Kiedy dzieliłam
się z Wami moimi kosmetycznymi
rozczarowaniami ubiegłego roku wymieniłam właśnie tę pomadę Diora KLIK!
i dzisiaj przychodzę ze szczegółami :) Klasyczny balsam Lip Glow uważam za
produkt niesamowity, dla mnie rzecz jasna :D I tylko dlatego kupiłam Lip Glow
Pomade, ponieważ sądziłam, że będzie to dobre uzupełnienie/okresowa
wymiana/zastępstwo itd. Dior Addict Lip
Glow Pomade, to nic innego jak żelowy błyszczyk, który ma zapewnić głębokie
odżywienie, ochronę i komfort. Kolor na ustach u każdego będzie wyglądać nieco
inaczej, w moim przypadku to ładny różany odcień. W miarę zanikania zostawia
widoczny tint na skórze warg. Dla mnie tego typu produkty stanowią świetne
uzupełnienie do codziennego makijażu, gdy nie mam ochoty sięgać o kolorowe pomadki,
błyszczyki, lakiery itd.
Z recenzją wstrzymywałam się z jednego powodu,
zależało mi na przygotowaniu zdjęć. Jednak z uwagi na wadę, o której zaraz
opowiem mój entuzjazm gasł wraz z każdym kolejnym użyciem. Zużyłam ok. 3/4 pojemności i porzuciłam
ją przy komputerze, by od czasu do czasu maznąć usta pod kontrolą czyt. z
użyciem lusterka.
Największą zmorą, wadą i rozczarowaniem stało się migrowanie/wylewanie produktu poza kontur ust bez względu na nałożoną
ilość. Miałam do czynienia z różnymi formułami błyszczyków przez lata mojej
makijażowej przygody, ale tak męczącego i zarazem wymagającego kosmetyku już
dawno nie spotkałam. Nigdy nie miałam tendencji do nakładania żadnego mazidła
na usta w stylu "na bogato", dlatego też byłam i nadal jestem mocno
zaskoczona zachowaniem tej pomady. Najgorsze jest to, że kiedy już osadzi się poza konturem ust powstaje mocno różowa obwódka,
która nie tylko wygląda mało estetycznie, ale też i tandetnie. Pomada nie
należy także do tzw. "bezlusterkowców" i nałożenie jej bez udziału
lusterka, zwłaszcza przy ponownej aplikacji nie jest dobrym pomysłem. Głównie
chodzi o wyrównanie koloru. Przy tradycyjnym balsamie tego problemu nie ma.
Kolejną wadą jest konieczność regularnego
czyszczenia aplikatora, gwintu oraz nakrętki. Poniżej możecie zobaczyć jak
wygląda ta część po kilku użyciach. Co prawda silikonowy aplikator jak i dalsza
część, która wykonana jest ze sztucznego tworzywa nie nastręcza trudności
podczas tej czynności, lecz mimo wszystko lepiej o tym pamiętać. Chyba, że
jesteśmy bez towarzystwa ;) Zapach i posmak jak dla mnie ma neutralny. Delikatnie chłodzi tuż po nałożeniu, nie jest to silnie odczuwalne i po jakimś czasie zanika. Powiedziałabym, że efekt bliższy orzeźwieniu ;)
Pojemność 12 ml, cena £24.00
Gdyby nie powyższe minusy tego kosmetyku byłby to
całkiem fajny błyszczyk o żelowej konsystencji i takim samym wykończeniu, który nie jest klejący, komfortowo leży
na skórze warg stanowiąc rzeczywistą ochronę. Nie wysusza ust. O pielęgnacji
jako takiej za bardzo nie ma co marzyć, zwłaszcza gdy ktoś ma podrażnione,
spierzchnięte bądź przesuszone usta, ale sięgając po niego, gdy nasze usta nie
potrzebują dodatkowej porcji nawilżenia/natłuszczenia jest dobrym
uzupełnieniem. Z biegiem czasu w trakcie używania coraz trudniej też wydobywa
się sam produkt. Tubka niby miękka, lecz trzeba trochę ją pomiętosić.
Oby takich
spotkań jak najmniej!
Pozdrawiam serdecznie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.