Przez lata stosowania filtrów mój makijaż zmieniał się (to już ponad 16 lat :D) wraz z samym podejściem do wielu aspektów związanych z tą częścią pielęgnacji. O ile ochrona przeciwsłoneczna u mnie występowała niemal od dziecka, to wiadomo, największy nacisk był kładziony latem i uzależniony od rodzaju aktywności. Trudno jest mi oceniać skuteczność tamtych preparatów, ale jeżeli faktycznie pilnowałam regularnej aplikacji nie miałam większych problemów. W każdym razie na poważnie temat wrócił razem z forum Pani Barbary Kwiatkowskiej, które namiętnie śledziłam oraz potem Wizaż stał się miejscem na którym bywałam regularnie (było jeszcze Laboratorium Urody i kilka innych miejsc). To naprawdę zamierzchłe czasy :D Dzisiaj dostęp do informacji oraz jakość komunikacji stanowią zupełnie inny wymiar, stają się bezcennym narzędziem o ile tylko chcemy z nich skorzystać. Nie zamierzam opisywać tego, co było (wszystkie informacje można z łatwością wyszukać) jednak niewątpliwie doprowadziło mnie do etapu, na którym jestem dzisiaj. Na tym się skupię :)
Miałam szczęście trafiając na wiele udanych i
nieźle dopasowanych filtrów, niektóre mniej, inne bardziej ALE wtedy chyba
żadna firma nie myślała o tym, by tego typu preparat był jednocześnie bazą pod makijaż. Dzisiaj dostęp do oferty filtrów z
Japonii lub Korei (ale nie tylko) mocno wpłynął na wykorzystanie SPF-u w
codziennym użytkowaniu. Po pewnym zachłyśnięciu się światem filtromaniaczek
uznałam, że to nie mój świat ;) Doceniam
walory ochrony UVA i UVB, lecz wychodzę z założenia, że filtry są dla mnie, nie
odwrotnie. Rozdzielam ekspozycję czynną i bierną. Zwracam uwagę na rodzaj
aktywności, porę roku, kondycję mojej skóry oraz stosowaną pielęgnację. Nie
bagatelizuję roli filtrów UVA/UVB, ponieważ wiem, że dzięki nim też jestem w
obecnym miejscu z kondycją swojej skóry.
Makijaż lubię od dawna, przez długi czas stanowił
moją bazę, która
pozwalała mi czuć się komfortowo pośród ludzi. O ile nie miałam nigdy większych
problemów z pokazywaniem się w wersji saute lub minimalistycznej, to nie zawsze
miałam ochotę odpowiadać na pytania i wyjaśniać na czym polega rosacea, skóra
naczyniowa itd. Zresztą tutaj, na blogu jest wiele zdjęć oraz dzielenia się
wrażeniami odnośnie podkładów, wyboru rodzaju makijażu itd. W tym wszystkim najważniejsze jest, by czuć
się dobrze ze sobą, by akceptować siebie i siebie kochać. Makijaż staje się
rodzajem wyboru. Nie każdy potrafi/chce/jest w stanie zrezygnować z mocno
kryjącego podkładu. Są różne sytuacje,
przez które sama przechodziłam i wiem, że najważniejsze, to mieć WYBÓR.
Obecnie dla mnie pełny makijaż/kryjący podkład i
wszelkie produkty długotrwałe stanowią dodatek na wybrane okazje, kiedyś tak nie było. O ile rewolucja w
makijażu zaczęła się u mnie kilka lat temu, to "przebudowanie"
kolorówki tak na poważnie zapoczątkowała kuracja retinoidami, a dokładnie
retinolem w 2017 roku. Dzisiaj, jesienią miną 4 lata zapowiadające kolejne :)
Wiele preparatów przeciwsłonecznych nie jest
stworzonych do połączeń z pełnym makijażem (a nawet jeżeli, to pojawia się problem
aplikacji, użytego rodzaju techniki itd.) Dużo zależy od rodzaju dziennej
pielęgnacji i kompatybilności całej drużyny. Dochodzi problem reaplikacji.
Nie mam problemu
z przebarwieniami, ani też nie mam ku nim skłonności. To jest ważne, ponieważ
pomimo używania kwasów i retinoidów mam nieco więcej przestrzeni na to, by dać
sobie odpocząć od szalonej karuzeli z filtrami. Jest to ważne z wielu powodów,
jednak mam też na uwadze, że nie mieszkam w schronie lub piwnicy. W domu są
okna, a przez szyby przenika promieniowanie UVA, poza tym ten rodzaj promieniowania
jest obecne przez cały rok, także w dni pochmurne. Dlatego też wiele razy
podkreślałam, że nie należę do ortodoksyjnych filtromaniaczek (i nie zmienię
zdania) a stosowanie SPF-u dopasowuję
przede wszystkim do rodzaju aktywności, w którą dopełnia ekspozycja czynna oraz
bierna. Te dodatkowe aspekty, które wpływają na moje podejście do samych
filtrów oraz makijażu.
Ekspozycja czynna, to dla mnie głównie szeroko
rozumiany plener np.
plaża/góry/jeziora, ale także rodzaj uprawianego sportu w warunkach miejskich
jak bieganie/jazda na rowerze itd. W zależności od wybranej opcji dopasowuję
wariant na swoje potrzeby i wtedy SPF stanowi podstawę, a zamiast makijażu w
tradycyjnym słowa znaczeniu, wybieram filtry barwione. Tego typu opcja daje
namiastkę makijażu, zwłaszcza gdy potrzebujemy nieco krycia, ujednolicenia
kolorytu skóry i bezproblemowej reaplikacji. Ma to znaczenie, zwłaszcza gdy
potrzebuję poczucia komfortu i zachowania równowagi bez szaleństwa.
Ekspozycja bierna skupia się na większej części przebywania w
miejscach zacienionych/osłoniętych i wszędzie tam, gdzie są otwarte przestrzenie
oraz jaki mają charakter. Wiąże się także z mobilnością w ciągu dnia z uwagi na
wykonywane zajęcia (praca/szkoła/zakupy itd.) oraz charakterem miejsc w jakich
przebywamy (np. ile czasu spędzamy na przeciw okien, jakie mają usytuowanie
itd.).
Oczywiście to tylko przykład, bo rodzaje ekspozycji
mogą się łączyć, ale to już wynika z rodzaju samej aktywności. W warunkach typowo miejskich jest to tym
bardziej widoczne. Wspominam o tym celowo, ponieważ dla mnie jest jasne, że jeżeli będę przebywać w plenerze, kiedy stawiam
na regularne nakładanie filtra, to makijażu w ogóle nie biorę pod uwagę.
Nawet jeżeli to tylko siedzenie pod parasolem nad brzegiem basenu itd. Mija się
to z celem, ALE gdy jest to ekspozycja
bierna skupiająca się na większej części przebywania w miejscach
zacienionych wykorzystuję walory filtrów barwionych (to taka mała przyjemność 2
w 1 ze względu na dodatek koloru). Tego typu opcja daje namiastkę makijażu,
zwłaszcza gdy potrzebujemy nieco krycia, ujednolicenia kolorytu skóry.
Przy ekspozycji czynnej warunki miejskie zmieniają
się jedynie pod kątem krajobrazu, ale biorąc pod uwagę zwiedzanie/spacery połączone jednocześnie z wizytą w
restauracji/kawiarnią itd. na pewno wezmę pod uwagę rodzaj filtra (o czym
wspomniałam wyżej w kontekście ekspozycji biernej).
Dlaczego o tym wspominam?
Powodów jest
kilka, lecz jeden z nich jest kluczowy -
dopasowanie samego preparatu z filtrami. Większość z nas kieruje się
poziomem ochrony, zawartością konkretnych filtrów oraz dodatkowych składników,
które zapewniają walory pielęgnacyjne. Poziom
ochrony ściśle powiązany jest także z nakładaną ilością /zainteresowanych
odsyłam na profil Magdy @kociamberwjaponii
gdzie w zapisanej relacji (wyróżnione SPF) znajdziecie omówienie i prezentację
odnośnie wymaganej ilości, ponadto Magda @racjapielegnacja opublikowała na
swoim blogu świetny
wpis w którym zawarła wszystkie kluczowe informacje/. Oczywiście reaplikacja jest także ważna, jednak w odniesieniu do
makijażu warto zacząć od podstaw. Biorąc pod uwagę pełen makijaż, to wg
mnie sięganie po SPF mija się z celem. Bo tak naprawdę jaki poziom ochrony zostaje zapewniony po nałożeniu podkładu,
korektora, pudru, różu, brązera, rozświetlacza itd. Do tego biorąc pod
uwagę technikę, wykorzystywane akcesoria, to tak naprawdę filtr zostaje starty
i to co zostaje na skórze daje znikomą ochronę. I czy tak naprawdę jest sens
dodatkowego obciążania skóry, kiedy z każdym kolejnym produktem dokładamy
dodatkową warstwę. A przecież PRZED całością był jeszcze etap pielęgnacji. Jest jeszcze dodatkowy problem,
kolorówka zawierająca SPF głównie w podkładach, kremach CC/BB itd. gdzie on tak
na dobrą sprawę nie zapewnia ochrony, SPF-y się nie sumują (nie ma czegoś
takiego) i nawet gdybyśmy chcieli używać typowej kolorówki z filtrami, to czy
na pewno byłoby to z korzyścią dla nas oraz zachowania ochrony? Wątpię, a
jeżeli ktoś nie wierzy, to polecam wykonać test i nałożyć przepisową ilość, ale
wyłącznie samego podkładu/kremu BB itd. To nie tylko nie będzie wyglądać dobrze
;)
Mój makijaż a SPF w codziennym zastosowaniu.
Z racji problemów
ze skórą ten zakres mogę podzielić na dwa etapy:
- diagnoza,
leczenie i próba odnalezienia najlepszego rozwiązania.
- rosacea w
remisji i włączenie retinoidów (retinol oraz retinal).
Na blogu
znajdziecie mnóstwo zdjęć, na których widać zmieniającą się kondycję mojej
skóry oraz prezentację/omówienie kolorówki w pełnym wydaniu. Przełomem na pewno
stało się wprowadzenie retinoidów, które bardzo dużo zmieniły w moim podejściu
nie tylko do makijażu. Długo też szukałam idealnego barwionego filtra, a
największą rewolucję dwa lata temu wywołała premiera Chanel Les Beiges Water
Fresh Tint Medium Light, który stał się idealnym pomostem łączącym makijaż z
SPF. Owszem, odeszłam od mocnego krycia/korygowania i kamuflowania. Na co dzień
mój makijaż jest bardzo oszczędny, a jeżeli mam ochotę na większą zabawę, to
rezygnuję z filtrów. Bardzo też polubiłam okrojoną wersję na filtrach, ale głównie
z udziałem Charlotte Tilbury Hollywood Flawless Filter Primer & Highlighter
Hybrid 4 Medium oraz zamiennie Hourglass Veil Retouching Fluid Vanilla i By
Terry Terrybly Densiliss Concealer 02 Vanilla Beige. To są lekkie kosmetyki,
które wystarczy delikatnie wklepać i robią to, co do nich należy. Całość
utrwalam pudrem bądź nie, to zależy.
Nie uznaję reaplikacji filtra na makijażu z wielu
powodów. Natomiast gdy pojawia się naprawdę awaryjna sytuacja i wiem, że zmieni się rodzaj aktywności
wraz z ekspozycją, to w pierwszej kolejności korzystam z bibułek matujących. Dlaczego bibułki matujące a nie chusteczki/ręcznik
papierowy itd. pisałam o tym TUTAJ
- one zapewniają mi poczucie, że nałożony filtr nie tylko będzie miał sens, ale
tak sama czynność nakładania niesie ze sobą skuteczność. Wtedy też korzystam z
poduszek/wkładów typu cushion, które naprawdę stanowią komfortową opcję. Bez
problemu można kupić sam aplikator bądź puderniczkę z wkładem do uzupełnienia
ulubionym produktem.
Co wybrać?
Na to pytanie
każdy odpowie sobie sam :) Wg mnie nie ma jednej i jedynej słusznej drogi,
ponieważ ile ludzi, tyle oczekiwań i zmiennych. Na pewno warto trzymać się
faktów, realnej kondycji i potrzeb własnej skóry. Już samo dopasowanie SPF-u
stanowi prawdziwe wyzwanie i mnóstwo ludzi zniechęca się nie tylko na początku
drogi, ale też i w trakcie, zwłaszcza że co roku jest odświeżana oferta, składy
ulegają zmianom z oczywistych powodów.
EDIT/15.04.21/ Na profilu @Inti_skin został opublikowany bardzo wartościowy wpis, w którym zostało omówione badanie z marca tego roku skupiające się na połączeniu filtrów i makijażu KLIK!
Pozdrawiam serdecznie :)
Doskonale Cię rozumiem i współczuję rosacea. U mnie problemem znów są przebarwienia, a pod makijaż świetnie sprawdza się B-Protect Avene. Jest lekki, stanowi u mnie świetną bazę także pod krem BB, rozumiem jednak, że wolisz makijaż bardziej kryjący. Najważniejsze, to znaleźć na swój złoty środek ;)
OdpowiedzUsuńTak, barwiony filtr rozwiązuje wiele problemów, zwłaszcza gdy odpowiada nam kolor/wykończenie i poziom krycia. Sama bardzo lubię Avene B-Protect i wystarcza mi samodzielnie lub w połączeniu z tintem z uwagi na kolor. Jednak chodzą plotki, że może zostać wycofany ze sprzedaży i ciekawa jestem ile w tym prawdy oraz czy pojawi się coś na jego miejsce.
UsuńW tym wszystkim zdecydowanie chodzi o umiejętne łączenie filtrów oraz kolorówki, by faktycznie korzystać z właściwego poziomu ochrony i dopasowywać do rodzaju aktywności.
Rzadko reaplikuję krem z filtrem.
OdpowiedzUsuńJa jakos kurcz nigdy nie umiem znalezc dla siebie dobrego filtru... Prawie kazdy mnie zapycha...
OdpowiedzUsuńPytanie, czy jest to faktycznie zapychanie czy może aknegenność powiązana z podrażnieniem mieszków włosowych przy zaburzonej barierze naskórkowej. A to niestety bardzo często się zdarza i filtry same w sobie nie do końca są za to odpowiedzialne. Warto też pamiętać o tym, że komedogenność, to proces i nie dzieje się on z dnia na dzień ;)
Usuń