Kolejna porcja mało trafionych kosmetyków, z którymi zbyt
długo nie miałam do czynienia z oczywistych względów ;) Kto lubi otaczać się
rozczarowaniami? Chyba nikt, prawda?
Poprzednie części
znajdziecie TUTAJ
Fushi Rescue Organic
Lip Balm
Paskudny smak/zapach, do tego tłusta konsystencja nie
przynosząca żadnych efektów. Próbowałam używać do skórek, po czym wyrzuciłam do
kosza. Koszmar, nie polecam. INCI nie zapowiadało takiego dramatu. Pojemność
10ml w cenie pięciu funtów. Pudełeczko ze sztucznego tworzywa, ale tylko sześć
miesięcy ważności o chwili otwarcia. Los chyba starał się mnie ochronić przed
jego zakupem, ponieważ trzy razy podchodziłam do niego. Albo nie było, albo
data ważności się kończyła i tylko mój upór doprowadził do zakupu. Jak widać
lepiej słuchać głosu intuicji ;)
Grown Alchemist
Hydra-Repair Day Cream: Camellia & Geranium Blossom /recenzja/
Ten krem
poznałam za sprawą miniatury, która wywołała zachwyt, potem emocje opadły ale
mimo to uparłam się, by kupić pełnowymiarowe opakowanie. Stało się ono moim
dziennym koszmarem. Niestety krem nie sprawdził się na dłuższą metę. Kiedy
potrzebowałam gwarancji otulenia skóry, brakowało mi tego. Natomiast w czasie,
gdy mogłam wykorzystać jego atuty (lekkość) stawał się zbyt tłusty. Dla mnie
nie stał się ani „hydra”, ani „repair”. Prawdziwy niewypał tego roku.
Paw Paw Original Balm
Dostałam go w którymś boxie z Lookfantastic i przyznam się,
że dawno już nie miałam tak okropnego balsamu do ust (pomijając w/w Fushi).
Wiem, że wiele osób się nim zachwyca ale ja nie potrafiłam dopatrzeć się plusów
(chyba, że otrzymałam felerny egzemplarz?). Nie podobał mi się zapach/posmak i
zamiast natłuszczenia/ukojenia otrzymywałam efekt a’la smar na ustach.
Nie....nie było nam pisane zostać razem. Skład INCI w pewnej części jest
imponujący ;)
Petrolatum, Aloe Barbadenis Leaf Juice, Olea
Europaea (Olive) Fruit Oil, Carica Papaya (Fermented PAWPAW), Potassium Sorbate
Plastikowa tubka ze ściętym dzióbkiem w roli aplikatora,
pojemność 10 ml w cenie ok. sześciu funtów.
Lirene My Color Code
Dostałam od firmy pełen zestaw kolorów z którymi nie do końca mogłam się “dogadać”,
ale największy zarzut z mojej strony, to brak trwałości. Bez względu na to
kiedy i jak nałożyłam podkład, on znikał. Po prostu. Podczas demakijażu miałam
wrażenie jakbym korzystała tylko z korektora lub pudru.
Nie bardzo radził sobie
z „idealnym kryciem wszelkich niedoskonałości, nadaniem gładkości a już na
pewno nie zapewniał perfekcyjnie matowego wykończenia makijażu”. Koncepcja
dobra tylko potem coś poszło nie tak.
Skupiłam się na kolorach Jesień i
Wiosna.
Pharmaceris N Krem z
witaminą K 1%
Kolejny produkt który otrzymałam w ramach współpracy. I
znowu się nie udało. Ogólnie serię N oceniam jako kiepską i pisałam już o niej
na blogu /recenzja/
to miałam nadzieję, że krem uratuje jej honor ;) Po pierwsze sugerowane
stężenie jest słabe, miałam do czynienia z większym przy innych produktach i
wtedy faktycznie działa. Tak tutaj mamy taki sobie „kremik” o miłej
konsystencji, który udaje że coś robi tzn. nawilża, jest przyjemny, w ładnym
opakowaniu, ma kartonik (jak kogoś to kręci) i KONIEC. Dla ciekawskich wit.K w
składzie to Phytonadione Epoxide. Serię R będę polecać niczym mantrę, bo to
naprawdę dobre produkty, które działają i doprawdy nie rozumiem dlaczego N jest
taka słaba...
Norel Dr. Wilsz
Arnica Tonik do cery naczynkowej i wrażliwej
Kupiłam duże opakowanie o
poj. 500ml które stało się półlitrową udręką. Swoją drogą stworzyć produkt, który
nie działa, to prawdziwa sztuka. A skład ma ciekawy i w dobrej cenie! plus
pompka:)
Najgorszy był efekt piany podczas aplikowania toniku na
płatek, nie wiem czemu miała służyć (przenosiła się na skórę podczas
przemywania skóry) powoli zanikając. Nie byłam w stanie tego znieść (miałam
ochotę od razu umyć twarz na nowo). Zapachu także na NIE, męczył mnie bardzo.
Wyjątkowo syntetyczna roślinna mieszanka. Z ulgą wróciłam do toniku P&R i
zniechęciłam się na dobre do oferty Norel. Miałam jeszcze algi i koncentrat do
nich, jedyne produkty z których byłam zadowolona ale jak widzę gdziekolwiek
ofertę marki, uciekam w trybie pilnym.
Jurlique Love Balm
zamyka to niefortunne zestawienie ;)
Olea Europaea (Olive) Fruit Oil; Cera Alba
(Beeswax); Cetearyl Alcohol; Carthamus tinctorius (Safflower) Seed Oil;
Fragrance (Parfum)*; Caprylic/Capric Triglyceride; Glycine Soja (Soybean) Oil;
Calendula officinalis Flower extract; Chamomilla recutita (Matricaria) Flower
Extract; Althaea officinalis Root Extract; Rosa gallica Flower Extract; Bellis
perennis (Daisy) Flower Extract; Viola odorata Flower Extract; Viola tricolor
Flower Extract; Echinacea purpurea Extract; Bisabolol; Ethylhexylglycerin;
Tocopherol; Totarol; Phenoxyethanol; Dehydroacetic Acid; Linalool*; Limonene*. *From
natural essential oil (Tangerine).
Cudny skład INCI tylko w jakim celu do produktu eko od razu
na początek dodawać składnik zapachowy, ponieważ jest on wyjątkowo mocny i
niekoniecznie udany. To raz, a dwa, balsam ma bardzo twardą konsystencję,
roztapia się pod wpływem ciepła tylko najpierw trzeba go wydłubać... Ponad moje
siły. Przechodząc do działania następuje kolejny zgrzyt. Nie lubię produktów do ust, które nie
zostawiają żadnej warstwy ochronnej i zachowują się niczym woda. Nałożony na
wypielęgnowane usta bardzo szybko je przesuszył, a kiedy próbowałam się nim
poratować kiedy były spierzchnięte pojawiły się pierwsze symptomy, że skóra
może pękać. To ma być pielęgnacja?!
Zero obiecanego nawilżenia, zmiękczenia, ochrony. Próbowałam
używać do skórek z mizernym skutkiem. Do tego fatalne opakowanie, metalowa
puszka. Kosztuje ok. dziesięciu funtów i była to strata czasu oraz pieniędzy.
Przy okazji, dość często spotykam się z tak irytującą
formułą w balsamach do ust w wydaniu eko. Nie wiem skąd się to bierze.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.