Kto zna Renaissance Gel będzie wiedział czego spodziewać się
podczas pierwszego kontaktu z maską. Głównie pod kątem jej formuły, która jest
specyficzna. Żelowa konsystencja o przyjemnym różanym zapachu i łososiowym
kolorze kojarzy mi się z konfiturą ;) Nieco lepka, ale nie tłusta, zwarta i
gęsta pozbawiona toporności gładko rozprowadza się na skórze. Co ciekawe
zmienia swój kolor :)
Opakowanie utrzymane
w stylistyce marki, czyli mamy po raz kolejny do czynienia z masywnym szklanym
słoikiem, który w środku zabezpiecza produkt przy pomocy porządnej nakładki. Na
zdjęciach brakuje jedynie opakowania zewnętrznego, akurat ten egzemplarz
pochodzi z zestawu, lecz w regularnej sprzedaży maska posiada szpatułkę i kartonik
na którym są umieszczone wszystkie wymagane informacje. Za to na samym słoiku
widnieje oznaczenie przydatności od chwili otwarcia – dziewięć miesięcy,
pojemność oraz krótka instrukcja odnośnie stosowania.
W składzie INCI
znajdziemy min. organiczną siarkę /o tym składniku dużo pisałam tutaj/,
kwas mlekowy, kwasy owocowe AHA. Jednym słowem maska ma działanie złuszczające
(przyspiesza odnowę komórkową skóry) przywracając skórze zdrowy i promienny
wygląd. Jej zadaniem jest rozjaśnienie i wygładzenie skóry, zminimalizowanie
drobnych linii.
Nie jest bardzo inwazyjny kosmetyk, w zależności od
posiadanej cery i jej charakterystyki efekty mogą być różne. Na pewno
jednorazowe zastosowanie nie pokaże efektu WOW i tutaj warto dać jej czas oraz
wspomóc regularnością wplecioną w pozostały zestaw pielęgnacji.
Przy mojej cerze nie jest to produkt wskazany do użycia
globalnego, dlatego ograniczam się wyłącznie do strefy T i do tego będę się odnosić
podczas oceny końcowej.
INCI
Glycerin, Aqua (Water), Cetearyl Olivate, Methyl Sulphonyl Methane (MSM), Sorbitan Olivate, Lactic Acid, Sodium Lactate, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Maltodextrin, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Passiflora Quadrangularis Fruit Extract, Ananas Sativus (Pineapple) Fruit Extract, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract, Benzyl Alcohol, Parfum (Natural Fragrance), Alcohol Denat., Xanthan Gum, Lepidium Sativum Sprout Extract, Inulin, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Ribose, Petasites Japonicus (Butterbur) Root Extract, Lecithin, Dehydroacetic Acid, Potassium Sorbate, Sodium Bisulfite, Phenoxyethanol, Geraniol, Citronellol, Linalool, CI 77491 (Iron Oxide).
Pojemność 50ml/cena
£48.50
Ważne – należy maskę chronić od bezpośredniego kontaktu z
wodą oraz nie przechowywać jej w lodówce.
Maskę nakładamy na
oczyszczoną i suchą skórę, należy ją delikatnie rozmasować – w tym czasie zmieni swój kolor- z łososiowego na
biały (aktywne składniki zostaną pobudzone) i zgodnie z dalszą instrukcją
pozostawić na 10-15 minut w zależności od cery. Maskę zmywamy przy użyciu
ciepłej wody, na początku masując wilgotnymi dłońmi i w tym czasie przeobraża się ona w mleczną emulsję,
po czym zmywamy do końca.
Korzyści wynikające z regularnego stosowania maski w moim
przypadku, w pierwszej kolejności najszybciej zauważyłam w strefie T. W
połączeniu (stosowana na przemian) z
maską Sephory /recenzja/
oraz kompleksową pielęgnacją udało mi się zapanować nad strefą T, wzmożonym
wydzielaniem sebum (na tyle, na ile to możliwe) oraz lepszym oczyszczeniem (ten
proces cały czas postępuje). Najbardziej
podoba mi się, że tuż po zastosowaniu maski skóra naprawdę wygląda dużo lepiej
i nie jest to efekt jednorazowy. Skóra została wygładzona a drobne załamania
mniej widoczne. Utrzymuje się przez jakiś czas, a im dłużej jej używam, tym
bardziej zostaje on utrwalony. Żałuję, że nie jest to kosmetyk stworzony do
mojej cery, ponieważ nie wykorzystuję w pełni jego potencjału. Jest zbyt
inwazyjna na obszarach naczynkowych, dlatego zostaję przy okrojonym wariancie.
Z jednej strony na rynku jest dużo podobnych produktów,
biorąc pod uwagę efekt złuszczania i cenę podstawową, która nie do końca
zachęca do regularnych zakupów. Z drugiej strony mamy bardzo dobrą relację wydajność/działanie/cena wobec limitu czasowego
jakim jest dziewięć miesięcy ważności. Maska jest naprawdę bardzo wydajna i
nawet przy stosowaniu 1-2 razy w tygodniu starczy na długo. Natomiast działanie
pozwala na wydłużenie tego okresu przy większości cer. U mnie ten kosmetyk się sprawdza i z pewnością wrócę do niej na wiosnę.
Obecne opakowanie zbliża się ku końcowi, ale weszłam już w fazę regularnego „kwaszenia
się” ponieważ obecny okres ku temu sprzyja najlepiej. W moim wypadku jest to
kwas azelainowy plus eksperymentalnie Liquid Gold z Alpha-H wyłącznie na strefę
T. Ten drugi produkt wykorzystywałam już we wcześniejszych tygodniach z dużą
dawką ostrożności, z racji składu i stężenia. Mam jeszcze w planach porównać go
z Pixie Glow, bo któryś z nich kupię na pewno w pełnym wymiarze.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.