Darphin swoją
ofertą kusił regularnie w różnych odstępach kosmetycznej przygody, ale nie każdy
produkt mnie zachwycił (po czym nabrałam dużego dystansu) i dalsze zakupy odłożyłam
"na potem", które nie następowało ;) Poznałam serię Hydraskin: serum,
żel pod oczy i żel- krem Light (żaden z nich nie zachęcił mnie do powrotu).
Natomiast płyn micelarny Azahar Cleansing Micellar Water jest na mojej liście
zakupowej podobnie jak Intral Toner (odwieczny dylemat jednej twarzy :D) Natomiast
dzisiaj chcę podzielić się wrażeniami
odnośnie balsamu do mycia twarzy, który przywędrował do mnie od Natalii :* - długo się zastanawiałam
nad jego zakupem, lecz jakoś nie do końca byłam przekonana. Cieszy się on ogromną
popularnością w świecie pielęgnacji, przewija w wielu poleceniach ale jakoś tak
nie po drodze nam było ;) Jednak czasem im coś bardziej popularne/polecane, tak
nie do końca trafia w moje preferencje i rezygnuję. Dokładając do tego nikłą
sympatię do firmy obraz nabiera nowego wymiaru ;) Dlatego też oferta Natalii
spotkała się z ciepłym przyjęciem i pomyślałam, że nie mam nic do stracenia, a
może nawet zyskam?!
Pojemność 40 ml, cena £35.00, PAO 24 miesięcy
Skład INCI dla ortodoksa składowego może okazać się mało
interesujący i dla mnie największą wadą (do której w sumie po jakimś czasie się
przyzwyczaiłam :D) jest ZAPACH
wynikający z zastosowanej kombinacji olejków. Śmiało napiszę, że dla mnie to
wyjątkowy śmierdziel (inne określenia są zbyt subtelne) i gdybym miała wybór,
wolałabym wersję bezzapachową ponieważ sam produkt jest naprawdę
genialny od strony właściwości oraz działania. Dlatego jeżeli ktoś ma bardzo
wrażliwe powonienie zalecam ostrożność. Co więcej, od czasu do czasu łzawiły mi
oczy. Nie wiem jak Wy, ale ja tego typu produkt lubię czasami zostawić na
dłużej i wykonać delikatny masaż. Niestety w tym wypadku każda próba tego typu
kończyła się na podrażnieniu oczu - ilość zwartych olejków robiła swoje.
Opakowanie stanowi także słaby punkt, jest to szklany i masywny
słoik (nie ozdabiam łazienki kosmetykami, więc nie ekscytuję się, czy wygląda
ładnie na półce :P) - na mobilne okazje odpada (chyba, że miniaturki ale o tym
za chwilę :)).
Opis zastosowania
jest nieco mylący: na kartoniku widnieje informacja, która może wskazywać na
produkt do usuwania makijażu i idąc krok dalej dostajemy kolejne wytyczne
odnośnie użycia wprowadzające nieco zamieszania ;) Dlatego, że potem już na
słoiku komunikat jest krótki i czytelny.
Piszę o tym,
ponieważ widziałam wpisy sugerujące na usuwanie przy jego pomocy makijażu.
Wypróbowałam z ciekawości i jest to kompletna porażka. Pojawiają się także informacje
o stosowaniu szmatki, lecz ten produkt używany we właściwy sposób tego nie
wymaga. Trochę szkoda, że nie pomyślano o jednolitym opisie/wykorzystaniu bo
widzę, że każdy podchodzi do niego po swojemu ;)
I tyle mojego
marudzenia, uwaga! w dalszej części będą
peany :D A jak! :))
Balsam posiada ciekawą formułę, bo niby jest tłusty ale nie do końca. Gęsta
żelowa konsystencja bez problemu zostanie wydobyta przy pomocy szpatułki (bądź
palców - warto pamiętać, by nie dopuszczać do kontaktu z wodą, więc muszą być
suche, palce bądź szpatułka rzecz jasna :D) po czym przystępujemy do działania.
Rozprowadzamy produkt na wilgotnej
skórze, masujemy i zmywamy ciepłą wodą. Żadnych szmatek czy innych
gadżetów, tylko ciepła woda (w kontakcie z wodą zamienia się w mleczną emulsję)
i nasze dłonie. Tadam! Takie proste :)) Wydajny.
Świetnie wywiązuje się ze swojego zadania przy czym nie podrażnia skóry i pozostawia ją wspaniale odświeżoną, miękką i
ukojoną. Żadnego dyskomfortu. Od razu warto też wspomnieć, że jest to
produkt wyłącznie do mycia twarzy i należy unikać kontaktu z oczami. Dla mnie
to nie stanowi problemu, ale spotykałam się z opiniami, które nie były zbyt
przychylne. No cóż, życie ;) z uwagi na skład INCI ( i nie tylko, bo przecież
nie ma produktów uniwersalnych) reakcja skóry może być różna. Dla mnie okazał
się on strzałem w 10-tkę i z racji zbliżającego się pobytu w PL postanowiłam
zaopatrzyć się w pakiet miniaturek tego balsamu. Łatwiej wrzucić do kosmetyczki
mały słoiczek niż ogromne szklane opakowanie. Dodam, że miniatury posiadają
opakowanie ze sztucznego tworzywa, które idealnie imituje szkło ;)
Na rynku nie brakuje produktów do mycia twarzy,
lecz Aromatic Cleansing Balm with Rosewood zdecydowanie zapada w pamięć i wyróżnia
się :) Polubiłam go za
działanie i za każdym razem (rano bądź wieczorem) cieszyłam się w pełni z jego
właściwości. Nie wymaga żadnych pomocników, więc kiedy wieczorem etap
demakijażu był za mną świetnie wypełniał kolejny krok jakim jest oczyszczanie
lub rano, do usunięcia pozostałości po wieczornej pielęgnacji. Wiele osób
uważa, że jeżeli tego typu produkt jest na skórze tylko przez dłuższą chwilę i
spływa do kanalizacji, to nie warto wydawać na niego fortuny (żartobliwe
określenie :P z uwagi, że dla każdego jest to inny pułap). Nie zgadzam się z
tym twierdzeniem, ale ja wyznaję zasadę, że dobrej pielęgnacji nigdy dość :))
Pełnowymiarowe opakowanie na pewno pojawi się na
mojej półce ponownie.
Pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.