Pod koniec ubiegłego roku kupiłam dwie pianki do
mycia twarzy polskich firm z myślą o stosowaniu ich głównie rano bądź jako
element zamykający wieczorny etap oczyszczania, a może raczej mycia właściwego
:) Byłam nieco
zdystansowana, ponieważ włączyłam je do schematu pielęgnacji w okresie, gdy
stosowałam retinol Liq CR i do końca nie wiedziałam, jak moja skóra na nie zareaguje.
Teoretycznie ładne składy INCI oraz przedział "naturalny", to za
mało, by dać się ponieść fantazji :) Ci, którzy śledzą moje wpisy na Instagramie
wiedzą, że już po miesiącu stosowania miałam konkretne wnioski, dzisiaj
przyszła pora na podsumowanie.
Składy obu pianek
są bardzo ładne, zachęcają do zakupu, do tego polskie firmy. Dlaczego nie :)
Coraz lepsza dostępność przemawia na ich korzyść, ceny już mniej, ale o tym za
chwilę.
Alkemie Foa-m my god! pojemość 150 ml, cena 95
PLN, PAO 6 miesięcy.
Kosmetyk znajduje się dodatkowo w kartonowym opakowaniu zabezpieczonym
banderolą.
Od tego typu
produktu oczekuję delikatnego i skutecznego działania, to jest tylko pianka do
mycia twarzy. Kosmetyk, który służy przede wszystkim do mycia twarzy. Nie wiem skąd pomysł Alkemie, by rozszerzyć
jej funkcje o demakijaż?! Owszem, nie podrażnia oczu, dobrze domywa resztki
po demakijażu, ale z usuwaniem kosmetyków kolorowych nie radzi sobie tak, jak
to obiecuje producent. Potrzebna jest też do tego dość spora ilość samego
produktu, co mija się z celem. W ogóle sam
pomysł, że niby w jednym kroku połączę demakijaż z oczyszczaniem jest dziwny. Konsystencja
samej piany jest przyjemna, lekko kremowa o delikatnie słodkim aromacie. Dla
jednych atut, dla innych niekoniecznie.
Dozownik pracuje bez zarzutu od początku do końca. Lubiłam po nią sięgać, zwłaszcza rano. Niestety podczas kuracji retinolem pomimo starań zachowania równowagi hydrolipidowej (celowo używam określenia starań, bo każdy produkt funkcyjny polega na ingerowaniu w RHL) pianka Alkemie delikatnie mnie przesuszała. Nie było to mocne, ale jednak. Odstawiłam ją i wróciłam ponownie po kilku tygodniach, gdy zakończyłam stosowanie retinolu. Wtedy też moja skóra zupełnie inaczej na nią zareagowała i zużyłam z przyjemnością. Myślę, że jeżeli miałabym zdecydować się na ponowny zakup, to wyłącznie latem.
Dozownik pracuje bez zarzutu od początku do końca. Lubiłam po nią sięgać, zwłaszcza rano. Niestety podczas kuracji retinolem pomimo starań zachowania równowagi hydrolipidowej (celowo używam określenia starań, bo każdy produkt funkcyjny polega na ingerowaniu w RHL) pianka Alkemie delikatnie mnie przesuszała. Nie było to mocne, ale jednak. Odstawiłam ją i wróciłam ponownie po kilku tygodniach, gdy zakończyłam stosowanie retinolu. Wtedy też moja skóra zupełnie inaczej na nią zareagowała i zużyłam z przyjemnością. Myślę, że jeżeli miałabym zdecydować się na ponowny zakup, to wyłącznie latem.
Z tego co kojarzę
płaciłam za nią mniej niż obecna cena regularna, która nie zachęca do zakupu i
zdecydowanie lepiej poczekać na dobrą ofertę promocyjną. Przy czym tak naprawdę
na rynku nie brakuje dobrej jakości pianek do mycia twarzy za mniejsze pieniądze.
Czy jest ona warta tych 95 złotych?
Nie sądzę ;) Mniej więcej w tej samej kwocie mogę kupić mój ulubiony żel
Antipodes Juliet /recenzja/
bądź wybrać bardzo udaną emulsję łagodzącą/nawilżającą z Vianka.
Iossi Ryżowa Piana pojemność 150 ml, cena 73 PLN,
PAO 6 miesięcy
W tym wypadku
firma stworzyła typowo produkt do mycia twarzy, bez barwnych opisów i
generowania kolejnych śmieci jakimi są zewnętrzne opakowania (w wielu
przypadkach są one zwyczajnie zbędne). Butelka była zabezpieczona bezbarwną
folią. Konsystencja pianki jest bardzo
delikatna, przypomina puch, dość szybko pęka i zanika. Pod tym względem
Alkemie wypada lepiej, bo zwyczajnie jest bardziej zbita i kremowa. Druga
rzecz, zapach. Zawartość lawendy jest naprawdę mocno wyczuwalna. Lubię jej
zapach, jednak przy regularnym używaniu zaczął mnie męczyć. Pomimo swojej
łagodności przy retinolu mocno ściągała mi skórę i przesuszenie było mocniejsze
niż w przypadku Alkemie. Po zakończonej kuracji także nie było lepiej, w
efekcie zużyłam ją nieco na siłę robiąc kilkudniowe przerwy tak, by nie przekroczyć
PAO.
Niby dobry
kosmetyk, bo skład INCI zachęca, pH odpowiednie, to nie do końca ją polubiłam..
Wydajność.
Jest to prawdziwa
zagadka, ponieważ oba kosmetyki mają taką samą pojemność i należą do tej samej
grupy, ale Ryżowa Piana Iossi znika niczym woda. Dosłownie. W ciągu dwóch
tygodni zużyłam ok. połowy opakowania. Alkemie z kolei w ciągu miesiąca (sięgając po każdą raz dziennie rano lub wieczorem w zależności od potrzeb).
I może nie byłoby
w tym nic zaskakującego, ale porcja używanej pianki zawsze była taka sama - 4
pompki.
Podsumowanie.
Kiedy kupowałam
obie pianki tak naprawdę kibicowałam Iossi, nie szaleję za żadną z firm, lecz
Piana ryżowa na bazie opisów i rekomendacji wydawała mi się lepszym wyborem. A
jednak okazało się zupełnie inaczej ;)
Iossi wypada bardzo słabo na linii wydajność/pojemność/cena/właściwości i
to na tyle, że już więcej nie kupię tego kosmetyku. Natomiast Alkemie Foa-m my
god!, która pierwotnie miała stanowić tło do tego testu zrobiła na mnie dużo
lepsze wrażenie i poza okresem stosowania retinolu mogłabym do niej wracać. Jednak
czy to zrobię, nie wiem. Znam dużo lepsze produkty do mycia mojej skóry, przy
których nie muszę się zastanawiać jak ona zareaguje.
Pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.