Za mną niemal 1,5 roku stosowania Hydrating Milky Toner, całkiem niedawno otworzyłam kolejną, czwartą butelkę i w międzyczasie zaliczyłam też poszukiwania "zamiennika". Bez powodzenia dodam :D Co w sumie WCALE nie dziwi z perspektywy MOJEJ skóry. Dzisiaj będę opowiadać o kosmetyku, który zmienił WSZYSTKO i stał się bezapelacyjnym nr 1 w mojej pielęgnacji (choć patrząc na popularność nie jestem odosobnionym przypadkiem). A. Florence Skincare już wielokrotnie pokazała, że potrafi w pielęgnację - jak to się dzisiaj mówi :D ale warto dodać, że to jest w pełni świadome i ukierunkowane. W tych kosmetykach nie ma przypadków, o czym wspominałam ponad 2 lata temu pisząc o nich pierwszy raz /KLIK/
Celowo użyłam określenia "game changer" - ono IDEALNIE oddaje nie tylko rolę i
właściwości tego kosmetyku, ale przede wszystkim pokazuje JAK jeden element
może wpłynąć na pozostałe części pielęgnacji vs potrzeby skóry. Jeżeli śledzicie moje wpisy, to wiecie że
bardzo lubię wodne formuły i dałam temu wyraz podczas opracowania tekstu do
cyklu Moja skuteczna pielęgnacja: Tonizowanie (toniki, hydrolaty, esencje i ich
rola) /KLIK/ więc to wszystko, co zostało zawarte (wciąż jest aktualne) jednak zmieniło się jedno, dobór produktu. A w
zasadzie został jeden, najważniejszy. Pozostałe elementy zyskały miano
uzupełnienia w zależności od dodatkowych potrzeb/okoliczności. Nie tylko półka zyskała przestrzeń, ale i
ja zrezygnowałam z poszukiwań, które od wielu miesięcy sprowadzały się tylko do
jednego - A. Florence Skincare Hydrating Milky Toner.
Wiele osób nazywa go tonikiem, a to jest bardzo
duże uproszenie, zwłaszcza że jego formuła oraz dobór składników jasno
określają go mianem hybrydy. Owszem, jest to wodna formuła, ALE mleczna lekko żelowa konsystencja
spełnia funkcję serum/esencji. Świetny do stosowania w wariantach pielęgnacji
warstwowej jak i tej bardzo okrojonej, wręcz minimalistycznej. W zależności od potrzeb i kondycji skóry -
czyt. TO jest kluczowe, można potraktować go jako produkt do samodzielnego
użycia bądź do zamknięcia przy pomocy kremu lub serum emulsyjnego. Wspominam o
tym z bardzo ważnego powodu, bo pomimo że ma świetny skład i działanie, to stosując go bez większej świadomości można
pogłębić problem np. odwodnienia/przesuszenia . Dlatego pamiętajmy,
potrzeby skóry na pierwszym miejscu :)
Jak używam?
Najczęściej wklepuję kilka kropli w skórę twarzy i
zależności od schematu spełnia rolę esencji bądź serum. Wykorzystuję jego właściwości pod kątem
pielęgnacji ciała, wspaniała "baza" pod balsam/krem do ciała,
prawdziwe zbawienie dla moich zmian atopowo-łuszczycowych oraz podczas
przesuszenia lub podrażnienia. Pokochałam jego MOC przy olejowaniu włosów,
stanowi "podkład" pod olej bądź używam go przy stylizacji. Nie dodaję
wtedy wody, a właśnie porcję Milky Toner do wybranego stylizatora.
Nawet bardzo zmaltretowana skóra po jego użyciu
jest w stanie szybko poczuć pierwsze efekty, do tego jest lekki, nie pozostawia
tłustego ani lepkiego wykończenia. Zmiękcza skórę jednocześnie przywracając jej
właściwy komfort. Wielokrotnie
mogłam się przekonać, że bez względu na czynniki zewnętrzne bądź schemat
pielęgnacji na TEN kosmetyk mogę liczyć. To mój pewniak, petarda kosmetyczna i
mocarz w jednym :))
Bardzo mi też odpowiadają jego walory pod maskę
The Bean Mahalo, do
połączeń z Rare Indigo Beauty Balm Mahalo, na serum olejowe Skin Barrier
Restoring Oil A. Florence Skincare bądź inny olej zimnotłoczony i nierafinowany z grupy bogatej
w kwasy NNKT (Omega 3,6 i 9).
Jest to także świetny podkład/bufor pod retinal w
moim przypadku, bywa że
mieszam go z kremem do regeneracji bądź typowo nawilżającym i wtedy to zamyka zestaw
/KILK/. Rzadko
wykorzystuję go samodzielnie, ale z moją zaburzoną skórą, tendencją do
przesuszenia i odwodnienia muszę bardzo pilnować bariery naskórkowej,
jednak wiem, że w innych przypadkach można śmiało go używać w taki sposób.
Porcję produktu
wydobywam na dłoń i delikatnie wklepuję bądź ruchem dociskającym nanoszę na
całą twarz. Nie używam żadnych płatków/wacików itd. Uważam, że są absolutnie
zbędne.
Dlaczego jest taki wyjątkowy?
Zawarte w nim
składniki robią wrażenie, wymarzona receptura stworzona pod kątem bariery
naskórkowej :)) Nie będę przepisywać tego, co już zostało świetnie
zaprezentowane na stronie firmowej, więc tylko zachęcam do zapoznania się ze
szczegółowym opisem /KLIK/ Zainteresowanych
odsyłam także do wpisu na temat bariery hydrolipidowej /KLIK/
A TUTAJ z kolei został szczegółowo omówiony i przedstawiony skład :)
Prawdziwe dobrodziejstwo dla skóry i jeżeli tylko wiesz, czego Twoja skóra
potrzebuje oraz w jakiej kondycji się znajduje, to na pewno znajdziesz miejsce
na ten wielofunkcyjny kosmetyk :) Pozbawiony składników zapachowych,
posiadający pH 5.0.
Jak działa?
Kojąco, nawilżająco i odżywczo. W prawidłowo ułożonym schemacie
pielęgnacji będzie odgrywać bardzo ważną rolę, ale stosowany doraźnie
dopasowany do potrzeb skóry także pokaże swoją MOC. Wystarcza mi z reguły jedna noc z jego udziałem przy wsparciu kremem do
regeneracji i wszelkie podrażnienia zostają wyciszone. Staje się niczym
delikatny woal dla spragnionej skóry ;) a tak serio, to naprawdę zadziwia mnie
jego siła działania. Z jednej strony na
rynku nie brakuje produktów kojąco-odżywczych, a z drugiej strony wchodzi na
scenę Hydrating Milky Toner i...konkurencja znika :) Oczywiście to moja perspektywa,
ALE szukając zamiennika wróciłam do już znanych opcji, które kiedyś były
całkiem dobre, tak obecnie niezbyt mam ochotę ich używać. Nie znam niczego w tym przedziale, co mogłabym postawić na półce i
powiedzieć - jest was więcej!
Pojemność £28.00/150 ml oraz miniatura £10.00/30
ml, PAO 6 miesięcy,
szklana butelka która w chwili zakupu posiada klasyczną zakrętkę i osobno
dostajemy zamykanie na zatrzask będące dodatkowo świetnym dozownikiem. Bezzapachowy.
Dostępność strona firmowa A. Florence Skincare oraz finalnie doczekali się godnych siebie dystrybutorów na terenie Polski
- Drogeria Pigment i sklep Topestetic.
Genialny produkt, dopracowany skład oraz formuła
do tego naprawdę niezła wydajność i dobry stosunek do ceny, zwłaszcza że to naprawdę mała angielska
manufaktura.
Dla mnie bomba! :D i gdybym miała wybrać tylko jeden produkt na
początek przygody z ofertą A. Florence Skincare, to byłby Milky Toner! Tak,
bezapelacyjnie :) a na pozostałą część przyjdzie czas.
Pozdrawiam serdecznie :)
Fajnie jest znaleźć swój ulubiony tonik, wtedy wszystko staje się prostsze :)
OdpowiedzUsuńRecz w tym, że to NIE JEST tonik :D o czym zresztą jest cały wpis :)
UsuńPatrz, akurat wczoraj przeglądałam ich ofertę na Pigmencie i trochę mnie kieszeń zabolała jak zobaczyłam cenę :D ale jak czytam Twoje zachwyty nad działaniem kompleksowym/ doraźnym, solo czy jako podkład pod krem/ maskę czy do ciała to widzę, że jest to warte każdej złotówki :)
OdpowiedzUsuńWg warto kupić, zwłaszcza że cena w relacji pojemność/wydajność/właściwości/działanie jest naprawdę świetna i zyskujesz JEDEN produkt, który spełnia zadanie w różnych obszarach a przy tym receptura została starannie dopasowana pod kątem budowy i fizjologii skóry. Prawdziwe cacko :) także jako produkt funkcyjny i bazowy zarazem ma wielofunkcyjne zastosowanie.
UsuńHej Asiu, Dzisiaj mój "pierwszy raz" �� z Milky Toner, dzięki Tobie. Już sama buteleczka wprawia w zachwyt minimalistyczna i urocza. Konsystencja rewelacyjna i czekam na działanie ��
OdpowiedzUsuńCześć Anetko :) Trzymam kciuki za efekty oraz działanie <3 niech Wam się dobrze układa współpraca! :)
OdpowiedzUsuńPo takich recenzjach nie moglam nie kupić :) Teraz mysle jak tu wplesc w rutyne pielęgnacyjną. Moze rano na serum z wit c? A
OdpowiedzUsuńPewnie, w takim wariancie także jak najbardziej można :) To jest naprawdę bardzo uniwersalny produkt i nawet w okrojonym schemacie (typowo minimalistycznym) można w pełni korzystać z jego właściwości.
Usuń