Grown Alchemist,
to australijska marka stworzona przez dwóch braci (Keston & Jeremy Mujis) oferująca
najwyższej klasy kosmetyki organiczne. Ich podejście wobec zrozumienia odnowy
komórkowej, metabolizmu składników odżywczych stanowi wstęp do nowej ery dla
zdrowych włosów, pielęgnacji twarzy i ciała.
Ich motto
brzmi „Beautiful Healthy Skin”
Na początek swojej przygody z Grown Alchemist wybrałam zestaw Amenity Kit, w skład którego wchodzą:
- Grown Alchemist Lip Balm: Vanilla &
Watermelon 12ml
A luxurious silky antioxidant and vitamin rich
lip balm that will leave lips hydrated, softened and shiny while nourishing and
protecting.
- Grown Alchemist Hand Cream: Vanilla &
Orange Peel 20ml
This non-greasy formulation of moisturising
active botanicals penetrates the delicate tissues of the hands. Naturally
soothes, softens and hydrates dry undernourished hands and cuticles.
- Grown Alchemist Hydra-Repair Day Cream:
Camellia & Geranium Blossom 12ml
This non-greasy, nourishing facial moisturiser
noticeably improves skin hydration without leaving residual oil or shine on the
skin. Leaves the skin fresh, supple and radiant with a silky matte finish.
Minimalistyczne opakowania oraz oszczędna estetyka przywodzą
nieco na myśl ofertę marki Aesop /link/- o niej przy innej okazji.
Zestaw kosmetyków Grown
Alchemist idealnie nadaje się na prezent i pomimo ascetycznego opakowania
zrobiło na mnie wrażenie. Kosmetyki znajdują się w metalowych tubkach, na
których umieszczono wszystkie istotne informacje.
Irytująca zakrętka stanowi
dość upierdliwy dodatek podczas używania, zwłaszcza biorąc pod uwagę balsam do
ust. Atutem są zaplombowane tubki oraz pewność, że dostajemy produkt, z którym
nikt wcześniej przed Nami nie miał do czynienia.
Metalowe tubki to także nie do
końca udany pomysł zwłaszcza kiedy chcemy nosić ze sobą dany kosmetyk. Trzeba uważać
na ewentualne zagniecenia, w taki sposób szybko wyciągnęłam krem z torebki i
chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego ;)
Składy INCI
Dla zainteresowanych zakupami bez pośrednictwa zagranicznych
stron, ten sam zestaw jest dostępny na Pell.pl
w cenie 99zł /link/
(cenowo porównywalnie, zestaw kosztuje w UK £19.00)
Grown Alchemist Lip
Balm: Vanilla & Watermelon, zacznę od balsam do ust, ponieważ w nim
pokładałam największe nadzieje i to on mnie najbardziej interesował. Bezbarwny
żel o zniewalającym dla mnie zapachu, przy czym warto zwrócić uwagę na INCI jak
został rozpisany składnik zapachowy oraz co wchodzi w jego formułę, która ma
dodatkowy wpływ jak przypuszczam na całość. Za to bazą jest olej rycynowy, ekstrakt
z jodły, wosk pszczeli.
Największy zawód,
to nazwa która niewiele ma wspólnego ze stanem faktycznym. Oczekiwałam
prawdziwego połączenia wanilii i arbuza.
Właściwości
pielęgnacyjne dla moich ust są bardzo przeciętne. O ile stosowanie balsamu
w ciągu dnia nie różni się od wielu innych produktów, tak używany na noc mocno
mnie zawiódł. Budząc się rano moje usta są bardzo ściągnięte i suche niczym
pergamin. Początkowo myślałam, że może to tylko złudzenie, ale nie. Im dłużej
go używałam, tym było gorzej. Kiedy tylko robiłam sobie od niego przerwę i
wracałam, problem pojawiał się ponownie. Zatem sięgam po niego od przypadku do
przypadku w ciągu dnia pilnując, by nie było to zbyt regularnie. To, co mi się
w nim podoba, to konsystencja – nie jest
lepka, ani tłusta, nałożony na usta pozostawia gładką taflę, która nie wylewa
się poza kontur. Odczuwalna warstwa okluzyjna równomiernie zanika i skóra ust
jest miękka, gładka, nawilżona. Szkoda tylko, że ten czar nie trwa dłużej, a
kończy się w tym momencie.
Podejrzewam, że to może być dobry balsam dla ust
bezproblemowych, nie wymagających specjalnego traktowania. W moim przypadku tak
się nie stało i powinnam przewidzieć to z uwagi na olej rycynowy w bazie, który
już nie pierwszy raz u mnie po prostu się nie sprawdza. Liczyłam, że pozostałe
składniki wpłyną na całość i produkt będzie dobrym wyborem. Niestety.
Ogólnie wypada słabo
i drogo (£14.00) - gdyby nie zestaw, byłaby to bardzo kosztowna zachcianka.
O tym balsamie pisała także Heavenrain :) /link/
Grown Alchemist Hand
Cream: Vanilla & Orange Peel, miniaturę miała wstępnie posłużyć |do
torebki| Nie udało się ;) Został w domu, a z racji, że moje dłonie nie należą
do wymagających krem odebrałam pozytywnie, ale nie na tyle, by kupować
pełnowymiarowe opakowanie (65ml w cenie £14.00)
Faktycznie nie jest
tłusty, bardzo szybko się wchłania zostawiając skórę miękką, nawilżoną i przyjemnie
pachnącą. Trudno jest mi powiedzieć jak spisałby się pod kątem problematycznej
skóry, która wymaga prawdziwej bomby regeneracyjnej. Mam tutaj mieszane
odczucia ;)
Produkt można kupić na Feelunique
z darmową dostawą do Polski (obecnie jest promo
/link/
przy zakupach powyżej £35 z Grown
Alchemist ten krem można otrzymać jako gratis do zakupów) lub na stronie Pell.pl /link/
w cenie 89zł
Grown Alchemist
Hydra-Repair Day Cream: Camellia & Geranium Blossom, w pierwszym
kontakcie wywołał zachwyt. Lekka i nietłusta konsystencja, szybko się wchłania
i pozostawia jedwabiste wykończenie. bardzo komfortowy i poczułam się zachęcona
do zakupu pełnowymiarowego opakowania. Codzienne
stosowanie pokazało drugą stronę, której nie dostrzegłam podczas używania
wersji mini. Krem jest specyficzny, dlatego też stał się moim produktem
podstawowym. Coś na zasadzie nawilżacza, po który sięgamy w każdej awaryjnej
sytuacji, na dni bez makijażu lub kiedy wracamy do domu, zmywamy makijaż i
nakładamy sam krem, który przynosi nam ukojenie, nawilżenie i wypełnia
pozostały czas przed wieczornym przygotowaniem skóry na noc.
Czy przywraca
utracone nawilżenie? Tutaj moje odczucia są mieszane, podczas stosowania
kwasu azelainowego jest za słaby. Tuż po aplikacji, kiedy już minęło kilka
dobrych chwil zaczynałam odczuwać ściągniętą skórę. Nie miało też znaczenia,
czy nałożyłam np. serum lub nie. Cierpiał na tym także makijaż, bo w miarę
upływu dnia odczuwałam coraz większy dyskomfort w okolicy nosa, ust i
policzków.
Natomiast kiedy go odstawiam kwas azelainowy krem daje z
siebie całą moc dla mojej mieszanej cery;) Najszybciej zauważam to w obszarach
naczynkowych, które charakteryzują się suchością i wymagają tzw. otulających
produktów. Staje się dobrą bazą pod makijaż. Strefa T także zachowuje się
zupełnie inaczej, aczkolwiek do ostatecznego podsumowania jeszcze daleka droga
i temat powróci na łamach bloga.
Moje odczucia względem produktów Grown Alchemist są tak
pomiędzy, na pewno jeszcze zdecyduję się na zakupy nie tylko z ciekawości,
ponieważ wybór maski Grown Alchemist
Deep Cleansing Facial Masque Wheatgerm, Gingo & Cranberry był strzałem w
10-tkę. Moja cera jest problematyczna, a trądzik różowaty stawia określone
ograniczenia. W związku z tym szukam i stawiam na produkty skuteczne a zarazem
delikatne. I o niej opowiem Wam następnym razem :)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.