Jeszcze kilka miesięcy temu moja półka z kosmetykami do
pielęgnacji włosów była przepełniona. Nie mogę nazywać siebie „włosomaniaczką”,
ponieważ daleko mi do tego, ale... Problem z włosami zaczął spędzać mi sen z
powiek. Dosłownie i szczerze mówiąc nie
liczyłam, że trafię na kosmetyki, które przyczynią się do większych zmian. A
jednak.
Jeżeli zaglądacie do mnie po raz pierwszy zachęcam do zapoznania się z wpisami „wprowadzającym” w moją historię /link/ /link/
Świetne efekty przyniosła kuracja Merz
Spezial /link/
(którą swoją drogą powtarzałam kilka razy), ale chyba po raz kolejny skład
został zmieniony i nie wiem jakie jest teraz jego działanie. Wypróbowałam
jeszcze Pytho Phytophanere /link/
które mocno mnie rozczarowało brakiem jakichkolwiek efektów, po czym
zaczęłam dodatkowo wzbogacać codzienne menu. Na chwilę obecną takie rozwiązanie zadowala mnie w 100%
Moje problemy ze
skórą głowy (co się przekłada na włosy) wynikają ze zmian łuszczycowych jakimi
mam do czynienia, duża wrażliwość skóry głowy także nie pomaga. Dlatego też
ciężko jest mi dobrać szampon nie zapominając o reszcie. Do tego regularnie
włosy farbuję i mogę zapomnieć o powrocie do naturalnego koloru włosów, który
został naznaczony siwizną w znacznym stopniu... Tak, czas nie stoi w miejscu.
Nie ma co też ukrywać, że najgorszym etapem była dla mnie nieoczekiwana śmierć Taty.
Odbiło się to po całości i pewnych zmian nie sposób zatrzymać.
Przez blisko dwa lata
używałam farby BioKap /pełna
recenzja/ i w listopadzie ubiegłego roku zakończyłam tę przygodę decydując
się na zakup farby Phyto Phytocolor. Dzisiaj
z perspektywy 4 miesięcy śmiało mogę napisać, że to była bardzo dobra decyzja. Dlaczego, napiszę o tym niebawem.
O Moisture Recovery
pisałam już słowem wstępu /link/
dzisiaj podsumuję wnioski i podzielę się swoimi przemyśleniami.
Zapraszam :)
Moje włosy były bardzo
suche, szorstkie i matowe. Straciły swoją wrodzoną miękkość, sprężystość i
blask. Regularne podcinanie problem jedynie „redukowało” na jakiś czas,
potem problem powracał. Przyczyna leżała po stronie leków oraz... farby BioKap.
Przy takim połączeniu wiedziałam, że coś będę musiała zmienić. Seria Joico
jawiła się jako CUD :) Skierowana do suchych włosów, które potrzebują
nawilżenia, odżywienia, wzmocnienia, wygładzenia.
Pierwszym zakupem był
spray Joico Moisture Recovery Leave – In Moisturizer. Jest to odżywka bez
spłukiwania w sprayu, która jednocześnie ma chronić włosy, wspomagać ich rozczesywanie,
nawilżać i odżywiać. Do stosowania na mokre włosy jak i na suche.
Na początku nie byłam za bardzo zadowolona z tego produktu,
ale teraz widzę, że nie do końca zdawałam sobie sprawę w jak opłakanym stanie
były moje włosy.... Regularne stosowanie
przyniosło zauważalne i odczuwalne zmiany, do tego łatwa aplikacja
(aczkolwiek trzeba samemu przekonać się jakiej ilości potrzebujemy ;)) Idealny
na szybkie poranki. Nie obciąża włosów, nie przyspiesza ich
przetłuszczania/obciążenia. Przez jakiś czas bazowałam wyłącznie na połączeniu
szampon + spray Joico. Jest bardzo wydajna, przy regularnym stosowaniu
starczyła mi na parę miesięcy.
Kolejny wybór, to odżywka
Joico Moisture Recovery Conditioner, wybrałam pojemność salonową i
absolutnie nie żałuję. To był strzał w 10-tkę! Jej zadaniem jest przywrócenie
odpowiedniego poziomu nawilżenia. TO
dzieje się od pierwszego użycia. Byłam oszołomiona efektem (i nadal jestem :D). Przez ten cały
czas wypróbowałam ją w różnych wariantach: nakładanie na same końcówki, mycie
włosów po długości, stosowanie w formie maski, krótsze lub dłuższe trzymanie
jej na włosach. Efekt za każdym razem
TEN SAM.
Przy mojej długości włosów starczają dwie porcje odżywki.
Szalenie wydajna, dozownik w postaci pompki działa bez zarzutu i ułatwia życie
;)
Następnie uzupełniłam zasoby o balsam Moisture Recovery Treatment Balm i szampon Moisture Recovery Shampoo.
Balsam jest
przeznaczony dla włosów grubych i szorstkich, trochę bałam się efektu
obciążenia. Jednak okazało się, że stosowany w rozsądnej ilości wspaniale
zabezpiecza końcówki, wygładza i zmiękcza włosy trzymając je w ryzach.
Stosuję
go raz w tygodniu w formie maski (po ok. 10-15 minutach zmywam) lub
zabezpieczam końcówki (niewielką porcję nakładam na same końce i po kilku
minutach zmywam – najczęściej robię to pod prysznicem). Włosy myję codziennie
więc nie stanowi to dla mnie większego problemu.
Ze względu na bardzo gęstą, budyniową konsystencję dobrze
jest co jakiś czas otworzyć opakowanie i „zamieszać” pompką. Zapewnimy stały
dostęp do produktu, który sam w sobie trudno jest wymieszać potrząsaniem.
Powiedziałabym, że to niemożliwe ;)
W temacie szamponu
jeszcze nie wyrobiłam sobie zdania. Z jednej strony wydaje mi się „do
zastąpienia”, ale z drugiej nie do końca. Może dlatego, że kupiłam serię Joico K-Pak i nie jestem z niej zadowolona
tak, jakbym na to liczyła. Smooth Cure
także średnio wypadła w kontakcie z moimi włosami i zostawiłam tylko odżywkę.
To jest ciekawe, bo teoretycznie każda z tych serii jest przeznaczona do włosów
takie jak moje, a tylko Moisture Recovery działa od pierwszego użycia
utrwalając efekt. I tutaj pewna ciekawostka, szampon zaczęłam stosować w połączeniu
z kremami do stylizacji Alterny, a efekty mnie oczarowały. Oczarowały na tyle,
że kupiłam kilka kosmetyków i jest MOC.
Atutem
szamponu jest jego delikatne działanie (nie podrażnia skóry głowy), dobrze się
spienia i nie plącze włosów, po umyciu kiedy nadal są mokre mogę rozczesać je
bez wspomagania. Na początku odżywkę/balsam lub spray stosowałam regularnie,
teraz robię to co któryś dzień. Zyskałam przewagę ;) i to ja decyduję.
Przyjemne uczucie, kiedy moje włosy stały się poskromione.
Jedna porcja szamponu idealnie starcza do umycia krótkich
włosów. Pozornie wydaje się, że to mało, ale każdy na pewno dopasowuje tę ilość
do długości i gęstości posiadanych włosów.
Joico Moisture
Recovery zmieniło moje podejście do pielęgnacji włosów, pokazało MOC oraz
skuteczne działanie. Odstawiłam wszelkie produkty do stylizacji, ponieważ stały
się zbędne. Zastosowanie odżywki lub balsamu, czy choćby sprayu przynosi o
wiele większe korzyści niż większość pianek/logionów itp. z którymi miałam do
czynienia. Podczas suszenia i układania
włosów używam suszarko–lokówki BaByliss Pro Ionic Airstyler 50mm. Jest dla
mnie idealna. Układanie fryzury przy jej pomocy, to prawdziwa przyjemność, a
wcześniej zastosowane produkty (szampon +np. odżywka) przygotowują włosy do
dalszych zabiegów.
Dobrym krokiem była
także zmiana farby. Dlatego też mogę się odnieść do poprawy kondycji moich
włosów podczas stosowania farby BioKap oraz po jej zmianie. Dość nieoczekiwanie
zwrócono mi uwagę na ofertę Phyto. Przejrzałam pobieżnie opinie i
zaryzykowałam. Im dłużej używam Phytocolor, tym bardziej utwierdzam się w
przekonaniu, że to dodatkowy element, który ma wpływ na obecną kondycję moich
włosów.
Moisture Recovery to
mój św. Graal w pielęgnacji włosów. Zostanie ze mną na długo, o ile nie na
zawsze (oby nie zniknął z rynku). I choć ciekawska natura popchnęła mnie w
ramiona Alterny (o niej przy innej okazji), to ta seria Joico zasługuje na uwagę. Świetna relacja
cena/pojemność/działanie, która przekłada się na wydajność każdego produktu i
satysfakcję podczas stosowania.
Jak pielęgnacja
włosów wygląda w Waszym przypadku? Szukacie ideału, czy też może większość
produktów zaspokaja potrzeby? :) A może odkryłyście markę i serię, która
zachwyca tak samo jak mnie Joico Moisture Recovery? Dajcie znać! Koniecznie :)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.