Uwielbiam błyszczyki
do ust, zwłaszcza takie które łączą pielęgnację z walorami wizualnymi. Lip
Glace Laury Mercier w mojej opinii takimi są i bardzo mnie ucieszyły zestawy Kiss
Of Colour Lip Glace Collection,
które dostałam w prezencie na Gwiazdkę od Kingi :* (Simply_a_woman) i Martyny :* -
idealny prezent dla wielbicielki błyszczyków i dzięki zdublowanemu prezentowi
mogę się nimi cieszyć dużo dłużej.
Lubię tego
typu "maluchy", bo mogę wrzucić do torebki lub kieszeni dowolny kolor
i dzięki temu poznać inne. Na bazie tych zestawów wyłoniłam ulubieńców
absolutnych, sam test na dłoni w perfumerii to za mało. Okazało się, że to, co
dobrze wygląda na słoczu, na ustach niekoniecznie ;) Z kolei kolor, do
którego miałam największy dystans i nie zachęcał mnie, stal się faworytem :D
Producent
określa je mianem długotrwałych (long lasting), zapewnia o działaniu
nawilżającym, ochronnym oraz wykończeniu pełnym połysku, optycznie
powiększającym usta. I zgodzę się. W zależności od nasycenia pigmentu
poszczególne odcienie są mniej lub bardziej trwałe (w końcu to błyszczyk,
nie pomadka) jednak bez picia i jedzenia ładnie utrzymuje się na ustach. Poza
tym charakteryzują się przyjemną formułą, która otula wargi i jednocześnie chroni.
Za każdym razem, gdy po nie sięgam mam gwarancję długotrwałego nawilżenia. Nie
muszę posiłkować się balsamem. Zanikanie koloru następuje miarowo,
produkt nie migruje poza kontur ust i po spożytym posiłku nie muszę od razu
sięgać po błyszczyk, ponieważ skóra warg jest przyjemnie miękka, gładka bez
efektu ściągnięcia. Pozostawiają mokre wykończenie a'la tafla wody, nie są
lepkie. Smak/zapach w zależności od odcienia jest mniej lub bardziej
wyczuwalny. Wygodny aplikator z gąbką, która jest optymalnie miękka i
gładko sunie po ustach. Ze względu na dość gęstą konsystencję pod koniec
opakowania pojawia się problem z wydobyciem produktu do końca. To jest pewien
minus ;) ustawienie błyszczyka "do góry nogami" za wiele nie
pomaga. W warunkach domowych pomagam sobie patyczkiem. Wbrew pozorom okazało
się, że zostaje tam spora ilość.
Zestaw
składa się z miniatur - każda z nich ma pojemność 2,8g - PAO 12M ( o ile
dobrze pamiętam, pełnowymiarowy zawiera chyba ok. 5 g produktu).
W skład setu
wchodzi sześć kolorów:
Bare Pink
Bare Blush
Azalea
Nectar
Daiquiri
Wild Flower
Poniższe
słocze (w kolejności od lewej do prawej), które bardzo dobrze oddają
rzeczywisty odcień i przy okazji można zobaczyć ich konsystencję -
kremowo-żelowa. Stopień nasycenia jest uzależniony od poszczególnych
wariantów. Jedne są bardziej transparentne, inne zdecydowanie wyraziste.
Pełną paletę
kolorów z tej serii można zobaczyć na stronie firmowej /link/ gdzie jest 26
odcieni i każdy znajdzie coś dla siebie :)
Skład INCI
(zdjęcia niby
robione w jednym czasie, ale światło bardzo się zmieniało :/ niemniej jednak
kolory zostały dobrze oddane, zdjęcia nie są obrabiane poza podstawowymi
zabiegami: kadrowanie, rozmiar itd.
Enjoy! :)
Bare Pink, dla mnie to jeden z najsłabszych kolorów. Blady
zimny róż, który funduje kolejny efekt w stylu porno usta. Anemiczna topielica
;) W towarzystwie makijażu jeszcze sie obroni, zwłaszcza kiedy nałożę go bardzo
mało. Zdecydowanie na użytek domowy. Wobec pozostałych właściwości nie mam
zastrzeżeń, robi to, co do niego należy.
Bare Blush, kiedy zobaczyłam ten odcień już w opakowaniu
wiedziałam, że będzie do odstrzału. Nie moja kolorystyka i już sobie
wyobrażałam efekt końcowy, a jednak po nałożeniu jest zupełnie inaczej.
Ulubieniec, który zagości w pełnym wymiarze - BIG LOVE :))) Idealna wersja dla "my lips but better":D
Azalea, chłodny blady róż z domieszką niebieskich tonów. Nie sądziłam, że może
być aż tak źle, a jednak... :( Wiem, że to nie moja bajka, ale jednak do końca
miałam nadzieję na inne zakończenie. Czy ktoś lubi takie odcienie i
jednocześnie dobrze się w nich czuje/wgląda? Dajcie znać, ponieważ jeden z nich
jest nowy i do wydania :) dorzucę jeszcze Bare Pink.
Nectar, pomarańczowe odcienie nie należą do moich typów i ogólnie ich unikam. Na
szczęście nie ma mowy o dużej pigmentacji i ładnie zgrał się z moją karnacją. Po
samym teście na dłoni na pewno nie wybrałabym go dla siebie, a tu taka
niespodzianka ;)
Daiquiri, od samego
początku wiedziałam, że będzie super. Nie pomyliłam się :) Subtelne nasycenie
wydobywa naturalny kolor moich ust, kolejny w stylu "my lips but better" :) Mogę
nałożyć go bez lusterka. Ładna dzienna propozycja lub dla wielbicielek
delikatnego makijażu ust.
Wild Flower, malinowa
czerwień, która wymaga lusterka, jest nasycona i można budować pożądaną głębię
koloru. Uwielbiam takie kolory i Wild Flower wpisał się w moje upodobania ;) To
także typ na pełnowymiarowy błyszczyk.
Podsumowując
moją przygodę z tymi kolorami cieszę się, że to miałam okazję je poznać od
miniatur. Na takiej podstawie dużo łatwiej zaplanować ewentualny zakup. Wiem,
że wiele osób nie przepada za błyszczykami z różnych powodów, mnie natomiast
zawsze one bardziej pasowały niż pomadki i patrząc na moje preferencje, to
pomadki także wybieram imitujące błyszczyki ew. balsamy. Jeżeli chcę czegoś
trwałego stawiam na niezawodne lakiery do ust Shiseido. To jest moja największa
miłość i słabość zarazem.
Lip Glace, to dobra
seria błyszczyków zapewniająca różnorodność kolorów, wykończeń a przede
wszystkim dodatkową pielęgnację. Nie ma dla mnie nic gorszego niż produkt do
ust, który wysusza i podrażnia usta. I nie piszę tego dlatego, że mam słabość
do oferty Laury Mercier (bo marka ma też słabe produkty, tak - nie wszystko złoto,
co się świeci ;)), ale najzwyczajniej w świecie te błyszczyki znajdują się
mojej ścisłej piątce ulubieńców.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.