Na Instagramie @late.afternoon.coffee zaciekawiła mnie swoją gromadką ulubieńców pośród kremów z filtrami i zarazem przypomniała mi Origins GinZing SPF 40 Energy-Boosting Tinted Moisturizer, którym kiedyś dawno temu się interesowałam. Postanowiłam odświeżyć sobie pamięć i przygarnęłam miniaturę :) Wtedy też szybko przypomniałam dlaczego nigdy nie kupiłam pełnowymiarowego produktu, dlatego dzisiaj w ramach Kosmetycznego pamiętnika zostawiam ślad :D
Przeglądając skład na stronie Incidecoder
od razu wiedziałam, co było kluczowe dla mnie - poziom ochrony (Octinoxate, Titanium Dioxide, Zinc Oxide
(Nano), Octocrylene), zwłaszcza że jest to filtr barwiony (ze względu na jego
kolor, o czym będzie za chwilę). Nie byłam przekonana do stosowania tego
produktu jako bazowego przy np. ekspozycji czynnej. Jednak zacznę od jego atutów :)
Posiada fenomenalną konsystencję, która gładko i bez żadnych problemów
rozprowadza się na skórze pozostawiając wykończenie w stylu dewy skin. To
wygląda pięknie, a ja bardzo lubię tego typu efekt. Skóra staje się promienna, wydobywa jej naturalny blask a to jak odbija
światło, to magia! Zdecydowanie wyrównuje koloryt, kamufluje drobne
niedoskonałości, nie jest tłusty ani lepki, nie czuć go na skórze ale zarazem
jest poczucie utrzymania nawilżenia w ciągu dnia i nie pojawia się u mnie
żaden dyskomfort w tym przedziale. Pachnie delikatnie i jest to przyjemny
aromat, który nie trwa zbyt długo tzn. nie utrzymuje się na skórze jak to robi
np. Martiderm.
Jest zdecydowanie
dużo lżejszy niż Avene B-Protect /KLIK/
bardziej komfortowy niż Rilastil Sun System SPF50 D - Clar Light /KLIK/
w pewien sposób ma dużo wspólnego z Martiderm - Proteos Screen SPF 50+ Fluid
Tinted Cream All Skin Types /KLIK/
natomiast największym problemem dla mnie
jest jego KOLOR.
Zatopione kapsułki pigmentu uwalniają się bardzo
długo i ostatecznie już beżowa baza staje się dużo ciemniejsza niż mogłabym
zakładać. Co jest nieco
mylące, bo tuż po wydobyciu widać jaki ma ładny odcień, więc dokładając i
rozcierając kolor zostaje wzmocniony, by na koniec ukazać się w pełnej krasie
:)))
Najlepiej widać
to na poniższych słoczach i zakładając, że używamy SPF w przepisowej ilości, to
przy moim kolorze skóry kontrast pomiędzy twarzą a resztą ciała jest bardzo
duża. Zwyczajnie widać odcinający się brąz :D
Miniaturę zużyję w roli delikatnego podkładu/kremu
BB, ponieważ niewielka ilość dobrze roztarta i delikatnie wklepana gąbką BB
zostawia jedynie smugę koloru, która jest bardzo ale to bardzo subtelna. W takim też wydaniu genialnie
współpracuje z pudrem Dior Backstage Face & Body Powder-No-Powder -
Perfecting translucent powder - blurring effect, natural radiant finish &
long-wear mattifying effect 0N Neutral, który wykorzystuję do utrwalenia bądź
wykończenia makijażu. Pewnie gdybym nie miała swoich faworytów pośród kremów
tonujących i tintów, to rozważyłabym zakup Origins GinZing SPF 40
Energy-Boosting Tinted Moisturizer. Jednak na razie nie widzę ku temu okazji
oraz miejsca. Zostawiam do rozważenia,
na kiedyś tam jeżeli nie znajdę czegoś, co będzie miało jego walory, ale dużo
lepiej dopasowany kolor oraz zestaw filtrów (to byłoby coś!:))).
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo ciekawy krem, ale też mam swoich faworytów, może na przyszłe lato :D
OdpowiedzUsuńJa poczekam do wiosny :) bo być może wraz z nowym "sezonem" pokażą się kolejne ciekawe nowe opcje. A jeżeli nie, to zawsze są miniatury z Origins. Ale nie powiem, chciałabym TAKĄ formułę z lepszą ochroną i bardziej dopasowanym odcieniem dla jasnych karnacji.
Usuń