Mój pierwszy kontakt z
marką Swazi Secrets nastąpił podczas
zakupu oleju Marula, o którym
pisałam przy tej okazji KLIK!
Recenzja na tyle
spodobała się firmie Biolander (to tam robiłam zakupy), że zaproponowano mi
pociągnięcie wątku w obliczu kolejnych planowanych zakupów. Mogłam sobie wybrać
to, co mnie interesuje. Skorzystałam z okazji, lecz zachowałam element
niespodzianki ponieważ określiłam na co mam ochotę i dałam wolną rękę podczas
kompletowania paczki. Biolander niesamowicie mnie zaskoczył bo zawartość
przesyłki zawierała wszystkie 3 produkty, które miałam zamiar poznać.
Opublikowany post Kalendarz kosmetyczny
zawierał podgląd KLIK! a dzisiaj zamierzam podzielić się z Wami moimi wrażeniami/odczuciami
względem Swazi Secrets Balsamu do ust
Marula & masło Shea.
Pokładałam w tym produkcie duże nadzieje, zwłaszcza że olej Marula zajmuje u mnie
kluczowe miejsce na półce a niepozorna buteleczka wydaje się nie mieć dna ;)
Przy okazji podzieliłam się nim z moją Dobrą Duszą i ciekawa jestem Jej wrażeń.
Opakowanie to tradycyjna tubka ze sztucznego tworzywa. Nie jest ona ani zbyt miękka,
ani zbyt twarda. „Dziubek” w aplikatorze za to jest nieco mały a ze względu na
formułę produktu średnio praktyczny.
Muszę przyznać, że
producent trochę nie do końca przemyślał opakowanie oraz rodzaj etykiety. Póki
produkt jest nowy, prezentuje się ładnie z biegiem czasu traci na estetyce ;)
Niby detal, ale jednak....
Skład INCI
Butyrospermum Parkii (Masło Shea), Ricinus Communis (Castor)
Seed Oil, Sclerocarya Birrea (Marula) Seed Oil, Ximenia Caffra Seed Oil,
Schinziophyton Rautanenii (Mongongo) Kernel Oil, Hydrogenated Castor Oil, Cera
Alba (Beeswax), Aroma (Flavor), Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax, Tocopheryl
Acetate, Tocopherol.
13 g / 19 zł KLIK!
Konsystencja. Ze względu na zawartość nierafinowego masła shea balsam w temperaturze
pokojowej ma postać stałą, dopiero pod wpływem ciepła (powyżej 30-34 C)
przyjmuje płynną i jednolitą postać. Ma to plusy i minusy, choć dla mnie
zdecydowanie więcej minusów głównie przez opakowanie. Nosząc balsam w kieszeni
nie miałam problemów z wydobyciem, lecz kiedy tylko zostawiałam go gdzieś „poza
nią” należało ogrzać tubkę w dłoniach. W przeciwnym razie ciężko było „wydusić”
produkt, który w stałej postaci prezentuje się w taki oto sposób.
Wolałabym chyba
pudełeczko, z którego dużo łatwiej wydobyć produkt i już sam kontakt ze skórą
sprawia, że balsam „topi” się pod wpływem ciepła.
Działanie. Kiedy już opanujemy technikę wydobywania produktu liczymy na efekty,
prawda? A tutaj poprzeczka była podniesiona wysoko i nie ukrywam, że liczyłam
na intensywną pielęgnację ust. Niestety takowa nie nastąpiła.
Balsam na moje usta nie podziałał. Płynna konsystencja szybko wnikała w usta, na
chwilę przynosiła ukojenie po czym musiałam ponawiać aplikację. I tak w kółko.
Skóra warg chłonęła go jak gąbka, lecz bez widocznego i odczuwalnego skutku. O
ile w warunkach domowych mogłam szybko sobie z tym poradzić, to na zewnątrz już
nie.... Usta bardzo szybko stawały się spierzchnięte i przesuszone. Dalszych
testów nie kontynuowałam. Śmiem twierdzić,
że to za sprawą ogólnej mieszanki bo nakładany olej Marula solo na ustach
spisywał się dużo lepiej, a tutaj w bazie mamy masło shea oraz olej rycynowy.
Swazi Secrets Balsamu do ust Marula & masło
Shea nie poradził sobie w
kluczowej kwestii, nawilżenia moich ust. Brak właściwości regenerujących oraz
ochrony przed warunkami atmosferycznymi.
Postanowiłam za to wypróbować balsam w inny
sposób. Przełożyłam go do
pojemniczka, tak by aplikacja była wygodna i zaczęłam używać na skórki oraz
skórę dłoni. Ze względu na treściwą formułę zazwyczaj robię to wieczorem lub
wtedy, kiedy mam więcej czasu, by produkt wchłonął się i zadziałał.
W takim wydaniu jestem
z niego bardzo zadowolona. Co prawda nie mam problematycznej skóry na dłoniach,
ale odstawiłam mój ulubiony preparat do skórek Sally
Hansen Medicated Cream Cuticle Remover KLIK!
Balsam
świetnie działa na skórki, przyspiesza proces regeneracji np. szybko goją
się wszelkie „zadziory”, czy małe ranki. Skóra staje się dobrze nawilżona,
elastyczna. Widzę także dodatkowy atut, bardzo dobry wpływ na płytkę paznokci.
Przy stosowaniu Nail Teka szczególnie zwracam uwagę o regularne nawilżanie,
parę razy sięgnęłam ponownie po kolorowy lakier z Micro Cell 2000, który pokazywałam tutaj. Dzięki
balsamowi Swazi Secrets stało się możliwe używanie Sandy Beach częściej niż tylko okazjonalnie.
Dla przypomnienia Micro Cell 2000 Colour Repair Sandy Beach
przyczynił się do znacznego przesuszenia paznokci pomimo regularnego
natłuszczania i nawilżania.
W ogólnym podsumowaniu balsam zrobił na mnie dobre wrażenie, ale jest
przeznaczony do pielęgnacji ust i z tego
działania się nie wywiązał. Bonus w postaci pielęgnacji skórek, paznokci i dłoni
to już moja własna interpretacja. Gdybym faktycznie kupiła balsam sugerując się
przeznaczeniem byłoby to stracone 19zł... Dużo, czy nie, to nie ma znaczenia.
Liczy się fakt, produkt w moim przypadku nie pokazał mocy działania a przecież
warto zwrócić uwagę, że zimowa aura w UK nie należy do specjalnie męczących ;)
O ile wietrznych dni nie brakuje, to temperatura oscyluje w przedziale 10
stopni na plusie.
Patrząc na inne
produkty do pielęgnacji ust wypatrzyłam Bio
Logical Delicious Morelowy balsam do ust, Kea
Karite Masło shea na suchą skórę ust Wanilia Bio Ecocert oraz Argile
Provence Balsam Morelowy Bio, czy znacie może któryś z nich z naciskiem
na ten ostatni zwłaszcza?
Wiem, że ostatnio na
nowo wszędzie rządzi balsam z Nuxe Reve de miel, ale ja go znam i lubię, jednak
szukam czegoś jeszcze lepszego :)
Ktoś z Was zna ofertę Swazi Secrets?
Pozdrawiam :)
Jestem wierna balsamowi Carmex :) Nic innego tak dobrze na mnie nie działa :)
OdpowiedzUsuńU mnie Carmex oraz jego wariacje odpadają ;) wyjątkowo nie lubię. Dlatego szukam innych produktów do pielęgnacji ust.
UsuńU mnie Carmex również egzaminu nie zdał, a szkoda, bo liczyłam na niego. :(
UsuńU mnie taką podstawą w pielęgnacji ust jest wazelina z Ziaji , chyba nic nie działa lepiej :) A oprócz tego Blistex, chociaż jest bardzo niesmaczny! Dużo dobrego naczytałam się o Nuxe i chyba wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńBlistex lubię, ale tylko ten wspomagający walkę z opryszczką. Pozostałe warianty mnie nie przekonują a balsam Nuxe znam, miałam i nadal po niego sięgam także polecam. Jest niezły :)
UsuńJa też w sytuacjach ekstremalnych używam Carmexa, jest naprawdę fajny, ale nie każdemu musi odpowiadać (np. Tobie nie :D). Szkoda jednak, że ten balsam się nie sprawdził bo można powiedzieć, że zapowiadał się naprawdę dobrze. Ale może spróbuj poużywać go w cieplejszym okresie? Wtedy na pewno lepiej się sprawdzi. W zimie nasze usta potrzebują naprawdę maksymalnego nawilżenia, a raczej natłuszczenia :).
OdpowiedzUsuńZima w UK praktycznie żadna więc aż tak bardzo nie różnią się moje mazidła do ust w kwestii pór roku ;) Nie podoba mi się jak balsam zachowuje się na ustach, to dziwne uczucie.... wchłania się momentalne i nie ma po nim śladu :(
UsuńCarmex wielu osobom pasuje, lecz u mnie narobił więcej szkody niż pożytku i dlatego wolę nie ryzykować ;)
Mi jest niezmiernie trudno znaleźć odpowiedni balsam/odżywkę do ust. Są bardzo wymagające, niemal nieustannie suche [choć na szczęście jest to po prostu odwodnienie, nie pękanie] aczkolwiek jeszcze ideału nie znalazłam. Poza tym nie może być to produkt w słoiku, bo zazwyczaj noszę naprawdę długie paznokcie, więc wiadomo... ;)
OdpowiedzUsuńMam kilku ulubieńców i produkty, po które mogę sięgać bez obaw. Jednak lubię to grono powiększać i w sumie w obliczu działanie opakowanie nie jest dla mnie tak ważne, radzę sobie :D
UsuńKiedyś czytałam, że masło shea może przynieść bardziej negatywne niż pozytywne skutki u niektórych, może w nim jest właśnie problem...?
OdpowiedzUsuńObstawiam, że to mieszanka oleju rycynowego z masłem shea....
UsuńNie znam marki :)
OdpowiedzUsuńCarmexów też nie lubię. Przeszkadza mi to mrowienie, moje usta nie lubią mentolu, stają się po nim podrażnione i spierzchnięte.
Bardzo lubię Tisane, Blistex-y, pomadki Sylveco, a od niedawna - balsam Nuxe.
A... i świetne są też pomadki z Alverde :)
Mentol lubię, ale kamfory na ustach już nie.... ;) i ogólnie Carmex/Tisane nie przemawia do mnie, Sylveco miałam i męczyłam się. Blistex jest super, lecz tylko wersja do walki z opryszczką, balsamów nie lubię. Nuxe i Alverde mam i wracam, ale chcę powiększyć grono faworytów :)))
UsuńMoim ulubieńcem zostaje masełko z Nivei, które jeżeli dobrze pamiętam u Ciebie nie wywołało zachwytów. Od dawna planuję wypróbować także słynny balsam Nuxe, ale z zakupem poczekam do zużycia zapasów, zaczyna mnie już irytować ilość kosmetyków w mojej kosmetyczce. Miło, że udało Ci się znaleźć alternatywne zastosowania dla balsamu, zimą skórki doceniają dodatkową dawkę miłości :)
OdpowiedzUsuńPierwsza faza z masełkiem Nivea była średnia, ale potem coraz lepiej :) Balsam z Nuxe jest udany, warto go mieć.
UsuńOj tak, w takiej formie znalazło zastosowanie i zostało uratowane przed wyrzuceniem :D
Swazi Secrets poznałam dzięki Tobie :)
OdpowiedzUsuńMiło mi :)))
UsuńJa uwielbiam pomadkę z Alterry i wazeline z Flos Leku moi nie zastąpieni ulubieńcy ;)
OdpowiedzUsuńMuszę odświeżyć swoją znajomość z pomadką Alterry :)
Usuńmam teraz flos lek z masłem shea, nie jest zły, ale do ukochanego elfika mu brakuje nieco. poza tym ja lubię sztyfty, a nie pomadki (nie lubię mazideł do ust wykończonych jak szminka, bo mi się łamią i w ogóle denerwują ;-))
OdpowiedzUsuńMnie to nie przeszkadza, sztyfty i pomadki są wygodne "w terenie" :)))
UsuńOstatnio w ogóle nie ufam takim produktom do ust.
OdpowiedzUsuńA co z nimi nie tak? :D
UsuńPodoba mi się strona wizualna tubki, ale konsystencja niewygodna, zwłaszcza na zewnątrz.....może wpadnie mi kiedyś w ręce jako nawilżacz skórek ;)
OdpowiedzUsuńTak, nawilżacz skórek pierwsza klasa :)
Usuńnie znam tej marki,używam masełko do ust z Nivea i jestem bardzo zadowolona:)
OdpowiedzUsuńA jaki masz ulubiony wariant? :)
UsuńPatrząc po składzie, to mieszanka jest idealna na paznokcie. U mnie sam olejek rycynowy świetnie się sprawdzał, ale bardzo przesuszał, a w podobnym zestawie działa najlepiej :)
OdpowiedzUsuńNiemała porażka z opakowaniem. Ciekawe czym kierował się producent?
Nie przepadam za olejem rycynowym, w większości przypadków źle działa na moją skórę zwłaszcza na usta :( i do tego jeszcze masło shea... Jednak wpływ na skórki i paznokcie tego produktu jest świetny, jakby zupełnie inny kosmetyk :D
UsuńPrzydałby mi się taki cudak na skórki wokół paznokci, ostatnio niestety borykam się z tym problemem.
OdpowiedzUsuńNa skórki i paznokcie działa rewelacyjnie :)
UsuńKtoś już pisał o tym balsamie, ale nie pamiętam, która z blogerek to była.
OdpowiedzUsuńTo bardzo pozytywna recenzja była.
U mnie w użyciu aktualnie trzy różne sztyfty ochronne: rumiankowy z Alterry, z masłem karite Yves Rocher i mandarynkowo-waniliowy Alverde. Każdy z nich sprawdza się bardzo dobrze. Ale moim absolutnym odkryciem jest Babylips Maybelline, niebieska wersja.
Możliwe, że ktoś inny był bardziej zadowolony. U mnie niestety nie zrobił dobrego wrażenia.
UsuńNiebieskiej wersji Babylips nie znam, mam Cherry Me i raczej na tym zakończę znajomość :) Pomadki z Alverde mam jeszcze w zapasach, bardzo je lubię, choć nie są idealne.
Szkoda, ze się nie wywiązał. Ja używam carmex, jest bardzoo wydajny :)
OdpowiedzUsuńBywa, niestety ;)
UsuńSzkoda że nie nawilża, w sumie balsamy/pomadki do ust kupuję przede wszystkim po to, żeby porządnie nawilżały.
OdpowiedzUsuńMam wymagające usta więc mało który produkt spisuje się na miarę potrzeb ;)
Usuńu mnie też produkt mógłby się nie sprawdzić, bo jest oparty na maśle shea...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że połączenie oleju rycynowego i masła shea dało taki efekt....
UsuńJakoś ostatnio nie testuje nowych mazideł do ust. Jestem wierna tisane. Jutro będę musiała kupić nowe opakowanie bo stare skończyłam w ten weekend.
OdpowiedzUsuńU mnie niestety Tisane nie ma miejsca, wyjątkowo go nie lubię. Kupiłam na próbę pomadkę z Tisane, ale odkładam ją wciąż na potem....
UsuńNie znam. Szkoda, ze w klasycznej formie nie dał z siebie wszystkiego, ale alternatywne zastosowanie przecież też można policzyć mu na plus ;)
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale jest przeznaczany do pielęgnacji ust przy których nie popisał się ;)
UsuńNie lubię, gdy opakowanie podczas używania kosmetyku się niszczy - potem to ładnie nie wygląda na półce. :)
OdpowiedzUsuńNa półce to sobie może tak być, ale jak mam wyciągnąć przy ludziach taką tubkę, która z czasem wyglądała coraz gorzej to... lepiej nie ;) Na zdjęciu jeszcze była w miarę dobra kondycja :crazy:
UsuńDziwaczek taki :) Nie znam kompletnie tej marki. Osobiście do ust najlepiej lubię pomadki Nivea - nie jestem zbyt oryginalna pod tym względem ;)
OdpowiedzUsuńPomadki Nivea lubiłam, szczególnie dawno temu kiedy była tylko jedna wersja a ja miałam naście lat :D
UsuńNie znam oferty tej firmy - mi ostatnio bardzo przypasowały masełka do ust NIVEA :)
OdpowiedzUsuńMasełka także polubiłam, finalnie :)))
UsuńNie znam go może nawet na szczęście, bo bym się wściekła jak by nie podziałał jak chcę, ale lubię taki w sztyfcie Crazy Rumors i Carmex. :)
OdpowiedzUsuńCrazy Rumors znam, fajne są :)
UsuńTubka to nie jest moj ulubiony rodzaj opakowan jesli chodzi o produkty do ust. Niewygodnie mi się ich używa bez wzgledu na konsystencję. Nie znam tej marki ani troszke musze pogooglac moze cos maja ciekawego. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że rzadko które tego typu opakowania mają rację bytu...
UsuńMarka może nie jest znana, ale warto zerknąć na ofertę. Może coś Cię zainteresuje? :)
Nie znam tej firmy :) Mam kilka swoich sprawdzonych produktów do ust (które swoją drogą nie są zbytnio wymagające) a i ze skórkami całkiem dobrze sobie radzę. Co nie zmienia faktu, że zerknę na pozostałe produkty z asortymentu zaciekawiona Twoim postem :D
OdpowiedzUsuńBędę jeszcze pisać o tej firmie i ciekawa jestem jak wypadną na tle olejku :)
UsuńZe skórkami nie mam problemów, ale zastosowanie alternatywne mile mnie zaskoczyło i gdyby produkt był w innym opakowaniu, kupiłabym.
Oj napewno do dloni jest dobry! Ma ciekawy sklad, tresciwy. Az dziwne, ze na ustach nie zdal egzaminu.. choc chyba wiem o co chodzi.Posiadam teraz taki balsamik w sloiczku Champneys Miracle Balm (skladniki: Butyrospermum parkii (shea) butter, Hydrogenated vegetable oil, Prunus amygdalus dulcis (sweet almond) oil, Cera alba (beeswax), Theobroma cacao (cocoa) seed butter, Limnanthes alba (meadowfoam) seed oil, Copernicia cerifera (carnauba) wax, Ricinus communis (castor) seed oil, Citronellol, Pelargonium graveolens flower oil, Geraniol, Linalool, Lavandula angustifolia (lavender) oil, Parfum (Fragrance), Citral, Anthemis nobilis flower oil, Limonene, Citric acid.)
OdpowiedzUsuńI tez na moich ustach kiepsko sobie radzi, musze nalozyc taka MEEEEGA warstwe, poniewaz jak naloze taka normalną warstewkę to szybko wchlania sie w usta. Uwielbiam jednak takie bardziej gęste balsamy, lub sztyft - Blistex MED. Tylko on sobie radzi u mnie. Mam rowniez Blistex Orange i cos tam.. i on nic nie robi. Przywyklam do tego MED i zrobie zapas bedac w Polsce :)
No niestety, często skład to jedno a działanie drugie..... I w zależności od skóry, miejsca, zastosowania pojawiają się różnice.
UsuńZ Blistexu dostępnego w UK lubię jedynie Blistex Intensive Moisturiser Hydrating Lip Cream oraz niezłe efekty po Blistex Cold Sore Cream, a ze Stanów ściągam Blistex Medicated Lip Ointment i to on uratował mi wiele razy usta :) Za sztyftami nie przepadam ;) nie wiedziałam, że w PL jest jakaś wersja MED. Muszę zerknąć przy okazji, pewnie w SP?
http://www.doz.pl/apteka/p59698-Blistex_MedPlus_balsam_do_ust_sztyft_425_g
Usuńto ten produkt :) Ja go kupuje w Rossmanie albo Naturze :) (tylko te drogerie mam w miescie). Dla mnie NAJ NAJ. szczegolnie na noc, poniewaz ma mentol i kamforę.. daje uczucie mrowienia na ustach, chlodu i idealnie leczy moje usta. Tisane nie dawal rady, nie wspominajac o wszystkich Nivea koszmarkach.
To moje pierwsze, w dodatku wirtualne spotkanie z firmą i jej produktami. Nie dziwią mnie nawiązania do Carmexu w poprzedzających komentarzach, bo aplikator - o ile można go tak nazwać - wygląda podobnie. Dziwi mnie, że przy całkiem przyzwoitym składzie działanie jest tak znikome, no ale najważniejsze, że kosmetyk nie zmarnował się. Ja do pielęgnacji skórek używam truskawkowej oliwki, za to Carmex zużyję chyba do stóp, bo ta kamfora podrażnia mi usta, a tak to chociaż w skarpetkach będzie mi ciepło :D
OdpowiedzUsuńNawiązana do Carmexu wynikają raczej z tego (chyba;)) że dużo osób go lubi i poleca. U mnie on niestety nie ma racji bytu, wolę inne produkty do pielęgnacji ust.
UsuńFakt, działanie na skórki i paznokcie na medal- jakby to nie był ten sam kosmetyk :crazy: