Podopharm po raz kolejny i nie ostatni :D Zaczęło się od wpisu Agaty KLIK!
do której co tu dużo mówić, mam bardzo dużo zaufania i z racji, że niejako
"połączył" Nas wspólny problem, to zakupy przyszły mi niezwykle łatwo
(ze swojej strony polecam Madric.pl -
świetny kontakt, szybka wysyłka, dobrze zabezpieczony towar i zawsze wrzucą coś
extra :)) a do tego przyjazna opłata za przesyłkę zagraniczną i wygodne opcje
płatnicze. Nic tylko kupować :D ---> od razu zaznaczam, że nie jestem powiązana z hurtownią w żaden
sposób i nie jest to wpis sponsorowany. Kupuję tam regularnie od jakiegoś
czasu i pomyślałam, że warto podzielić się tym z Wami. Jest także oficjalny dystrybutor
w UK, gdzie także robiłam zakupy i jestem bardzo zadowolona EuphoriaPro). Wracając do tematu, dzisiaj poopowiadam trochę o moich
odczuciach względem kremu do stóp.
Słoniowych stóp "dorobiłam się" na
własne życzenie, lata chodzenia
w ciężkich buciorach (nie jestem typem elegantki z torebunią w dłoni :D),
uwielbienie do chodzenia na boso kiedy tylko to możliwe (mój mąż nabija się ze
mnie, że jestem niczym jaskiniowiec bo biegam po kamieniach z dziką radością w
oczach LOL). Jakiś czas temu co prawda zaczęłam zmieniać swoje mało kobiece
nawyki, ale nie jest to takie proste. Nie przepadam za tymi wszystkimi zabiegami
pedicure, wykonuję je z konieczności i zazdrośnie spoglądam na stopy męża,
który nie musi robić NIC (jaka to sprawiedliwość?!). Jednak większość produktów
przynosiła okresowe rezultaty i wymagały nadzwyczajnej regularności, co
niekoniecznie mi się podobało. Przełomem
okazał się zakup sprytnego pomocnika Tweezerman Pedro Smoothing Stone /recenzja/
i swoją drogą, to była jedna z najlepszych inwestycji. Tę tarkę mam nadal i
jeszcze dużo czasu upłynie zanim będę zmuszona do wymiany na nową. 17 funtów,
które zaprocentowało wielokrotnie. Od kiedy przekonałam się, że mogę na niej
polegać rozpoczęłam poszukiwania
idealnego kremu do stóp, który przede wszystkim będzie S K U T E C Z N Y.
Niby to takie proste, ale w praktyce jakby gorzej. Zakupy, które wtedy zrobiłam pokazywałam TUTAJ
i od tamtej chwili rozpoczęła się moja
przygoda z marką Podopharm, która pochłonęła mnie bez reszty :)))
Krem do stóp z lipidami o pojemności 500 ml starczył mi na ponad 6 miesięcy (wystartowałam 1 września, w sam raz po wakacjach
i stopach stanowiących niezłe wyzwanie po lecie). Odczuwalne efekty, które można było także zaobserwować pojawiły się
mniej więcej po miesiącu (sumiennie sięgałam po niego co noc czekając jak
się wchłonie a potem zakładałam skarpetki. Od razu nadmienię, skarpetkowy freak, to ja. Tak, a co :D Posiadam trzy zestawy: zimowy, letni i
przejściowy LOL Przerwę od spania w skarpetkach robię tylko latem pod
warunkiem, że jest naprawdę ciepło. Wybieram delikatne, bawełniane skarpety bez
ściągaczy). Potem nastąpiła przerwa na
ok. 3 tygodni i poza okazjonalnym wcieraniem kremu do rąk także Podopharmu
(bo akurat jego miałam pod ręką) nie używałam niczego. Była już jesień. Kiedy wróciłam do kremu na nowo już nie
musiałam używać go co noc, częstotliwość uległa zmianie i tak już zostało -
średnio co 3 bądź 4 noc smarowanie połączone z relaksującym masażem :) I teraz
tak, wcześniej przed erą Podopharmu mój kamień Pedro (Tweezerman) był w użyciu
od "a" do "z" średnio
co dwa tygodnie. I musiałam się przyłożyć: peeling, ścieranie, wygładzanie
i dopiero wybrany krem. W międzyczasie obowiązkowe moczenie stóp z wybraną
mieszanką soli. TEN krem do stóp
wszystko zmienił. "Pedro" używam jak mi się przypomni bądź
widzę/czuję potrzebę. Bez względu na
traktowanie stóp skończył się mój problem z suchą skórą, nadmierne zrogowacenia
przestały spędzać mi sen z powiek, pożegnałam pękającą skórę na piętach (co
prawda rzadko do tego dochodziło, ale jednak :/) i przestał dotykać mnie
problem łuszczącej się skóry na stopach - upierdliwe to było, zwłaszcza latem.
Wyglądało to tak, jakbym była po zabiegu ze skarpetkami złuszczającymi.
Niestety tę dziwną przypadłość mam od dziecka, czasem też skóra schodziła z
wewnętrznej strony dłoni. Ekstremalna wylinka). Od wielu miesięcy cieszę się miękkimi i miłymi w dotyku stopami
pozbawionymi białego nalotu oraz twardego naskórka. Skóra w końcu jest
odpowiednio nawilżona, natłuszczona, elastyczna i w dobrej kondycji. Pożegnałam
Saharę skrzyżowaną ze słoniowymi stopami, a wszystko to dzięki petardzie z Podopharm.
Obecnie używam dwa razy w tygodniu pianki na zrogowacenia, która podtrzymuje osiągnięty stan i myślę,
że tak już zostanie. Przestałam być więźniem pielęgnacji stóp, a ten krem
przywrócił mi wiarę, że jednak są produkty, które naprawdę działają, przynoszą
realne rezultaty i po odstawieniu skóra nadal jest w dobrej kondycji.
Szczegóły
techniczne: wybrałam pojemność pro,
ponieważ dla mnie to jest ekonomiczna opcja do użytku domowego, ale w sprzedaży
jest także tradycyjne 75 ml. 500 ml/Cena
40 zł - także wiecie, jeżeli firma nadal utrzyma TAKIE ceny i jakość, to ja
będę bardzo szczęśliwa :))) Nie ma podanego PAO za to jest konkretna data
ważności oraz numer serii. Opakowanie
proste, bez kombinacji choć pompka w moim egzemplarzu nieco się zacinała i
"wypluwała" od czasu do czasu mniejsze bądź większe ilości produktu.
Pod koniec musiałam rozciąć butelkę, innej opcji nie było, a zostało tam
całkiem sporo kremu. Pokazywałam na IG KLIK!
Wszystkie wymagane informacje znajdują
się na etykiecie umieszczonej na butelce. Na uwagę zasługuje fakt, że przez
ten cały czas etykieta była na swoim miejscu :D nic się nie odklejało, nie
łuszczyło - barwa dla firmy! :))) Konsystencja
delikatnie śmietankowa, zwarta o przyjemnym zapachu (coś słodkiego,
owocowego nieco landrynkowego - rzadko o takie aromaty w produktach do stóp :D),
która pod wpływem ciepła roztapia się na skórze. Natłuszczenie jest widoczne,
ale dość szybko znika i wchłania się przynosząc ukojenie suchej skórze. Muszę
przyznać, że to jest bardzo relaksujący i komfortowy moment. Starałam się Wam
uwiecznić to na zdjęciach :) - przy okazji, widoczna ilość to jednorazowa
porcja i ona idealnie starczała mi na jedną stopę.
Podsumowując: krem robi to, co do niego należy i działanie/efekty
zostają podtrzymane, a przede wszystkim, co chyba najważniejsze! można wycisnąć
z niego maksimum możliwości przy minimalnym wkładzie :D No i oczywiście kupiłam
kolejne opakowanie!
6+* :D
Pozdrawiam serdecznie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.