ILUA, polska
niszowa marka kosmetyków naturalnych. Śmiało można określić ją mianem
luksusowej odsłony, w niczym nie ustępującej wielu zagranicznym firmom z tego
przedziału. Mogłabym pisać wiele, ale najlepiej wejść na stronę ILUA /link/ i spędzić tam kilka chwil. Pozwoliłam się oczarować i po wielu
miesiącach rozważania „za i przeciw” dokonałam pierwszego zakupu. Wybrałam
Tonik do twarzy 07 Powiernica Królowej Lodu.
Właścicielka dba o każdy detal jeżeli chodzi o składane
zamówienie i późniejszy kontakt z Klientem. Wstążeczki, pachnące wiórki, sample
w szyfonowych woreczkach, dedykacja wraz z datą wytworzenia produktu oraz
własnoręczny podpis właścicielki. TO robi wrażenie! Kto nie lubi pięknej oprawy? Takie wydanie jest niczym prezent od
siebie dla siebie i nie tylko ;)
Ale... odkładając na bok emocje, warto przyjrzeć się
produktom z bliska :)
Na Instagramie
dzieliłam się na bieżąco swoimi odczuciami i przemyśleniami wobec toniku oraz pakietu
sampli, które dobrałam dodatkowo. Opcja płatnych próbek, to dobre posunięcie.
Dzięki temu mogłam wypróbować:
01 Krem na dzień Piękność Dnia
02 Krem na noc Lady In Red
04 Masełko do twarzy Dom Błękitnych Mango
05 Peeling do ciała W Malinowym Chruśniaku
Dzisiaj podsumuję
moją przygodę z ILUA.
Poszczególne kosmetyki (chyba tylko poza peelingiem do
ciała) należy przechowywać w lodówce, okres przydatności to 2,5 miesiąca, choć
po dodatkowych wyjaśnieniach ze strony właścicielki dowiedziałam się, że jeżeli
będą trzymane w lodówce, ten czas można wydłużyć do 6 miesięcy.
Po części za sprawą tego zakupu powrócił pomysł zakupu mini
lodówki do sypialni, jest to zdecydowanie wygodna i praktyczna opcja, poza tym
nie lubię trzymać kosmetyków i żywości razem. Nawet jeżeli mam do tego osobną
półkę/koszyczek itd. Zanim jednak do tego doszło, biegałam pomiędzy
piętrami.... Nie mam mieszkania na jednym poziomie, kuchnia znajduje się na
samym dole, a sypialnia na górze. Na początku było to zabawne, z czasem zaczęło
robić się irytujące ;) Ostatecznie w moim przypadku takie rozwiązanie nie zdało
egzaminu, za to wymogło znalezienia przestrzeni na mini lodówkę. I to jest
dobra strona :)
Tonik do twarzy 07
Powiernica Królowej Lodu starczył mi na miesiąc czasu regularnego stosowania.
100 g w cenie 90 zł, trochę się obawiałam, czy zużyję go w okresie 2,5 miesiąca a
okazało się, że pożegnałam się z nim znacznie szybciej.
Zacznę od tego, że wg
pełnego opisu jest to „Tonik do demakijażu”
Tonik do demakijażu
twarzy oparty na krystalicznie czystej wodzie z lodowca norweskiego, z
wyciągiem granatu, arbuza i oczaru wirginijskiego, łagodny dla Twojej skóry i
oczu, oczyszcza, odświeża i tonizuje skórę przywracając jej naturalne pH.
Świeży aromat zielonej
herbaty działa kojąco a roślinny Gamma PGA doskonale nawilża zaś dodatek
naturalnego kompleksu pre- i probiotyku wzmacnia obronę biologiczną i nadaje
blasku skórze.
Zastosowanie:
hipoalergiczny tonik do każdego rodzaju cery, dla oczu i skóry wrażliwej,
skłonnej do podrażnień
Sposób użycia: Należy
rozpylić płyn na skórze twarzy i oczu a następnie zetrzeć używając płatka
kosmetycznego. Czynność powtarzać do momentu aż płatek stanie się czysty.
Produkt przechowywać w
lodówce. Okres przydatności to 2,5 miesiąca.
Podczas zakupu
„poszłam na skróty”, nie zapoznałam się z pełnym opisem produktu. W
przeciwnym wypadku na pewno nie kupiłabym go. Stosowany samodzielnie nie do
końca zdaje egzamin jeżeli chodzi o usuwanie makijażu i szczerze wątpię, czy
ktoś miałby ochotę na taki rytuał codziennie. Łączony z mleczkiem do demakijażu
lub płynem micelarnym przynosi lepsze korzyści, na pewno skóra odczuła jego
właściwości ale trzeba pamiętać, że jedynie w połączeniu z płatkiem
kosmetycznym zadziała tak jak powinien. W przeciwnym razie pozostawia
niesamowite uczucie lepkości. To był mały szok dla mnie ;) Używałam go także
samodzielnie rano, do usunięcia pozostałości pielęgnacji nocnej przed
sięgnięciem po żel lub inny produkt myjący.
Plus za rozpylacz, działa bez zarzutu i daje prawdziwą
mgiełkę.
Wobec wszystkich „za
i przeciw” tonik pokazał dość szybko swoją moc łagodzenia, ukojenia
zwłaszcza na obszarach naczynkowych. Przekładało się to także na zmiany
związane z rosacea. To dla mnie był największy PLUS. Niemniej słaba wydajność,
przechowywanie w lodówce, wymuszone ścieranie produktu ze skóry sprawiają, że
nie kupię go ponownie (w kwestii demakijażu mam już własnych ulubieńców i
ciężko strącić ich z piedestału :)). Za to na pewno będę sprawdzać ofertę na
bieżąco i jeżeli pojawi się wariant
prawdziwego toniku (nie produktu do demakijażu), który mogę śmiało zostawić
na twarzy, ewentualnie wklepać i cieszyć się takimi samymi dobroczynnymi
właściwościami, to przymknę oko na przymus wobec lodówki.
INCI:
Oślepiający błękit
lodowca Fiordu Quingua
Aqua, Glycerin, Alchemilla Vulgaris (Lady‘s
Mantle) Extract, Citrullus Lanatus (Watermelon) Fruit Extract, Hamamaelis
Virginiana Leaf Extract, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Alpha-glucan
oligosaccharide, Polymnia sonchifolia root juice, Maltodextrin, Trehalose,
Sodium Polygamma- Glutamate, Glycine Soja (Soyabean) Oil, Vanilla Planifolia
Fruit Extract, Jasminum Officinale (Jasmine) Flower/ Leaf Extract, Plumeria
Rubra Flower Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Prunus Persica (Peach)
Fruit Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Lavendula
Angustifolia (Lavender) Flower/ Leaf/ Stem Extract, Cupressus Sempervirens Seed
Extract, Coriandrum Sativum (Coriander) Seed Extract, Citrus Aurantium Bergamia
(Bergamot) Fruit Extract, Rose Extract, Fucus Vesiculosus Extract,
Lactobacillus
Próbki kremów
starczyły mi na ponad tydzień testowania, co daje też wyobrażenie w kwestii
wydajności pełnych wymiarów. Dlatego nie sądzę bym dała radę zużyć kremy w
okresie 2,5 miesiąca więc możliwość wydłużenia tego okresu podczas sumiennego
korzystania z lodówki daje szansę na dobrą
relację na linii cena/pojemność/wydajność/właściwości.
Testowałam je kiedy
było naprawdę ciepło (na tropikalne lato w Polsce na pewno nie byłyby dla
mnie dobrą propozycją) i dużo chętniej sięgnęłabym po nie w okresie
jesienno-zimowym. Masełko 04
stosowałam także jako krem pod oczy, z racji swojej formuły starczyło mi na
znacznie dłużej, choć wypróbowałam je także na całą twarz (zwłaszcza kiedy
sięgałam po niego to po całym dniu ekspozycji czynnej) i odczucia były in plus.
Oba warianty kremów (na dzień i na
noc) mile zaskoczyły konsystencją, zachowaniem się na skórze.
Peeling jest
bardzo przyjemny, lecz w tej materii nie czuję potrzeby kupowania aż tak
luksusowego wydania tym bardziej, że ze względu na problemy skórne nie jestem w
stanie złuszczać całego ciała. I jeżeli mam wybrać scrub do ciała, to stawiam
na te cukrowe.
Kosmetyki ILUA
łączyłam z powodzeniem z innymi markami, sprawdziły w różnych zestawach w
zależności od potrzeb cery, okoliczności i wielu innych wytycznych. W pewnym
momencie rozważałam bardzo poważnie zakupy pełnowymiarowych produktów,
szczególnie że okres jesienno-zimowy był coraz bliżej a na mojej półce
tradycyjnie dochodzi do wymiany. Finalnie
nie zdecydowałam się na zakupy. Po pierwsze pakiet który mnie interesował
wyniósłby ok. 1,5 tys. – za mniej więcej te same pieniądze mam na miejscu wiele
świetnych marek, które nie wymuszają przechowywania produktów w lodówce,
zyskuję znacznie dłuższy czas na ich zużycie (niż tylko max. do 6 miesięcy) i
jednocześnie mogę ze spokojem odstawić je na jakiś czas, by wrócić potem
ponownie. Przy ILUA nie mam tego komfortu. Chodzi
głównie oto, że lubię zużywać daną rzecz do końca, z przyjemnością i nie mieć
wyrzutów z powodu produktu „po terminie”, który ląduje w koszu. Druga
sprawa, z racji problematycznej cery, chorej, bo rosacea nie jest chwilowa,
muszę mieć swobodę działania. Ponownie wraca aspekt finansowy, po co
marnotrawić pieniądze... Po trzecie, od czasu do czasu daję się ponieść w nowe
dla mnie rejony, tak jak było to z ILUA. Niestety tych kosmetyków nie odłożę
„na chwilę”, by wypróbować coś innego. Nie mam tutaj tego komfortu, który dają
mi inne marki. Niemniej ofertę ILUA
uważam za ciekawą, wartą poznania zwłaszcza dla osób, które lubią kosmetyki
naturalne, nie przeszkadza im krótki termin przydatności oraz przechowanie w
lodówce, lubią mieć jeden stały pakiet pielęgnacji a przede wszystkim posiadają
zdrową skórę.
Ważną kwestią są
także detale techniczne:
- płatność wyłącznie przelewem, dla mnie to duża niedogodność.
Przyzwyczajona jestem do karty kredytowej, Pay Pala. Po prostu.
- na plus zaliczam opcję wysyłki, tutaj to Poczta Polska i
wg Cennika PP bez żadnych ukrytych kosztów. Koszt dopasowany do wagi przesyłki.
- szkoda, że na stronie nie ma uwzględnionych pozycji sprzedaży
jak np. próbki lub ich zestawy. Myślę, że dużo osób które poznają jakąkolwiek
markę chcą najpierw próbować, by nie kupować „kota w worku” zwłaszcza wobec
cen.
Dla mnie to była
udana przygoda, z ogromną przyjemnością zanurzyłam się w magicznej odsłonie
ILUA, lecz nie jest to świat z którym mogłabym połączyć się na dłużej.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.