O Brow Wizz
napisano w sieci już prawie wszystko, ale nie mogę sobie odmówić przyjemności,
by nie dorzucić kilku słów od siebie. Oswojenie
tej kredki zajęło mi ponad dwa lata, kto by pomyślał że tak niepozorny
produkt może wnieść tyle zamieszania. A może :D Wszystko za sprawą samej
kredki, a właściwie wkładu, bo ten rysik przyniósł wiele chwil pełnych
frustracji oraz zadowolenia. W międzyczasie chciałam ją kilka razy wyrzucić, po
czym wracałam i tak w kółko.
Zacznijmy od tego, że moje brwi uległy zmianie. W chwili, gdy dokonywałam zakupu byłam
przed powrotem do henny, moje brwi nie istniały ;) a gdzieś tam we mnie, w
środku panowała ogólna niechęć dla spędzania, dajmy na to ok. 20 minut nad
makijażem brwi. Dokładając do tego uwielbienie do naturalnego wyglądu
współpraca z Brow Wizz nie układała się najlepiej.
Kredka jest niezwykle precyzyjna, można nią wyrysować sobie brwi jakie
tylko chcemy i lubimy. Rysik nie jest ani zbyt twardy, ani zbyt miękki -
określiłabym że w sam raz. Gładko sunie po skórze. Umieszczona szczoteczka po
drugiej stronie kredki ułatwia pracę z produktem (gęsta, idealnie
wyprofilowana, a włosie posiada świetnie dopasowaną strukturę). Poza tym kredka
jest wysuwana, nie trzeba jej temperować (kolejny atut dla mnie) i regulacja
wysuwanej ilości także nie sprawia problemu.
Natomiast z uwagi na formę grafitu, jego wielkość i rodzaj potrzeba
nieco czasu i wprawnej ręki. Nie zawsze chciało mi się bawić w takie dłubanie
i dość często efekt końcowy nie był taki, jak lubię. Ciężko się nią
pracowało. Natomiast zwrot o 180 stopni
nastąpił w chwili, gdy wróciłam do henny. Na starcie odzyskałam brwi, więc
samo podkreślenie/wypełnienie/nadanie kształtu nie sprawiało już tyle
problemów. Co więcej, to właśnie wtedy zaczęłam bawić się Brow Wizz, by
wypróbować jej możliwości w różnych konfiguracjach łącznie z etapem zanikania
henny. I tak, cieszę się, że dałam jej drugą szansę. Odkryłam jej właściwości oraz moc na nowo. Mogę używać jej
samodzielnie oraz łączyć z żelem utrwalającym barwionym bądź przezroczystym.
Każda opcja sprawdza się doskonale.
Problemem może okazać się dobór koloru, zwłaszcza na odległość, via net, to nie
jest najlepsza opcja. Mnie się udało, Dark
Brown to ciemny chłodny brąz, który pasuje do mojego koloru włosów nawet
kiedy farba jest już mocno wypłukana. Niektórzy też narzekają na kruchość
grafitu - u mnie nie było żadnych problemów, choć zaliczyła kilka
upadków/wyjazdów i zbytnio nie obchodziłam się z nią jak z jajkiem ;) Zużyłam do
samego końca, ale zostawię opakowanie ze względu na szczoteczkę (Brow Definer
posiada inną budowę oraz rodzaj włosia w samej spirali, niby nie jest zła, lecz
Brow Wizz bardziej mi odpowiada).
Poniżej Brow Wizz utrwalona żelem ABH Tinted Brow Gel Granite /recenzja/
Dobrze utrzymuje się na skórze, z naciskiem na
miejsca, w których maskuje ubytki, nie rozmazuje się i nie rozpuszcza w ciągu
dnia (nawet latem podczas
upałów, wysiłku fizycznego itd.), nie tworzy grudek. Nie mam jej nic do
zarzucenia, za to ciekawi mnie Nabla Brow Divine, tylko znowu dobór odcienia na
bazie słoczy... Im więcej obejrzałam zdjęć, tym mniej wiem ;) Brow Wizz ma duże
szanse na powrót do mojego schematu w kwestii makijażu brwi :)
A Ty w jaki
sposób podkreślasz własne brwi? :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.