O zapachach można pisać na wiele sposobów, nie ma jednego jedynego uniwersalnego sposobu na przekazanie wrażeń. Budowanie obrazu, kreowanie wyobrażenia za pomocą słów jest zawsze niezmiernie trudne. I nie dlatego, że zapach można dobierać i kojarzyć na wiele możliwości. Bardziej z tego względu, że każdy z nas nosi i rozwija pamięć zapachową oraz zdolność do powiązań na odmiennych płaszczyznach.
Dlaczego o tym piszę? Postanowiłam w najbliższym czasie podzielić się swoimi odczuciami względem używanych zapachów, celowo nie piszę perfum. Głównie z tego względu, że dla mnie zapach jest niczym druga skóra. To coś, w co się ubieram w zależności od wielu okoliczności. Do tego wybieram różne opcje, nie ograniczam się. Lubię poznawać zapachy na różnych płaszczyznach, EDT, EDP, EDC itd. Dlatego też kolejna aromatyczna opowieść, to moja wersja wspomnień lub budowania przeszłości, teraźniejszości i przyszłości :)
Nie będę skupiać się na detalach jakim jest opakowanie, pojemność i inne walory użytkowe. To jakby dla mnie najmniej ważne, liczy się zawartość i to ona decyduje o dalszej przygodzie. Te z Was, które od czasu do czasu czytały moje posty odnoszące się do używanych zapachów wiedzą, że mam ogromną słabość do konkretnych nut zapachowych. Im więcej poznaję, tym bardziej jestem świadoma wybór. Nawet jeżeli zakup oznacza strzał w ciemno, to przestałam się obawiać efektu.
Niektóre moje flakony nie służą do używania w sensie noszenia ich, korzystania. Pewnie to będzie dla niektórych zaskakujące, lecz bywają kompozycje, które muszę mieć wyłącznie dla siebie i celebrować te chwile pełne intymności z dala od świata zewnętrznego.
W tym momencie przejdę do sprawcy zamieszania, marki Jo Malone LTD.
Jo Malone z wykształcenia jest kosmetyczką, z tego co wyczytałam Jej rodzice byli związani z branżą kosmetyczną. Zaczęła od własnoręcznych kompozycji, a w 1994 roku otworzyła pierwszy sklep. W 1996 roku firma została sprzedana koncernowi Estee Lauder i pracowała tam do 2006 roku, po czym zawiesiła karierę a w 2011 roku powróciła z nową marką Jo Loves i wg Jo Malone jest zupełnie nową odsłoną, która nie ma nic wspólnego z Jo Malone LTD.
Piszę o tym nie bez powodu, zerknijcie sobie na ofertę Jo Malone London oraz Jo Loves
Czuję się mocno zaintrygowana, zwłaszcza ofertą Jo Loves :)
Dla zaspokojenia swojego pragnienia pewnie kupię jeszcze coś z JML, a na pewno pokuszę się o set próbek. Oryginalne połączenia, intrygujące nuty zapachowe przyciągają. Finalnie jednak należę do „zapachowych szaleńców” i czuję mały niedosyt. Paradoks sprawił, że zacznę od Red Roses.
Uwielbiam aromat róży w każdej postaci, gdybym mogła, tonęłabym w różanej chmurze a w małych przerwach zdradzałabym ją dla piżma, kadzidła i innych wariacji ;)
Red Roses jawił mi się jako zapach niesamowity, coś na kształt ukoronowania mojej różanej fascynacji. Pamiętam jak łapczywie chłonęłam każdą recenzję/wzmiankę na temat tej wody KLIK! Niedawno Red Roses powiększyło moją zapachową gromadkę.
Idąc za opisem ze strony firmowej RR to zmysłowa mieszanka siedmiu najpiękniejszych róż z kruszonymi liśćmi fiołka, odrobiną cytryny, mięty.
Aromat w pierwszym kontakcie otwiera pewna czystość, przejrzystość. Jakby pojawił się przed nami różany, niewinny pąk i budził do życia na naszej skórze :)
Pierwsze skojarzenie? Niewinność.
Pierwsze wspomnienie? Róże w moim rodzinnym domu - płatki skąpane w deszczu.
I co więcej? Eksplozja róży w róży, w pewnym stopniu nasuwa mi obraz Tea Rose by Perfumer`s Workshop. Jest pewne podobieństwo w pierwszym kontakcie, ten sam rodzaj orzeźwiającego chłodu, bo róża nie musi być niczym ulepek. Pojawia się określony rodzaj wytrawności z nutką cytryny i mięty. Ciekawa kombinacja.
Wyobraźmy sobie bukiet mocno aromatycznych róż, w którym zagłębiamy nozdrza i otacza nas ich aromat, świdrujący i musujący niczym szampan :)
Mocny, nasycony zapach. Mieszanka, która upaja.
Po drugie jest pewna cecha wspólna z bułgarską różaną esencją, ale RR pozbawione zostało tej ciężkiej i oleistej zawartości. Dzięki temu nawet jak użyjemy go więcej, nie przytłoczy nas i otoczenia. Gdyby dla przykładu Dark Rose Czech & Speak pozbawić szafranu, paczuli i sandałowca to napotkamy pewne podobieństwo do RR. Na dodatek Dark Rose to EDC, ale Red Roses wygrywa pod kątem trwałości. I to jest spory atut dla Jo Malone London.
Pure DKNY A Drop Of Rose by Donna Karan, to także zupełnie inny rodzaj. Bardziej pudrowa, subtelna. Przypomina mi w pewien sposób: Stella Stella McCartney for woman, Paul Smith Rose EDP.
Może takie porównania komuś pomogą dokonać wyboru ;) aczkolwiek to tylko moje rozważania.
Red Roses jak na wodę kolońska mile zaskakuje trwałością na mojej skórze. Dobre kilka godzin. Początkowo nasycony łagodnieje i trzyma się skóry z subtelnym ogonem. Nie ma w nim nic przypadkowego, każda nuta jest wyważona.
Jeżeli jesteś fanką różanych aromatów, ale szukasz czegoś subtelnego, to w moim odczuciu nie tędy droga. A na pewno nie polecam w ciemno. Jest to prawdziwa różana eksplozja, która zostanie doceniona przez osoby, które lubią i cenię różę w każdym wydaniu, ale przede wszystkim wytrawną, z pazurem.
I w tym miejscu się zatrzymam. Weszłam w posiadanie flakonu o poj. 30ml który w pełni zaspakaja moje potrzeby. Pomimo, że kocham różane zapachy to większa pojemność byłaby dla mnie męcząca. Tak, nie pomyliłam się. Ten zapach to nie jest moja codzienność, nie widzę możliwości na częstsze spotkania.
30ml kosztuje £39 i szczerze? To tylko woda kolońska. Posiadany zestaw to prezent od męża więc nie mam pojęcia ile kosztuje, ale nie odnajduję się w mieszaniu ich ze sobą. Za to podoba mi się, że małe flakoniki mają po 9ml i są idealne do torebki. Flakon o poj.100 ml jest bardzo nie praktyczny. Mam w takim wydaniu Iris & White Musk i choć zapach zachwyca od początku do końca, to ma jedynie zastosowanie stacjonarne. Oczywiście można posiłkować się tzw. dekantami, ale nie w takim celu kupuję dużą pojemność.
Doceniam zapach oraz to jak został zbudowany, zasługuję na uwagę, lecz z drugiej strony pośród niszowych marek jest zbyt duży wybór, bym poczuła się uwiedziona ofertą JML. Na pewno jest ekscytująco, ciekawie a przede wszystkim coś nowego, ale po takim zapoznaniu nie czuję potrzeby kupowania innych zapachów z tej marki. Być może nowe testy pokażą coś innego, nie zarzekam się, ale... Chciałabym czegoś więcej.... O ile Iris & White Musk mnie zachwyca i o nim napiszę wkrótce, to cena jest mocno zniechęcająca.... £100 za 100ml. Wyjątkowo kosztowna Cologne Intense....
I TO jest spora rysa na tle całości. Pamiętajcie, że te słowa napisała nałogowa perfumoholiczka :)
Pozdrawiam :)
no tak... te ceny ;-) ja sobie zapach stłukłam, zatem odpuszczm i nowego nie będzie (bo znowu stłukę i po co mi kolejny wydatek ;-))
OdpowiedzUsuńza to ten Iris & White Musk to pewnie coś, co by mnie zachwyciło aromatem :-)
Staram się unikać takich sytuacji, bo wiem że niektóre zapachy byłyby ogromną stratą... :D
UsuńIris & White Musk to bardzo udana kompozycja i myślę, że wiele miłośniczek piżma może być zachwycona.
Ja uwielbiam ich Peony & Suede, muszę go kiedyś sobie sprawić...Magiczny zapach.
OdpowiedzUsuńJak pojawia się takie oddziaływanie, to jest tylko jedno wyjście, zakup :)))
UsuńZ chęcią bym je gdzieś powąchała, uwielbiam zapach róż. :)
OdpowiedzUsuńJak będziesz miała okazję, to polecam. Na pewno to gratka dla wielbicielek róż :)
UsuńAle Ty pięknie opisujesz perfumy :) Ja różane zapachy uwielbiam, ale ten produkt chyba chciałabym najpierw wypróbować, czy nie okazałby się zbyt intensywny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńA Ty masz teraz okazję :))) dlatego zachęcam do wizyty w sklepie firmowym! :D I podziel się wrażeniami :)
Mnie się jakoś zawsze kojarzysz z ambrą. Z zapachami ciepłymi, korzenno słonecznymi.
OdpowiedzUsuńRed Roses nie znam (troszkę pewnie wstyd) ale róża to nie moja bajka. Za to doskonale rozumiem to, ze są zapachy, których chcemy mieć troszkę i nie więcej.
Czekam na kolejne pachnące recenzje. Przynajmniej mogę napisać coś, poza "o, to ciekawe, nie wiedziałam). ;)
A wiesz, że ja za ambrą nie przepadam? ;) ale to też zależy od jej ujęcia, bo mimo wszystko nie skreślam i od czasu do czasu zapuszczam się w takie rejony.
UsuńPlanuję Ci coś podesłać, ale czekam na okazję bo niestety Royal Mail ogranicza :(
Prawda? lubię mieć wybór, nie muszę za każdym razem mieć wielkiej flachy :D choć takie wybieram :DDD Jednak przy takich zapachach wystarczy niewielka ilość.
Ha! Jesteś jedyna! Zamierzam nadrobić zaległości, bo pisanie o zapachach sprawia mi przyjemność i to taka miła odmiana :))
Ceny świetne :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJezuniu.. skasowalam komentarz :/ musze isc spac :/
UsuńAnecka12 lutego 2014 00:23
Edc jest duzo mniej aromatyczna od Edp? Szczerze nie wiem..
Chcialabym powachac ten zapach, bo rozane typowo, ciagle kojarza mi sie ze starszymi Paniami I tymi perfumikami z Marks&Spencer.. ale tu w opisue cytryna I mieta.. musi byc ciekawie I o ile miety nieznosze to naprawde cchce powachac kiedys ten zapach Jo :)
Mialam pomegranate noir, nie dla mnie I chyba anyz wanilia.. odpychal mnie mocno, po prostu brzydki byl dla mnie.
Cena? Jesli mniej trwalszy od edp to drogo.. ja widzialam za 30ml edp Alien - 40£. Wiec wychodzi nieco drozej od edc ale zapach caly dzien na ciele daje czadu.
Określenia EDC/EDT/EDP czy ekstrakt mówi Nam o tym jakie wystąpi stężenie esencji zapachowej. Przyjęto, że EDC czy woda odświeżająca eau fraiche/body mist zawierają najniższe stężenia. Dlatego te różnice są bardzo ważne, bo podczas wyboru pozwala określić z jakim produktem będziemy mieć do czynienia.
UsuńNie znam "perfumek" z M&S :P więc się nie odwołam, za to wiem że masz okazję do wizyt stacjonarnych i zachęcam choćby do testu.
Osobiście uważam, że określenie "brzydki" nie do końca oddaje charakter szeroko ujętych perfum. To świat, gdzie każdy z Nas odnajdzie coś własnego tylko dla siebie, aczkolwiek nie każdy zapach może się nam podobać w sensie odbioru. I rzecz najważniejsza, proces testowania/próbowania to długa droga a w kontakcie ze skórą dzieje się prawdziwa magia. Natomiast nie ma sensu zmuszanie się do sięgania po coś, kiedy poszczególne nuty nie są "nasze".
W Jo Malone niektóre kompozycje wydają się ciekawe, odważne ale też szybciej się odnajdą w nich osoby, które szukają konkretnych nut. Tak mi się wydaje ;)
Nie mogę porównywać EDC do EDP na zasadzie trwałości itd. To nie tędy droga, bardziej chodzi o to, że firma serwuje snobistyczne ceny. Dlatego to mi się nie podoba, bo dla odmiany znam marki gdzie pułap cenowy jest zbliżony, lecz wiem że mogę spodziewać się więcej. Moje podejście do zapachów, to "smakowanie" - dlatego też mogłabym w tym momencie pisać i pisać :D
Dlatego napisalam, ze brzydki on byl tylko dla mnie :) no po prostu mnie sie nie podobal ten pomegarante noir i drugi rowniez. Dla mnie Alien jest magiczny i jestem w nim zakochana :D
UsuńNapewno ten zapach trafia na liste tych, ktore chce powachac. Z ciekawosci zajrzalam jakie sa ceny perfum i innych rzeczy.. wow.. nie dla mnie :)
Wybacz, chyba na oczy mi padło jak czytałam Twój komentarz bo nie zarejestrowałam "dla mnie"...
UsuńW pełni rozumiem Twój zachwyt nad Alienem :) Nie jest to mój zapach, ale doceniam i lubię go odnajdywać w swoim otoczeniu. Swoją drogą to chyba Avon próbował przemycić podobną mieszanką w Far Away EDP, takie moje wspomnienie odnośnie TM Alien :)
Masz Jo Malone pod nosem więc na pewno szybciej się z nimi zapoznasz niż ja z czymś nowym z tej firmy ;)
Tyle dobrego się naczytałam na temat tych perfum, że chciałabym ich kiedyś wypróbować, ale cena na razie bardzo odstrasza :)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto spróbować, poznać i przekonać się na własnej skórze. Dosłownie :)
UsuńPięknie zapakowane te perfumy :) no ale cena niestety jak dla mnie za wysoka :)
OdpowiedzUsuńTak, doskonały pomysł na prezent ♥ Śmieję się, że to moja ulubiona pozycja czytelnicza :)))
UsuńSamo opakowanie robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńProste, a przyciąga wzrok.
O zapachach Jo Malone dowiedziałam się stosunkowo niedawno, wcześniej Irena o tym pisała.
Róże to zdecydowanie nie mój aromat.
Ale to akurat kwestia bardzo indywidualna.
Dość długo się kręciłam się wokół nich i zadecydowałam, że najwyższa pora :)
UsuńFirma ma tak duży wybór, że chyba każdy tam znajdzie coś dla siebie.
Brawo za tak świetny opis! W moim odczuciu zapachy trudno jest opisywać. A już na pewno trudno poczuć oczami wyobraźni, zwłaszcza jak się ma katar jak ja :D Dzięki Twojemu opisowi i swoim wspomnieniom, wyobraziłam sobie zapach róż. Chętnie poczułabym zapach w rzeczywistości :)
OdpowiedzUsuńDługo wstrzymywałam się przed opisywaniem zapachów, chyba dlatego bo szukałam dobrego ujęcia. W końcu poszłam "za głosem serca" :))) Staram się zaprezentować je tak, by pobudzić wyobraźnię i właśnie takie komentarze jak Twój pokazują, że warto się starać. Dziękuję :*
UsuńPlanuję więcej wpisów na temat swojego zbioru, czy testowanych zapachów :)
Nie przepadam za różą w zapachach. Zapachy to chyba jedne z najtrudniejszych produktów do recenzji :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, ale mimo wszystko próbuję :) A jakie masz ulubione nuty?
UsuńJa uwielbiam JM, mozna komponowac jak sie chce, ale fakt,to sa wody kolonskie, bardzo kosztowne, sama zamierzam opisac moje doznania o tym ewenemencie, ale ja mam troszke inne podejscie i inne oczekiwania, mniej chyba restrykcyjne, bo uwielbiam delikatniejsze zapachy.Nakładanie je wielowarstwowo niczym sukienki:)
OdpowiedzUsuńRed roses nie w moim guscie zupelnie choc Stellę McCartney szalenszo lubiłam, dla mnie zupelnie inne doznania hihi, ale gruszka z frezja bajkaaa:)Bede kombinowac dalej...
Wielowarstwowe nakładanie także lubię, ale w innym wydaniu :) Stella stanowiła odwołanie do czegoś innego, na pewno nie do Red Roses.
UsuńJak na wody kolońskie, to liczą sobie odpowiednie ceny i nie twierdzę, że nie dam się uwieść bo bardzo zadowolona jestem z Iris & White Musk, lecz nie sądzę abym chciała poznać całą ofertę. Ciekawa jestem Twoich wrażeń :) aczkolwiek różni Nas podejście do tematu. Co z drugiej strony nie oznacza, że wykluczam pewne rzeczy ;)
Nie jestem restrykcyjna, po prostu wiem, czego szukam dla siebie w tej sferze.
Iris and white musk lepiej pachnie u mnie na skorze niz na blotterze ale nie zdecydowałam sie nan, na pewno jeszcze z jeden kupie kto wie , ktory:)
UsuńRestrykcyjna w sensie,ze wiesz czego chcesz i lubisz konkretne wody. Ja wole takie lzejsze i mniej skoncentrowane ale JM zaskoczył mnie trwałoscia bo jak an wody kolonskie to wbrew opinia trzyma sie u mnie bardzoooo dlugo:) A co myslisz o ich lotionach i balsamach?
Blotter a kysz! :D Używam tego tylko w jednym celu i bardzo rzadko.
UsuńJa szukam przede wszystkim konkretnych nut oraz połączeń, a pozostała cześć już ruchoma :) Masz rację, trwałość zaskakuje na plus ale nadal to tylko woda kolońska więc szukam dalej :)
Reszta ich oferty mnie nie interesuje, nie używam takich produktów w sensie pielęgnacyjnym. To nie moja bajka ;)
Balsamy sa bardzo slabe i lotiony:/ Ae ja sprobuje jeszcze olejkow
UsuńPodoba mi się jak opisałaś swoją 'relację' z zapachami ;) Czuję bardzo podobnie, są częścią mnie, wnikają w skórę i oddają to jak się czuję w dany dzień ;)
OdpowiedzUsuńNa tym chyba polega magia zapachów :)))
UsuńW sumie róża to jeden z najbardziej popularnych składników w kompozycjach zapachowych ale wszystko zależy jak osoba zajmująca się tworzeniem zapachu ją uchwyci. W moim przypadku chyba najprzyjemniej opisywało mi się zapach TM Alien. Mogę z czystym sumieniem napisać, że ta recenzja mi akurat wyszła chociaż to też odczucie subiektywne.
OdpowiedzUsuńMuszę odświeżyć swoją pamięć zatem :)
UsuńNa swojej drodze nie spotkałam jeszcze zapachu, który sprawiałby mi problem z opisaniem/prezentacją, choć wiadomo że jeżeli coś "nam leży", to budowanie obrazu jest dopełnieniem.
Wygląda mega luksusowo :)
OdpowiedzUsuńI chyba w większej części za TO się płaci ;)
Usuńroze, takie troche juz dzikie to moje wspomnienia z dziecinstwa u babci, nawet teraz, gdy zdarza mi sie odwiedzic stare miejsca to spogladam w tamta strone z sentymentem.... i smutkiem, bo juz ich nie ma;/
OdpowiedzUsuńbardzo pieknie opisane, co niestety nie pomaga:P
Za to wiem jak mogę pomóc bardziej :)
UsuńDzikie róże dla mnie to inny zapach, o którym też będę pisać :D
No tak... Cena studzi zapał, więc szaleństwa z ich powodu raczej nie będzie ;) Pozostanę przy tym co mam i co planuję mieć, czyli różane Chloe.
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu, gdybym miała kupić całą flaszkę to serio, starczyłaby do końca mojego życia jak nie dłużej :D A kiedy pojawia się wybór, to swoje kroki kieruję w inną stronę.
UsuńW każdym razie będę o Tobie pamiętać przy okazji najbliżej wizyty :*
Dziękuję Ci za wyczerpującą recenzję, tym bardziej że nie mam jak powąchać;) Szukam więc dalej róży, najchętniej jakoś bym wydobyła zapach z YC fresh cut roses.
OdpowiedzUsuńPamiętam Twoją kolekcję perfum (nigdy do takiej nie dojdę) i podoba mi się odnoszenie w recenzji do innych zapachów. Przy takim doświadczeniu jakie posiadasz można to robić:)
A widzisz! teraz mnie Asiu naprowadziłaś :) Sprawdzę zapach YC i dam znać, może w taki sposób będzie łatwiej. Jak tylko będę wiedziała coś na temat przylotu do PL, dam znać :*
UsuńU mnie nie jest za wiele, znam osoby które faktycznie mogą pokazać zbiór i świetnie typować odnośniki. Trzymam się raczej ulubionych nut, lecz staram się zaznaczyć różnice/podobieństwa na bazie tego co znam.
Cała przyjemność po mojej stronie :*
Wiedziałam że o czymś zapomniałam;) też chciałam Ci Hexxano napisać o Fresh Cut Roses. Dla mnie ten wosk pachnie jak wnętrze kwiaciarni, to bardzo specyficzny zapach, na pewno go kojarzysz. W każdym razie jest najbardziej zbliżony do mojej 'róży idealnej'.
UsuńMuszę koniecznie sprawdzić ten wosk bo wnętrze kwiaciarni kojarzę w różnych wydaniach :) Miałam taką jedną ulubioną w Częstochowie, gdzie głównym aromatem były frezje! przez cały rok :)
Usuńczytałam rano posta śpiąc jeszcze trochę, zamknęłam oczy i prawie poczułam zapach róży w ogrodzie. moi dziadkowie mieli róże wzdłuż alejki prowadzącej do domu. coś niesamowitego, nigdy tego nie zapomnę.
OdpowiedzUsuńNajpiękniejsze obrazy siedzą w naszej głowie :) także mam kilka takich wspomnień i rozumiem jak najbardziej dlaczego są niezapomniane :*
UsuńJa się tam zupełnie Tobie nie dziwię- też mam zapachy, które ubieram na siebie tylko i wyłącznie w samotnych chwilach, by się nimi cieszyć- u mnie to Obsession z CK (beżowe), które dostałam w prezencie od tescia... ahm...rozmarzyłam się. W zyciu sama bym sobie takich perfum nie kupiła, bo są zwyczajnie za drogie, a to jeszcze wersja z USA która jest o niebo lepsza od europejskiej... zachwyt, zachwyt, zachwyt...
OdpowiedzUsuńMasz na myśli wersję Obsession Sheer? Miałam je w swoich zasobach, jedno z USA a drugie z UK, ale różnicy pomiędzy nimi nie odczuwałam. Na mojej skórze były identyczne i żałuję, że już ich nie mam :( Próbowałam kupić je potem ponownie, ale już coraz trudniejszy był dostęp.
UsuńZdziwiłabyś się jak wiele osób z mojego otoczenia nie miało i nie ma zielonego pojęcia o perfumach więc próba rozmowy, czy zachwycania się była i jest możliwa tylko w bardzo wąskim gronie.
Taki typowo korzenny zapach, w jajowatej butelce z bursztynową zatyczką. Mam nadzieję, że mowimy o tym samym. Zakochałam się całkowicie- jeszcze nikt nigdy nie trafił tak w mój gust (;
UsuńTo w ogóle mozliwe, by ktoś zupełnie nie korzystał z perfum? o_O
Hm, z opisy wynika że to Obsession Sheer. Musiałabyś wrzucić sobie w Google w grafikę i zerknąć, czy to ten sam flakon :) bo Obsession są wszystkie jajowate ale bursztynowa zatyczka pasuje mi tylko do wersji Sheer.
UsuńZaskoczę Cię, ale znam takie osoby :D Zero perfum, nawet nie ma mowy o dezodorancie jedynie bezzapachowe kulki :D A to, o czym wspominam wyżej wiąże się z tym, że dla wielu osób moje zainteresowanie kosmetykami było i pewnie nadal jest, fanaberią. Nie oceniam tego, bo każdy lubi coś innego. No i rzecz najważniejsza, nie toleruję żadnych "odpowiedników".
Bardzo lubię zapachy różane! Mają w sobie i delikatność i kobiecość i szczyptę zmysłowości. A jeszcze podane w taki sposób zyskują dodatkowy walor. Coś pięknego :)
OdpowiedzUsuńZ reguły tak, lecz w tym wydaniu odnoszę wrażenie, że delikatność pojawia się na samym końcu. Jakby została zdominowana przez potężną różaną matronę :D
UsuńW moim rodzinnym domu rośnie mnóstwo różanych krzewów. Moim ulubionym jest rozłożysty krzak białej róży o kwiatach tak wielkich, że ledwo mieszczą mi się w złożonych dłoniach. Uwielbiam zanurzać w nich nos i wdychać ten słodki a zarazem świeży zapach. Takiej i tylko takiej róży szukam w perfumach, póki co bezskutecznie.
OdpowiedzUsuńJo Malone kusi mnie przede wszystkim niespotykanymi powszechnie kombinacjami. Już nawet wiem jaki zapach przetestuję jako pierwszy, jeśli tylko kiedyś nadarzy się okazja- Anise&Vanilla...
I właśnie przeniosłaś mnie na chwilę w inne miejsce :)
UsuńMogę sobie tylko wyobrazić ten odurzający aromat ♥
Tak, masz rację. Niespotykane i oryginalne połączenia na pewno wyróżniają Jo Malone. Zamierzam przybliżyć jeszcze Jo Loves, ale już na bazie próbek bo nie chcę kolejnej flaszki, która mnie przytłoczy ;)
Ano właśnie Hexx tu jest ból , tyle wszystkiego do poznania, popróbowania , obwąchania a czasu mało . Mnie różane najmniej zachęcają to testowania choć parę razy już się zaskoczyłam bo wydawało mi się że jak różany to etam, tymczasem okazało się że wcale nie najgorzej było ;))
OdpowiedzUsuńSkarbku, życia nie starczy :))) ale świat zapachów pochłania w tak niesamowity sposób, że nie potrafię zapanować nad uzależnieniem :D
UsuńMasz coś teraz ciekawego u siebie?
chętnie bym zakosztowała nawet z czystej ciekawości :) zupełnie nie znana mi marka :)
OdpowiedzUsuńInes, zerknij sobie na firmową stronę. Wybór jest oszałamiający i wydaje mi się, że prawie każdy coś tam dla siebie znajdzie. Ja długo kręciłam się wokół Jo Malone. Finalnie postanowiłam sprawdzić na własnej skórze :)
Usuńopakowanie śliczne, ale zapach róży to jeden z mniej lubianych przeze mnie zapachów w kosmetykach, więc raczej bym się nie skusiła. :) chociaż na parę innych wersji mam ochotę po przejrzeniu ich strony internetowej:) bardzo tą firmą kusi Tanya Burr & Zoella.
OdpowiedzUsuńZ ciekawością czytam o Jo ale raczej bardziej w kategoriach nowości nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńNie szukam nowych zapachów aktualnie - szukam kasy na Guerlain heheheh:*