Niekoniecznie, ale od początku.
Algenist pochodzi z San Francisco w Kalifornii i jest
częścią laboratorium biotechnologicznego założonego w 2003 roku. Pracujący tam
naukowcy odkryli związek: kwas aleuronowy, na którego bazie powstała seria
kosmetyków zmniejszających zmarszczki, bruzdy, przywracając jędrność i blask.
Więcej na ten temat można poczytać /tutaj/
Chcę skupić się na podzieleniu moimi odczuciami, bez tej
całej otoczki marketingowo-historycznej. Resztę oceńcie sami :)
Opakowanie to
niepozorne pudełko z tworzywa sztucznego zawierające 60ml produktu, na plus foliowe zabezpieczenie, które jasno nam
mówi, że nikt tam wcześniej nie zaglądał. Wewnątrz opakowania znajdujemy zabezpieczającą
przekładkę, która w moim odczuciu jest tandetna i średnio zabezpiecza produkt np.
przed dostępem powietrza. I jeżeli producent deklaruje ważność 12 m-cy od
chwili otwarcia, to maska najzwyczajniej w świecie wyschnie...
Informacja odnośnie sposobu użycia.
Całość podana w estetycznym kartoniku. Za tę przyjemność płacimy ok. 40 funtów
W składzie INCI znajdziemy
wiele ciekawych składników, ale... bazą okazuje się glinka, to całe bogactwo
alg jest w moim odczuciu nieco naciągane. Kwas salicylowy i mlekowy w mojej
ocenie ma niskie stężenie i jak dołożyć do tego nieznany poziom ph, to pytanie,
czy w ogóle można mówić o właściwościach złuszczających?
Dodatek w postaci liści wodorostów charakteryzuje się delikatnym
efektem peelingu podczas zmywania produktu i to jest chyba jedyna część, która
w moim odczuciu być uznana za element złuszczający.
Konsystencja
gęsta o zwartej strukturze w zielonym kolorze. Zapach neutralny, choć wiadomo,
to bardzo subiektywne odczucie. Aplikacja jest przyjemna, aczkolwiek szkoda, że
firma nie pomyślała o dołączeniu np. szpatułki. Płacąc takie pieniądze oczekuję
określonych standardów ;)
Producent deklaruje /link/:
- promienną cerę
- natychmiastowe rozjaśnienie
- nawilżenie i odczuwalne wygładzenie
Maska zalecana jest
do użycia raz lub dwa razy w tygodniu. 10 minutowa sesja ma nam zapewnić pełen
komfort :)
W odniesieniu do tego, co już napisałam na temat INCI, moje
odczucia są mieszane. O ile uwielbiam plastyczne maski algowe i w pełni
doceniam ich zbawienne właściwości tak tym razem w postaci Algenist Algae
Brightening Mask otrzymujemy wyjątkowo drogą maskę na bazie glinki. Działanie jakiego doświadczyłam niewiele
odbiega od wielu glinek znacznie tańszych i przynoszących dłuższe efekty niż
Algenist.
Regularne używanie
nie przyniosło spektakularnych rezultatów, owszem moja skóra stała się
promienna (jak po każdej masce na bazie glinki), rozjaśnienie – nie wiem, czy w
ogóle możemy o takowym mówić (większość masek/peelingów rozjaśni cerę
odświeżając ją), nawilżenie i wygładzenie
odczuwalne tuż po zastosowaniu, lecz w miarę upływu dnia dość szybko zanikało
(kiedy maskę nakładałam wieczorem moja cera rano nie wyglądała jakoś specjalnie
lepiej). Bardzo drogi kosmetyk, którego działanie można zastąpić wieloma
tańszymi maskami.
Wydajność prawie
żadna. Do tego brak porządnego zabezpieczenia sprawiło, że maska zaczęła
wysychać... Podczas użycia produkt może nie tworzy skorupy, ale dobrze jest
użyć w ciągu tych 10 minut wody termalnej lub hydrolatu. Takie działanie
zapewni nam dużo przyjemniejsze usunięcie maski ze skóry bez mechanicznego
podrażnienia.
Podsumowując:
+ bardzo dobrze wpływa na regulację sebum, nie wysusza
- opakowanie nie należy do udanych oraz polecanych
- brak porządnego zabezpieczenia oraz szpatułki
- konsystencja
- cena, wyjątkowo droga maska
- skład INCI, który nie przekłada się na działanie a co
idzie za tym, brak utrwalonych efektów
- słaba wydajność, maska nie jest ekonomiczna
Nie wiem jak Wy, ale
ja nie lubię przepłacać. A tym razem to mało znaczący produkt za duże
pieniądze. Dla porównania wolę kupić gotową
maskę na bazie glinki z REN o której pisałam niedawno /link/
oraz algi z Organique lub Norel. Cały zestaw wychodzi znacznie taniej niż Algenist Algae Brightening Mask o efektach nie
wspominając.
Przy zakupie maski otrzymałam pakiet próbek innych produktów
z tej firmy, ponieważ początkowo miałam ochotę na słynny krem pod oczy.
Ostatecznie nie zostałam do niego przekonana, a pozostałe produkty nie wywołały
efektu „o tak! kupię cię!”. Mój krótki romans z Algenist zakończył się
rozczarowaniem.
Miałyście kosmetyki z
tej firmy? Znacie ofertę Algenist?
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.