Renaissance Cleansing
Gel /recenzja/- mój niekwestionowany faworyt, tegoroczne odkrycie :) Nie byłabym
sobą gdybym nie chciała poznać pozostałej części oferty. Tak też się stało, od
słowa do czynów :) Dzisiaj przedstawię OSKIA
Perfect Cleanser, któremu niestety daleko do bycia „perfect” a na pewno „cleanser”.
Czym właściwie jest? TO dobre pytanie!
Wyobrażałam sobie, że będzie niczym „perfect cleanser”.
Taki, którym zastąpię od czasu do czasu ulubiony żel. Już pierwsze użycia jasno
pokazały, że nic z tego się nie wydarzy.
Perfect Cleanser, to rodzaj balsamu. Posiada interesujący skład
INCI oraz jego dużą zaletą była możliwość samodzielnego zmycia, bez potrzeby
sięgania po szmatki/ściereczki/płatki itd. Jednak w tym momencie jego plusy się
kończą.
Zanim go nie wydobędziemy z opakowania (swoją drogą mało
trafione) nic nie zapowiada dramatu. Przewidywałam, że będzie gęsty i treściwy może nawet ciut tłusty
jednak nie aż tak. Tutaj chyba najlepiej będzie pasowało określenie smalec
(Leśne Runo pozdrawiam :))) Inne sformułowanie nie odda tego tak dobitnie. W
zasadzie jeżeli ktoś zna czyste masło shea, to będzie wiedział o czym mówię.
Teoretycznie mogłam się tego spodziewać, bo jest on jednym ze składników, lecz
łudziłam się, że jeżeli nie jest w „bazie”, to nie będzie tak źle. Zawsze może
być gorzej...
Wg firmy balsam jest odpowiedni dla każdego typu skóry, a
najlepszy dla suchej i dojrzałej. No nie wiem... Kilka osób dostało go ode mnie
na wypróbowanie, każda z inną cerą łącznie z moją Mamą, która myślała, że
zrobiłam jej głupi żart. Jej także nasunęło się skojarzenie ze smalcem...i
przegoniła mnie zapowiadając, że więcej za królika doświadczalnego robić nie
będzie ;) Nikt nie był zadowolony, zarzuty wobec produktu powtarzały się. Wynik
niezależnych testów :P
Zastosowanie jest
proste: delikatnym ruchem masującym rozprowadzić niewielką ilość na skórze
omijając oczy, zwilżyć dłonie i kontynuować masaż podczas którego balsam
zmienia się w mleczną emulsję. Po czym całość spłukać. Produkt nie wymaga
użycia szmatki, chyba że dana osoba tego potrzebuje.
Teoria pokrywa się z praktyką, jest tylko jeden problem. Balsam
zostawia naprawdę tłustą warstwę na skórze. Można mieć wrażenie, że jest
się niedomytym.... Z jednej strony przyjemna balsamowa formuła, a z drugiej
tłuste mazidło, po którym trzeba jeszcze posprzątać. Nie tego spodziewałam się
po produkcie do mycia twarzy. Jedno za to mogę przyznać, nie narusza warstwy
hydrolipidowej i kiedy moja cera miała gorsze okresy (nasilone zmiany grudkowe,
zaczerwienienia) to ten balsam był dla niej wyjątkowo delikatny. Przynosił
ukojenie bez konieczności sięgania po dodatkową pielęgnację. Dlatego też w
warunkach domowych, gdy przychodziła pora wykorzystania leków, które często
dodatkowo przesuszają skórę, ten balsam pełnił jakby rolę ochronną. Trochę też
kombinowałam z nim w innych połączeniach, ale to akurat nie ma większego
znaczenia, ponieważ nie ma mowy bym kupiła go ponownie.
125 ml w cenie £32.50
– nie wiem doprawdy, co mnie podkusiło... Moja wyobraźnia czasami puszcza wodze
fantazji i marzy ;) Niestety tym razem marzenia się nie ziściły, bywa. Jestem
bogatsza o kolejne doświadczenie ;)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.