Oferta marki
Zelens nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia mówiąc delikatnie, o czym możecie
poczytać przy okazji wpisów: tuszu do
rzęs i balsamu do ust /recenzja/ balsamu do mycia twarzy /recenzja/. A jak
będzie tym razem?
Zestaw miniatur wybrałam trochę z ciekawości, a
trochę jako drugą szansę. Drugą, ponieważ z kremem Z Matrix już miałam (nie)przyjemość poznania i
pomyślałam, że może jednak coś się zmieniło. Spotkania z 3t Complex nie
kojarzyłam za bardzo, straciłam też dostęp do notatek, więc... dlaczego nie ;)
Z kolei Transformer Instat Renewal Mask zainteresowała mnie z jednego ważnego
powodu.
Z Matrix Energy and Moisture Infusion, ma pełnić funkcję niczym zastrzyk witalności
:D poprawiać elastyczność, nawilżenie i odżywiać. Ma nadać młodzieńczego
blasku. No i cóż....moja skóra nie polubiła tego specyfiku nic a nic.
Kremowo-żelowa konsystencja przypomina mi płynny plastik. Nie jest to przyjemne
uczucie, skóra oblepiona produktem niczym plastrem miodu i ZERO komfortu.
Powtórka z rozrywki, czyli nic się nie zmieniło od czasu pierwszej próby, która
wydarzyła się bardzo dawno temu. Koniec relacji, bo też i nie ma o czym pisać.
3t Complex Essential Anti-Aging Cream, nie będę odnosić się do jego właściwości
przeciwstarzeniowych, ponieważ to tylko miniatura i należałoby używać kremu
znacznie dłużej. Niemniej chcę o nim napisać kilka słów, ku pamięci! :D Formuła
kremu podoba mi się, moja skóra dobrze na niego zareagowała (jest zupełnie inna
niż w/w Z matrix) i muszę przyznać, że to było udane 15 mililitrów przygody z
ofertą Zelens. Ten krem przykuł moją uwagę. Mimo wszystko nie kupię
pełnowymiarowego opakowania i nie dlatego, że mam focha na tę markę, ale
dlatego że moją skórę podbiła Oskia. I jeżeli mam wybierać, to Oskia zawsze
pojawi się w takich zestawieniach marek na pierwszej pozycji. Niemniej rozumiem
skąd tyle pozytywnych relacji odnośnie 3t :)
Transformer Instat Renewal Mask - pełnowymiarowe opakowanie o pojemności
50 ml kosztuje £95.00 co stanowi absurdalną ceną i tak naprawdę, to dla tej
miniatury kupiłam cały zestaw :D
- maska posiada w
składzie kwas laktobionowy (który jak wiecie moja skóra uwielbia i używam go z
przyjemnością) ale! nie ma NIGDZIE podanego stężenia, także kupujemy kota w
worku. Po prostu.
- skład INCI choć
zwraca uwagę, to tak naprawdę wiele nie wnosi i za pięćdziesiąt polskich
złotych kupimy peeling Bandi, który zmiata zawartością Zelens jednym ruchem
(celowo piszę o Bandi)
- słoiczek może i
wygląda luksusowo, ale to tylko opakowanie... a jeżeli wybieram świadomie
pielęgnację, to liczy się przede wszystkim zawartość oraz jej realne
zastosowanie/efekty
- jeżeli
zdecydujemy się na zakup, to przy regularnym stosowaniu produkt okaże się
totalnie nieekonomiczny, miniatura o pojemności 15 ml zniknęła w oka mgnieniu i
tak naprawdę nie odnotowałam większych różnic. Czy jest sens w kupowaniu poprawiacza nastroju? (inaczej nazwać jej
nie mogę)
W zasadzie
mogłabym ten wpis poświęcić "pastwieniu się" nad Transformer Instat
Renewal Mask, bo uważam że to czyste zdzierstwo kazać tyle sobie płacić za taką
zawartość. Na firmowej stronie wszystko pięknie opisane, wyłuszczone tylko
zapomniano podać jednej z ważniejszych rzeczy, stężeniu kwasu laktobionowego. W
pierwszej chwili pomyślałam, że super! być może stanie się dodatkowym ogniwem w
mojej pielęgnacji. Jednak po kilku użyciach nie widziałam zmian, potem zaczęłam
o niej czytać i poczułam ogromny zawód. Na szczęście to tylko miniaturka.
Każdy z produktów
posiada intensywny charakterystyczny zapach, który nie do końca umila
stosowanie. Dla mnie ;) a rzadko aromat danego kosmetyku jest mnie w stanie
zniechęcić do siebie, tak tej trójce się to udało. Historia to krótka, może dla
kogoś będzie przestrogą lub nie, bo jak wiadomo każdy jest w innym miejscu i
przeżywa swoje przygody w innym czasie ;)
Cena zestawu £42.00
Dziękuję Wam za
uwagę i jednocześnie ofertę Zelens skreślam z mojej kosmetycznej mapy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.