Jest to klasyka pośród korektorów od lat z wielu powodów. Natomiast mnie nieco zniechęcała paleta kolorów. Formuła jest cudna, o czym będzie za chwilę. Jednak poszczególne odcienie, które brałam pod uwagę nie do końca mi odpowiadały. Numer 1 to jasnoróżowy beż, który podczas rozcierania znacząco rozjaśnia skórę (zgodnie z obietnicą producenta) i choć idealnie stapia się z moją skórą, tak musiałby stać się wyłącznie korektorem pod oczy. Mnie z kolei zależało, by dawał możliwość używania pod oczami ale także na wybranych partiach twarzy. Numer 2 jest dużo bardziej nasyconym mocno brzoskwiniowym beżem. Faktycznie super maskuje cienie, ale ja z tym nie mam problemu i sam kolor mocno odcinał się na mojej skórze. Marzyło mi się coś pomiędzy. W końcu firma postanowiła rozszerzyć paletę kolorów! Pojawił się odcień 1.5 i dzisiaj chciałam podzielić się małym podsumowaniem.
Zgodzę się z zapewnieniami producenta odnośnie maskowania niedoskonałości, czy to cienie pod oczami, drobne przebarwienia oraz efekt zmęczenia. Ten korektor pięknie pomaga w odświeżeniu okolic oczu, wyrównaniu kolorytu, subtelnego wygładzenia. Nie wiem czy faktycznie wpływa na zmniejszenie obrzęków w tej okolicy, ale trzeba przyznać, że dobrze utrzymuje nawilżenie, a po usunięciu makijażu skóra jest w dobrej kondycji. Jest to chyba jeden z niewielu korektorów, który zapewnia połączenie idealnie kremowej konsystencji i długotrwałości bez efektu suchości. Konsystencja stanowi jego atut, a reszta to sposób aplikacji oraz tego jak będziemy z nim pracować oraz w jakiej ilości. To ostatnie jest kluczowe.
W opakowaniu znajduje się dołączony pędzelek, który jest bardzo pomocny, choć dla mnie zbędny. Wykorzystuję go w zupełnie innym celu. Metalowy aplikator, który jest jednocześnie dozownikiem używam sporadycznie. Lubię z niego korzystać podczas rozprowadzenia produktu na skórze, a w dalszej części wklepuję palcami.Dla mnie ten korektor ma wymarzoną konsystencję do pracy bez pomocników. Cudownie układa się pod puszkiem palca, którego ciepło również wpływa na rodzaj wykończenia. Wspaniale stapia się ze skórą. Natomiast jeżeli mam ochotę na dodatkowe akcesoria, to tutaj niezastąpiony jest pędzel Muri Muri „two”. Czasami używam gąbki Veoli, natomiast własne palce mają priorytet :)Dla mnie największymi zaletami są: konsystencja, to jak można z nią pracować i jakie daje możliwości (przyjemność podczas aplikacji) oraz właściwości. Pięknie układa się na skórze w ciągu dnia. Dla mnie ma to duże znaczenie, zwłaszcza gdy używam go na wybrane partie twarzy, na których widać w mniejszym bądź większym stopniu zmiany łuszczycowe. Suchość skóry zawsze można „ograć” poprzez dobrą pielęgnację, ale w przypadku zmian łuszczycowych, gdzie łuska jest widoczna, to już nie takie proste. Oczywiście, że one zawsze będą podkreślone. Jednak w tym wypadku produkt dobrze się do nich przykleja, maskuje i po stopieniu ze skórą optycznie wygładza korygując niedoskonałości. Będzie to widoczne jedynie w trybie makro, ale w takim wariancie mało kto funkcjonuje z większością otoczenia. Nie mam jeszcze głębokich zmarszczek oraz bruzd, ale używałam go na takiej skórze i byłam jeszcze pod większym wrażeniem plastyczności. A nawet jeżeli damy go więcej i zbierze się w załamaniu skóry, to bez problemu poprawimy to opuszkiem palca.Pojemność 15 ml, cena £84, PAO 12 miesięcy.
Jest to zdecydowanie jedna z lepszych opcji dla skór dojrzałych, które lubią kremowe konsystencje i stawiają na połączenie walorów pielęgnacyjnych oraz upiększających. Relacja na linii cena/pojemność/właściwości w mojej opinii jest jak najbardziej na plus. Oczywiście jednorazowo wydajemy określoną kwotę, nawet kiedy w grę wchodzą obniżki. Za to otrzymujemy jeden produkt, który śmiało zużyjemy w ramach PAO podczas regularnego stosowania.
Pozdrawiam serdecznie :)
Kusisz okrutnie :D Przy większej gotówce sprawię sobie taki prezent :D
OdpowiedzUsuńWg mnie jak się szuka rewelacyjnego korektora, to warto :)
UsuńJest mi niezwykle miło :))
OdpowiedzUsuńRównież na długi czas zapomniałam o tym korektorze i bum! Dobra wiadomość sprawiła, że odświeżyłam zasoby :)) Czasami jest dobrze wracać do starych ulubieńców.
Oj tak genialny jest ten korektor, od kiedy Helenka stała się wspomnieniem, serce me koi Sisley :)
OdpowiedzUsuńCzasem się goni za nowościami, a klasyka wciąż na topie :))) Super, że firma jednak powiększyła paletę kolorów!
UsuńPamiętam, że uwielbiałaś Magika :)) Sama dość szybko pocieszyłam się genialnym korektorem z by Terry, do którego regularnie wracam do dzisiaj. Cudowna formuła, konsystencja oraz kolorystyka. Bardzo dobrze wypada również Erborian Eau Ginseng BB Eye Touche Parfaite, tylko ma krótkie PAO.
No, fajny, ale kolorówka, jak dla mnie, ciągle wąska. Jestem mega bladziochem z potężnymi cieniami pod oczami. Jestem typem żółtym, więc raczej kolor 1.5, by mi pasował, się wciąż wygląda ciemno. Nie wiem...
OdpowiedzUsuń