Kilka miesięcy temu, a dokładnie na początku marca tego roku pojawiła się premiera nowego produktu w ofercie małej angielskiej manufaktury Deviant Skincare. Essential Hydration Serum przyciągnęło moją uwagę ze względu na zawarte składniki oraz funkcję. Jest to serum nawilżająco-kojące, czyli wszystko to, czego potrzebuje każda skóra.
Skład robi wrażenie, zwłaszcza gdy szuka się konkretnych rozwiązań. Do tego obietnica związana z mleczną konsystencją uruchomiła w mojej głowie nawiązanie do Hydrating Milky Toner A. Florence. Z wielu powodów był to uwielbiany przeze mnie produkt /recenzja/ i nie żeby już nim nie był, natomiast zmieniły się moje preferencje odnośnie konsystencji. Cały schemat pielęgnacji też uległ przeobrażeniom i chętniej sięgam po warianty emulsyjne niż typowo płynne. Stąd też serum Deviant Skincare wydawało się wręcz idealne. Czy też takim się stało? Mogłabym teraz zarządzić kilka minut wymownej ciszy, albo zacytować klasyka, w stylu, TO zależy.
Serum można stosować rano oraz wieczorem i faktycznie wg zaleceń producenta wystarczają 2-3 pompki, świetnie łączy się z różnego rodzaju kremami. Ogólnie uważam, że to serum posiada wymarzoną konsystencję dla wielbicieli layeringu oraz minimalistycznych połączeń. Przyjemna i komfortowa emulsja jest lekka, nie pozostawia tłustej bądź lepkiej warstwy. W zasadzie tuż po aplikacji w ogóle jej nie czuć. I tutaj mam pewien problem, ponieważ nie mam pewności, czy w przypadku suchej oraz odwodnionej skóry przyniosłaby uczucie ukojenia. Sama lubię czuć choćby minimalnie otulający woal podczas stosowania rożnego rodzaju kosmetyków. Wiadomo, że na stopień okluzji wpływa kondycja skóry, ale również preferencje, rodzaj aktywności oraz inne czynniki zewnętrzne. Zakładam, że dla skór tłustych, mocno przetłuszczających się, które mają problem z kondycją bariery naskórkowej, to serum może okazać się idealne. Natomiast ja ze swoją ustabilizowaną mieszaną i dojrzałą skórą w okresie premenopauzy mam nieco inne potrzeby oraz wizję pielęgnacji. Początkowo byłam bardzo podekscytowana, bo wiadomo, jest gorąca nowość, która mocno wpisuje się w potrzeby mojej skóry oraz używaną pielęgnację. Do tego zgrabna butelka z ciemnego szkła, praktyczny dozownik w postaci pompki. Relacja cena/pojemność już nie jest taka przyjazna, ponieważ 30 ml kosztuje £44.00 plus przesyłka. Rozumiem, to mała firma i kalkulacja całości wychodzi w takim, a nie innym przedziale. Ponownie już tego produktu nie kupię i na to składa się kilka rzeczy.Po pierwsze działanie serum oceniam na przyzwoite, lecz bez większego szału. INCI czaruje i obiecuje bezgraniczny raj, jednak w trakcie używania magia się nie dzieje. A na pewno nie taka, jakiej bym mogła oczekiwać. Jest zwyczajnie dobrze, ale mogłoby być lepiej. Co więcej na to miejsce mogę wstawić dowolnie wybrany kosmetyk z mojej listy ulubieńców, a efekt będzie WOOOW. To chyba jeden z niewielu produktów z tego przedziału, który za bardzo nie działa na moją skórę. Podmieniając na coś innego każdorazowo czułam i widziałam różnicę w kondycji skóry.
Po drugie, wyżej wspomniana relacja cena/pojemność do której dochodzą właściwości i sprawa z oceną nieco się komplikuje. Za te same bądź nawet większe lub mniejsze pieniądze mogę wybrać coś, co działa od samego początku do końca tak, jak to opisuje producent. Czuję niedosyt pod kątem działania.
Po trzecie. Chyba nieco jestem zmęczona różnymi zagranicznymi nowościami, które potem okazują się potem nijakie/przereklamowane/przeciętne. Być może moja ocena byłaby mniej krytyczna, ale kupiłam serum Tołpy z serii Authentic Serum Nawilżona skóra, które po raz kolejny raz pokazało, że polskie kosmetyki mają naprawdę dobrą jakość. Do tego jest to propozycja z drogerii, o świetnej dostępności i jest przysłowiową perełką za grosze. Dodam tylko, że skład może nie imponuje tak bardzo jak w przypadku Essential Hydration Serum, lecz działanie już jak najbardziej tak.
Wydawałoby się, że w przypadku takiego serum nie ma mowy o rozczarowaniu. Jednak jestem zawiedziona. Uczucie pewnie byłoby pogłębione w trakcie stosowania określonych kuracji lub zwyczajnie nasilenia zaburzenia BHL, co przy skórze dysfunkcyjnej jest bardzo łatwe. Na całe szczęście moja skóra jest ustabilizowana i pilnuję tego sumiennie. Niemniej brakowało mi uczucia wypełnienia, ujędrnienia i zwiększonej elastyczności, które oferują mi inne kosmetyki nawilżające. Nie zużyłam też go do końca, bo jak tylko kupiłam Tołpę, zostałam przy nim. Przekazałam za to koleżance, która również oceniła je jako tylko poprawne.
Pozdrawiam serdecznie :)
Cena kosmos jak za przeciętne działanie. Ja szczerze polecam serum prebiotyczne dla sery suchej (są różne) z Gift of Nature. Polska tanioszka, a skład i działanie super. Zużyłam już kilka buteleczek.
OdpowiedzUsuńNiestety, działanie nie zawsze idzie za składem, a polskie kosmetyki bywają bezcenne w działaniu.
OdpowiedzUsuńZ tym określeniem "bezcenne" aż tak bardzo bym nie szalała ;) ale trzeba przyznać, że na polskim rynku kosmetycznym od dawna dużo się dzieje i widać zmiany oraz wypełnianie luk na bieżąco. Co więcej, są firmy które naprawdę wychodzą poza trendy i oferują znacznie więcej niż tylko to, co "modne". Będę wkrótce omawiać ofertę polskiej firmy, która robi ogromne WOOOW :)))
UsuńPoczytam, dziękuję :) A jaką funkcję to serum spełnia u Ciebie?
OdpowiedzUsuń