Wybierając te dwa sera z oferty Cosmedix, kierowałam się potrzebami skóry oraz jej kondycją, ale przyznaję, że rosacea w remisji czasami nieco usypia czujność ;) Nie tyle, że zapominam o tym, jednak pomijam zupełnie nieświadomie pewne aspekty i dopiero zbierając notatki w całość stawiam siebie do pionu. To dlatego, że gdzieś po drodze było kilka słabszych momentów i razem produkty pokazały swoją moc. Może nie była ona spektakularna, lecz przy prawidłowo prowadzonej pielęgnacji podtrzymującej nie będzie inaczej. Mogłoby być, gdyby pojawiały się błędy, ale tak nie jest. Dlatego to takie przypomnienie, dla siebie samej oraz was, bo być może też czasami przyzwyczajacie się i szukacie efektu WOW.
Celowo wybrałam C.P.R Skin Recovery Serum i
Reboot Overnight Hydration Complex, ponieważ moim założeniem było łączenie
ich ze sobą w jednym schemacie oraz wykorzystanie pod Super 16 Serum
także z Cosmedix, które zawiera retinol i retinal. Oczywiście poznałam
osobno właściwości każdego z nich,
by mieć pełen obraz ich możliwości. Oba
produkty posiadają masywne szklane
opakowania oraz dozowniki w postaci pompki. Moje egzemplarze nieco się
zacinają, choć nie jest to zbytnio problematyczne. Sama pompka dozuje prawidłowo, jednak czasami zacina się po dociśnięciu
i trzeba ją przywrócić ręcznie do pozycji właściwej. Nie wiem jak w innych przypadkach,
bo akurat przy serum Super 16 nic takiego się nie dzieje. Porcja jaką można uzyskać podczas jednej
aplikacji, wg mnie pozwala na
idealne dopasowanie pod kątem własnych potrzeb. Zazwyczaj używam dwie lub trzy
porcje na twarz, szyję i dekolt. Natomiast na
samą twarz wystarcza jedna do półtorej, więc zaokrąglam to do dwóch
i przeciągam produkt na szyję lub dokładam pod oczy. Oba sera są bezzapachowe.
C.P.R. Skin Recovery Serum posiada oznaczenie jako serum do pielęgnacji
dziennej jak i nocnej. Producent zapewnia, że dzięki jego właściwościom
skóra dostanie niezwykłą porcję regeneracji oraz redukcję zaczerwienień.
Idealne dla skór wrażliwych oraz po różnego rodzaju zabiegach.
Wykorzystano w nim połączenie ziołowych antyoksydantów: Rhodiola Rosea Root Extract (ekstrakt z korzeni różeńca górskiego) i Biphenyl Azepanyl Methanone (opatentowany, syntetyczny związek, który między innymi przywraca równowagę w poziomie kortyzolu dzięki czemu pomaga skórze radzić sobie ze stresem; wpływa również na elastyczność, gęstość skóry oraz funkcjonowanie bariery naskórkowej), które poprawiają kondycję skóry i jednocześnie chronią przed czynnikami zewnętrznymi. Z kolei za redukcję zaczerwienień i wzmacnianie bariery naskórkowej opowiada Arnica Montana Extract (ekstrakt z arniki górskiej) i Agastache Mexicana (kłosowiec meksykański). Ekstrakty bogate w witaminy i składniki, sprzyjające skórze, będą pomagać w zmniejszaniu suchości dostarczając intensywne nawodnienie.
Pojemność 15 ml, PAO 18 miesięcy, cena 54 GBP/355 PLN
Konsystencja typowo żelowa, bardzo przyjemna, nie
zasycha na skórze i nie stworzy skorupy. Jednocześnie łatwo łączy się z
wybranymi kosmetykami. Nie jest ani lepka, ani tłusta. Ot, taki komfortowy żel.
Reboot Overnight Hydration Complex został przeznaczony do pielęgnacji na
noc. Jest to wielozadaniowe serum które ma przynosić skórze równowagę,
zapewniać długotrwałe nawodnienie, pomagać w redukowaniu zmarszczek. Receptura
opiera się między innymi na probiotykach i kompleksie ultra nawilżającym
ma zapewniać poprawę kondycji skóry. Lekka formuła zawiera także aloes, który
ma działanie kojące podczas procesu regeneracji.
Kluczowe składniki:
– probiotyki
& ekstrakt z kokosa,
– izomerat sachardyowy,
– palmitol Tripeptide-5,
– aloes & gliceryna.
O jego wyborze
zdecydował intrygujący skład, ponieważ szukałam czegoś nowego, w znanej formule,
z którą miałam już do czynienia.
Pojemność 30 ml, PAO
12 miesięcy, cena 33 GBP/305 PLN.
Konsystencja jest niemal identyczna jak w przypadku wyżej
opisanego produktu, z tą różnicą, że jest to mleczny żel. Pomimo
komfortowej formuły mam z nim pewien problem, mianowicie to serum niesamowicie się
roluje i tym samym jest trudne do stosowania w pielęgnacji warstwowej, jaką
lubię najbardziej. Nie do końca też dobrze współgra z filtrami, więc u mnie
ostatecznie zostało osadzone wyłącznie w wersji na noc.
Lubię za działanie i właściwości, jednak czy chciałabym kupować i stosować je regularnie? Chyba nie.
W standardowej pielęgnacji, która jest prawidłowym wsparciem dla
skóry z rosacea w remisji, te sera oceniam jako poprawne. Tak jak
wspomniałam, podczas słabszych momentów byłam w stanie zaobserwować silniejsze
działanie. Natomiast prawdziwy test
przeszły podczas rekonwalescencji po Covidzie, jednak od razu zaznaczę
że koronawirusa przeszłam bez większych komplikacji. Co prawda problemy ze
skórą nasiliły się na okres około 3-4 tygodni i choć wyglądały intensywnie,
to ostatecznie wdrożone zmiany w pielęgnacji wpłynęły na kondycję skóry w
sposób znaczący. Planuję o tym napisać przy innej okazji. Wracając do tematu
wpisu, sera Cosmedix stały się bardzo
dobrym elementem uzupełniającym wzmacnianie bariery naskórkowej i
przywrócenie skórze komfortu.
Nie wiem czy będę do nich wracać, nie wykluczam jeżeli zajdzie taka potrzeba, jednak na ich miejsce mam liczne grono ulubieńców z innych firm. Z jednej strony nie mam im nic do zarzucenia, do tego posiadają dobrą dostępność, jednak z drugiej strony czasami bywa tak, że niektóre opcje spodobają się bardziej, a inne mniej. Na ich miejsce dużo chętniej wstawię Dermaquest Essential B5 Hydrating Serum /klik/ oraz Dermaquest Stem Cell Rebuilding Complex /klik/ lub bezkonkurencyjny NIOD Multi-Molecular Hyaluronic Complex /recenzja/, plus kilka innych opcji. W tej kategorii panuje klątwa obfitości, ale zdradzę, że niebawem będę omawiać inny produkt Cosmedix, który oczarował mnie niemal pod każdym względem! :D
Redakcja i korekta tekstu: Katarzyna Połoncarz
Kontakt: kat.poloncarz@gmail.com
IG: kp.korekta
Pozdrawiam serdecznie :)
Nie znam kompletnie, ale zaciekawiłaś mnie tymi kosmetykami :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki kosmetyków.
OdpowiedzUsuń