Kiedy Deciem zapowiedziało, że w ofercie NIOD
pojawią się filtry byłam mocno zaintrygowana. Jak do tej pory większość ich
produktów, to dla mnie strzały w 10-tkę które wygenerowały długofalowe związki
:) Kupuję regularnie. W
chwili, gdy seria Survival weszła do sprzedaży byłam mocno niezdecydowana, z
wielu powodów. Skupiłam się na wyszukaniu sensownych publikacji/filmików na YT,
bo jak dla mnie to były bardziej pierwsze wrażenia niż miarodajne testy i dzisiaj
po 5 miesiącach sięgania po Survival 30
ten wpis to bardziej zapis rozmaitych przemyśleń niż podsumowanie filtra.
Na recenzję przyjdzie pora za jakiś czas.
Słowem wstępu
warto zaznaczyć, że Survival 30 to filtr
mineralny oparty na tlenku cynku i dwutlenku tytanu w otoczce z elastycznych
silikonów - pełen opis znajduje się na firmowej
stronie KLIK!
PPD jest oznaczone przez PA SPF30 (PA+++) zgodnie z wymogami UE i Deciem
określa je jako PPD 16, ale to przedział 8-16, nie wnikałam głębiej w temat (Protection
Grade of UVA (PA)). Być może gdyby to był mój podstawowy filtr do twarzy
podeszłabym inaczej, ale tę część jeszcze rozwinę. Jeżeli ktoś wie więcej,
chętnie uzupełnię notkę o miarodajne informacje.
Pominę część
odnośnie opakowania, pierwsze partie były z pipetą i dość szybko i sprawnie
zastąpiono ją pompką, na całe szczęście! Sama jeszcze nie otwierałam, by
sprawdzić jak ona działa bo kupiłam większą partię z pipetą :D Na zdjęciach
możecie zobaczyć, że umieszczenie pipety nie było dobrym posunięciem. Ku
pamięci! :D
Jak wiecie nie jestem ortodoksyjną filtromaniaczką
i taką nigdy się nie stanę, jednak od kiedy włączyłam do swojej pielęgnacji
retinol nie ma żartów. Wystarczy mi problemów z rosacea. Także sumiennie się
filtruję i przez cały okres zimowy towarzyszył mi SVR Sensifine AR SPF50+, LRP
Cicaplast Baume B5 SPF50+, Lancome Soleil Bronzer /recenzja/
oraz po Nowym Roku dołączył Survival 30. Wiosna przyniosła dużo nowości, raz że temperatury
stają się coraz wyższe, a po drugie, japońskie
filtry odsłoniły pełen wachlarz "kosmetycznej elegancji" @Sugarninjas
pozdrawiam i kradnę określenie :D) która nie ukrywajmy, przy filtrach ma
ogromne znaczenie. Dla mnie :)
Płynna konsystencja Survival 30 jest delikatnie zwarta, nieco
kremowo-żelowa, mieszanka silikonów, polimerów oraz ich pochodnych nadaje dobry
poślizg, ALE w mojej ocenie wymaga dobrze przygotowanej skóry. W chwili gdy miałam skórę mocno podrażnioną,
przesuszoną, odwodnioną z widoczną wylinką po retinolu, to ten filtr podkreślał
wszystkie niedoskonałości. Miałam też ograniczone możliwości jeżeli chodzi
o sera bądź koncentraty, na większości z nich niesamowicie się rolował i mogłam
zbierać z twarzy strzępki przypominające pozostałości po gumce. Nakładanie go samodzielnie kończyło się
podrażnieniem, bo dość szybko zastygał na skórze i czułam ściągnięcie. Sytuacja
uległa zmianie od kiedy pod niego nakładam serum Stratia Liquid Gold, wcześniej jeszcze mieszałam serum olejowe
Dzika Figa z MMHC z NIOD bądź balsam Indigo Mahalo z tym samym kwasem HA i
także było nieźle, ale Stratia jest dużo
bardziej komfortowa, szybka w użyciu i przede wszystkim skraca cały proces.
Wydaje mi się, że cery typowo tłuste, mieszane mogą być o wiele bardziej z
niego zadowolone.
Wrażenia mogę też podzielić na dwa okresy: kiedy
było zimno/chłodno oraz gdy zrobiło się ciepło/gorąco. O dziwo okazał się dla mnie dużo
przyjemniejszy w pierwszym ujęciu, na pewno w przedziale tak do 20 stopni.
Potem niestety już tak kolorowo nie było. Gdy
wiosna przeobraziła się w gorące lato przestałam się czuć komfortowo z tym
filtrem na twarzy. Po kilku godzinach w plenerze, pod parasolem czułam
ściągnięcie i skóra zaczynała mnie nieznośnie swędzieć. W chwili, gdy
pojawiły się kropelki potu, zostawiły po sobie białe smugi i po raz pierwszy od
dawna poczułam jak skóra się dusi pod filtrem. Niezbyt miłe doznanie.
Reaplikacja była też nieco kłopotliwa w takie dni, kończyło się na rolowaniu
filtra - mam tutaj na myśli typowe dokładanie filtra bez udziału makijażu.
Nie mam do niego na tyle zaufania, by udać się w
plener i wybrać właśnie Survival 30 natomiast jako typowy miejski (domowy) filtr
jest całkiem niezły, pod warunkiem że nie ma powyżej 20 stopni. O dziwo, gdy było chłodno (a w tym roku
Wyspiarska pogoda wybitnie nie rozpieszczała) spisywał się dobrze. Oczywiście należy pamiętać, że to filtr
mineralny więc łatwo go zetrzeć. Niemniej zachowując podstawowe środki
ostrożności dobrze się nosi i mam nadzieję, że wywiązuje się ze swojego zadania
(o tym się przekonam za jakiś czas ;)).
Pojemność 30 ml, cena 25 GBP, PAO 6 miesięcy. Wydajność nie jest jego mocną stroną,
ale z kolei jak na moje potrzeby jest w sam raz. Natomiast gdybym miała bazować
wyłącznie na nim, to niestety nie okaże się ekonomicznym rozwiązaniem.
Tyle teorii, teraz pora na prezentację. Odkładałam "sesję zdjęciową" z
różnych powodów, ale w końcu nadarzyła się okazja i to w chwili mocnego
podrażnienia połączonego z szaleństwem hormonów, które już jest nieco
podleczone. Nie mam też już problemów z widocznym łuszczeniem oraz
przesuszeniem, jednak na zdjęciach przed i po zobaczycie jak zachowuje się na
skórze tuż po nałożeniu, po wchłonięciu i w połączeniu z minimalną porcją
makijażu. Światło dzienne, bez udziału dodatkowych lamp.
Na początek nałożyłam filtr na połowę twarzy,
widać wtedy jak się zachowuje w trakcie aplikacji oraz na ile i jak wchłania. Od razu dodam, że nie potrzebuje
standardowego czasu na wchłonięcie, jednak podczas nakładania trzeba się trochę
przyłożyć. Lepiej nakładać mniejsze porcje i zanim się wchłonie dokładać
kolejne. Nie jest to problematyczne, natomiast tak mi się go wygodniej używa. Choć
odcieniem kojarzy się z filtrami barwionymi, to taki nie jest. Ten efekt zanika
wraz z kontaktem ze skórą po dokładnym rozsmarowaniu, a sam kolor wynika z
formulacji i użytej technologii "Survival
is not a tinted formulation. The
slight tinted appearance is derived from the active technologies including
Lutein, Fractionated Melanin and Pycnogenol®. This colouring should not be
mistaken for pigmented offerings on the market that use makeup pigments to
reduce the whitening effect of mineral UV filters." Jak na filtr
mineralny osiada dość mocno u nasady włosów (co też dobrze widać), a przy brwiach w ogóle (stanowi to dla mnie zagadkę :D). Nie migruje w okolice oczu i nie podrażnia ich także zaczęłam z powodzeniem
nakładać go wokół oczu.
Tak wygląda na
całej twarzy po wchłonięciu. Dość często łączę go z pudrem glinkowym Pixie
Cosmetics, ale dzisiaj chciałam pokazać
go w połączeniu z Estee Lauder Perfecting Loose Powder Translucent. Ponadto
odrobina korektora Bobbi Brown Instant Full Cover Concealer na obszary
naczynkowe, bardziej dla wyrównania kolorytu niż ukrywania zaczerwienień za
wszelką cenę, pod oczami By Terry Terrybly Densiliss Concealer (recenzja pojawi
się lada dzień) i Lip Glow 102 Matte Raspberry. Do brwi użyłam żelu ABH Tinted
Brow Gel Granite, rzęsy maskara Chanel Le Volume.
NIOD Survival 30 & Bobbi Brown Instant Full Cover Concealer Sand
NIOD Survival 30, Bobbi Brown Instant Full Cover Concealer Sand & Estee Lauder Perfecting Loose Powder Translucent
Do jego atutów na pewno należy zachowanie się na
skórze, przypomina bazę
pod makijaż aczkolwiek gdybym nie znała filtrów japońskich bądź koreańskich, to
pewnie byłby we mnie większy entuzjazm ;) Na pewno docenią go bardziej osoby ze
zdrową skórą bez większych problemów oraz fanki filtrów mineralnych. Dla mnie posiada wady i zalety, które
wpływają na jego odbiór. I tak jak napisałam wcześniej, gdybym nie poznała
"japończyków" i bazowała wyłącznie na ofercie aptecznej Survival 30
stałby się MEGA odkryciem. Natomiast jest inaczej, a teraz, gdy zaczęłam testy obiecującego SVR Sun Secure Extreme SPF50+
(Multi-resistant ultra-matt gel) widzę, że pojawiają się dodatkowe opcje :) Tak
sobie myślę, że gdyby SkinCeuticals
Mineral Radiance UV Defense SPF 50 /recenzja/
posiadał właściwości Survival 30, to mógłby stać się jednym z moich
ulubieńców.
Na dzisiaj to
tyle z mojej strony i na pewno jeszcze wrócę do tematu, by podsumować ten filtr
za kilka miesięcy. Zasługuje na to :)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.