Mamy wiosnę a ja dzisiaj na chwilę zatrzymam się w zimowych
klimatach. W zasadzie dla mnie to kolor całosezonowy, ale pojawił się w zimowej
odsłonie LE Diora i przyznam, że już na zdjęciach reklamowych przyciągnął moją
uwagę. Filuterna buteleczka, która skrywała zabójczy kolor o nazwie Minuit. Kupiłam jak tylko pokazał się w
sprzedaży na początku listopada ubiegłego roku. Dlaczego tyle czasu zwlekałam z
prezentacją? Z kilku powodów, poza tym nie gonię za nowościami. Czasem na nie
wypatruję kiedy wiem, że coś trafi w moje potrzeby. Do tego wolę mieć pewność
zanim coś zrecenzuję/przedstawię nawet jeżeli chodzi o pierwsze wrażenia, które
tym razem nie były zbyt udane...
Minuit to piękny
bakłażanowy fiolet z mnóstwem iskrzących drobinek, które zostały zatopione w
lakierze w bardzo dyskretny sposób. W takim wydaniu lakier jest po prostu
szykowny i elegancki. Dobrze prezentuje się na każdym tle :D
Poprzeczka została postawiona wysoko, mam uraz do
selektywnych lakierów. Przez moje ręce przeszło kilka marek i bez żalu
rozstałam się z nimi na rzecz OPI, Orly, Color Club itd. Z biegiem czasu zaczęłam coraz częściej stawiać na kolor i jakość. Przez pojęcie jakość rozumiem formułę
lakieru, brak barwienia skóry oraz płytki paznokci, wygodne pędzelki,
wykończenie oraz wygląd. Wygląd to dla
mnie efekt końcowy, czyli jak lakier leży na paznokciu a niektóre marki
fundują mało estetyczną grubą warstwę, którą się po prostu czuje. W moim
odczuciu stanowi to minus.
Minuit oczarował
mnie na zdjęciach reklamowych oraz słoczach, ale nie dajmy się zwieść, bo
wiadomo że realne zdjęcia łatwo podkręcić przez odpowiednie ustawienia
aparatu/używany rodzaj obiektywu oraz światło. Resztę może dokonać dobry
program graficzny. Kalibracja monitora to kolejna rzecz, która ma znaczenie.
Dlatego też szukałam realnego
odwzorowania, by wiedzieć z jakim efektem przyjdzie się zmierzyć. Kiedy zatem
miałam wyobrażenie zakup nastąpił bardzo szybko/zbyt szybko. Nie powiem, kolor
przyciąga oczy. Jest inny. Z tej rodziny odcieni posiadam kilkanaście
podobnych/zbliżonych, lecz żaden nie zmierzy się z Minuit. Na początku myślałam
inaczej, myliłam się. Jest to wynik kilkutygodniowego porównywania.
Tuż po zakupie byłam
zła jak osa, dosłownie. Lakier, który kosztuje 20 funtów zrobił wejście od
każdej możliwe złej strony. Fatalny aplikator, uchwyt tyci tyci dobry dla
małej dłoni, moje nie są zbyt duże ale musiałam nauczyć się nim operować. Miałam
wrażenie, że pora na lekcje z malowania paznokci. Jeszcze raz! :D
Pędzelek o dobrej
sprężystości i gęstości, przyjemnie układa się na płytce paznokcia ale formuła
lakier obciąża go na tyle, że trzeba uważać podczas dozowania. Łatwo
przesadzić.
Konsystencja lakieru
pozornie udana, ale rozlewa się na płytce i trzeba się mocno przyłożyć. Na
szczęście z czasem gęstnieje, przez co dużo lepiej maluje się nim paznokcie.
Trzeba tylko uważać z ilością.
Kolor na pierwszy
rzut zjawiskowy, na paznokciach jakby gubił swoją unikalność. Jego pełne
piękno wydobywa dopiero odpowiednie światło. Szalenie fotogeniczny.
Drobinki zatopione w
oberżynowej głębi są bardzo dyskretne. Z jednej strony zwraca uwagę, a w
moich oczach ratuje go to jak koresponduje z kolorem mojej skóry. Perfekcyjne
dopasowanie!
Jakość. Mogę
śmiało powiedzieć, że jeżeli odrzucimy wszystkie aspekty techniczne na bok
lakier na moich paznokciach jest nie do ruszenia. Śmiało można go użyć bez
pomocy lakieru bazowego i nawierzchniowego. Jedna warstwa daje idealne
pokrycie, druga to jedynie podkreślenie koloru, intensywności. Bardzo szybko
schnie. Bez udziału produktów wspomagających na moich paznokciach wytrzymuje
cały tydzień. Co prawda rękawiczki ochronne (lateksowe) podczas prac domowych
to dla mnie coś naturalnego, ale nadal mimo to dużo rzeczy wykonuję sama.
Nie ma problemów ze
zmywaniem, nie barwi skóry, nie odbarwia płytki paznokcia, nawet przy trzech
warstwach prezentuje się lekko.
Aby nie było tak kolorowo, nie podoba mi się rodzaj wykończenia. Brakuje mi tego połysku,
tafli. Solo jest jakby odrobinę matowy z widoczną strukturą. Owszem, można to
zmienić ale kiedy używam SV lub innego top coatu, to tym samym skrócam
żywotność lakieru na swoich paznokciach. Wtedy mogę się nim cieszyć góra 3 dni,
po czym pokazują się mocno starte końcówki a sam lakier szybko się „starzeje”.
SV to mój wybór,
głównie dlatego że moim nr 1 pośród top coatów a Minuit dużo bardziej podoba mi
się w towarzystwie gładko lśniącej tafli niż bez.
Od lakieru z tej
półki cenowej oczekiwałabym znacznie więcej niż dostałam. W końcu nosząc go
na paznokciach nie mam wygrawerowanego logo marki, bo to nie oto chodzi :)
Liczy się jakość oraz przełożenie na praktyczne wykorzystanie.
Nie sądzę abym po raz kolejny dała się przekonać do zakupu
lakieru z takiego przedziału. 12ml płynnej obietnicy nie do końca wpasowało się
w moje potrzeby, choć nie można mu odmówić urody, jakości. No i tak, buteleczka
ładnie prezentuje się na komodzie :D Super! Tylko to nie jest element
dekoracji, jak dla mnie.
Czasami za to pojawia się lakier, który okazuje się
wdzięcznym tematem do tego typu prezentacji.
Próbą zaczepnej ironii kończę mój przydługi wywód i dziękuję
wszystkim którzy zostali ze mną do ostatniej kropki :)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.