Będę szczera i pewnie wyjdę na ignorantkę, ale chciałoby się
sparafrazować Ozzy’ego
Osbourne’a – Kim jest jest Rita Ora? ;) Serio, miałam o niej tyle pojęcia
co na temat Justina Biebera. Raz, że to nie moje klimaty muzyczne a dwa, że
jestem z innej bajki rocznikowej :D Pomijając te wszystkie elementy Rimmel wypuścił serię lakierów 60 Seconds w nowej, modnej palecie
kolorów sygnowanych przez Ritę Ora. Tak uważa firma :D
Rita Ora jest ambasadorką marki Rimmel, a charakterystycznym
elementem stała się nakrętka na której widnieje zdjęcie Rity Ory jako brytyjski
znaczek pocztowy.
Seria posiada
dziewięć kolorów, a pozostałe atrybuty lakierów miały pozostać zachowane.
Jednym słowem spodziewajmy się szerokiego i płaskiego pędzelka Xpress Flat
Brush, szybkoschnącej formuły.
Jak jest w
rzeczywistości? Zaraz opowiem o moich wrażeniach. Zdaję sobie sprawę, że
przez wiele blogów przetoczyła się seria postów związana z tymi lakierami, lecz
nie mogę odpuścić sobie okazji, by nie dołożyć pięciu groszy z mojej strony.
Pięciu, ponieważ dostałam od firmy 5 różnych kolorów:
203 Lose Your
Lingerie, jasny pastelowy róż który w buteleczce wydaje się satynowy.
Niestety to tylko złudzenie, już pierwsza próba aplikacji odkrywa kremowe
wykończenie. Odcień sam w sobie podoba mi się, lecz schody zaczynają się przy
malowaniu. Bardzo szybko schnie, więc potrzeba szybkiej i sprawnej aplikacji.
Niestety emalia jest dość gęsta i trudno ją okiełznać. Pierwsza warstwa wymaga
drugiej ze względu na smugi i wtedy pojawia się problem z czasem schnięcia.
Wspomagałam się Seche Vite, który uratował lakier. Niestety nie przedłużył
trwałości i po dwóch dniach pojawiły się duże odpryski...
703 White Hot Love,
biel która kusi widocznym shimmerem w buteleczce i ... Kolejne rozczarowanie,
na paznokciach to zwykła niczym nie wyróżniająca się biel. Ani hot, ani love...
Pomalowanie paznokci za pomocą tego lakieru doprowadzało
mnie do białej gorączki. Poczułam się niczym lakierowa kaleka. Na siłę
przygotowałam zdjęcia, co zresztą widać wokół skórek. Miałam serdecznie dość
formuły oraz całej serii 60 Seconds. Na koniec do 703 White Hot Love i 203 Lose Your Lingerie dodałam parę kropel
Seche Restore, który pomógł oswoić lakiery na tyle, by jeszcze po nie sięgnąć.
Muszę wtrącić przy okazji małą wstawkę odnośnie wiosennej serii lakierów
Barry M.
Kupiłam przepiękny 402 Rose Hip oraz 403 Sugar Apple. Wypadają one
jeszcze gorzej niż 60 sec by Rita Ora, Rimmel ma przewagę w postaci pędzelków
natomiast Barry M 402 Rose Hip oraz 403 Sugar Apple pokazały możliwie każdą
negatywną stronę lakierowych pasteli...
873 Breakfast In Bed,
mięta która nie wyzwoliła mnie mięty może dlatego, że sam odcień nie jest w
moich klimatach i śniadanie w łóżku, to dla mnie Dior Addict EDP i krwista
czerwień na paznokciach :D
Koszmarna aplikacja i jeszcze gorsza trwałość. Ten lakier
nawet na moich stopach nie przetrwał 3 dni.... a z reguły lakier noszę do 2
tygodni. Najbardziej lubię Sun Downer pochodzący z tej samej serii. Jak widać
trafienie na dobrej jakości produkt przypomina rosyjską ruletkę.
Pastelowe odcienie w
buteleczce mają widoczną perłę/satynę oraz shimmer. Na paznokciach te
dodatki zanikają i w moim odczuciu takie zastosowanie w przypadku tego typu
kolorów pozwala na uzyskanie efektu „przybrudzenia”. Trudno jest mi to
wytłumaczyć, aparat także nie wychwyci wszystkich niuansów, które zobaczymy
gołym okiem. W każdym razie dla mnie te trzy pastele nie są idealnie czyste. W
pewien sposób czyni je to wyjątkowymi. Szkoda tylko, że formuła wymaga
dopracowania. W innych okolicznościach mogłyby stanowić prawdziwą atrakcję.
613 Midnight
Rendezvous, ciekawy granatowy fiolet. Kolor nie jest zjawiskowy, podobne
znajdziemy w innych markach, ale osobiście lubię takie odcienie.
Odmieniec :D w niczym nie przypomina powyższych odcieni.
Jest przyjemnie od samego początku do końca. Zostanie ze mną.
323 Don’t Be Shy fantastyczny
róż wpadający w fuksję, od początku do końca taki jak zapowiada się w
buteleczce.
Mój faworyt! Kolor może niczym się nie wyróżnia na tle
innych marek, ale pośród tej gromadki wyszedł na prowadzenie i zajmuje mocną
pozycję. Przyjemna i bezproblemowa aplikacja, faktycznie szybko schnie i nie
wymaga wspomagania. Trwałość także in plus.
W zeszłym roku Król
sezonów /klik!/ odkrył przed Wami mojego
faworyta i ulubieńców z Rimmel 60 seconds i dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że
do tego grona dołączą: 323 Don’t Be Shy
oraz 613 Midnight Rendezvous. Jednak gdyby nie to, że lakiery dostałam w
ramach kooperacji, nie kupiłabym ich sama. Taka jest prawda. W UK seria by Rita
Ora pokazała się dość wcześnie, lakiery atakowały z każdej strony a ja kręciłam
się wokół nich i... nie czułam przekonania. Na tyle, że wybrałam nieszczęsny
zestaw z Barry M, który dodatkowo zniechęcił mnie do kolejnych zakupów
pastelowych odcieni. Oglądając słocze w sieci przekonałam się, że magia zdjęć
często robi swoje i czasami także ulegam. Z
racji wcześniej podjętego zobowiązania zaliczyłam 60 sekund z Rimmelem i nie
spieszy mi się do kolejnego ;)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.