Lipiec zaliczam do bardzo udanych miesięcy, z
wielu powodów :D Uchylę
rąbka tajemnicy nieco dalej, a tym czasem zaczynam standardowo od... książek :)
Moją uwagę
skradło kilka pozycji, trzy z nich, to lektury "na raty" i poświęcę
im teraz chwilę uwagi. Na pewno doczekają się szerszej prezentacji, bo
zasługują na to z wielu powodów. Mowa o "Beksińscy.
Portret podwójny" Magdaleny Grzebałkowskiej, którą smakuję niczym
najlepsze wino. Niecierpliwie też czekam na premierę filmu i mam nadzieję, że
będę miała okazję obejrzeć go w kinie. Chciałabym bardzo.
"Beksińki. Dzień po dniu kończącego się życia
- dzienniki, rozmowy" to bardzo specyficzna lektura, intymna. Bo jak inaczej można nazwać
obcowanie z zapiskami drugiej osoby, które nie miały ujrzeć światła dziennego.
Obszerne fragmenty dzienników Beksińskiego obejmują zapiski z lat 1993-2005.
"The Spy Who Loved" Clare Mulley - biografia Krystyny Skarbek vel
Christine Granville, która w okresie II wojny światowej pracowała w brytyjskim
wywiadzie. Jest to niewątpliwie interesująca pozycja, którą czytam bez
pośpiechu, czasem wracając do poprzednich wątków. Clare Mulley z ogromną
starannością przedstawia i analizuje życie Krystyny Skarbek od chwili narodzin
do tragicznej śmierci.
"Cape Town" a właściwie "Dead
Beofore Dying" Deon Meyer, na pewno dużo bardziej udana pozycja niż serial, który został oparty na
kilku wątkach, bo o ekranizacji na pewno nie można mówić. Czytało się
przyjemnie, choć nie jest to pozycja zapadająca w pamięć ;)
"Pornografia" Gombrowicza - napiszę tylko tyle, jeżeli cenicie
dorobek Gombrowicza i szukacie intelektualnej wędrówki, która spenetruje umysł
zabawą słowem, to warto. Zdecydowanie. I trochę żal, że dzisiaj już tak się nie
pisze. Dla mnie to prawdziwa czytelnicza uczta.
W lipcu nie
kupowałam żadnych książek oraz ebooków, ale zrobiłam wyjątek dla Susan Herrmann Loomis "W mojej francuskiej
kuchni. Opowieść o tradycji i miłości do domowych posiłków".
Przeczytałam wywiad, w którym padło wiele ciekawych stwierdzeń/uwag i to one
przekonały mnie, że warto iść za tym tropem. Mam przesyt serwowania zdrowego
jedzenia, które nie jest po prostu jadalne. Lubię cieszyć się smakiem i
celebrować wspólne posiłki. Niestety większość propozycji "na fali"
nie bardzo wpisuje się w moje kubki smakowe. Książka mi się podoba, choć
mogłaby być lepiej wydana (jest klejona :/) i zawiera nie tylko ciekawe
przepisy, ale też i spostrzeżenia/uwagi dotyczące życia, podejścia do posiłków,
wybierania dobrej jakości składników itd. Lubię gotować, nawet bardzo :D więc nie
czuję się zawiedziona. A, książka nie zawiera zdjęć, ma to dobre i złe strony.
Dla mnie to akurat nie stanowi problemu.
W wolnych chwilach obejrzałam kilka filmów. Wrażenia mieszane. Od jakiegoś czasu
decydujące jest dla mnie pierwsze 15 minut, jeżeli w tym czasie film/serial
mnie nie zainteresuje, odpuszczam. Intuicja mnie nie zawodzi, a najlepszym
przykładem tego stał się:
Pitbull. Nowe porządki - OMG, co za chała. Inaczej nie da się tego
nazwać. Stracone 2 godziny z hakiem. Dialogi, a raczej ich poziom, budowa
fabuły.... Nie, to nie dla mnie. Nie wiem o co chodzi z filmami Vegi, ale nie
jestem w stanie ich oglądać. Poziom aktorstwa na miarę scenariusza (fatalne),
niektórzy się starali, nie powiem, ale jest to pozycja ciężkostrawna. Najlepiej
chyba wypada plakat filmowy LOL
Me Before You - no cóż... to jest niezła baja z akcentem
ważnego tematu jakim jest eutanazja. Tak, wiem - jestem cyniczna, ale taka jest
prawda i film obejrzałam ze względu na Lou, którą Clarke zagrała fenomenalnie
(niektórych może drażnić jej ekspresja, ale dla mnie dzięki temu ucieleśniła
swoją bohaterkę w 100%). Książki nie czytałam i nie mam zamiaru, ale w taki
sposób mogłabym sobie wyobrazić tę postać. Podobnie z Willem, Sam Claflin
wykonał dobrą robotę. Dzięki tym aktorom "Me Before You" zapada w
pamięć. I tyle lub aż tyle ;)
Criminal - nie spodziewałam się za wiele po tym tytule, ale było całkiem nieźle.
Tak naprawdę obejrzałam dla Kevina Costnera w roli Jericho. To najmocniejszy
atut tej opowieści a'la sci-fi.
Lullaby - to była moja "odtrutka" na cukierkowy Me Before You. Temat
eutanazji poruszony w innej oprawie, może i tak nieco spłaszczony, ale obraz
wywołał we mnie o wiele więcej emocji. A na pewno zatrzymałam się przy nim na
dłużej. Kilka scen, dialogów zostało w mojej pamięci.
Z serialami
posucha ;) zaczęłam oglądać Guilt, ale jakoś średnio mnie wciągnął. A Wy co
aktualnie oglądacie? :)
W lipcu odkrywaliśmy Samphire Hoe /link/. Jest to niesamowite miejsce z bardzo ciekawą
historią powstania oraz położeniem geograficznym. Malowniczy zakątek, do
którego chce się wracać i na pewno będziemy korzystać z tej możliwości. Klify
od samego początku robiły na mnie wrażenie i choć już wiele razy spacerowaliśmy
po nich oraz wokół nich, tak w Samphire Hoe jest niczym miejsce, w którym
stykają się żywioły. I czuje się ich MOC :)
Poniżej kilka
zdjęć :-)
Tak wygląda wjazd
na teren Samphire Hoe, tunel znajduje się w klifie! teren jest przystosowany
dla każdego bez względu na ograniczenia, co po raz kolejny pokazuje, że jak
tylko sie chce, to można. I nie mam na myśli wyłącznie osób niepełnosprawnych,
ale także ułatwienia dla osób z małymi dziećmi (wózek zmieści się bez problemu,
jest także część z utwardzoną nawierzchnią), dużo ławek które stanowią nie
tylko świetny punkt widokowy, ale są też dobrą bazą pod piknik :)
Najlepszy zakup z Home & You :D
Moje smaki lata, czyli kulinarne wariacje w moim wykonaniu :D
W tym roku z
owoców rządziły czereśnie, objadłam się ich w ilości ponadprogramowej,
aczkolwiek nie wiem, czy takowa jest ;)
Nie brakowało też
okazji na kolejne porcje lodów, poza waniliowymi zrobiłam także śmietankowe.
Podane z owocami mrauuu
Truskawki też
miały swoje pięć minut, przygotowałam mus do lodów waniliowych - pychota.
W planach próba
przygotowania lodów czekoladowych. Będzie się działo :)
Z racji, że cukinia obrodziła i pierwszy plon został
zebrany postanowiłam nieco poszaleć z jej udziałem.
Zrobiłam zupę krem z
cukinii i świeżych pomidorów z kulkami z wołowiny (gotowane pulpeciki -niebo w
gębie)
Nie mogło też
zabraknąć "bigosu" z cukinii,
pomidorów i papryki z kurczakową wkładką.
Przygotowałam też zapiekane fenkuły z faszerowane
mięsem mielonym z mozzarellą i warzywami (cukinia, pomidory, papryka oraz środek
fenkułów). Bardzo pyszne danie, które można zrobić także bez mięsa i będzie
prawdziwą ucztą. Dodatek mięsa był naprawdę symboliczny po czym oboje
uznaliśmy, że taka porcja stanowi świetny sycący posiłek.
Z racji, że
szukam nowych rozwiązań dla zup, postanowiłam wypróbować przepis z
mojegotowanie.pl i postawiłam na zupę Meksykańską z fasolą, kukurydzą, papryką
i mięsem mielonym. Genialne połączenie, bardzo Nam posmakowała.
Lipiec pod kątem kosmetycznym był bardzo obfity, dlatego też postanowiłam przygotować
osobny wpis. Niedawno pokazywałam Yves
Saint Laurent Le Cushion Encre De Peau - Fusion Ink Cushion Foundation,
pierwsze wrażenia /link/ i kupiłam ciemniejszy kolor (teraz jestem w pełni
usatysfakcjonowana). Spełniłam swoje zapachowe chciejstwa, z jednym ktoś mi
bardzo pomógł :)) podobnie jak z zakupem palety Nude Revolution z Senny.
Kolejne cuda prosto z Japonii i mnóstwo innych rzeczy, o których będę pisać już
niebawem.
To tylko pewna część, którą można było zobaczyć na IG, pełna wersja
będzie na blogu. Postanowiłam też nieco zmienić formułę cyklu Recenzji w pigułce. A to głównie za
sprawą, że o pewnych kosmetykach warto przypominać. Poza tym coraz mniej u mnie
przypadkowych produktów i lista ewentualnych "wyrzutków" mocno się
skurczyła. Postanowiłam zapełniać pewien koszyk, oczywiście w granicach
rozsądku bo śmieci nie zbieram ;))) jednak w takim wydaniu jest mi łatwiej
kontrolować proces (z)używania :D
Lakierem lata pewnie stanie się NCLA Nudes Volume
II #120 (Maddie :* dziękuję za bardzo trafiony
prezent! :D) - jest to pudrowy róż z mnóstwem srebrnych drobinek. Producent
opisuje go w taki sposób :-) "You’ll
want to leave the light on when you slip into this shimmering light nude
number, so that its sparkle can truly shine."
Trwałość tego konkretnego koloru jest naprawdę
niezła, używam go
wyłącznie na bazę NCLA Get Even, która nieźle wyrównuje płytkę paznokci (będzie
pełen wpis na jej temat) i na to dwie warstwy NCLA Nudes Volume II #120, które
szybko schną i nie potrzebuję żadnego lakieru nawierzchniowego. Ten kolor jest ciężko oddać w pełnej krasie,
ale wg mnie tutaj wyszedł idealnie. Nie planuję kolejnych nowości z tej
marki, lecz nie wykluczam ponownego zakupu bazy oraz tego lakieru.
Na koniec zostawiam Was ze zdjęciem miesiąca, to był
mój najlepszy "strzał" w lipcu i żałuję, że w zasięgu znalazł się tylko telefon.
Niemniej jednak, efekt jest niesamowity. Efekt soczewki, coś absolutnie
zjawiskowego :D
Miłego dnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.