Akcja 40 dni bez kupowania kosmetyków
wywołała ciekawą dyskusję pod ostatnim postem. Dla
mnie wydała się ona na tyle interesująca, że postanowiłam pociągnąć wątek i rozwinąć go ze swojej strony. Oczywiście to tylko mój punkt widzenia oraz
nawyki wyniesione z domu. Może na tle większości wychodzi na to, że w
zaciszu domowym posiadam mini drogerię i chyba po części tak jest. Dlaczego? U
mnie nie ma prawa niczego zabraknąć na zasadzie „o, coś się kończy i pora na
zakupy”.
Nie są to zapasy, lecz zaopatrzenie które daje mi komfort. Na każdej płaszczyźnie. Podobnie robię
planując zakupy spożywcze, związane z garderobą itd. Nie lubię kiedy wisi nade
mną świadomość o braku czegokolwiek. Planuję,
zakładam, przewiduję. A jeżeli jest ku temu okazja, wybieram rozwiązania
spontaniczne, bo przecież nie wszystko można przewidzieć :)
Wiele z Was wspomniało o szamponie, paście do zębów itd. Dla
mnie to produkty tzw. pierwszej potrzeby, one muszą być zawsze. Tego nie może
zabraknąć. Jeżeli coś się kończy, wyciągam z szuflady. Taką praktykę miałam w
domu rodzinnym, przeniosłam to na własny grunt a teraz będąc na swoim stało się
czymś naturalnym. I nie ważne, że mam drogerię pod drugiej stronie ulicy. Wszelkie braki uzupełniam na bieżąco i
jeżeli robię zakupy to zawsze obowiązuje zasada +1 :) To jest moja metoda.
Dlatego też akcja 40
dni, to zdecydowanie wyzwanie dla zachcianek, wszelkich chwilowych pokus i nakręcania
się przez reklamy, blogi, nowe kolekcje itd. Głównie tyczy się kosmetyków
kolorowych.
Moja pielęgnacja jest
na tyle dopasowana i dopracowana, że tutaj nie ma miejsca na braki. Jedno
zastępuje drugie i cały czas jest płynność. Od czasu do czasu kupuję coś z
nowości, lecz najczęściej jest to mocno skalkulowany produkt. Wyciągam wnioski
ze spontanicznych wyborów. Niestety w ostatnich
tygodniach było kilka wpadek jak np. maskara z Max Factor Volume Extreme Impact Mascara , płyn
micelarny Garnier, palety z cieniami Glazel.
Na bazie takich produktów widzę, że o wiele lepiej wychodzę
kiedy kalkulacja odbywa się na zimno :D z dystansem.
Lubię zakupy, ale
jeszcze bardziej kiedy generują one 100% zadowolenia a nie samego posiadania.
Używam, nie kolekcjonuję. Czerpię radość nie skupiając się na wizualnej oprawie,
bo to nie biżuteria ;) Wybieram jakość, nie ilość. Dlatego też uważam, że ten
rodzaj wyzwania jest trafioną formą w odpowiedni moment.
Jeżeli ktoś ma jeszcze ochotę przyłączyć się do zabawy, to
zachęcam. Wszystkie szczegóły na blogu
Naomi
Ciekawa jestem, czy
40 dni bez zakupów, to naprawdę długi i trudny okres dla kobiety czy też nie?
A jak w Waszym przypadku wyglądają podziały oraz podejście
względem zakupów?
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.