Kiedy oferta firmy powiększyła się o olej do oczyszczania/mycia
twarzy zaświeciły mi się oczy, tylko na to czekałam i krzyknęłam - będziesz
mój! :D Tak też się stało
i czekając tylko na okazję, na tzw. okienko zrealizowałam swój zamiar.
Olejów w tym przedziale na chwilę obecną jest mnóstwo, można wybierać i przebierać, więc czym wyróżnia się A. Florence Skincare Anti-Pollution Deep Cleansing Face Oil?
Szklana butelka z pompką o pojemności 100 ml
kosztuje £27.00 i po otwarciu mamy 6 miesięczny okres PAO. Olej wspaniale emulguje z wodą (czyli
łączy się w mleczną emulsję), świetnie radzi sobie z rozpuszczeniem filtrów
oraz kolorówki. Producent zapewnia, że jest równie skuteczny przy usuwaniu
makijażu oczu, nie próbowałam (może kiedyś przy okazji się zdecyduję, lecz
jestem wierna kosmetykom dwufazowym do tego przeznaczonym). Bezzapachowy (uważam za atut), ponieważ
jego zapach wynika z użytych składników i nie jest nieprzyjemny. Posiada średnią lepkość, niemniej czuć jego
oleistość która przekłada się także na komfort użytkowania - szybko
rozprowadza się na skórze, nie ciągnie jej, nie powoduje dyskomfortu. Odnoszę wrażenie, że stosowany regularnie
faktycznie ma udział i realny wpływ na cały schemat pielęgnacji. W końcu od
produktu myjącego zaczyna się min. reakcja i zachowanie bariery naskórkowej.
A ten skład ma arcyciekawy. Bazą jest olej marakui, otrębów
ryżowych, pachnotki poza tym macerat z marchwi, ekstrakt z pulpy owoców rokitnika
zwyczajnego, wyciąg z owoców papai oraz nasion fermentowanej papai, konezym
Q10, astaksantyna. Poszczególne składniki charakteryzują się określonymi
właściwościami i w takim połączeniu wspaniale pielęgnują, wyciszają, łagodzą
nawet jeżeli tylko na skórze znajdują się przez kilka chwil. Jest to chyba jeden z najbardziej
przyjaznych olejów pod kątem bariery naskórkowej jaki znam (może konkurować
chyba tylko z Oleum Szmaragdowych Żuków :D). Działanie, tak jak to w
przypadku olejów emulgujących, ALE właściwości zupełnie inne niż kultowy DHC Deep
Cleansing Oil, bardzo lubiany przeze mnie Fancl
Mild Cleansing Oil, czy aromatyczne niebo Leachlani
Skincare Pamplemousse Tropical Enzyme Cleansing Oil - celowo wymieniam tutaj
tradycyjne oleje, nie biorąc pod uwagę balsamów/olejów w żelu itd. Coraz
bardziej skłaniam się ku stwierdzeniu, że pojawienie się A. Florence Skincare
na rynku zmieniło postrzeganie nie tylko samej pielęgnacji, lecz przede
wszystkim podejścia do niej :)
Przyznam, że częściej stosowałam go solo jako tzw. drugi etap lub wyłącznie przy jego pomocy usuwałam filtry. Było mi szkoda takiego połączenia składników do rozpuszczania makijażu ;) Niemniej jako produkt w pierwszym etapie ze swojego działania wywiązywał się bez zarzutu. Jest to super opcja do masażu twarzy, i też w takim wariancie często po niego sięgałam. Częstotliwość dopasowywałam do potrzeb swojej skóry, być może działanie złuszczające nie jest zbyt silne, ale tak jak w przypadku oleju Leahlani lub Oskia Renaissance Cleanasing Gel skóra po każdorazowym użyciu była niesamowicie wygładzona, zmiękczona i odświeżona.
Dla kogo?
Uważam, że dla
każdej osoby która lubi oleje w swojej pielęgnacji i szuka jednocześnie dobrego
składu, właściwego działania oraz wsparcia dla bariery naskórkowej.
Na pewno będę do
niego wracać i choć mam teraz inne produkty na półce, to jedynie zdrowy
rozsądek powstrzymuje mnie przed zakupem. Przestałam gonić kosmetycznego
króliczka, odpuściłam dylemat jednej twarzy, lecz klątwa obfitości cały czas
jest aktualna :D
Dostępność - firmowa strona A.
Florence Skincare realizują zamówienia zagraniczne, wszystkie informacje są
tam czytelnie opisane a z kolei moje pozostałe wpisy na temat ich oferty
znajdziecie TUTAJ
:)
Pozdrawiam serdecznie :)
Zupełnie nie znam tego oleju do demakijażu.
OdpowiedzUsuńZawsze możesz to zmienić i poznać :)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale chętnie to zmienię jak polecasz :)
OdpowiedzUsuńChetnie go poznam kochana <3
OdpowiedzUsuńMam miniaturę i niebawem ją otwieram, w sumie cała oferta tej marki do mnie przemawia
OdpowiedzUsuńTeraz stosuje olej do demakijazu neem z Orientany i super mi się sprawdza, może następnym razem się skuszę na ten :)
OdpowiedzUsuń