Akcja Zerowanie. Minirecenzje w pigułce. Część piąta.

 

Koniec roku to idealny moment na podsumowanie zużycia kosmetyków, zanim przejdę do prezentacji nowości i zapowiedzi nadchodzących recenzji. Tematów do omówienia i pisania na pewno nie zabraknie! Dlatego bez zbędnego przedłużania zapraszam do lektury.

Ostatni wpis z tej serii pojawił się w drugiej połowie marca, a przez kolejne miesiące zebrało się sporo produktów do omówienia. Długie wakacje nieco zaburzyły planowany harmonogram, ale nie na tyle, by całkowicie zrezygnować z tego elementu. Z lekkim opóźnieniem, lecz wciąż w odpowiednim momencie, zaczynam swoją opowieść!

Back To Comfort Fresh-y Krem nawilżający /recenzja/

Back To Comfort Pyretrin-D Micelarna Pianka do mycia twarzy /recenzja/

*Bath & Body Works Golden Eclipse Shower Gel

Uwielbiam żele pod prysznic BBW i moja ulubiona osoba o tym wie, stąd stała i regularna dostawa! :D Korzystając z okazji ślę gorące podziękowania za cudowne warianty zapachowe, które mogę poznać. Bo i tak się stało tym razem. Wg producenta żel zawiera takie nuty zapachowe jak: glowing berries, shimmering blossoms and sun-warmed woods. Ten zapach przenosi mnie do wypełnionego słońcem lasu liściastego, którego aromat słodko wdziera się w nozdrza. Niesamowite są te drzewne nuty, w których czuję realny zapach świeżo ściętego drewna rozgrzanego intensywnymi promieniami słońca. Całość dopełnia reszta roślinności. Może ponosi mnie wyobraźnia, ale takie obrazy krążą w moich wspomnieniach. Sam żel w niczym nie ustępuje innym wariantom, których używam. Nie przesusza, myje i wypełnia łazienkę na długie chwile fenomenalnym zapachem. Całkiem długo utrzymuje się również na skórze. Aromatoterapia w najlepszym wydaniu.

Le Comptoir du Bain Savon de Marseille Mandarine mydło w płynie. Bardzo przyjemny zapach, właściwości na plus. Ta seria nie zawodzi, ale moim faworytem jest Mak (aktualnie w użyciu) oraz Fiołek /recenzja/

Uriage Xemose Lipid-Replenishing Anti-Irritation Cream /minirecenzja/

Fa Brazilian Vibes Ipanema Nights dezodorant spray

Mam słabość do tej serii, zwłaszcza żelu pod prysznic dlatego też kupiłam dezodorant. Udany, ale czy będę wracać? Trudno ocenić.

Ministerstwo Dobrego Mydła Nawilżający balsam do ciała

Trudno ocenić mi w pełni jego właściwości, ponieważ opakowanie balsamu uległo uszkodzeniu w transporcie. Złożyłam reklamację, która została pozytywnie rozpatrzona ale zabrakło okazji do ponownego zakupu. W sumie nie wiem, czy sięgnę po niego ponownie. Z jednej strony bardzo odpowiadał mi zapach, to już jego właściwości były takie pół na pół. Nie miałam okazji sprawdzić tego w pełnym cyklu, więc nie wystawiam oceny. Natomiast, czy chcę wracać? Chyba nie.

Tak sobie myślę, że jeżeli już, to wykorzystałabym go jako krem do rąk jeżeli zdecydowałabym się na ponowne opakowanie. W tym obszarze nie mam dużych wymagań i najchętniej wybieram kosmetyki perfumowane.

Ducray Kertyol PSO Cleansing Gel oraz Kertyol P.S.O. Concentrate Local Use

Potraktuję te produkty łącznie, ponieważ mają fatalnie dobraną kompozycję zapachową, która naprawdę zniechęca mnie do korzystania z nich w przyszłości. Przedziwna kwiatowa woń tak mocno świdruje nos, że pokonała mnie na całej linii. Samo działanie obu produktów jest dobre, ale nie wrócę do nich ze względu na zapach. Co prawda kuracja w koncentracie oraz żel do mycia twarzy i ciała mają naprawdę dużo zalet, a na pewno więcej niż balsam z tej serii /KLIK/ to w ostatecznym podsumowaniu nie zachęcają do zakupu.

Gillette Satin Care Dry Skin /KLIK/

QV Cream for dry skin conditions

Świetny krem dla bardzo suchej, przesuszonej skóry. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Jeżeli zajdzie potrzeba z pewnością wrócę. Jest średnio gęsty, ale nie pozostawia tłustej bądź lepkiej warstwy na skórze i natychmiastowo staje się ona zmiękczona. Duża pojemność, sprawnie działająca pompka oraz przyjazna cena.

*Boska Pszczoła Wild Flowers Oleożel do mycia i nawilżania twarzy, ust, rąk i ciała. Regenerujący olejek z kurkumą, mniszkiem i witaminą E

Pod kątem marketingowym jest to produkt niezwykle dopracowany. Pięknie zaprezentowany i opisany, wizualnie przyciąga uwagę, rozbudzając wyobraźnię. To wyrób polskiej manufaktury, rzemieślniczy, z dbałością o detale. Producent zapewnia, że szklane opakowanie z pompką nadaje się do recyklingu, a zewnętrzne opakowanie w duchu zero waste to fragment materiału, który idealnie współgra z zawartością. Takie drobne elementy składają się na całość, która przyciąga uwagę większości odbiorców – w tym i mnie.

Miniaturę oleożelu (15 ml) otrzymałam w prezencie, co pozwoliło mi zapoznać się z jego właściwościami. Wild Flowers to kosmetyk wielozadaniowy – można go stosować jako nawilżające serum, regenerującą maskę oraz produkt do mycia i demakijażu. Producent zapewnia, że jest odpowiedni dla każdego typu skóry. Nie można pominąć również informacji o „pięknym składzie”, podkreślanym w komunikacji marki, która dodatkowo dokładnie opisuje INCI. To niemal kosmetyczny raj, prawda?

Przetestowałam oleożel w różnych wariantach, ale najbardziej przypadł mi do gustu jako produkt do mycia twarzy. Szybko emulguje, tworząc przyjemną, kojącą emulsję. Niestety, nie dostrzegłam większych korzyści, stosując go jako serum czy maskę, zarówno samodzielnie, jak i w połączeniu z inną pielęgnacją. Dodatkowo lepka konsystencja była dla mnie niekomfortowa. W roli kosmetyku do demakijażu też mógłby się sprawdzić, choć ze względu na niewielką ilość oraz lekki makijaż, który noszę na co dzień, nie miałam okazji przetestować go intensywniej w tym zakresie.

Moje oczekiwania w tym aspekcie spełniło już mleczko od Oio Lab – wielofunkcyjny produkt, który bardziej odpowiada moim potrzebom. Dlatego Wild Flowers od Boskiej Pszczoły oceniam jako ciekawą nowość na polskim rynku, lecz raczej nie wrócę do niego w przyszłości.

Goldwell Dualsenses Rich Repair 60 sec treatment, 60-sekundowa kuracja odbudowująca

Rewelacyjny produkt i pewnie bym do niej wracała, gdyby nie to, że poznałam maskę Hairmoji ;)

SVR Cicavit+ Protective lip balm fast-repair /recenzja/

Estee Lauder Futurist Aqua Brillance Watery Glow Primer

Dobra baza pod makijaż, która staje się jednocześnie częścią pielęgnacji zapewniając dobre przygotowanie skóry na dalsze etapy. Czy to będzie klasyczny makijaż bądź pod SPF. Zużyłam kilka miniatur, po czym kupiłam pełnowymiarowe opakowanie, ale ostatecznie nie zużyłam do końca. Co też jasno pokazuje, że nie planuję do niej wracać. Nie dlatego, że coś jest z nią nie tak, ale zwyczajnie mam innych faworytów.

Ectokrem /recenzja/

RefectoCil 4! farbka do brwi /KLIK/

Dove Bath Therapy Bath & Shower Gel Blood Orange & Spiced Rhubarb Scent

Liczyłam na fantastyczny zapach, ale nic z tego. To już moje kolejne podejście do oferty Dove i limitowanych zapachów, które zakończyło się niepowodzeniem. Zapach był zadziwiający i w niczym nie przypominał niczego, co producent umieścił w nazwie.

Korres Renewing Body Cleanser Japanese Rose

W tym wypadku również nie trafiłam. Nie podobała mi się rzadka konsystencja oraz zapach, ale w przypadku tego pierwszego zarzutu, to na plus, bo szybko się skończył :)

Australian Gold Hemp Nation Peach & Hibiscus Body Wash Moisturizing Body Wash pochodzi z tej samej linii co jeden z moich ulubionych balsamów do ciała /recenzja/ Jeżeli nadarzy się okazja, zdecydowanie wrócę. Piękny zapach, cudowna konsystencja kremowego żelu i sama przyjemność z używania.

BcomBIO Intimate Cleansing Gel /recenzja/

Paraderm Forte szampon z dziegciem, ichtiolem i cyclopiroxem /recenzja/

Mokosh Nawilżający balsam do ciała Jabłko z cynamonem /minirecenzja/

Curlsmith Full Lengths Density Elixir

Używam tej wcierki/serum z zupełnie innym założeniem niż to rekomendowane przez producenta. U mnie ono przede wszystkim spełnia rolę kojącą, wyciszającą. Używam co drugi lub trzeci dzień rano po umyciu włosów i przy okazji wspomaga działanie stylizatora :) Nieco pogrubia włosy, nadaje im przyjemnej mięsistej tekstury, dodatkowo utrzymuje odbicie od nasady w ciągu dnia. Jest to wodnisty płyn i w żaden sposób nie wpływa na przetłuszczanie się skóry głowy oraz włosów. Bardzo wydajny. Używam kilka kropli, które wmasowuję opuszkami palców. Jest to już kolejne opakowanie i z pewnością nie ostatnie.

Sachajuan Hair After The Sun

Nic nadzwyczajnego, a już na pewno nie przekonuje mnie do zakupu pełnego wymiaru. Zużyłam bez większego zaangażowania ;)

Hairmax Exhilar8 Conditioner odżywka do włosów /recenzja/

LRP Lipikar Baume AP+M /recenzja/

Back To Comfort Pyretrin-D Micelarna Emulsja do mycia twarzy /recenzja/

*Isntree Yam Root Vegan Milk Cleanser /recenzja/

Your Kaya Your RELIEF nawilżający żel do mycia twarzy i okolic oczu /recenzja/

*Eeny Meeny Łagodny balsam do demakijażu /minirecenzja/

*BBW Japanese Cherry Blossom Whipped Body Butter

W tym przypadku zachwytu nie było. Zużyłam tylko dlatego, że lubię zapach, ale formuła i właściwości zupełnie mi nie pasowały. Gęsta i zbita konsystencja a do tego marne działanie.

Kosas Sport Chemistry AHA Serum Deodorant Serene Clean /recenzja/

*Mawawo, Dezodorant z ekstraktem z zielonej herbaty

Dobry produkt, ale czy aż tak wyróżniający się? Niekoniecznie. Obecnie używam deo z Ziai, który kosztuje ułamek tej ceny i wypada niemalże tak samo.

Paul Mitchell Super Skinny Serum

Bardzo dobre serum na końcówki i z przyjemnością zużyłam miniaturę. Nie wiem, czy wrócę po pełny wymiar. Kto wie :) U mnie tego typu kosmetyki mają rację bytu tylko wtedy, gdy mam dłuższe włosy, kiedy je ścinam na krótko są odstawiane. Obecnie mam inny produkt więc zostawiam jedynie zielone światło jeżeli pojawi się okienko.

*Insight Volumizing Shampoo

Dostałam w prezencie miniaturę i przepadłam! Naprawdę świetny szampon, który faktycznie nadaje objętości, odbija włosy od nasady i sprawia wrażenie zagęszczenia. Do tego szalenie wydajny. Zamówiłam pełnowymiarowe opakowanie.

Podopharm Skinflex Specialist Dry Skin Cream /recenzja/

Eveline Revitalum Skoncentrowany zmiękczający krem serum przeciw zrogowaceniom 10% kwasów glikolowego, cytrynowego i mlekowego

Ten krem zobaczycie tutaj wiele razy. Prawdziwa perełka za grosze! Wywiązuje się z obietnic producenta na medal. Do tego ma przystępną cenę i dobrą dystrybucję. Czego chcieć więcej :))

U mnie on wpisał się już na stałe do stosowania w rotacji z Aksamitnym z Zielonego Laboratorium, ALE miałam okazję sprawdzić, jak działa samodzielnie. I nie mam zastrzeżeń. Posiada dość lekką konsystencję, która szybko pozostawia skórę zmiękczoną, natłuszczoną bez odczuwalnej lepkości oraz tłustości. Zapach być może nie jest najlepszy, ale jak do tej pory żaden krem do stóp nie oczarował mnie w 100% a w tym przypadku ważniejsze jest działanie. Dobrze sobie radzi ze zrogowaceniami, ale wiadomo, to jest proces i nie wystarczy przypadkowe smarowanie. Potrzebna jest regularność.

Votary Resurface Your Skin Radiance Reveal Mask - Lactic and Mandelic Acid /recenzja/

Ectokrem /recenzja/

Liqpharm Liq Ce /recenzja/

Molton Brown Heavenly Gingerlily

Delikatny zapach, który może się podobać, ale niekoniecznie leży w obrębie moich preferencji. Ta miniatura trafiła do mnie przy okazji chyba jakiegoś pudełka bądź innego dodatku przy zakupach i na pewno sama bym nie wybrała tego wariantu. Lubię ofertę Molton Brown ze względu na zapachy, bo te są ich atutami i moim ulubieńcem jest wariant Rosa Absolute.

Bracia Mydlarze/Czarszka Łagodna Owsiana Kostka Myjąca /recenzja/

Koh Gen Do Oriental Plants

To była miniatura podróżna esencji albo lotionu. Nie pamiętam….ale dobrze mi się tego używało i gdybym chciała wrócić do japońskich kosmetyków pielęgnacyjnych, to z pewnością en produkt znalazłby się na liście.

Zielone Laboratorium Aksamitny krem do stóp /recenzja/

L'Oreal odżywki do włosów po farbowaniu /minirecenzja/

*BioUp Eliksir Rewitalizujący /recenzja/

Slurp Laboratories Preparation B5

Genialny kosmetyk, którego właściwości niesamowicie mnie zaskoczyły. Do tego cudowny dozownik! w postaci fantastycznej pipety. ZERO problemów z wydobyciem produktu od początku do końca, choć przy samej końcówce najlepiej wyciągnąć stoper. Otulająca lekkość, tak można opisać właściwości tego kremu w płynie :) Ten produkt zasługuje na pełną recenzję.

The Outset Restorative Niacinamide Night Cream

Miniatura tego kremu przywędrowała do mnie wraz z pudełkiem z Cult Beauty i pozytywnie zaskoczyła. Z jednej strony formuła przypominała mi kremy typu „cold cream”, ale w zetknięciu ze skórą pozostawiał cudowne uczucie zmiękczenia, nawilżenia oraz ukojenia. Jeżeli będę potrzebować nowego kremu, który będzie dobry na dzień oraz na noc, pewnie skuszę się na ten konkretny.

Dr. Jart+ Pore-remedy PHA Exfoliating Serum

BARDZO miłe zaskoczenie. Zużyłam kilka miniatur, które zrobiły dobre wrażenie.
Zawiera 7% PHA a wodnista konsystencja nie pozostawia lepkiego filmu na skórze. Delikatne i zarazem skuteczne. Lubię takie opcje.

*Ole Henriksen Strength, Strength Trainer Peptide Boost Moisturizer

Bardzo spodobał mi się jego specyficzna konsystencja. Z jednej strony gęsta i treściwa, a z drugiej komfortowo otulająca niczym woal. W opakowaniu wygląda jak treściwy balsam, na skórze zaś zachowuje się niczym żel.

Dobry krem odżywczy i być może kiedyś po niego sięgnę ponownie.

Ministerstwo Dobrego Mydła Miód, balsam do ust /recenzja/

Muri Muri Beauty Skin Perfection Moisturiser /recenzja/ oraz C Miracle /recenzja/

Laneige Lip Sleeping Mask Berry

Dla mnie największym atutem tych kosmetyków są ich warianty zapachowe – to one najbardziej przyciągają uwagę. Niestety, jeśli chodzi o właściwości, nie zauważyłam, żeby oferowały coś więcej poza ładnym nabłyszczeniem i podstawowym zabezpieczeniem skóry ust. Wokół tych produktów jest sporo szumu, ale to głównie zasługa dobrej reklamy – i na tym się kończy.

Obecnie używam wariantu Chocolate, który dodatkowo ma dość intensywny pigment. Nie polecam aplikacji bez lusterka – można łatwo przesadzić!

Podsumowując: to przeciętny balsam do ust, który sprawdzi się raczej jako kosmetyk na dzień. Nie warto oczekiwać po nim intensywnej regeneracji na noc.

Crabtree & Evelyn Noel Home Fragrance

Niestety już niedostępny, ponieważ firma zniknęła z rynku. A szkoda, bo mieli dużo dobrych produktów i ten olejek zapachowy do nich należał. Bardzo udana mieszanka, po którą lubiłam sięgać. Zapas się skończył i pozostał tylko wspomnienia.

Mahalo Rare Indigo beauty balm /recenzja/

Mawawo Peptides & Lipids Hair Mask, maska regenerująca

Byłam zadowolona, ale bez większego szaleństwa w oczach ;) Może dlatego, że oczekiwałam nieco więcej za tę cenę. Nie planuję wracać ponownie. Zmieniłam farbę do włosów, rodzaj cięcia i poznałam faworyta z Hairmuji.

Oribe Curl Shaping Mousse

Pomimo ogromnej słabości do oferty Oribe tym razem nie udało się z tą pianką. Planuję opowiedzieć o niej więcej w pełnej recenzji, bo zasługuje na omówienie.

kremo-maski Vegeboost

seria Molecules na dzień, na noc i pod oczy

Vegeboost Odżywczy tonik do twarzy

Antioxidant Revitalizing Face Serum

Minęło ponad 1,5 roku od kiedy kupiłam pierwsze kosmetyki i wprowadziłam je do swojej pielęgnacji. Do tej pory powstały dwa wpisy na ich temat i planuję zamieścić podsumowanie w pigułce. Tak, by każdy z produktów dostał swoje pięć minut uwagi ;) Spróbuję również odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nadal będę je kupować.

Chanel Le Volume De Chanel tusz do rzęs /recenzja/

SVR Topialyse Palpebral Mascara Protect /recenzja/

MAC pomadka (lustre) w kolorze Syrup

Jest to jedna z nielicznych pomadek MAC, którą uwielbiam i pasuje mi pod każdym względem. Dzięki niej też na nowo wróciłam do oferty firmy i pewnie już tak zostanie. Teraz planuję kupić ten sam odcień, ale w odświeżonej formule.

Lisa Eldridge Beauty Liquid Lurex Eyeshadow w kolorze Liza

Przy okazji prezentacji i omówienia cieni Pat McGrath FetishEYES Longwear Liquid Eye Shadow /KLIK/ wspominałam dlaczego rozczarowały mnie cienie LE. Do tego miałam z nim problem ze względu na dziwną reakcję skóry. Pojawiało się zaczerwienienie, szczypanie i więcej miałam z nimi problemów niż przyjemności. Odcień Liza został ze mną najdłużej, ale to już czas, by go pożegnać. Kolejnych zakupów nie będzie.

Naomi Goodsir Or du Serail EDP /recenzja/

*Milani Baked Bronzer 09 Dolce

Dostałam końcówkę na wypróbowanie i wysmarowałam go do końca. Trzeba przyznać, że to dobry kosmetyk i godny uwagi. Nie wzbudził we mnie pożądania, ale rozumiem dlaczego może się podobać :)

Skin Science Odżywcze mleczko do demakijażu /recenzja/

Slurp Laboratories Decalt /moje wrażenia/

Joanna Skrzypczak Wypadające Dziki peeling trychologiczny

Obszerny opis znajduje się w dalszej części, kiedy to sięgnęłam ponownie po ten sam wariant.

Hairmax Stimul8 Shampoo /recenzja/

*Natural Secrets Better Skin Light

Jeżeli są tutaj wielbicielki wersji klasycznej /recenzja/ to z pewnością nie poczują się zwiedzione jego lżejszym bratem/siostrą ;)

Eveline Revitalum Skoncentrowany zmiękczający krem serum przeciw zrogowaceniom 10% kwasów glikolowego, cytrynowego i mlekowego

O nim było już wyżej, ale mówiłam, że ten krem będzie miał swoje stałe miejsce :)

Wakacyjny przerywnik został częściowo opublikowany na Instagramie /KLIK/plus pojawiło się kilka mini recenzji produktów, które używałam ale z różnych przyczyn nie zostały ujęte w powyższym spisie. TUTAJ można podejrzeć więcej. Na wyróżnienie zasługują:

Ph. Doctor Osmogel Precleanser - osmotyczny żel do demakijażu

Byłam bardzo ciekawa tego produktu i muszę przyznać, że okazał się to udany eksperyment. Być może nawet do powtórzenia, ponieważ sprawdził się jako kosmetyk wielozadaniowy. Poza demakijażem używałam go także do mycia ciała, gdzie świetnie zastąpił tradycyjny żel pod prysznic.

Dla niektórych wadą może być specyficzny zapach wynikający z zastosowanych składników, jednak dla mnie był on neutralny i w pełni akceptowalny. Konsystencja produktu jest przyjemnie jedwabista, przypominająca olej w żelu, a dzięki swojej zwartej strukturze, dozowanie go przy pomocy zamknięcia typu „disc top” nie sprawia najmniejszych problemów. Butelka, wykonana z lekkiego tworzywa sztucznego, jest poręczna i wygodna w użytkowaniu.

Jeśli chodzi o działanie, nie mam żadnych zastrzeżeń. Stosowany zgodnie z zaleceniami producenta, żel skutecznie usuwa makijaż oraz filtr SPF (testowałam go na filtrach Skin Science i Ph. Doctor), bez żadnych trudności. Przez większość czasu był to mój podstawowy produkt zarówno do demakijażu, jak i do mycia twarzy. Idealnie sprawdzał się w oczyszczaniu dwuetapowym, pełniąc funkcję pierwszego kosmetyku. Rozumiem jednak, dlaczego firma zaleca różne podejścia do jego stosowania – kiedy moja skóra była podrażniona, oczywiście wolałam sięgnąć po coś łagodniejszego. Nie traktuję tego jako wadę, a raczej jako sugestię, by zawsze dostosowywać pielęgnację do aktualnych potrzeb i stanu swojej skóry.

Nie jestem w stanie w pełni ocenić jego skuteczności w demakijażu oczu, ponieważ na co dzień używam maskar zmywalnych ciepłą wodą. Niemniej, cienie, kredki do brwi czy pomadki zmywał bez problemu. Dobrze się łączy z wodą, a podczas drugiego etapu oczyszczania wystarczała niewielka ilość, bym poczuła, że moja skóra jest odświeżona i czysta.

Rewelacyjna relacja pojemność/cena/jakość! Za 280 ml płacimy 59 zł, co moim zdaniem czyni go doskonałą opcją wśród dostępnych na rynku produktów.

Na co dzień nie mam dostępu do tego kosmetyku, a specjalne zamówienie go mija się z celem, skoro na miejscu mam równie dobre produkty. Jednak, gdybym szukała ekonomicznego i skutecznego produktu, na pewno bym go kupiła. Nie wykluczam, że przy okazji wizyty w Polsce złożę zamówienie. Może do tego czasu firma rozszerzy opcje dostawy? Na razie dostępna jest jedynie wysyłka kurierem DPD. A gdzie paczkomat, ja się pytam? 😊

Ph. Doctor Sunset AR SPF50+ – podsumowanie sezonowego użycia

To nie będzie pełna recenzja, a raczej krótkie podsumowanie moich wrażeń z sezonowego używania Ph. Doctor Sunset AR SPF50+. Na co dzień zrezygnowałam z regularnego stosowania filtrów przeciwsłonecznych, ponieważ nie lubię ich łączyć z makijażem, a jeśli już to robię, wybieram bardzo minimalistyczne rozwiązania. Niemniej jednak, nie zmieniłam swojej zasady doboru SPF w zależności od aktywności.

Podstawa pielęgnacji

Moja pielęgnacja zawsze opierała się na odpowiedniej bazie pod SPF. Niestety, nie mogłam nosić tego filtra solo, ponieważ po wieczornym demakijażu skóra była odczuwalnie sucha i wymagała solidnego nawilżenia oraz odżywienia. W zależności od nastroju, przed aplikacją filtra sięgałam po jeden z poniższych kosmetyków:

Skin Science serum Astral Glow

Lancome Renergie H.C.F Triple Serum

Slurp Preparation B5

Tatcha Water Cream

Wrażenia z używania

Ph. Doctor Sunset AR SPF50+ stosowałam zarówno w warunkach miejskich, jak i plenerowych. Najlepiej sprawdził się w wysokich temperaturach. Gdy na zewnątrz było gorąco, filtr wyglądał na skórze korzystnie i nosiło się go bardzo przyjemnie, niezależnie od wersji aplikacji. Dni z upałem było sporo, ale zanim lato w pełni się rozkręciło, filtr nie robił szczególnego wrażenia – jego działanie było raczej przeciętne.

Formuła tego SPF jest tłusta, choć nie w przesadny sposób, ale jednak trzeba to zaznaczyć. Najlepsze efekty osiągałam, nakładając go małymi porcjami i odczekując około 15 minut, zanim przechodziłam do kolejnych etapów pielęgnacji lub makijażu. Po tym czasie filtr rzeczywiście dawał satynowe wykończenie i dobrze się układał na skórze – oczywiście, na tyle, na ile może to zrobić SPF.

Tint – plusy i minusy

Zdecydowanie nie jestem fanką tintu, który ten filtr zawiera. Zbyt mocno rozjaśnia moją cerę, co nie wygląda korzystnie. Natomiast na plus należy zaliczyć to, że produkt nie osadza się u nasady włosów ani na brwiach, co jest częstym problemem przy tego typu kosmetykach.

Druga szansa – duet z Oskia Nutri-Bronze Adaptive Sheer Tinted Serum

Produkt zyskał u mnie drugie życie, kiedy zaczęłam nakładać go na Oskia Nutri-Bronze Adaptive Sheer Tinted Serum. Ten kosmetyk ma wspaniałą konsystencję i formułę, dzięki czemu potrafi "podkręcić" inne produkty, i tak też było w tym przypadku. W duecie z korektorem, filtr i serum tworzyły kompletną bazę makijażu, którą później uzupełniałam według uznania.

Porównanie z Australian Gold

Nie jest to filtr mojego życia, ale używałam go chętniej niż wcześniej uwielbianego Australian Gold. Poziom ochrony oceniam bardzo dobrze – spędzałam dużo czasu na świeżym powietrzu o różnych porach dnia, i nigdy nie miałam zastrzeżeń co do jego działania ochronnego.

Efekty w niższych temperaturach

Ciekawym spostrzeżeniem było to, że filtr bardziej się wyświecał w chłodniejsze dni, gdy temperatury nie przekraczały 25 stopni. Nawet po zastosowaniu pudru utrwalającego, szybko uwidaczniał swoje mniej korzystne oblicze, podkreślając niedoskonałości skóry.

Zmniejszenie zaczerwienień i rumienia?

Czy ten filtr zmniejsza widoczność zaczerwienień i rumienia? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Z pewnością nie pogorszył stanu skóry. Po całym dniu noszenia, cera miała wyrównany koloryt i była wyciszona.

Podsumowanie

Kupiłam już kolejne opakowanie, aby dać temu SPF szansę przekonać mnie do siebie jeszcze bardziej. Na razie jednak pozostawiam sobie otwartą furtkę, nie przesądzając jeszcze ostatecznej opinii. 😊

Nie oceniam pojemności ani wydajności w stosunku do ceny, bo to filtr przeciwsłoneczny, ale muszę przyznać, że cena nie należy do najniższych. Czy warto? To kwestia indywidualna – każda osoba musi sama zdecydować, czy ten produkt spełnia jej oczekiwania. Dopasowanie idealnego SPF zawsze stanowi wyzwanie.

Ph.Doctor Kremowy balsam do ciała

Dziwny produkt, bardzo.

Plus za opakowanie oraz dozownik, brak zapachu oraz szybkie rozprowadzenie na skórze. Konsystencja lekkiego mleczka jest bardzo przyjemna, ale warto nakładać balsam partiami, w przeciwnym razie zaczyna mocno "mydlić się" na skórze. Największą wadą dla mnie stało się wykończenie tego balsamu, który daje poczucie warstwy powleczonej gumą. Z jednej strony niewyczuwalny, ale dość lepki.

Brak długotrwałego nawilżenia. Bardziej jako wariant tymczasowego plastra, który nieco ukoi, zabezpieczy, ale po zmyciu należy sięgnąć po właściwy produkt. W przeciwnym razie pojawia się uporczywe przesuszenie.

Nie byłam go w stanie zużyć do końca i na pewno już więcej do niego nie wrócę.

Być może jest to coś dla skór bezproblemowych, ale z kolei takie nie potrzebują specjalnej pielęgnacji. A jeżeli już, to w drogerii znajdziemy szeroki wybór różnych kosmetyków.

Kremowy balsam do ciała z Ph.Doctor nie zdeklasował mojego faworyta jakim jest balsam LRP Lipikar AP+M 🔥

Odświeżyłam znajomość z emulsją Ziai Mocznik 5% po jednym z komentarzy pod zdjęciem z balsamem Ph. Doctor i ....odwołuję swoje przywiązanie do mleczka LRP Lipikar Urea!

JAK mogłam zapomnieć, że Ziaja to TAKIE dobro, które wygrywa pod wieloma względami łącznie z długofalowym działaniem. Dla mnie to ważne, zwłaszcza pod kątem łagodzenia zmian łuszczycowych na ciele. Mleczko LRP dużo bardziej tłuste, zawiesiste i zwyczajnie zostawia odczuwalną powłokę na skórze. Za to Ziaja niemalże od razu zapewnia aksamitne wykończenie i nie muszę czekać z założeniem ubrań.

Co więcej, widzę że coraz rzadziej sięgam po balsam LRP Lipikar AP+M. Ziaja daje radę solo 💥 Tę emulsję będzie można zobaczyć tutaj regularnie. Zdecydowanie godna uwagi oraz powrotów.

Insight Volumizing Shampoo

Tak, jak wspominałam powyżej :) Kupiłam pełnowymiarowe opakowanie i wróciłam ponownie. Myślę, że przy najbliższej okazji napiszę o nim więcej. Dużą zaletę stanowi dopasowanie opakowania i dozownika względem konsystencji. Szampon jest bardzo gęsty, za to pompka pracuje bez zarzutu do samego końca zaciągając kosmetyk. Z uwagi na konsystencję i to jak się pieni, bardzo mocno! Nie potrzeba go wiele i jedna doza jest optymalna przy mojej długości włosów.

Paraderm Forte szampon z dziegciem, ichtiolem i cyclopiroxem /recenzja/

Simone Trichology pH 5.4 Sebum Regulating Shampoo

Od czasu do czasu podbierałam go mężowi, ale ostatecznie żadne z nas nie chce do niego wracać.

La Roche Posay Lipikar AP+M Baume /recenzja/

Bumble and Bumble Hairdresser's Invisible Oil Heat/UV Protective Primer

Jest to mój największy ulubieniec z oferty B&B. Uwielbiam sięgać po ten primer w połączeniu z suszarką, ale także zostawiać do naturalnego wyschnięcia włosów. Ładnie podkreśla skręt, minimalizuje puszenie i włosy wyglądają ładnie. Kiedyś o nim już wspominałam /KLIK/ i myślę, że doczeka się pełnej recenzji oraz porównania z innym ulubieńcem z tej samej linii.

Bumble and Bumble Hairdresser's Invisible Oil Hydrating Shampoo

Ogromny zawód. Z trudem go zużyłam i jest to już kolejny szampon z tej firmy, który oceniam na nie. Moje włosy po nim przypominały wiecheć siana :/ Do tego nie ma mowy, by rozczesać je bez udziału maski/odżywki lub innego produktu. Używając go regularnie czułam też, że nie do końca służy mojej skórze głowy.

HAIRMOJI Juicy Curls aktywator skrętu

To mój hit! Odkrycie tego roku i zarazem ogromny kosmetyczny zachwyt. W tym zestawieniu brakuje zdjęcia HAIRMOJI Chill regenerującej odżywki, której końcówka poszła do kogoś innego na wypróbowanie, ale oba te kosmetyki nadały moim włosom inny wymiar. Jestem oczarowana działaniem samodzielnym, razem oraz w połączeniu z wybranym stylizatorem. Magia!

Joanna Skrzypczak Wypadające Dziki peeling trychologiczny

Moim numerem 1 jest Simone Trichology Dermo Capillary Mask Treatment /KLIK/ ale wiedziałam, że będę chciała poznać peelingi autorskie Eksperta Kosmetycznego (powstały one przy współpracy z Trichomedic Labs S.L). Poza tym Wypadającymi Dzikami kupiłam również Osypane Dziki i Przetłuszczone Dziki, które czekają na swoją kolej. Formuła ich jest nieco inna niż Capillary Mask, ale to wciąż peeling enzymatyczny z dodatkiem kuleczek (wosk z otrębów ryżowych), czyli mamy lżejszą konsystencję niż przy CM oraz dołożone kuleczki, dzięki którym wykonywany masaż staje się jeszcze przyjemniejszy. Ja robię to nieco inaczej niż jest zalecane, ale o tym będę pisać w pełnej recenzji. Atutem na pewno jest opakowanie, dozownik oraz to, że wybitnie produkt przyjazny podróżowaniu. Dlatego też widzicie tutaj kolejną sztukę.

Myślę, że przygotuję zbiorczą recenzję w oparciu porównanie do peelingu Simone Trichology.



Eveline Revitalum Skoncentrowany zmiękczający krem serum przeciw zrogowaceniom 10% kwasów glikolowego, cytrynowego i mlekowego

Zielone Laboratorium Aksamitny krem do stóp

TEN zestaw nikogo już nie dziwi :)))

Slurp Laboratories Hydromer Perfecting Shield

Jest to bardzo dziwny produkt. Gęsty żel, który pozostawia na skórze efekt w stylu glazury. Natomiast kiedy już oswoiłam się z jego formułą okazał się niezastąpiony w wieczornym schemacie pielęgnacji. Uwielbiam i z racji, że zużyłam kilka opakowań, na pewno będę chciała omówić go w pełni.

Skin Science Stem Cell-Line Molecular Ironing Cream

Bardzo udany krem, który konsystencją przypomina serum emulsyjne i dzięki temu można łatwo dopasować jego funkcję względem potrzeb skóry, jej kondycji i czynników zewnętrznych. Kremy SS mają to do siebie, że bardzo dobrze współpracują ze sobą i dzięki temu kompletna pielęgnacja może bazować w oparciu o wybrane opcje bez konieczności sięgania po coś więcej. O ile tylko lubimy bazować na kremowych formułach. Molecular Ironing Cream używałam latem oraz jeszcze wczesną jesienią, kiedy było naprawdę ciepło i w zależności od potrzeb występował w minimalistycznych schematach. W okresie jesienno-zimowym zapewne spełniałby rolę serum emulsyjnego. Co prawda kupiłam kolejne opakowanie, ale na razie mam inne produkty w użyciu i został przesunięty w kolejce ;) Z pewnością poświęcę mu osobny wpis.

Ameliorate Transforming Body Lotion

Bardzo dobry lotion do ciała zawierający między innymi kwas mlekowy. Świetnie działa w przypadku skóry z łuszczycą, ale też przy rogowaceniu okołomieszkowym. Lubię za konsystencję, ale uprzedzam, że posiada specyficzny zapach wynikający z użytych surowców. Mój mąż go bardzo lubi, bo nie jest ani zbyt lepki, ani tłusty. Do tego przemyślane opakowanie, którego formuła została dopasowana względem konsystencji i bez rozcinania oraz innych kombinacji zużywamy go do końca.

Laura Mercier Brush Cleanser /recenzja/

Yardley English Rose mydło do rąk

Lubię. Ładny, delikatny zapach i nie przesusza dłoni. Chętnie wracam, jak tylko jest okazja.

Charlotte Tilbury Airbrush Flawless Spray Utrwalający /minirecenzja/

Pestle & Mortar NMF Lactic Acid Toner /minirecenzja/

Kate Somerville DeliKate kojący krem oczyszczający

Dobra rzecz dla bardzo wrażliwych skór, które potrzebuję naprawdę łagodnych, ale skutecznych produktów do oczyszczania. Używałam wyłącznie do mycia twarzy. Nie wiem, czy będę wracać. Chyba tylko wyłącznie, gdy zajdzie taka potrzeba, ale z drugiej strony mam tutaj innych ulubieńców za dużo mniejsze pieniądze ;)

Institut Esthederm Osmoclean Pure Cleansing Gel /recenzja/

Naobay Brighten Empathy Orange Vit C Body Milk

Jego największym atutem był ZAPACH. Obłędnie ciasteczkowy, lekko kokosowy. Używałam jako kremu do dłoni, ponieważ do ciała okazał się za słaby. Jednorazowy zakup, ponieważ nie mam dostępu do tej firmy, ale też ładnie pachnących kosmetyków na rynku jest mnóstwo.

Clinique do Take The Day Off: makeup remover oraz Cleansing Oil

Uwielbiam tę serię i klasyczny „smalczyk” jest moim ulubionym. Przez chwilę potrzebowałam dobrego oleju do demakijażu i razem z dwufazą był to dobry zestaw. Możliwe, że jeszcze kiedyś wrócę. Na chwilę obecną zmieniły się moje preferencje oraz rodzaj wykonywanego demakijażu łącznie z myciem. Do dwufazy nie mam zastrzeżeń, jednak z lepszych.

Slurp Laboratories Hydromer Mist — Luminous Treatment Mist /minirecenzja/

Slurp Laboratories Preparation B5

Ten niesamowity krem w płynie będzie się tutaj pojawiać często i obiecuję poświęcić mu więcej uwagi, na którą niewątpliwie zasługuje.

Tatcha The Water Cream

CUDO. Fantastyczna opcja na gorące i suche lato, ale i także gdy wilgotność robi swoje. O nim będę pisać w osobnej recenzji.

Tacha Indigo Overnight Repair

To jest mój ukochany krem z Tatcha i uzależniłam się od niego, ale o tym przy innej okazji :)

*Augustinus Bader The Rich Cream

Dostałam w prezencie wersję 15 ml, która okazała się szalenie wydajna. Czy jest to krem zmieniający życie? ;)

Niekoniecznie, ponieważ....

Z jednej strony mamy na rynku mnóstwo kremów odżywczych, które działają tak samo, a może nawet lepiej/mocniej - TO WSZYSTKO zależy od kondycji skóry, pielęgnacji, higieny życia itd. Z drugiej strony dostajemy niezwykle komfortową kosmetyczną elegancję, luksusowe opakowanie i obietnicę cudu :D

Używałam z przyjemnością, ale kupować nie zamierzam. Natomiast jeżeli trafi do mnie przy okazji prezentu bądź tego typu okazji, dlaczego nie :)

Sisley Double Tenseur Instant & Long–Term /recenzja/

Muri Muri Beauty Skin Perfection Moisturiser /recenzja/ oraz C Miracle /recenzja/

Mahalo Rare Indigo beauty balm /recenzja/

Cztery Szpaki krem do rąk Dynia i Kardamon

Bardzo fajny krem, do tego obłędnie pachnie kardamonem. Nawet trochę żałuję, że tej dyni jest nieco za mało ;) Niemniej jeżeli będzie okazja, to wrócę.

Milk Makeup Odyssey Lip Oil Gloss w odcieniu Voyage /recenzja/

Lancome Renergie H.P.N 300 Peptide Cream

Bardzo dobry krem, zwłaszcza gdy lubi się treściwe i gęste otulacze, które nie pozostawiają skóry obciążonej. Co jakiś czas trafia do mnie miniatura z tej serii i może napiszę o nim więcej przy okazji recenzji serum z tej linii.

Dermalogica Biolumin-C Night Restore

Zużyłam kilka sampli zaciekawiona nowością, ponieważ niezwykle odpowiada mi klasyczne serum Biolumin-C. Niestety tutaj nie poczułam większej różnicy, nie bardzo odpowiada mi konsystencja oraz zachowanie na skórze. Do tego mała pojemność i cena, która nie przekonała mnie, by próbować dalej.

Yves Rocher Secret's D'Essences Rose Absolue EDP

Fantastyczna konfiturowa róża. Absolutnie cudowne i niestety wycofane.

Tocca Violette EDP

Kupiłam w ciemno zauroczona korkiem, który jest małym dziełem sztuki. Zostawiłam go sobie do dekoracji. Kolejnym powodem były nuty zapachowe. Koniecznie chciałam nowe perfumy z nutą fiołka i czarnej porzeczki. Nie przekonał mnie do siebie za bardzo. Zużyłam, ale to też dzięki temu, że cała kompozycja nie była zbyt trwała na mojej skórze.

*Terry de Gunzburg Paris Parti Pris EDP

Miła kompozycja w odbiorze, w której na pierwszym planie wybrzmiewają białe kwiaty, które choć nie są moimi ulubionymi, to w otoczeniu dominującej wanilii otoczonej balsamiczną nutą pozwalało przyjemnie się nimi otulać. Trwałość nie była mocną stroną tych perfum. Niezwykle szybko stawały się blisko-skórne.

RefectoCil 1! farbka do brwi /recenzja/

Peroxygel 3,0 żel

Potrzebowałam czegoś na czas podróży i okazała się dobrym wyborem. Myślę, że jak tylko będę miała okazję, kupię ponownie.

DHC Silky Cotton /KLIK/

* oznacza produkt, który dostałam w ramach prezentu bądź wymiany


Dziękuję za uwagę i ciekawa jestem, czy coś przykuło Waszą uwagę (poza długością wpisu :))) albo chcecie podzielić się swoimi przemyśleniami?

Pozdrawiam serdecznie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...