Czerwiec, to dla mnie najpiękniejszy miesiąc z
całego roku, na który
zawsze czekam z różnych powodów. Tym razem także zaliczę go do bardzo udanych tygodni,
obfitych w ciekawe wydarzenia i pełnych tempa.
W ubiegłym
miesiącu udało mi się przeczytać trzy pozycje. Nawet na to nie liczyłam ;)
"Splątanie" Macieja Lewandowskiego, to pierwsza część cyklu z udziałem
Jakuba Kempnera. Nie będę się powtarzać, więc odeślę Was do tego, co pisałam na
Instagramie /klik/
Jeżeli lubicie
klimat dobrego kryminału, grozy, zjawiska paranormalne, a przy tym zwracacie
uwagę na kunszt autora, to zdecydowanie warto zapoznać się ze "Splątaniem".
Czekam na kolejne części :)
"Przeznaczeni" Katarzyny Grocholi kupiłam z pewnego sentymentu. Nie jest to
pozycja, którą mogę porównać do poprzednich. Jest inna. Odnoszę wrażenie, że
chciała stworzyć coś innego i po przeczytaniu całości chyba trochę się
pogubiła. Fabuła skupia się wokół losów pięciu osób, każdy na swój sposób
naznaczony przez życie, pełni różnych lęków, nadziei. I w tym wszystkim
zabrakło mi dobrze znanej Grocholi, czyli dowcipnego i zarazem refleksyjnego
stylu. W zamian otrzymałam skoncentrowaną dawkę psychologii i nadmierne
analizowanie kolejnych zachowań. To rzadko się sprawdza w tego typu
powieściach. Początek mocno mnie znużył, potem było nieco lepiej ze względu na
odkrywanie kolejnych wątków, lecz następna część wprowadza znowu zamieszanie z nadprogramowymi
dłużyznami. Jest co prawda kilka pobudzających chwil, ale to za mało. Potencjał
został stłumiony, a szkoda...
"Samotny wilk" John Grisham. Nie wiem jak Wy, ale ja swojego czasu
bardzo namiętnie czytałam książki tego autora. To było małe uzależnienie.
Pomyślałam, że "Samotny wilk" jest dobrą okazją do powrotu. Historia
ciekawa, wątki ułożone w interesujący sposób - warsztat na miarę nazwiska,
które sobie wypracował. A jednak coś nie zagrało. Nie wiem, nie poczułam się
wciągnięta przez historię, czy też głównego bohatera. Ot takie czytadło, od
którego odrywałam się bez problemu i wracałam, bez większej ciekawości.
Z filmów
obejrzałam niewiele, ale skorzystałam z polecenia pod ostatnim wpisem z tej
serii - Aniu :* dziękuję :)))
Grandma (Babka) - prosta historia, życiowa przede wszystkim.
Pokazująca pewne aspekty w krzywym zwierciadle - nie będę zdradzać szczegółów.
Warto było obejrzeć dla Lily Tomlin i kilku niezłych scen :)
Kochaj - na ten film wybraliśmy się do kina podczas pobytu w Polsce. Nie jest to
żadne arcydzieło, na miano komedii romantycznej też za bardzo nie zapracował ;)
Ot taka historyjka na odmóżdżenie, dla relaksu (choć mój mąż wynudził się jak
mops :D). Bardziej mi zależało, by wybrać się razem gdzieś w trójkę, spędzić
miło czas i cieszyć się swoim towarzystwem. Kino było po drodze ;) Natomiast
jeżeli ktoś szuka czegoś głębszego, to ten film na pewno nic takiego nie
oferuje.
The Divergent Series:
Allegiant
Nie jestem wielką
fanką tej serii, ale obejrzałam razem z mężem, bo miałam w pamięci, że chciał
iść na to do kina i jakoś nie poszliśmy ;) Nie będę zagłębiać się w historię,
ale film miał kilka dobrych momentów i dzięki nim przetrwałam 2 godzinny seans
:D
Jeżeli macie coś godnego polecenia dajcie znać :)
Kilka słów o serialach. Zakończył się kolejny sezon Gry o Tron i
przyznam, że niektóre odcinki były MEGA, a niektóre mnie wynudziły. Nie wiem,
czy będę śledzić dalsze poczynania serialowe. Chyba jednak wybiorę książki.
Natomiast sięgnęłam na nowo po serial Outlander,
który czarował mnie widokami oraz opowieścią. Drugi sezon nieco mnie
rozczarowuje i też chyba skończy się na książce.
Cape Town. O tym serialu dowiedziałam się śledząc profil
Marcina Dorocińskiego, którego bardzo lubię i cenię jako aktora. Dlatego też
czekałam. No i niestety, po dwóch odcinkach jestem rozczarowana, być może akcja
się rozkręci. Nie wiem. Za to zaczęłam czytać książkę, na której podstawie
został serial (oryginalny tytuł "Dead before Dying") i
czuję się mocno rozczarowana początkiem tego, co zobaczyłam w serialu. O
książce napiszę więcej za miesiąc :)
Pobyt w Polsce był intensywny, upłynął zbyt szybko
:( Zostały piękne
wspomnienia i zdjęcia. Wykorzystaliśmy czas do maximum, ile tylko się dało. Na
bieżąco wrzucałam zdjęcia na IG, tutaj tylko kilka wybranych :)
Częstochowa, to moje rodzinne miasto i nie mogliśmy sobie
odmówić okazji do zajrzenia na wystawę z pracami Beksińskiego. To moje małe
prywatne szaleństwo, które jak się okazało dzielę razem z mężem :D Mam
nadzieję, że kiedyś będzie okazja do wizyty w Sanoku. Chciałabym. Bardzo.
Natomiast na chwilę obecną zadowoliłam się długim pobytem w galerii, zakupem
książek. O tym obrazie mogę tylko pomarzyć :))) więc pocieszam się zdjęciem
zrobionym ukradkiem.
Nie mogło też zabraknąć urodzinowego tortu, ten poniżej przygotowała moja Przyjaciółka :*
Czytnik Kindle stał się dla mnie podstawą, to dzięki niemu
więcej i chętniej czytam. Z wielu powodów, ale miłość do papieru nie przeminie.
Dlatego też uzupełniam na nowo swoje zasoby o tytuły, które chcę mieć w wersji
tradycyjnej. Pewnie nie zrealizuję tego każdorazowo, ale staram się :)
Moją/Naszą największą radością stał się zakup
wymarzonej komody.
Urządzanie domu nie jest moją pasją tzn. oboje lubimy styl modern classic,
najlepiej by było dużo przestrzeni, bez zbędnego zagracania, kurzołapów itp. :D
Stąd skupienie się na najważniejszych meblach/przedmiotach. Od prawie 5 lat
szukaliśmy komody, której obraz miałam w głowie tylko ja :D Udało się! Dębowe
cacko urzekło mnie od pierwszego spojrzenia*_* Takie zakupy lubię najbardziej w
każdym wydaniu, czyli wchodzę, omiatam wzrokiem i widzę TO. Kupuję. Koniec
historii. Decyzja jest szybka i intuicyjna. Zawsze mam nosa, który nigdy mnie
nie zawiódł :)
Identyczny zakup dotyczy butów, które udało mi się wypatrzyć w polskim
salonie Gino Rossi. Jakby czekały na mnie :biglove: Długo szukałam podobnego
fasonu, o kolorze nie wspomnę :P I jest to najlepszy zakup od naprawdę długiego
czasu. Żeby zawsze tak było, marzenie ;)))
Kulinarne wariacje, krótki przegląd ;)
Jestem lodożercą
:D i pomysł z zakupem oraz wykorzystaniem maszynki do przygotowania domowych
lodów został zrealizowany. Absolutnie nie żałuję, powiem więcej, mogłam się
wcześniej zdecydować.
Na pierwszy ogień
poszły lody waniliowe wg przepisu w załączonej książeczce do maszynki (swoją
drogą, to znacznie lepszy wariant niż z mojej ulubionej firmy Haagen Dazs :D)
oraz wymarzony sorbet gruszkowy na bazie przepisów Moje Wypieki.
Sezon na truskawki, to idealna pora do różnorodnych deserów i nie
tylko. Ja postawiłam na połączenie z rabarbarem i zrobiłam roladę drożdżową z
dużą ilością nadzienia - niebo w gębie :) oraz truskawki solo do naleśników budyniowych.
Scrapbooking wciągnął mnie do reszty, poniżej mała część
zakupów uzupełniających, których końca nie widać. Jedno jest pewne, to dopiero
skarbonka bez dna :D
Szukałam nowej torby, która mogłaby spełniać rolę bagażu podręcznego i
jednocześnie być na tzw. miejskie potrzeby. Wypatrzyłam coś takiego z
brytyjskiej firmy Swanky Swans. Nie muszę pisać, że moja miłość do niebieskiego
jak zwykle wzięła górę :))) Lubię także zwierzęce motywy, więc decyzja była
szybka. Jestem zadowolona z wyboru :)
Ulubieńcami czerwca jeżeli chodzi o pielęgnację bezapelacyjnie zostaje poniższe trio :) - będę o tych kosmetykach pisać chyba aż do znudzenia ;)))
oraz najlepszy krem z filtrem jaki miałam do tej pory - z mojej strony będą płynąć same ochy i achy, po raz pierwszy od dawna zrobiłam też porządne zapasy. Lancôme Soleil Bronzer Protective Cream SPF 50 charakteryzuje się wszystkim tym, czego w filtrach od zawsze szukałam.
Zapachem miesiąca jest cudowny prezent w postaci Noir Exquis EDP L'artisana
i w tym miejscu pragnę jeszcze raz podziękować za tak niesamowity gest - Aniu
:*
Ulubionym zdjęciem stał się uwieczniony zachód słońca podczas
polskiego urlopu, przywołuje nie tylko dom rodzinny, ale wszystkie dobre chwile
:)
Czerwiec był także miesiącem minimalistycznym
jeżeli chodzi o makijaż i
dzięki Ani :* odkryłam świetny tusz Kiko
Etra Sculpt Volume Mascara, o którym zamierzam napisać nieco więcej.
Lipiec wdarł się z przytupem i zaczyna mi go
umilać zapach z L'erbolario Meharees *_* - Aniu :*
Pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.