Balsam z P&R natomiast mam ochotę wypróbować, tyle że w wersji pomarańczowej. Jestem też ciekawa serum, o którym wspominasz, będę czekać na Twoją opinię.
Smak perfum znam bo zdarzyło mi się psiknąć w usta całkiem przypadkiem :P taki smak dla mnie także dyskredytuje kosmetyk. Co do róży, to pewnie producent pomyślał że ludzie i tak się nie znają, wiec da tam jakąkolwiek "rosa".
OdpowiedzUsuńOdnośnie P&R to szybkie wnikanie by mi nie przeszkadzało, bo często się czymś miziam po ustach :) choć olej rycynowy to już nie za fajnie, skoro tak wysusza. Przyznam że nie wiedziałam że ma taką właściwość, bo ja go używam na włosy.
Balsamy najbardziej lubię w tubkach, bo są higieniczniejsze ;)
Mam balsam grejfrutowy do ust z P&R. Lubię go czasami używać, ale... zauważyłam na swoich i na Juniorkowych usteczkach, że wływa na łuszczenie się skóry na ustach. Przy jego regularnym i częstym używaniu, ściągam z ust skórę jak z węza niemal codziennie
OdpowiedzUsuńPerfumowanych produktów do ust bardzo nie lubię! Generalnie jeśli chodzi o produkty do ust, już teraz nie sięgam po te w "słoiczkach", bo nie lubię gmerać palcem w pudełku, zwłaszcza gdy używam czegoś poza domem. Lubię za to sztyfty :) Oczywiście nieperfumowane ;)
OdpowiedzUsuńTeż jestem fanką róży! Bardzo ubolewam nad zniknięciem stoiska w CH, w którym zawsze kupowałam ciastka różane, były przepyszne! :(
OdpowiedzUsuńBalsamów nie miałam, nie przepadam za tego typu aplikacją :/
Orientana ma hity i kity, juz sie przekonalam :D
OdpowiedzUsuńSouthgirl, jak na razie znalazłam tylko jeden hit :D a Ty?
UsuńUwielbiam zapach róży, więc mam zamiar w przyszłości sięgnąć po różany zestaw z Pat&Rub - peeling i balsam do ust. Orientana po tej recenzji mnie nie ciągnie, za to P&R dałabym szansę na fali ostatnich pozytywnych doświadczeń z tą marką :)
OdpowiedzUsuńJestem też ciekawa Twojej opinii o serum do ust z P&R, bo póki co to dla mnie jedyny produkt, który wypada mocno średnio...
Karotko, u mnie P&R gości już ponad rok. Zdążyłam w tym czasie poznać firmę z wielu stron, przez moje ręce przeszło sporo produktów i uważam, że jest jak każda inna marka. Jednak czytając recenzje w sieci odnoszę wrażenie, że niektórzy mają fazę na same "ochy i achy", podobnie jest z Phenome, Organique, Orientaną i wieloma innymi firmami.
UsuńDla mnie liczą się waloty użytkowe oraz działanie, tym razem w obliczu moich wymagań jest słabo. Obie firmy mogłyby się bardziej postarać, lecz z drugiej strony jeżeli większość osób nie ma wyśrubowanych wymagań, ich skóra nie jest problemowa to wtedy znacznie łatwiej dokonać zakupu, który przyniesie zadowolenie.
Takie jest moje odczucie :)
Przyjaciółka używa kawowy peeling do ust z P&R i jest z niego zadowolona :) ale dla mnie to totalny gadżet. Sama jestem ciekawa jak wypadnie serum i błyszczyk, zobaczymy :)))
Nie doprecyzowałam - chodziło mi o moje pozytywne wrażenia! Miałam przyjemność dwukrotnie otrzymać kilka kosmetyków Pat&Rub na spotkaniach blogerskich, a oprócz tego sama złożyłam małe zamówienie. Na razie interesują mnie głównie produkty do ciała i ust i wśród nich wyszukuję ulubieńców. Na razie nie trafiłam na buble, choć rzeczywiście są dwa takie produkty po których spodziewałam się więcej.
UsuńJa mam wersję pomarańczową peelingu. Owszem jest to gadżet, ale bardzo przyjemny w użytkowaniu, ale na pewno nie jest nie do zastąpienia :)
Nie pod drodze mi z tym zapachem.
OdpowiedzUsuńKwestia upodobania :)
Pewnie :) jak ze wszystkim.
UsuńMimo, że balsamy do ust się nie sprawdziły, to narobiłaś mi smaka na ten różany zapach w drewnianym pudełeczku. Moja ciocia taki miała jak byłam mała i uwielbiałam się tym bawić :D. Nie wiedziałam, że jeszcze można to kupić. Jeśli chodzi o usta, to próbowałam różnych specyfików i u mnie bezkonkurencyjna jest maść z witaminą A. Może nie pachnie ładnie (tu też dużo zależy od wersji), ale działa :)
OdpowiedzUsuńSzukałam tego dawno temu, ale wtedy nie mogłam trafić a teraz okazało się, że jednak jest :)
UsuńMaść z vit. A znam, lubię i cenię. Faktycznie sprawdza się w wielu przypadkach, ale nie zmienia to faktu, że lubię mieć pod ręką coś, co ładnie pachnie/smakuje i działa ;)
Ja też kocham różę choć zapach tej damasceńskiej kojarzy mi się z takimi czerwonymi różańcami :) One właśnie tak pachniały :)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych balsamów, z PAT&RUB mam błyszczyk różany, który mi pasuje tak na co dzień, ale ani w kwestii pielęgnacji ani w kwestii "błyszczykowania" nie jest wybitnie dobry. W zasadzie sięgam po niego z racji na zapach :)
Serio? akurat nigdy nie interesowałam się tym tematem.
UsuńU mnie właśnie ten błyszczyk czeka na swoją kolej, ale jakoś nie bardzo spieszę się do wypróbowania po ostatnich wrażeniach...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHm, po pierwsze, uwielbiam konfiturę różaną i zapach kwiatów róży, ale ten zapach w kosmetykach jest dla mnie trudnostrawny... Zwłaszcza we wszelkich bułgarskich produktach... Przekonuję się o tym, stosując różne różane specyfiki... Choć wiem, że róża róży nie równa, tylko raz zdarzyło mi się polubić aromat róży w kosmetyku i to był róż dr Hauschki... bo pachniał, prawdziwymi kwiatami:)
OdpowiedzUsuńPo drugie, co do olejków różanych, w tym roku przywiozłam właśnie w takiej drewnianej butelczynie czysty olek, a teraz nie bardzo wiem, co z nim zrobić;) - może się skusisz?
Po trzecie, bardzo słusznie zauważyłaś - w przeciwieństwie do mnie - że róża zawarta w kosmetyku z Orientany to nie róża japońska. Kurcze u mnie właśnie recenzja toniku tejże firmy i aż ponownie zerknęłam w skład - to samo:(
także niestety, obojętnie, który balsam lepszy, nie dla mnie;)
pozdrawiam:*
Hauschka ma wyjątkowo udany aromat różany, cenię sobie krem z płatków róży. Aktualnie zużywam kolejną butelkę balsamu do ciała, który jest utrzymany w podobnym klimacie :)
UsuńSerio chcesz się pozbyć tego olejku???? :)
Mam pewien problem ze składami Orientany, zaczęłam zgłębiać temat od momentu zakupów i jakoś nie bardzo mnie zachęca to do kolejnych...
wierzę, że to zawód, kurcze, no ale są nie w porządku, bo jednak kuszą różą japońską, a takowej nie ma... Nie ładnie!
UsuńChętnie znalazłabym dla tego olejku godnego właściciela, zwłaszcza, że one są w cenie, nawet w Bułgarii - choć i tak nieporównywalnie tańsze niż w Pl czy Uk;)
Daj proszę znać czy przygarniesz stwora? Chętnie oddam olejek w Twoje ręce... Wiesz skusiłam się, no bo to się głównie w Bułgarii kupuje, zresztą myślałam, że dam radę, tym bardziej, że jest dobroczynny dla mojej skóry, no ale nie daję z tym zapachem... Olejek jest jeszcze fabrycznie zamknięty oczywiście:)
nie przepadam za zapachem róży w kosmetykach, więc na te wersje zapachowe raczej bym się nie skusiła. jednak jako sam produkt bardziej zainteresował mnie balsam z P&R :) może skuszę się na inny wariant, jak tylko pomniejsze liczbę pielęgnacyjnych pomadek, masełek i innych takich. obecna liczba; 11, nieco mnie przytłacza;))
OdpowiedzUsuń