Od wielu miesięcy po
mojej głowie krążyły różne myśli odnośnie zmian, w tym także na blogu. Funkcjonuję
w sieci od bardzo dawna i teraz nadchodzi moment, w którym pragnę
spersonalizować 1001 Pasji. Do tego moja aktywność gwałtownie spadła,
postawiłam sobie nowe cele. Jednym z nich stały się „blogowe porządki”.
Lily Lolo* English Rose & Truffle Shuffle
Przychodzę z porcją dalszych wrażeń związanych z kosmetykami
Lily Lolo /prezentacja/
W poprzednich postach możecie przeczytać o matującym pudrze Flawless Matte /link/
pędzlach Bronzer Brush oraz Blush Brush /link/
prasowanych różach In The Pink & Burts Your Bubble /link/
Dzisiaj opowiem o
naturalnym błyszczyku w odcieniu English Rose oraz prasowanym cieniu Truffle Shuffle.
Etykiety:
Lily Lolo,
Recenzja sponsorowana
Laura Mercier Creme Brulee Luxe Quartet
Dawno temu Pasterka na swoim blogu zamieściła post zatytułowany
Balsam
za 250 PLN. Po co to recenzuję? Lekko prowokacyjny tytuł odkrywa przed
Czytelnikiem recenzję pewnego cuda :) Z
kolei ja dzisiaj skupię się na innym wariancie a Was zapraszam do lektury i
dyskusji.
Etykiety:
Laura Mercier
Aromatherapy Associates, wprowadzenie
Aromatherapy
Associates zainteresowała mnie jakiś czas temu, a z tego co wiem, na rynek
polski weszła w tym roku. Brytyjska marka skusiła mnie jak zwykle różaną serią,
lecz w jej ofercie znajdziemy znacznie więcej. Sama planuję pogłębić swoją
znajomość z Aromatherapy Associates i na pewno na blogu pojawią się pełne
recenzje za jakiś czas.
Etykiety:
Aromatherapy Associates
Lily Lolo* Blush: In The Pink & Burts Your Bubble
Podczas prezentacji zestawu kosmetyków Lily Lolo /link/
pokazałam dwa odcienie prasowanych różów: In
The Pink & Burts Your Bubble. Kolory już podczas pierwszego kontaktu
nie wywołały we mnie entuzjazmu, ponieważ odnosiłam wrażenie, że „giną” na
mojej skórze. Na potrzeby poniższych zdjęć użyłam naprawdę sporej ilości, by
można było cokolwiek dostrzec a i tak nadal mam wątpliwości, czy faktycznie
zostały należycie uchwycone. Pomijam fakt „zjadania” kolorów przez aparat, bo
przy tych ustawieniach i świetle z reguły nie mam z tym problemów... Miałam
kilka podejść do przygotowania zdjęć oraz tego posta, ostatecznie poddałam się
i zamieszczę je w takiej, a nie innej postaci. Straciłam serce i zapał do tych
kosmetyków....
Etykiety:
Lily Lolo,
Recenzja sponsorowana
Rozczarowanie....Bobbi Brown Lip Balm SPF 15
Pielęgnacja ust
stanowi dla mnie jeden z bardzo ważnych elementów, nie lubię odpuszczać w tym
zakresie. Nie tylko dlatego, że posiadam delikatną i wymagającą skórę ust.
Lubię czuć się komfortowo na co dzień, a nie ma nic gorszego niż spierzchnięte
i popękane wargi, suche skórki które podkreśla każdy, nawet najlepszy produkt
do ust.
Natłuszczanie, nawilżanie, delikatny peeling raz na jakiś
czas i różnego rodzaju balsamy, sztyfty, kremy, maści o właściwościach
ochronnych wypełniają moją kosmetyczkę ;) W kosmetykach kolorowych (pomadkach,
błyszczykach) także szukam właściwości pielęgnacyjnych. Jeżeli dany produkt
przyczynia się do przesuszania natychmiastowo znika z oferty. Nie ma zmiłuj.
Od jakiegoś czasu szukałam czegoś nowego, czegoś
zachwycającego;) Ze względu na zastosowanie stacjonarne skupiłam swoją uwagę na
produktach w pojemniczkach wszelkiej maści. Jedni lubią, inni nie. Dla mnie to
nie ma znaczenia, ponieważ stosując tego typu kosmetyki w domu problem
higienicznej aplikacji jest rozwiązany i oczywisty.
Krążyłam wokół wielu marek, tym razem była to seria
#zachciewajki i koniecznie chciałam wypróbować coś z półki selektywnej. Czy
dobrze zrobiłam?
Etykiety:
Bobbi Brown,
Pielęgnacja-usta
Lily Lolo pędzle: Bronzer Brush & Blush Brush*, pierwsze wrażenia
Ostatnim razem opowiadałam Wam o moich pierwszych wrażeniach
dotyczących pudru sypkiego Flawless
Matte /link/
I korzystając z okazji muszę nadmienić, że dobrałam się do próbki pudru Flawless
Silk i to jest strzał w 10-tkę :) Żałuję, że nie poszłam za głosem intuicji,
bo to właśnie on był na mojej liście. Za jak tylko pożegnam się z którymś
sypkim pudrem Flawless
Silk zagości u mnie. A może ktoś go ma i chciałby wymienić? :)
Dzisiaj przyszła
kolej na pędzle, do brązera i do różu. Trudno jest o nich napisać cokolwiek
miarodajnie przed upływem dwóch miesięcy, dlatego skupiłam się na określonych
detalach technicznych oraz formie podania, relacji cena= pierwsze wrażenia.
Zobaczymy, co wyniknie z takiego podsumowania oraz, czy czuję się zachęcona do
dalszego korzystania z nich. Zapraszam :)
Etykiety:
Lily Lolo,
Recenzja sponsorowana
Subskrybuj:
Posty (Atom)