Nawiązując do zapowiedzi w poprzednim wpisie zamierzam skupić się na pełnej prezentacji oraz omówieniu zestawu "The Regimen Kit" kanadyjskiej firmy Regimen Lab w skład którego wchodzą 3 sera/produkty funkcyjne, żel do mycia twarzy oraz krem ceramidowy (celowo nie używam określenia nawilżacz/krem nawilżający bo jak sama firma wspomina, to coś znacznie więcej niż tylko krem w klasycznym ujęciu :)).
Tabula Rasa Gentle Foaming Cleanser, który jest bardzo przyjemnym i komfortowym żelem do mycia twarzy. Nie będę się o nim rozpisywać, bo zwyczajnie robi to, co ma robić. MYJE :) świetnie usuwa resztki po makijażu/filtrach. Od dłuższego czasu rzadko sięgam po detergent do mycia twarzy, ale wypróbowałam go w różnych wariantach i nie mam się do czego przyczepić. Noooo może do jednego ;) pojemności oraz braku dozownika.
Description: Gentle cleanser that foams without leaving
any film. It is formulated to leave your skin hydrated without the tight
squeaky feel of traditional (and
harsher) cleansers. Low pH ensures that the acid mantle of your skin is
not disturbed.
W każdym razie było mi dane przekonać się, że przy
bardzo intensywnej pielęgnacji obchodzi się ze skórą niezwykle delikatnie. Mała porcja żelu staje się wystarczająca,
gładko rozprowadza się w dłoniach i przenosi na skórę. Ma dobrą przyczepność,
bezzapachowy, w kontakcie z wodą tworzy bardziej delikatny mus niż pianę.
Wave Serum Hydration serum, serum nawadniające/nawilżające dlaczego ono jest ważne z punktu widzenia
skóry, zwłaszcza w ujęciu poniższych składników wspominałam przy tej okazji /KLIK/ a wpis Moja skuteczna pielęgnacja: nawilżanie (mini przegląd produktów oraz ich
rola) udziela odpowiedzi w wyczerpujący sposób na wiele pytań :)
Jak widać nie ma
tutaj nic przypadkowego, każdy surowiec został starannie przemyślany i dopasowany.
Bezzapachowa, lekka żelowa konsystencja szybko i sprawnie rozprowadza się na
skórze, nie jest lepka ani tłusta. Świetnie współpracuje z Level Serum (przy
okazji niweluje jego lepkość, co dla niektórych może być plusem) oraz Vitamin
X.
Serum zamykane wybranym kremem bądź stosowane w
pielęgnacji warstwowej nie sprawia problemów. Jest to naprawdę dobrej klasy serum nawilżające,
od które zdecydowanie wywiązuje się z obietnic producenta. Bardzo mi też
odpowiada w wariancie wzmacniania bariery naskórkowej. Dodam jeszcze, że dzięki
takiej kombinacji składników łatwo jest je włączyć do dowolnego schematu bez
obawy o dublowanie np. tak coraz bardziej popularnego niacynamidu. Idealnie też
wpisuje się w koncepcję pielęgnacji kapsułowej, czyli mamy jeden produkt który
bez względu na ułożony schemat i częstotliwość spełnia swoją rolę (niewątpliwa
zaleta składu (betaina, mocznik, gliceryna, izomerat sacharydowy, pantenol,
wąkrota azjatycka, aminikwasy, wielocząsteczkowy kwas hialuronowy itd.). Jednym
słowem widać, że ludzie którzy za nim (i za resztą oferty) stoją doskonale
wiedzą co robią i jaki efekt chcą osiągnąć!
Level Serum Even skin serum, jest to produkt skierowany do osób które oczekują efektu wygładzenia
skóry, redukcji stanów zapalnych, poprawy jędrności oraz walczą z
przebarwieniami. Dla mnie to serum stało
się atrakcyjne głównie ze względu na zawartość N-Acetyloglukozaminy (kto
pamięta o słynnym Holy Snails Shark Sauce albo o rewelacyjnym Neostrata
Enlighten Illuminating Serum?) w połączeniu z niacynamidem, kwasem
traneksamowym oraz genialnej reszcie załogi :D
Podoba mi się skład, konsystencja i zachowanie na
skórze. Czasami zacina
się pompka, ale nie jest to specjalnie irytujące.
Vitamin X Antioxidant serum, jak sama nazwa wskazuje jest to serum antyoksydacyjne. Moją uwagę przyciągnęła całość, od doboru składników przez ich stężenia, pH po formułę. Znajduje się w nim 15% stężenie kwasu askorbinowego (L-Ascorbic Acid), kompleks antyoksydantów Trans-Resveratrol, EGCG, Genistein, Silymarin, Quercetin, Hesperidin Methyl Chalcone, Ferulic Acid o których można poczytać TUTAJ oraz to JAK została przedstawiona formulacja przez firmę. Żołte zabarwienie wynika z użytych składników, nie zawiera kolorantów.
Description: The Future Beyond C. Potent Free Radical scavenger cocktail that helps with general brightness of the skin and help the skin prevent damages leading to sun spots and inflammation.
Lekka i komfortowa konsystencja wnika w skórę bez
efektu lepkości, obciążenia. Zapach typowy dla opcji z kwasem askorbinowym w
roli głównej, ale odnoszę
wrażenie że on dużo szybciej zanika i staje się dla mojego nosa neutralny.
C.R.E.A.M. Ceramide Moisturizer, w skrócie to krem ceramidowy i szalenie
podoba mi się hasło które zostało do niego zastosowane!
" It's not a moisturizer, not a serum, it's C.R.E.A.M."
Jeżeli śledzicie moje wpisy, to od dawna wiecie że mam ogromną słabość do kremów odżywczych nazywanych regeneracyjnymi, barierowymi, okluzyjnymi. Jednym słowem wszystkim tym opcjom, które sprzyjają barierze naskórkowej. Pewnie nigdy nie zagłębiłabym się bardziej w ten temat gdyby nie retinoidy i przygoda z retinolem, którą rozpoczęłam 4 lata temu. Wtedy okazało się, że większość tego co jest zalecana, omawiania nie do końca działa w przypadku mojej skóry. Nie było też za bardzo nikogo, kto jasno krok po kroku omawiałby co i jak. Klepane gotowe formułki w żaden sposób nie miały przełożenia na moje oczekiwania. Tak zaczęły poszukiwania idealnego preparatu :) Nie będę tutaj rozpisywać się za bardzo, ponieważ ten temat podjęłam w poprzednim wpisie oraz wyczerpałam go przy okazji publikacji Równowaga hydrolipidowa, czym jest, jak odbudować oraz podtrzymać w oparciu o fizjologię skóry/przykłady produktów oraz połączeń, gotowe zestawy
Natomiast gdy
zaczęłam zapoznawać się z opisem Regimen Lab wiedziałam, że to właściwy
kierunek!
C.R.E.A.M. is based on game-changing research that gives us a new
understanding of how moisture moves through the skin. We use high-concentration
ceramides to better replenish your skin’s natural barrier and aquaporins to
help generate and lock in moisture.
Dwa zdania, które
idealnie oddają to, czego można się spodziewać.
Description: C.R.E.A.M. is engineered around the concept
of skin barrier and hydration. It’s main function is to deeply hydrate the skin
by reinforcing the skin’s natural way of hydrating without interfering with the
skin’s processes.
I krótkie
uzupełnienie, które przekonało mnie, że chcę poznać.
Moimi faworytami
bezdyskusyjnie są: SkinCeuticals Emollience & Triple Lipid Restore 2:4:2 /A.
Florence Skin Rehab Light & Rich. SkinCeuticals wygrywa pod wieloma
względami i gdyby A. Florence miała identyczną bądź zbliżoną konsystencję do
nich, to postawiłabym znak równości ;)) Niemniej, by rzetelnie ocenić właściwości, to
każdy z tych kremów mieści się w jednym przedziale i bez problemu postawię je
obok siebie.
Jaki jest C.R.E.A.M.?
To jest ciekawe
:D W pierwszym kontakcie konsystencja
przypomina mi krem Nivea, ale jest ona lżejsza i ma lepszy poślizg na skórze.
Gęsty, lecz nie za ciężki. Treściwy, jednak na pewno pozbawiony tłustości,
lepkości. Warto rozgrzać go w palcach lub nakładać bezpośrednio na wilgotną
skórę (od razu po serum, tonerze itd.) bo dzięki temu przyjemniej sunie na
skórze i nie wymaga zbyt intensywnego rozcierania, wklepywania. Jestem mile
zaskoczona formułą i zachowaniem na skórze. Co prawda lubię bardziej otulające
kremy, ale to już wyłącznie moje preferencje co do samej konsystencji i odbioru
jej przez skórę. W każdym razie świetnie
spisuje się pod makijażem oraz filtrami jeżeli zachodzi taka potrzeba. W
wieczornej/nocnej pielęgnacji także działa bez zarzutu, ale na pewno musiałam
się przyzwyczaić do jego konsystencji i aplikacji. Dodam, że z powodzeniem zdarza mi się używać go na noc na usta (świetnie
odżywia, wspomaga regenerację), na dłonie i punktowo na podrażnioną/przesuszoną
skórę.
Po nałożeniu na usta nie polecam ich oblizywania
tuż po aplikacji. Krem co
prawda szybko wnika w nie i wklepany opuszkiem palca migiem zanika, lecz
można przez kilka chwil poczuć pewnego rodzaju goryczkę. Natomiast to, co się potem dzieje, to MAGIA!
Skóra ust jest jakby otoczona niewidocznym woalem, ponieważ po kremie nie ma
śladu jednak jest ona zmiękczona, nawilżona a ewentualne
spierzchnięcie/podrażnienie znika. Widoczne wypełnienie. Nie zostawimy tłustych
śladów na kubku czy szklance. W zasadzie na ustach nie widać nic, co byłoby
nałożone, za to odczuwalny jest efekt i działanie samego preparatu. W zasadzie
każdy balsam/pomadka ochronna zostawia jakiś rodzaj warstwy mniej lub bardziej
widocznej. Nawet klasyczny krem Nivea nałożony na usta ma emolientowe
wykończenie. Tutaj tego brak. Kojarzy mi się on z różnego rodzaju bazami pod
pomadki, lecz tutaj pielęgnacja jest intensywna, nie zmienia się faktura ust
tzn. nie stają bardziej wygładzone/wypełnione. Dlatego wykorzystuję jego zalety
w postaci bazy pod matowe pomadki. Co prawda nie toleruję wersji płynnych a
jedynie tradycyjne, w sztyftach jednak i tak czuję dodatkowe korzyści z takiego
połączenia. Bonusem wynikającym z takiego zastosowania jest także wydłużona
trwałość barwionych błyszczyków, tradycyjnych pomadek oraz zaskoczyło mnie
zachowanie balsamu Lip Glow Diora.
Z pewnością zamówię kolejne opakowanie, zwłaszcza
że pojemność tego z zestawu to 30 ml a kiedy wybiera się osobno, to jest 50 ml
:) /przy pozostałych
produktach pojemności się nie różnią/
Na chwilę obecną
oceniam go bardzo dobrze, używam z przyjemnością i czuję właściwe działanie.
Mam co prawda pewnego rodzaju niedosyt, ale zakładam że większość osób będzie z
niego naprawdę zadowolona. Mało jest tego typu opcji z uwagi na skład, które faktycznie
działają.
Dopiero co przeżywam skincareOrgasm z Florence 🙈 a Tu kolejne cuda.
OdpowiedzUsuńMożna śmiało połączyć ofertę dwóch firm :) i wtedy będzie 2 w 1 :DDD
Usuń