Aurelia Probiotic
Skincare, to angielska marka /link/ Oferta zainteresowała mnie z
kilku powodów, ale poszukiwania zdeterminowało dopasowanie idealnych produktów do
pielęgnacji cery z rosacea. Jak dobrze pamiętam pierwszy kupiłam Refine &
Polish Miracle Balm i przy tej okazji poznałam w mini wydaniu Miracle Cleanser
oraz Revitalise & Glow Serum, które w szybkim tempie znalazły się w
pełnowymiarowych opakowaniach. Potem w boxie CH otrzymałam Cell Repair Night
Oil. Mam ochotę jeszcze poznać Cell Revitalise Rose Mask i w kwestii oferty
marki nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa ;) Od ponad 4 miesięcy używam
poszczególnych kosmetyków i po kolei planuję zamieszczać wpisy na ich temat. Zaczynam od Aurelia Probiotic Skincare Cell
Repair Night Oil.
Dbałość o detale
stanowi mocną stronę firmy. Olejek posiada zewnętrzne opakowanie. Na
dodatek kiedy robimy zakupy online zwartość otrzymujemy pięknie podane w
eleganckim czarnym pudełku , przewiązane wstążeczką z odręcznie napisaną
wiadomością itd. To robi wrażenie :) Można poczuć się dopieszczonym Klientem w
każdym calu :)))
Opakowanie z
ciemnego szkła, aplikator w postaci szklanej pipety z gumowym uchwytem (to na
plus, bo np. serum Pai ma dość sztywną gumę w tym miejscu i trzeba naprawdę
mocno ściskać ;)) Wszystkie istotne informacje znajdują się na kartoniku plus
kilka wytycznych bezpośrednio na etykiecie.
Używam go już naprawdę długo, miałam duże oczekiwania, a tak
naprawdę okazał się dla mnie najsłabszym
ogniwem. Chyba za bardzo dałam się ponieść fantazji ;) Jedno jest pewne, najlepiej na mnie działającym elementem,
jest jego zapach. Szalenie podoba mi się ta kwiatowa kombinacja. Naprawdę
działa relaksująco :)
Używałam
(starałam się, by olejek nie występował solo) wedle zaleceń (twarz, szyja,
dekolt). Niemniej łączenie z Aurelia Revitalise & Glow Serum nie przypadło
mi do gustu, ponieważ serum samo w sobie działa rewelacyjnie i odnosiłam
wrażenie, że nakładany na nie olejek Cell Repair Night Oil niszczył efekt
zamiast go wspomagać. Z kremami poległam, żaden mi nie podszedł, ani na noc,
ani na dzień. Dlatego stanęło na używaniu solo na noc. Korzyści mające wynikać ze stosowania olejku specjalnie nie odbiegały
od tego, co daje mi większość znanych olejowych mieszanek lub olejów. Co
prawda konsystencja jest znacznie lżejsza i przyjemniejsza w obsłudze, za to wchłania
się dużo dłużej niż normalnie (normalnie tzn. w porównaniu do innych tego typu
produktów), zapach relaksuje, skóra podczas stosowania jest miękka, nawilżona, wygładzona
tylko nie przenosi się to na realne korzyści w długofalowym odniesieniu. Serum
odstawiłam i cały czar prysnął, jak gdyby w ogóle go nie było.
Atutem jest duża
pojemność 50 ml w obliczu ceny £45.00 oraz przydatność produktu od chwili
otwarcia – 12 miesięcy. Większość olejów z przedziału eko oferuje max. 6
miesięcy. Do tej pory zużyłam około połowy opakowania i.... nie wiem, chyba
będę mieszać go z balsamem do ciała bo naprawdę nie mam już ochoty na kolejne
szanse, kombinacje. Nie lubię stosować czegoś, co nie przynosi realnych
efektów.
Ponownego zakupu nie planuję, poza tym mam już coś innego na
horyzoncie i wkraczam w fazę realizacji :)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.