Co jest najlepszą
rekomendacją dla ulubieńców? Powroty :D i dzisiaj krótka informacja na temat
pomadki marki Urban Decay z serii Revolution w kolorze Fiend.
Nie jestem fanką
Urban Decay, jakoś nie do końca do mnie trafia ich oferta w moje preferencje. Jednak na
przekór wszystkiemu postanowiłam ponad dwa lata temu kupić swoje pierwsze
pomadki z tejże marki. Wybrałam serię
Revolution, ponieważ zbierała bardzo dobre opinie a ja szukałam kremowej
długotrwałej pomadki, która jednocześnie będzie pielęgnować usta.
2.8 g w cenie £15.50 do tego eleganckie, masywne metalowe opakowanie.
Bardzo mi się podoba i nigdy mnie nie zawiodło - zatyczka jest łatwa do
ściągnięcia, lecz nie zsuwa się sama z siebie, a wrzucona do torebki bądź do
kieszeni nie stanowi zagrożenia. Jednym słowem z pomadką nic złego się nie
dzieje.
Ta linia chyba
została przeobrażona w serię VICE, ale nie jestem pewna ;) Na oficjalnej
stronie UD nie ma już wersji Revolution, za to jest VICE w kilku odsłonach,
zmienionym opakowaniu itd. Nazwy oraz kolorystyka zostały zachowane, aczkolwiek
mojego odcienia Fiend nie widzę. Z kolei na stronie polskiej Sephory ta seria
pomadek jest dostępna w sprzedaży równolegle z VICE. Za jakiś czas będę miała
okazję do porównania, dzisiaj skupię się na serii Revolution, z której używam
dwóch kolorów i formuła tych pomadek zasługuje na uwagę. Trochę tylko żałuję,
że nie śledziłam zbyt uważnie zachodzących zmian, bo gdybym o nich wiedziała,
kupiłabym jedną pomadkę więcej. A tak, obecny kolor jest drugą sztuką i zarazem
ostatnią.
Fiend, to a'la zgaszona róża. Typowo dzienny kolor jak dla mnie, w
stylu nude. Takie lubię najbardziej :) Nie lubię "lansować" ust na
zasadzie, gdy są one przemalowane i dają efekt przytłoczenia. Uważam, że
dopasowanie koloru do swojego odcienia skóry, okazji i stroju, to klasyka ;)
Dla mnie makijaż, to podkreślanie własnych atutów bez konieczności krzykliwego wydania ;)
Jest to pomadka kremowa, więc logiczne że podczas
jedzenia i picia będzie zostawiać ślady i zanikać. Jednak, to właśnie ono zasługuje na uwagę,
ponieważ schodzi równomiernie, nie zostawia ust odartych z okluzyjnej warstwy i
nie wywołuje efektu ściągnięcia, pierzchnięcia. Natomiast, gdy potrzebujemy
dobrej klasy pomadki kolorowej zapewniającej nam kilkugodzinny komfort bez
udziału spożywania czegokolwiek (no może poza piciem), tak możemy zostać mile
zaskoczonym. Fiend dzięki swojej
kremowej konsystencji otula usta i oferuje długodystansowy komfort w postaci nawilżenia,
natłuszczenia. W miarę upływu czasu bardzo ładnie układa się na ustach. Nie osiada na zębach, nie migruje poza
kontur ust i co ciekawe, równie dobrze wygląda bez konturówki. Aplikacja jest
bardzo przyjemna i jedna dłuższa chwila w zupełności wystarczy do
odświeżenia koloru po kilku godzinach. Poziom
krycia jest idealny już przy pierwszej warstwie, to zasługa pigmentacji.
Niestety
możliwości ponownego zakupu już nie ma, trochę szkoda. Z drugiej strony jest
miejsce na nowe. A na otarcie łez zostaje mi nowa sztuka w odcieniu Rapture,
który także zaprezentuję 'ku pamięci' ;)
Pozdrawiam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.