Dzisiaj pragnę podsumować moją przygodę z kultowym
podkładem Koh Gen Do Aqua Foundation, który pojawia się na wielu
blogach/kanałach i wywołuje żądzę posiadania :D Zdecydowałam się na set miniatur, w skład którego
wchodził min. podkład w kolorze 013. Wybór odcienia via net spędza sen z powiek
;) i po obejrzeniu wielu słoczy, zestawień, omówień itd. zdecydowałam, że to
jednak będzie dla mnie odcień optymalny.
013 to jasny beż, w którym widać różowożółte tony i w zależności
od światła wybijają mniej lub bardziej. Cały zestaw został zapakowany w
silikonową kosmetyczkę (praktyczna na podróż) i zwiera dwa rodzaje baz, gąbkę,
wzornik kolorów oraz podkład. Fajna sprawa na początek, zwłaszcza że chyba nie
do końca jestem przekonana do zakupu pełnego wymiaru (a może jeszcze zmienię
zdanie, kto wie ;)). Dla mnie to zdecydowanie podkład na lato, jednak mam tyle
innych "zabawek", że ściąganie kolejnej nie bardzo ma dla mnie sens
;) Wypróbowałam, poznałam i wyrobiłam
sobie własne zdanie, którym podzielę się za chwilę. Dodam, że dzięki temu
podkładowi zostałam zachęcona do testów Water Blend MUFE (który swoją drogą ma
znacznie bogatszą gamę kolorów, przy Koh Gen Do ideałem byłoby mieszanie dwóch
odcieni, co jednocześnie przekłada się na wyjątkowo drogą imprezę).
Zacznę od atutów Koh Gen Do Aqua Foundation :)
Jest bardzo delikatny, lekki i pozostawia
wykończenie w wydaniu mojej lepszej skóry. Poprawia i ujednolica koloryt skóry,
wydobywa/podkreśla jej naturalny blask - wiem, to zabrzmi dziwnie, ale za każdym razem
miałam wrażenie, że staje się bardziej promienna, pełna blasku i optycznie
wygładzona (prawdziwy glow). W przypadku mojej mieszanej cery trwałość jest całkiem
dobra - tzn. nawet jeżeli dotykałam twarzy, wycierałam nos i takie tam, to nie
pojawiały się plamy i makijaż prezentował się poprawnie. Najchętniej nie
utrwalałabym tego podkładu, ale z racji charakterystyki mojej cery oraz strefy
T sięgałam po puder sypki (ładnie wyglądał w duecie z Narsem, La Mer i Tokyo
Bikoru).
Walory nawilżające, tutaj mogłabym polemizować ;) bo sam w sobie
jakoś specjalnie nie nawilżał, ale też nie robił krzywdy - sięgałam po niego z
przyjemnością pod warunkiem, że skóra była idealnie nawilżona i pozbawiona
jakichkolwiek suchych skórek. W przeciwnym razie podkreśla je niesamowicie bez
względu na użytą bazę. I to jest dla mnie jego największa wada. Pięknie wygląda
na świetnie przygotowanej skórze, co w moim wypadku przy zmianach rosacea nie
zawsze jest do przewidzenia. Najprzyjemniej
używało mi się go na filtr Avene SunsiMed /recenzja/
który jest cudownie emolientowy i stanowi jednocześnie świetną bazę pod makijaż
w moim przypadku.
Druga rzecz. Aplikowany dołączoną gąbką lub Beauty Blenderem
zanikał na skórze, a jego znaczna większość zostawała na gąbce. Ostatecznie
wybrałam tradycyjną metodę aplikacji, palce. Dużo łatwiej było mi kontrolować
zachowanie produktu oraz poziom krycia. Tyle wniosków wycisnęłam z miniaturki.
Kilka słów odnośnie baz, obie zrobiły na mnie wrażenie i myślę, że kupię
pełnowymiarową wersję różową (Lavender Pink) - poniżej słocze Pearl White &
Lavender Pink. Mocno kremowa konsystencja gładko rozprowadza się na skórze i
wywiązuje ze swojego przeznaczenia w zależności od wariantu.
Nabrałam ochoty
na wypróbowanie za to innych produktów tej marki i zapewne zdecyduję się na
kilka rzeczy. Na pewno podzielę się wrażeniami :)
O tym podkładzie krążą niemal legendy i rozumiem
skąd ogólny zachwyt,
jednak nie jest mój must have ;) Podoba mi się, ładnie wygląda i dobrze się go
nosi, wychodzę z założenia - poznałam, już wiem i nie podjęłam ostatecznej
decyzji :D a to wszystko dlatego, że mam kilku ulubieńców na których mogę
liczyć przez cały rok bez względu na okoliczności.
Pozdrawiam serdecznie :)
A jacy to ulubieńcy? Jeśli można wiedzieć, bo nie ukrywam, że teraz po odczytaniu Pani bloga zaczęłam się zastanawiać;)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa tych "ulubieńców". Jak narazie nie miałam lepszego podkładu od koh gen do aqua foundation- jedyny niewidoczny na twarzy, lekki i trwały i tylko ze względu na cenę oraz dostępność szukam alternatywy choć wiem że nie będzie łatwo bo jak dotąd tylko przy tym podkładzie dostaje komplementy i zapytania co mam na buzi że tak ładnie wygląda
OdpowiedzUsuńTo jest wpis, który powstał kilka lat temu :) a w tamtym czasie bardzo chętnie używałam YSL Le Teint Touche Eclat Awakening Foundation, Guerlain Parure de Lumiere a hitem, który wciąż stawiam na równi z Koh Gen Do to Chantecaille Future Skin Foundation (jedynie marzy mi się zmiana opakowania). Bardzo też lubiłam Yves Saint Laurent Le Cushion Encre De Peau - Fusion Ink Cushion Foundation. Warto przejrzeć wpisy :)
UsuńDzisiaj układ "sił" trochę uległ zmianie, ponieważ faworytem stał się Kevyn Aucoin Stripped Nude Skin Tint przy czym bardzo dużo zmienił Chanel Les Beiges Eau De Teint Water Fresh Tint, który również chętnie używam i kupuję od czasu premiery (dokładnie omówiłam te produkty z naciskiem na Stripped Nude Skin Tint).
Tak naprawdę wszystko rozbija się o kondycję skóry, jej potrzeby i moje preferencje. Jestem na takim etapie, że chyba Aqua Foundation szybciej wybrałabym na lato a na pozostałe pory roku Moisture Foundation. Jeszcze nie podjęłam decyzji, ponieważ pojawiło się kilka bardzo ciekawych dla mnie nowości i sprawdzam która bardziej mi się podoba, odpowiada :)