W roku 2019 Chanel wprowadziło na rynek fenomenalny produkt w linii Les Beiges Eau De Teint Water Fresh Tint, który można powiedzieć szturmem zdobył nie tylko moją skórę ;) Pokochałam ten kosmetyk za wiele aspektów, o których opowiem przy innej okazji ponieważ Chanel otworzyło drzwi dla tego typu formuły w nieco innym wydaniu niż tę, którą znaliśmy przez długie lata. Produkty koloryzujące, delikatnie wyrównujące koloryt skóry o lekkich konsystencjach nie są przecież niczym nowym. A jednak jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach! Gdyby nie przypadek, to bohaterem tego wpisu byłby tint Chanel (ale na niego też przyjdzie pora) a nie Kevyn Aucoin Stripped Nude Skin Tint, bo to ten kosmetyk wywołał jeszcze większy zachwyt. Testowałam go ponad rok od chwili premiery, która miała miejsce w ubiegłym roku i początkowo byłam bardzo sceptyczna.
Na początku warto podkreślić, że różnego rodzaju tinty to produkty o niskim poziomie krycie i tylko nieliczne pozwalają na jego wzmacnianie, choć i ono nie należy do przedziału, które ukryje pryszcze, przebarwienia, mocny rumień lub zaczerwienienia. Za to na pewno zapewniają ujednolicenie kolorytu, optyczne wygładzenie a w skrócie, efekt własnej lepszej skóry. Chanel zawiesiło poprzeczkę wysoko, ponieważ ten tint zdecydowanie upiększa skórę a super lekka konsystencja tylko wzmacnia ten efekt. Ale jak się okazało Kevyn Aucoin Stripped Nude Skin Tint poszedł o krok dalej :) To dzięki jego formule, konsystencji oraz zachowaniu na skórze.
Firma oferuje 10 odcieni w swojej palecie z podziałem na tonację, co jest bardzo na plus! Wybrałam dla siebie kolor L3 (light with neutral undertones) i faktycznie jest to ładny jasny beż z neutralnymi tonami, który idealnie stapia się z moją skórą. Ponadto producent zapewnia o możliwości budowania krycia (od bardzo delikatnego do lekkiego) i faktycznie to ma miejsce!, zapewnia naturalne wykończenie (on naprawdę wygląda jak druga skóra), optycznie wygładza (wręcz odnoszę wrażenie, że pory zostają zmniejszone, wypełnione przez co uzyskuje się efekt idealnego rozmycia), lekka i jedwabista konsystencja (niezwykle komfortowa podczas aplikacji, gładko sunie po skórze i bez problemu pracuje się z nią na różnych podłożach, czy to klasyczna pielęgnacja lub filtry.
Jest jakby kremowo-żelowa i w trakcie pracy "topi się" pod wpływem ciepła opuszków palców pięknie łącząc się ze skórą.). Nie będę się mądrzyć, że wiem co oznacza zastosowana technologia "Infused with water-in-silicone texture and elastomer powders for ultra comfortable wear", ale przy każdorazowym zastosowaniu czuję duży komfort w ciągu dnia bez względu na temperatury (zwłaszcza latem, bo jesienią/zimą przy niskich temperaturach lubię go czymś jeszcze "wesprzeć"). Jest efekt rozświetlenia, promiennej skóry ze zdrowym glow. Producent wspomina także o walorach pielęgnacyjnych, które z pewnością pomagają zwłaszcza gdy w grę wchodzą skóry z tendencją do przesuszeń oraz odwodnienia. Ja mam taką skórę, lecz bardzo dbam o barierę naskórkową i regularnie ją wzmacniam. Natomiast są produkty, które w ciągu dnia potrafią ją silnie naruszyć i dyskomfort staje się odczuwalny po kilku godzinach od nałożenia. Dlatego przewagą i zarazem mocnym atutem Kevyn Aucoin Stripped Nude Skin Tint nad Chanel Les Beiges Eau De Teint Water Fresh Tint są jego właściwości w formulacji i właściwościach. Co prawda moje uwielbienie dla tintu Chanel jest ogromne, lecz walory Kevyn Aucoin nie pozostają bez znaczenia. Widać to także przy mocnym podrażnieniu lub uwrażliwieniu.
W krótkim podsumowaniu :)
Tint Chanel, to
przede wszystkim zatopiony pigment w wodzie, tak można go określić w dużym
uproszczeniu i co doskonale widać na słoczach. Dopiero w trakcie rozcierania kapsułki
pękają łącząc się w jednolitą całość. W
przypadku KA dostajemy spójną formę, która dzięki swojej gęstości nie jest aż
tak wodnista i delikatna jak Chanel, jednak pracuje się z nią dużo przyjemniej.
Pigment jest wyraźny, nie ma konieczności dodatkowego rozcierania. Jedna porcja
produktu, który rozprowadza się niczym jedwabisty woal na skórze i od razu
widać efekt. Stripped Nude Skin Tint w odbiorze jest zdecydowanie
emolientowy i to przenosi się na zachowanie produktu podczas aplikacji i w
trakcie noszenia. Natomiast pomimo
swojej formuły nie obciąża skóry, nie jest na niej wyczuwalny oraz pozostawia
piękny efekt ujednoliconej skóry. Faktycznie w razie potrzeby można go dołożyć
w newralgicznych miejscach celem wzmocnienia poziomu krycia, ale wciąż jest to
bardzo naturalne. PLUS za brak SPF-u, który większość firm pcha z
uwielbieniem do swoich produktów. Świetna opcja dla każdego rodzaju skóry,
ponieważ w przypadku skór tłustych/przetłuszczających się/mieszanych nie jest
zbyt treściwy, ani też obciążający/wzmagający produkcję sebum a z kolei dla suchych/przesuszonych/odwodnionych
posiada idealnie skomponowaną formułę, która zapewni komfort. Oczywiście,
jeżeli mamy suche skórki/łuszczące się obszary na twarzy wynikające z różnych powodów,
to one nie znikną, ale też nie podkreśla ich w taki sposób jak robi to tint
Chanel. Jest także dużo bardziej wydajny niż Chanel, który dosłownie znika jak
woda przy regularnym używaniu. Najchętniej aplikuję go palcami i czasem na
koniec wykańczam gąbką BB.
JEDYNYM minusem jaki zaobserwowałam, to zapach. Jest on dziwny i choć mam już
kolejne opakowanie i coraz mniej zwracam uwagę na ten aromat, to jednak on
jest.
Opakowanie to klasyczna tubka wykonana z miękkiego sztucznego
tworzywa, jest przeźroczysta więc na bieżąco można kontrolować zużycie. Bardzo
lubię! do tego dozownik w formie pompki!
Pojemność 30 ml, PAO 9 miesięcy, kraj produkcji Francja, cena £36. Dostępność
SpaceNK, Feelunique, Beauty Bay, Lookfantastic i co tam Google jeszcze podpowie
:)
W moim osobistym rankingu Kevyn Aucoin Stripped Nude Skin Tint stał się MOCNĄ konkurencją dla Chanel Les Beiges Eau De Teint Water Fresh Tint i biorąc pod uwagę inne opcje z tego przedziału także :) Przez długi czas miałam problem z wszelkiego rodzaju tintami, bo albo zbyt kremowe, lub zbyt małe nasycenie koloru, dziwne formuły i widoczność na skórze. W tym przypadku jest lekko, upiększająco i trwale. W razie potrzeby dokładam korektor i makijaż gotowy :) Mnie nie przeszkadza, że coś tam przebija bądź jest zwyczajnie widoczne. Natomiast kocham za ujednolicony koloryt skóry i naturalne upiększenie. To niby takie nic, a jednak coś ;) bo wciąż tint, ale poczucie że daje więcej niż krem tonujący. Zdjęcia oraz filmik zostały wykonane w dziennym świetle :)
W chłodniejszych
miesiącach bez problemu korzystałam z niego w różnych konfiguracjach w
zależności od potrzeb i rodzaju aktywności, choć na pewno jest to kosmetyk
który w pełni wykorzystuję w okresie od wczesnej wiosny do późnej jesieni. W
każdym razie dla mnie stał się pozycją obowiązkową :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Pierwszy wygląda ładniej na zdjęciach :-)
OdpowiedzUsuńSłocze (w tym oba tinty Chanel) służą jedynie do pokazania konsystencji oraz nasycenia koloru :) To wpis poświęcony wyłącznie Kevyn Aucoin Stripped Nude Skin Tint.
UsuńPodoba mi się ta nienachalna świetlistość :) Lubie lekkość tego typu produktów, dlatego wpisuje na listę, może utrafie jakiś kompatybilny odcień :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że bez problemu znajdziesz swój odcień :) zwłaszcza, że są one podzielona na tonacje i to naprawdę dobry kierunek. Daj znać jeżeli zdecydujesz się na zakup :)
UsuńŁapie się na tym, że myślę cały czas wg dawnego schematu- odcienie do wyboru:light, medium, tan :) gdzie light oznaczał albo produkt z efektem ducha albo w skrajność- karnację po dwumiesięcznym pobycie nad polskim morzem :)
UsuńTak naprawdę ten schemat wciąż funkcjonuje i jest aktualny, więc wcale się nie dziwię ;))) Jednak w tym przypadku firma "odrobiła" lekcję, paleta odcieni została przemyślana.
OdpowiedzUsuń