Moja skóra zakochała się w ofercie Mahalo,
zwłaszcza w balsamie Indigo
i masce The
Bean, dlatego też z ogromną ciekawością wyczekiwałam zapowiadanej nowości
jaką był koncentrat Hawaiian Hydration. Wiedząc, że nie będzie to serum olejowe
zdecydowałam się na zakupy niemal w dniu premiery. Od tamtego czasu upłynęło
sporo czasu, zużyłam dwa opakowania i chcę podzielić się kilkoma uwagami.
Jeżeli zaglądacie do mnie na Instagram, to wiecie że będzie to umiarkowany entuzjazm.
Jest to rezultat zakupów oczami :D Wydawało mi się, że w chwili cyklu z
retinolem ten koncentrat okaże się ósmym cudem świata i przepadnę za nim bez
reszty. No cóż, różowe okulary szybko spadły z mojego nosa ;)
Zgrabna buteleczka, czyli szkło i bambus (charakterystyczne połączenie dla Mahalo)
zawiera 30 ml produktu, dozownik w formie pompki i całości dopełnia zewnętrzny
kartonik z wszelkimi informacjami na jego temat. PAO 6 miesięcy, cena $140/£130.
Imponujący skład INCI
santalum paniculatum
(Hawaiian sandalwood) hydrosol*, camellia sinensis (green tea) leaf extract*,
colloidal copper, colloidal gold, jasminum officinale (jasmine) hydrosol*,
niacinamide, terminalia ferdinandiana (kakadu plum) cell extract*, saccharomyces
(sea silt) ferment, leuconostoc (radish root) ferment filtrate, lactobacillus
and cocos nucifera (coconut) fruit extract, croton lecheri (dragon’s blood)
resin extract, glucosamine, saliks nigra (black willow) bark extract, lycium
barbarum (goji) fruit extract*, hibiscus sabdariffa flower extract*,
helichrysum stoechas extract*, tamarindus indica (tamarind) seed extract*, iris
florentina root extract, leontopodium apinum (edelweiss) extract*, magnesium
ascorbyl phosphate (vitamin C), ceramide np, ceramide ap, ceramide eop,
phytosphingosine, cholesterol, sodium lauroyl lactylate, carbomer, enteromorpha
compressa extract, hydrolyzed adansonia digitata (baobab) seed extract*, sodium
hyaluronate^, glycerine, palmitoyl dipeptide-5 diaminobutyloyl hydroxythreonine,
palmitoyl dipeptide-6 diaminohydroxybutyrate, xanthan gum, potassium sorbate,
caesalpinia spinosa gum
Kluczowe składniki
aktywne
Gold, Copper,
Peptides, Niacinamide, Ceramides, Glucosamine, Hyaluronic Acid, Vitamin C and
exquisite Botanical Extracts
Co je wyróżnia?
A feather-light
complex that’s free from oils, butters, fragrance or emulsifiers. Apply it
under your daily moisturizer in the morning, or use as an overnight repairing
treatment to elevate skins radiance, resilience and function.
The HAWAIIAN HYDRATION
brings your skin one of the the most gentle and intelligent nutrient delivery
synergies that amplifies absorption and efficacy of both fat and water-soluble
actives. Being a penetration enhancer, it is the first product to be layered on
your skin after cleansing.
Faktycznie konsystencja jest lekka, pozbawiona
tłustości a zapach wynika z zwartości składników (jest on specyficzny, ale za to miły dla mojego
nosa). Do stosowania rano i wieczorem. Ma doskonale nawilżać, dostarczać substancji
odżywczych. Bardzo liczyłam na jego właściwości nawilżające, regenerujące i
kojące. Niestety nie zauważyłam, by działo się coś szczególnego w tej materii,
co wyróżniałoby to serum na tle innych produktów oferujących zbliżone
działanie. Na pewno było bardzo pomocne jako dodatek w chwili, gdy męczyłam się
z esencją Resibo oraz emulsją Bandi (poświęciłam kilka linijek TEJ
historii), bardzo fajnie współpracowało z balsamem Indigo oraz maską The Bean
(nakładałam warstwę serum i na to maskę, efekty były bardzo na plus). Stosowane
zgodnie z zaleceniami producenta, czyli bezpośrednio na oczyszczoną skórę (mnie
wystarczały dwie porcje) sprawiały, że koncentrat rolował się na skórze. Już w
chwili nakładania kolejnego serum, lekkiej emulsji czy kremu. Filtry także. Dlatego też najczęściej
mieszałam je z czymś innym i nawet przesuwając do wieczornej pielęgnacji unikałam
bezpośredniej aplikacji na skórę. Owszem, szybko się wchłaniało i było
komfortowe lecz każdorazowa próba nałożenia kolejnej warstwy fundowała efekt
a'la wiórki z gumki myszki. Najlepszym kompanem dla Hawaiian Hydration stał się balm Indigo (firma
rekomenduje Vitality Elixir, za którym za bardzo nie przepadam. Jest to serum
olejowe). I to pewnie wynika z samego składu, ale z kolei mieszanie koncentratu
z różnymi kremowymi formułami dawało dobre efekty. Nie sprawdzał się za to
wariant warstwowy.
Im dłużej stosowałam Hawaiian Hydration, tak
widziałam że staje się nadprogramowym kosmetykiem w moim schemacie pielęgnacji.
Super, że sprawdzał się w połączeniu z Rare Indigo, ale akurat sam balm daje
duże pole możliwości i nie potrzebuję do niego specjalnie akurat tego koncentratu.
Myślę, że gdybym miała inny plan pielęgnacji, w którym występują
odmienne składniki od tych, na które kładę nacisk, to byłaby szansa na sukces ;)
Szczególnie, że na efekt nawilżenia, odżywienia i ochrony skóry pracuję w nieco
bardziej złożony sposób. Wynika to z udziału konkretnych składników aktywnych.
Nie żałuję zakupów, za to kolejnego razu już nie będzie. Wolę postawić na
ofertę Biologique Recherche, która tutaj oferuje kilka wielozadaniowych
produktów (a takie doceniam coraz częściej). Poza tym wróciłam też na nowo do
Antipodes i muszę przyznać, że w ofercie tej firmy jest mnóstwo produktów,
które działają znacznie lepiej a kosztują mniej.
Zdaję sobie sprawę, że to zawsze mocno subiektywna
ocena, lecz wydając taką kwotę na produkt do pielęgnacji spodziewałam się WOOOW
(oceniając potrzeby mojej skóry oraz INCI). Takie działanie zapewnia mi balm Rare Indigo (już
nie liczę ile opakowań zużyłam) oraz maska The Bean (tutaj też za mną kilka
słoiczków i zrobiłam małą przerwę na rzecz innego ulubieńca). Mogłabym
przymknąć oko, gdyby koncentrat kosztował o połowę mniej. Nie jest totalnym
rozczarowaniem, nie! jednak nie jestem przekonana, że wart jest 130 funtów.
A Wam zdarzają się nadprogramowe kosmetyki? :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Też bym się spodziewała wielkiego wooow po takiej cenie, ale opakowanie ciekawe:D
OdpowiedzUsuńLiczyłam na sukces na miarę balmu Indigo i maski The Bean, i się nie udało ;)
UsuńZ pielęgnacją zaliczałam ostatnio lepsze strzały, ale za to obsikane tusze do rzęs z wyższej półki doprowadzały mnie niejednokrotnie do rozpaczy. A już najbardziej to, że miniatura wypada świetnie, a potem kupuję pełnowymiarowe opakowanie i jest beznadziejnie lub, w najlepszym wypadku, przeciętnie. Szkoda, że tym razem Mahalo nie zaczarowało Cię działaniem – ceny faktycznie mają mocno na wyrost ;). Ja niezmiennie zachwycam się ich opakowaniami, ale wiadomo, że już nieraz człowiek kupował g***o w sreberku ;)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTo jest chyba efekt "wysokiego C" :))) bo jak do tej pory z Mahalo mam kilka hitów, ale takich że WooooW - do tej pory chyba tylko Antipodes tak mnie zaskakiwało (biorąc pod uwagę ofertę eko), że TO naprawdę działa. No i nakręciłam się na ten koncentrat.
Myślę, że gdybym używała wyłącznie pielęgnacji z tego przedziału, to bardziej bym je doceniła. Mimo wszystko mam na uwadze cenę, i tu pojawia się zgrzyt. Bo za balm, maski czy czyścik mogę płacić i nie miauczeć ;) bo jestem z ich działania więcej niż tylko zadowolona, tak serum...Hmmm no nie.
Ja na razie nie mam jeszcze zgrzytów jeżeli chodzi o relację na linii: miniatury-pełne wymiary, ale też w sumie obracam się wokół tego samego :) Tuszów do rzęs też używam tych samych, jedynie szukam idealnej opcji do dolnej linii rzęs.
Trochę mi szkoda, że Mahalo nie jest w Europie, bo odesłałabym im potężny pakiet pustych opakowań. Wyrzucić szkoda, więc od czasu do czasu robią za opakowania zastępcze.
I tak, zgadzam się. Opakowanie o niczym nie świadczy, a czasami można się na nim zawiesić ;))
rolowanie na skórze przy takiej cenie jest niedopuszczalne moim zdaniem....
OdpowiedzUsuńAkurat w tym przypadku nie jest to wina produktu samego w sobie tylko wynika on bardziej z mojego schematu pielęgnacji oraz stosowanych kosmetyków ;) To tak samo, gdy pod filtry nakładać produkty z kwasem HA lub z jego dużym udziałem. Zaistnieje podobna sytuacja, dojdzie do rolowania. Zresztą sama firma rekomenduje inne połączenie i faktycznie, przy serach olejowych nie ma problemu. Dodatkowo mieszanie serum z konsystencjami kremowym przed nałożeniem także nie przysparzało problemów. Co za tym idzie, nie jest to jego wadą samą w sobie ;)
Usuńrozumiem :)
UsuńMyślę, że jakbym dała tyle kasy za kosmetyk aby się rolował to szlag by mnie jasny trafił :D
OdpowiedzUsuńRolowanie wynika z określonych przyczyn (w ogóle, nie tylko w tym przypadku), a firma jasno rekomenduje z czym ten koncentrat łączyć :) Robiłam inaczej, dlatego też nie obwiniam kosmetyku, bo najzwyczajniej w świecie pewne rzeczy wynikają ze składu oraz połączeń z innymi formułami.
UsuńWielka szkoda, opakowanie ma wybitnie zachwycajace :)
OdpowiedzUsuń